środa, 14 września 2011

Króliczki Pottera

Obroniona! Haha, licencjat z angielskiego w końcu na moim koncie! Zupełnie do mnie nie dociera, że to już koniec... Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną przez te długie lata studiów! Czas ruszać dalej!


6 stycznia
Mój entuzjazm z wcześniejszego dnia przygasł i nie miałem już tak wiele energii, nie mówiąc już o cudownym humorze, który wyparował. Byłem raczej zwyczajnym, nudnym Remusem Lupinem, który chodził po zamku z nadzieją, że po raz kolejny nawinie mu się coś dobrego. Ostatecznie tyko Zardi znalazła w swoich rzeczach jakąś starą paczkę paluszków serowych i podzieliła się ze mną miłosiernie. Nie było to danie pierwszej świeżości, trochę nawilgły przez bliżej nieokreślony czas leżenia, jednak zaspokoiły odrobinę mój głód podjadania między posiłkami.
- Nie martw się, Remi. Mi też jest ciężko. Niby miałam się odchudzać, ale kiedy przyszło, co, do czego to nie mogę wytrzymać. – Zardi poklepała mnie po ramieniu i uśmiechnęła się przymilnie. – Dobra, idę narzekać Agnes. Ona ma czasami świetne pomysły. - dziewczyna pomachała mi, jakby miała niemal wyjeżdżać na drugi koniec kraju, kiedy w rzeczywistości przeszła zaledwie kilka kroków by dołączyć do kuzynki. Zastanawiałem się skąd Zardi czerpie siłę w takie dni jak ten. Skoro nie miała nic poza starymi paluszkami, z czego ja pochłonąłem bezczelnie połowę, musiała mieć jakieś ukryte źródełko niespożytej energii. Uśmiechnięta nawet w najgorsze dni, zawsze było jej wszędzie pełno i starała się być miła dla każdego. Podziwiałem ją za to, tym bardziej, że mój dobry humor zależny był całkowicie od mojego żołądka.
- Chłopaki, chłopaki, chłopaki! – Potter wpadł jak burza do Pokoju Wspólnego, w którym chwilowo przebywaliśmy czekając na kolejne zajęcia. – Załatwione! Niedługo na tablicy ogłoszeń pojawi się informacja o organizowaniu grup pościgowych. – mówił zdecydowanie swoimi słowami, jako że nie wyobrażałem sobie by McGonagall mogła używać tego samego języka. – Do jutra powinien pojawić się też portret złodzieja i zaczynie się polowanie! – zacierał ręce z niemiłym uśmiechem na twarzy.
- Wszystko, bylebym odzyskał już swoje słodycze. – mruknąłem cicho, by nikt poza nami nie wiedział, że to właśnie łakocie zginęły z mojej szafki.
- Czyli jednak ja ci nie wystarczam? – Syriusz pociągnął nosem udając smutek. Dobrze wiedział, że bez czekolady nawet on nie może wiele zdziałać. Nie znaczyło to, że mając do wyboru słodycze, a Syriusza wybrałbym pierwszą z opcji! Raczej potrzebowałem nadzienia w formie łakocia do Blacka, który stanowił najważniejszą część mojego deseru. Przyszło mi na myśl, że kiedyś może będzie łaskawy by specjalnie dla mnie zrobić z siebie torcik z bitej śmietany, sosu czekoladowego z wisienką na czubku. Musiałem być niesamowicie zdesperowany skoro takie myśli chodziły mi po głowie.
- A tak przy okazji. – okularnik siedział już przez chwilę nad pergaminem i skrobał coś na nim zawzięcie. – Jesteśmy w jednej drużynie, prawda? Właśnie wypełniam papiery, których życzy sobie McGonagall żeby zaakceptować osoby biorące udział w poszukiwaniach naszych zagubionych rzeczy. Jak będziemy się nazywać? Co powiecie na Grupę Jamesa?
- Nigdy w życiu! – Syriusz podskoczył, a jego ramię otarło się mocno o moje. – Nigdy nie będę zapisywał swojego nazwiska pod takim nagłówkiem.
- Szaleni rowerzyści. – Peter uśmiechnął się pod nosem, ale J. zgromił go spojrzeniem tak, że biedny blondynek przestał od razu żartować.
- Herosi Jamesa? – proponował dalej okularnik nie zrażając się mało entuzjastycznym przyjęciem jego pierwszego pomysłu.
- Herosi i jeden czterooki idiota. – warknął Black.
- Walhalla?
- Jasne, a w nawiasie dodaj, że to ty jesteś Odynem.
- Odyńcem, Syriuszu. James będzie tam odyńcem. – wyszczerzyłem się.
- Kompania Pottera?
- Merlinie! James, ty masz fetysz swoich danych osobowych? – Sheva nie wytrzymał i najwidoczniej musiał się w końcu odezwać. – Ja nie rozumiem, dlaczego ty się tak oszczędzasz. Wal z grubej rury. Czerwone maki na Monte Cassino!
- Tak myślisz? To może być chwytliwe...
- Ja żartowałem! – Andrew wyglądał, jakby zaraz miał rozerwać okularnika na strzępy. – Pisz Huncwoci. – rozkazująco wskazał na wypełniany papier. James zastanawiał się przez kilka sekund, po czym wzruszył ramionami i zapisał. Wpatrywał się w pergamin przez dłuższą chwilę, po czym skinął głową.
- Huncwoci. Tak, to niezła nazwa! Panowie, od dziś właśnie tym mianem będziemy się tytułować!
- Przynajmniej wszyscy jesteśmy równi. – szepnął mi na ucho Syri. – Nie ma Jamesa pana, króla i lidera wraz z jego nic nieznaczącymi podnóżkami.
- Ty uważaj, bo jeszcze powie, że to on jest tym wielkim H, a my jesteśmy tymi mróweczkami w dalszej części. – nawiązałem do charakteru pisma chłopaka, który stawiał ogromne wielkie litery, zaś małe przypominały ziarenka piasku.
- Skoro mamy już nazwę naszej grupy powinniśmy mieć także indywidualne ksywy, nie uważacie? – James zaczynał od nowa szaleć, a sądząc z miny Shevy nikt nie musiał się w to wtrącać.
- Z łaski swojej zostaw to na czas, kiedy mnie już z wami nie będzie. Nie chcę wiedzieć, co będziesz wymyślał. Dziś już miałem przedsmak twojego geniuszu i niczego więcej mi nie trzeba. – ostre spojrzenie zielonookiego nie pozwalało na sprzeciw. Nie dziwiłem mu się, że wolał ostudzić zapał Jamesa, który w takich momentach był nie do zniesienia. Każdy z nas wiedział, że Potter był najbardziej niebezpieczny, kiedy do czegoś zabierał się z nadzwyczajną chęcią.
- Patrzcie, patrzcie! Wisi! – poruszenie okularnika zwróciło uwagę wszystkich w Pokoju Wspólnym. Chłopak wskazywał palcem informację, która dopiero pojawiła się na tablicy, a do której przyczepione były dwa koszyczki. Jeden był pusty, zaś drugi zawierał zwoje pergaminów. Domyśliłem się, że są to formularze do wypełnienia, takie jak ten, z którym walczył James.
Przy tablicy szybko zrobiło się ciasno, gdyż każdy chciał wiedzieć, o co chodzi. Cieszyłem się, że dobrze poinformowany okularnik uwolnił nas od obowiązku przeciskania się przez tłumek. Mogliśmy w spokoju poczekać aż najbardziej ciekawscy odejdą ustępując miejsca innym, a w pewnym momencie zrobi się całkowicie pusto, a J. będzie mógł wrzucić nasze zgłoszenie do odpowiedniego koszyczka.
- Podpisz się, Remi. – podsunął mi pod nos papier i pióro. Nie od razu zrozumiałem, o co chodzi, a było to przecież całkowicie oczywiste. Musieliśmy podpisać się własnoręcznie na pergaminie, by McGonagall miała pewność, że z własnej woli pragniemy brać udział w tym wszystkim. Nagonka na złodzieja nie należała przecież do zadań uczniów, a więc nie zdziwiłem się, kiedy pierwszacy odchodzili niepocieszeni. Zapewne oni nie mieli prawa uganiać się za jakąś istotą po całym zamku, co nie znaczyło, że na własną rękę nie podejmą się tego.
- Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem... – Potter wyskoczył z tym stwierdzeniem dosyć niespodziewanie. – O czymś bardzo ważnym...
- Tak, J. A ja wiem nawet, o czym. – Black uśmiechnął się podejrzanie. – Pamiętasz jeszcze, że jesteś szukającym? Łapiesz tę małą wredną piłeczkę do Quidditcha.
- O, cholera! – Potter zbladł. – Od pół godziny powinienem być na spotkaniu drużyny... Później pogadamy! – wstał gwałtownie i przepychając się między ludźmi wypadł z Pokoju Wspólnego.
- Kiepsko widzę tegoroczny sezon, a zaczyna się już niedługo. – Sheva rozparł się w fotelu, który zajął, gdy James wybiegał. – I uważam Syriuszu, że powinieneś spróbować gry. Może wtedy mielibyśmy większe szanse.
- Andrew ma rację. – przytaknąłem wiedząc, że Syriuszowi sprawiłoby to przyjemność, a ja nie mogłem grać ze względu, na co miesięczne dolegliwości uniemożliwiające mi szaleństwa, w wybrane dni. – Będę kibicował. – pokazałem mu język, gdy tak uśmiechał się szeroko.

6 komentarzy:

  1. Hej! Szukasz interesującego miejsca w sieci? Zapraszamy nawww.friends.pun.pl <- jedyne w swoim rodzaju forum dyskusyjne. Rozmawiamy o wszystkim, co nasdotyczy, nie ma tematów tabu, a ciepła atmosfera pozwoli każdemu poczućsię jak w domu. ;)Tu poznasz ciekawych, pomysłowych ludzi, zabawisz się, wygadasz, a możenawet okaże się, że TO jest właśnie Twoje miejsce. Spróbuj już dziś, nie masz nic do stracenia. :)www.friends.pun.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Potter, jak wpada w szał pomysłów, to ciężko go z tego wyciągnąć xD Ale to z "H" dużym było piękne xD I faktycznie - jeżeli James będzie dalej tak zaniedbywał drużynę, to sezon ciężko będzie wygrać. Syri by się tam przydał, oj tak.Peter mnie zaskoczył! Normalnie...Szaleni rowerzyści to naprawdę świetna nazwa xDDD Wesołość rozdziału przyćmiło wspomnienie o tym, że Sheva ich opuści... wtedy nazwy dla każdego zostaną przydzielone, a ciekawa jestem, jak nazwano by Andrew xP

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje i powinszowania z okazji otrzymania orderu Świętego Licencjata.Rozdział bardzo fajny. Widać, że kamień spadł Ci z serca (i po drodze nie walnął w nogę).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mogę! Jak spojrzałam na tę nazwę to już mi się z króliczkami playboya skojarzyło i wyobraziłam sobie Seva w takim właśnie stroju. XDD I to jeszcze w białych uszkach i strój czerwony. Wiem, mam dziwne skojarzenia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareszczie huncwoci ^.^ nie zamierzam tu pisać streszczenia notki więc tylko powtórzę po raz nie wiem który że jesteś cudotwórcą ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz się zorientowałam... Gratuluję! *ściska mocno* Kotek by sobie nie poradził z obroną? To już szybciej zobaczyłabym Seva z różowej bieliźnie xD

    OdpowiedzUsuń