niedziela, 18 września 2011

Łapanie

Teraz miałem czas by lepiej przyjrzeć się złodziejaszkowi. Miał szczurzy pyszczek, wredny uśmiech i długie ostro zakończone uszy. Niewiele mi to o nim powiedziało, jednak miałem przynajmniej pewność, iż nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami powinien zająć się tą sprawą.
Stworzenie zatrzymało się w miejscu, kiedy spostrzegło, że jest otoczone. Przez chwilę myślałem, że się podda ono jednak pokazało ostre zęby w uśmiechu, zupełnie jakby było rozumne na równi z ludźmi i podskoczyło bardzo wysoko. Wylądowało na głowie jednego ze ścigających go uczniów i ku mojemu zdziwieniu przemieszczało się w tył tym właśnie sposobem. Tłumek miał problem z odwróceniem się, jak także ze złapaniem skaczącego im po głowach stworka i jak zdołałem zauważyć bardzo szybko straciliśmy naszą szansę na złapanie złodzieja.
- Szukanie go nie ma sensu. – ryknął gdzieś z tłumu Slughorn. – Wracajcie do sali, a ja zaraz do was dołączę, jak tylko porozmawiam z Dyrektorem.
Nikt nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Nawet ja miałem maleńką nadzieję, że to będzie koniec, że moje słodycze wrócą do mnie, a życie w szkole potoczy się naturalnym, codziennym rytmem. Teraz już nawet się nie łudziłem, że będę mógł uczęszczać na zwyczajne zajęcia zaklęć, zamiast odczuwać zazdrość podczas mugoloznawstwa, którego musiałem się uczyć z przymusu bardziej niż z przyjemności.
- Spokojnie, Remi. – Syriusz był nadal tuż przy mnie. – Cokolwiek to jest robi się nieostrożne i niedługo się tego pozbędziemy. Zobaczysz. – podeszli do nas przyjaciele, którzy przecisnęli się właśnie przez tłum.
- Przynajmniej nie miało na sobie moich skarpet do Quidditcha. – James uśmiechnął się naprawdę rozradowany. – Założę się, że nasze rzeczy nie mieszczą się już w spiżarni, jaką sobie znalazł i poszedł na poszukiwanie nowej.
- Skąd ta pewność? – nie ufałem Jamesowi, jednak jego wywody wydawały mi się w pewnym stopniu sensowny.
- Strzelam. – wyszczerzył się radośnie. – I założę się, że Slughorn nie wróci przed końcem zajęć. Jest leniwy odkąd stracił coś cennego, cokolwiek mogło to być. Widzieliście ile z siebie wycisnął, kiedy gonił tę pokrakę? Myślałem, że nas wszystkich staranuje!
Jego entuzjazm sprawił, że byliśmy w całkiem niezłych humorach, chociaż przeżyliśmy wielkie rozczarowanie zaledwie przed chwilą.
Uścisnąłem dłoń Syriusza i uśmiechnąłem się do niego. Naprawdę go uwielbiałem i chociaż rzadko miałem okazję okazać mu swoje przywiązanie, to czasami nie potrafiłem oprzeć się uczuciu, że powinienem.
- Wybaczcie, że przerywam tę jakże wymowną ciszę przed burzą, ale boli mnie żołądek. – oświadczył uroczyście Sheva. – Chyba go nadwyrężyłem wczoraj i teraz muszę cierpieć, więc bądźcie tak mili i zwróćcie na mnie czasami uwagę. Żebym nie padł trupem, nie jadł ciężkostrawnych rzeczy, nie objadał się i przede wszystkim gdybym miał wymiotować niech mnie ktoś wyprowadzi z sali zanim zabrudzę ławkę.
- Andrew... – położyłem dłoń na jego ramieniu ściskając je lekko. – Siedzisz ze mną, więc ta zabrudzona ławka będzie także moja... Postaraj się ostrzegać zanim zrobisz coś niewłaściwego, albo najlepiej odwracaj się do tyłu. – wyszczerzyłem się do Jamesa i Syriusza. Peter, jako jedyny był wolny od tego problemu, jako że siedział z Evans, która pomagała mu w miarę możliwości na zajęciach.
Przed nami zrobiło się strasznie głośno. Coś działo się na przedzie korowodu, jakim podążaliśmy w kierunku sali eliksirów. Uczniowie zaczęli się rozstępować tworząc przejście środkiem korytarza. Przez chwilę myślałem, że trafili na dyrektora, jednak pod tym względem myliłem się znacznie. Między stojącymi po obu stronach korytarza Krukonami i Gryfonami posuwał się przed siebie Namida. Nauczyciel trzymał za uszy wyrywające się stworzenie, które wcześniej usiłowaliśmy daremnie złapać. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że mężczyzna dokonał czegoś, co nie udało się około czterdziestu osobą. To nie było jednak istotne. Najważniejsze, że Namida trzymał mocno naszego głównego wroga.
- Tenshi, dokonałeś przełomu! – podskoczyłem ze strachu, kiedy zagrzmiał za mną donośny, chociaż jednak ciepły głos Dumbledore. Moje serce niemal wyskoczyło z piersi, jako że nie spodziewałem się „ataku” z tyłu. Moje wilcze zmysły zawiodły, co jednak mogło mieć związek z ogólnym brakiem koncentracji z mojej strony.
- To nie koniec. – nauczyciel wróżbiarstwa zdawał się ignorować wpatrzone w niego spojrzenia kilkudziesięciu nastolatków. – To tylko młode. – uniósł do góry szamoczące się i popiskujące stworzonko.
- Tak, rzeczywiście. – dyrektor przyjrzał się uważnie trzymanemu stworzeniu i poprawił okulary. – To dziecko, więc muszą być rodzice i siostra. Horacy, idź po profesora Keetlemburga. To jego dziedzina, więc powinien wiedzieć, co zrobić z tym małym goblinem. – Slughorn pospiesznie się oddalił, a wśród uczniów rozniosły się szepty. Nawet ja byłem zainteresowany rozmową mężczyzn i wiadomościami, jakie zdobywałem. Podejrzewałem, że taki był też powód, dla którego dyrektor nas nie rozgonił, ale pozwolił nam zostać i przysłuchiwać się. – Moi drodzy. – Dumbledore wyprostował się górując nawet nad Namidą. – Podejrzewam, że nikt z was nie miał jeszcze zajęć z opieki nad magicznym stworzeniami dotyczących goblinów. Sprostuję, więc korzystając z nieobecności profesora Keetlemburga, że gobliny nie znajdą skarbu ze złotem nawet gdyby miały go pod nosem, nie mają też swojej wielkiej fortuny ukrytej w grocie. Okradają każdego z cennych dla niego przedmiotów bez względu na to, czym one są. Zapamiętajcie także, że gobliny zawsze trzymają się blisko rodziny. Samiec i samica mają dwoje dzieci, a gdy te dorosną i znajdą sobie partnera może urodzić się kolejna para gobliniątek. Nic więcej nie wiem, ale na pewno dowiecie się kiedyś na zajęciach. – mężczyzna uśmiechnął się, a w jego błękitnych oczach widać było młodzieńczą buńczuczność. On lubił otaczać się uczniami, których towarzystwo wydawało się odejmować mu lat. Prawdę powiedziawszy nigdy się nie zastanawiałem nad tym, w jakim wieku jest nasz dyrektor i jak wyglądał będąc w naszym wieku. Mogłem się założyć, że był szalonym geniuszem, który imponował wszystkim i nie pozwalał sobie na dorastanie według przyjętych przez ludzi zasad. Może właśnie, dlatego był kawalerem? Uznałem jednak, że to nie mój interes i porzuciłem wszelkie myśli na ten temat.
- Panie dyrektorze? – ktoś z tłumu zdobył się na odwagę, by zabrać głos, jakaś dziewczyna sądząc z brzmienia wypowiadanych powoli słów. – Jak one się tutaj dostały?
- Och, to bardzo dobre pytanie. – mężczyzna pogładził długą, białą brodę. – Podejrzewam, że ktoś je tutaj wpuścił. Ludzie różnie oceniają gobliny. – Właśnie widzę, że profesor Slughorn wraca, więc zabierze was na zajęcia. – ogólne niezadowolenie rozbawiło go. Pokiwał jednak palcem dla ostrzeżenia i szepnął nauczycielowi eliksirów kilka słów na ucho.
- Idziecie za mną! – rozkazał potężny profesor ledwie skinął głową dyrektorowi. Pozwalało nam to sądzić, że właśnie to było tematem tej ukradkowej wymiany zdań.
- Są ważniejsze sprawy, niż byle gobliny. – odezwał się Sheva, kiedy podążaliśmy na samym końcu za znajomymi i nauczycielem. – Nie jadłem dziś śniadania i teraz jestem głodny, ale że boli mnie żołądek planuję doczekać do obiadu. Jak myślicie uda mi się? – chciał chyba odciągnąć nasze myśli od głównego tematu ostatnich chwil. Każdy mówił o wydarzeniach dzisiejszego dnia, pościgu, ucieczce i pojmaniu uciążliwego stworzenia przez Namidę. Może mężczyzna złapał stworka na gorącym uczynku?
- Dzięki niemu może odzyskam swoje słodycze. – rzuciłem jak zahipnotyzowany mogąc myśleć wyłącznie o jednym. – Mówię o Namidzie! – sprostowałem widząc miny przyjaciół.
- A ten tylko o jednym. – Andrew westchnął głośno, trochę teatralnie. – Od początku było wiadome, że ktoś wpadnie na jakiś ślad i będziemy mogli żyć w spokoju. Poza tym słyszałem, że Sprout zginął pamiętnik – zielonooki wyszczerzył się. – Gdyby tak znaleźć go przed innymi i przeczytać kilka wpisów zanim zostanie jej oddany... Zazwyczaj nie robię takich rzeczy, ale jednak to nauczycielka. To zawsze interesuje bardziej niż przeciętni ludzie.
- Pamiętnik? – Jamesowi zaświeciły się oczy. – Zabieramy się za szukanie kryjówki! Ja muszę go zdobyć! – zaczynało się...

3 komentarze:

  1. Bez Pottera nie byłoby zabawy xD Hmm, jak Anioł, to jest Tenshi zdołał... Moment... czy dla niego najważniejszy nie jest przypadkiem Ryo? xD Czyżby Goblin chciał mu go porwać? Albo już to zrobił...Co też mogło zginąć Seed? Kosmetyki chyba... biedna, nie ma jak się ukrywać... albo sukienki... łoł xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mają nauczyciela-japończyka!? Yeah! Japonia wymiata. Gobliny... czemu akurat one? A właśnie, tak na serio było, czy ty sobie wymyśliłaś? Znaczy z tymi goblinami. No dobra, nie ważne. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się porobiło !!! pomysł z goblinem ciekawy ^.^ mam nadzieję że J nie znajdzie tego pamiętnika bo zdecydowanie za dużo razy zalazł nauczycielom za skórę jeszcze jakiś odwet zechcą wziąć a co to za hogwart bez pottera ^.^

    OdpowiedzUsuń