środa, 19 października 2011

I co na to...?

15 stycznia
Nie jestem pewien, czy przed jakimkolwiek egzaminem lub sprawdzianem denerwowałem się tak jak dziś rano, kiedy to miałem spotkać się w Wielkiej Sali z McGonagall. Naturalnie miałem nadzieję, że jednak kobieta nie odkryła naszego udziału w zrujnowaniu systemu grzewczego cieplarni. Mogła przecież uznać, że mając z tym coś wspólnego udawalibyśmy śpiących, zamiast szaleć w łazience, z drugiej jednak strony, mogliśmy pomyśleć, że ona tak myśli i dlatego... Gubiłem się już w swoich przypuszczeniach, modlitwach i wielkich planach wyprowadzenia wszystkich w pole. Przecież zrujnowałbym swoją reputację, gdyby wyszło na jaw, że okradam szkołę z czekolady! Profesorowie nigdy już nie patrzyliby na mnie tak samo. Czułbym, że mnie potępiają za moje łakomstwo i zniszczenie najwspanialszych drzewek, jakie posiadała szkoła. Było mi o wiele lepiej, kiedy miałem świadomość, że mój sekret jest bezpieczny, gdyż dzieliłem go z współwinnymi przyjaciółmi. Obiecaliśmy jednak sobie, że nie będziemy wspominać o incydencie, który zaowocował małą katastrofą.
Do Wielkiej Sali wchodziłem, jak na podium egzekucyjne. Starałem się unikać wzroku nauczycieli i w każdej chwili oczekiwałem, że zawołają mnie do swojego stolika. O dziwo zdołałem podejść do stolika, usadowić się wygodnie i nadal nic się nie działo. Byłem tym zaskoczony. Przecież powinni mnie zatrzymać, już w chwili, kiedy moja głowa wyjrzała zza drzwi.
Uniosłem głowę obrzucając niepewnym spojrzeniem całą Wielką Salę. Nie byłem pewny, czy powinienem to robić, jednak, kiedy zauważyłem, że zupełnie nikt się mną nie interesował zacząłem być podejrzliwy. Mogłem za to zauważyć, że oczy Sprout były podpuchnięte, jakby płakała przez wiele godzin.  Rzucała także wściekłe spojrzenia w stronę stołu Slytherinu.
Z tego też powodu przeniosłem spojrzenie w tym samym kierunku. Slughorn wręczał właśnie jakieś potężne pliki kartek dwóm ze swoich uczniów. Byli to Michael i Gabriel, jak dane mi było zauważyć. Chłopcy nie wyglądali na zadowolonych, a podejrzenia, jakie zrodziły się w moim sercu nakazywały mi bym upewnił się, co do swoich podejrzeń. Z tego też powodu niespiesznie jadłem swoje śniadanie nie rozkoszując się nim zbytnio. Musiałem mieć wszystko na oku, by w odpowiednim momencie dorwać kolegów i zapytać, co się stało.
Prawdę powiedziawszy nie musiałem na to długo czekać. Chłopcy najwyraźniej nie mieli ochoty na zjedzenie porządnego posiłku, gdyż w niespełna pięć minut ruszyli w stronę drzwi przechodząc koło stolika Gryffindoru. Zapewne gdyby nie ogromna ciekawość i spora dawka adrenaliny nie zdecydowałbym się na zaczepianie ich, a jednak w tej sytuacji po prostu wyciągnąłem rękę i pochwyciłem za szatę Nedveda. Zatrzymał się myśląc, że zahaczył o jakieś krzesło. Widziałem to w jego oczach, gdy się odwracał. Musiał być trochę zaskoczony widząc mój niepewny uśmiech.
- Yy... Przeskrobaliście coś? Widziałem minę Slughorna, chyba był trochę zdenerwowany, kiedy z wami rozmawiał. – sam nie wiem, gdzie znalazłem siłę, by od razu przejść do rzeczy.
Chłopak zmierzył mnie ostrym, lekko chłodnym spojrzeniem, ale nagle westchnął głośno i wzruszył bezsilnie ramionami. Przez chwilę myślałem, że wyklnie mnie za wtrącanie się w jego sprawy, ten jednak wydawał się tylko zagubionym dzieciakiem, które dąsało się na swojego nauczyciela.
- Nie było nas w pokoju w nocy i ten imbecyl ubzdurał sobie, że szlajaliśmy się po cieplarni. – warknął wypychając dolną wargę przed górną. – Głupota! Po co miałbym się tam kręcić i w dodatku psuć cokolwiek? Miałem ważniejsze sprawy na głowie, ale przecież nie powiem... – zawahał się i rzucił szybkie spojrzenie Gabrielowi - co robiłem. – dokończył. Popukał po ramieniu jakiegoś młodszego Gryfona. – Uciekaj, ja tutaj siedzę. – mimo rozkazującego tonu chłopiec siedział nadal, jednakże wystarczyło jedno bardzo wymowne spojrzenie, które świadczyło o grożącym niebezpieczeństwie, a młodziak czmychnął nie chcąc ucierpieć w tym starciu. Zadowolony Michael rozsiadł się wygodnie i złapał za rękę Gabriela sadzając go sobie na kolanach. Krótkowłosy nie zareagował gwałtownością, a tylko posłał zabójcze spojrzenie swojemu chłopakowi.
- Co ty robisz? – syknął przez zęby.
- Rozgaszczam się, to oczywiste. Nie spieszy mi się do przesadzania wszystkich tych zakichanych drzewek Sprout. Nie potrafiła ich dopilnować to niech sama to robi, a nie zwala winę na innych. Są leniwi i szukają ofiary, na którą zrzucą wszystkie obowiązki. Gdybyś tylko pozwolił mi powiedzieć, co takiego robiliśmy na pewno by szukali gdzie indziej naiwnego. Podałbym takie szczegóły, że nikt nie odważyłby się wątpić w prawdziwość moich słów!
Przełknąłem z trudem ślinę. Teraz byłem już całkowicie pewny, że Michael i Gabriel mieli zapłacić za przewinienia moje i moich przyjaciół. Domyślałem się także, czym mogli być zajęci, kiedy to my kręciliśmy się po cieplarni.
- Przesadzimy, co trzeba i będzie po sprawie. Nie mam zamiaru do końca życia wstydzić się tego, że nasi nauczyciele poznali nasz łóżkowe szczegóły. A już na pewno, nie muszą znać tych pikantnych. Zamknij się, więc i przyjmij to jak mężczyzna.
- A może lepiej byłoby im jednak to wyjaśnić? – podjąłem trzymając się dzielnie. Od dawna byłem przecież oswojony z ich związkiem i musiałem przekonywująco udawać oburzonego niesprawiedliwością profesorów. A jednak spojrzenie, jakie posłał mi Ricardo sprawiło, iż porzuciłem myśli o jakiejkolwiek pomocy starszym kolegom.
- Chwilę, a co to się tak w ogóle stało? Coś napomknąłeś, ale nie słyszałem wyraźnie. – Syriusz ruszył mi na ratunek
- Powiem szczerze, że sam do końca nie jestem pewny. – Gabriel sięgnął po bułeczkę z koszyczka na naszym stoliku i odgryzł spory kawałek miękkiego pieczywa. – Coś w głównej cieplarni się zepsuło i ugotowała się większość roślin. Nie mam pojęcia, dlaczego zwalają to na nas. Pod tym względem Michael ma chyba rację i szukają winnego żeby odwalił za nich brudną robotę. Będziemy się babrać w nowej ziemi, bo stara przesiąkła czekoladą i jest zbyt twarda by drzewa rozwijały się dalej. Coś takiego nam mówili, chociaż nie słuchałem uważnie, bo byłem zbyt zajęty przeżywaniem tego, że to nas obarczyli odpowiedzialnością za to. Kto w ogóle słyszał o podobnych głupotach?
- Sprout na pewno wyolbrzymia wszystko. Sama pewnie coś pchnęła tyłkiem i ostatecznie zepsuła, co tam zepsuć mogła. Nie chce się przyznać, więc zwaliła winę na nas.
- To... bardzo prawdopodobne. – zająknąłem się i by ukryć zmieszanie wypiłem potężny łyk soku z dyni.
- Moim zdaniem to niedorzeczne. – Gabriel skrzywił się, jakbym powiedział straszną głupotę. – Gdyby coś podobnego miało mieć miejsce już dawno by się wydarzyło. Poza tym byłaby na drakońskiej diecie, bo wiecie jak uwielbia swoje roślinki. Sama przypomina za to pulchną mandragorę. Dobra, nas już nie ma, bo właśnie widzę, że Sumiasty się podnosi.
Rzuciłem spieszne spojrzenie w stronę stołu nauczycielskiego. Slughorn właśnie staczał się po kilku schodkach, a Ślizgoni poderwali się na równe nogi.
- Nie żałujcie nas. – odezwał się na odchodnym bardzo teatralnym głosem Michael. – Nasza niewinność zostanie kiedyś udowodniona, zaś winnych spotka zasłużona kara.
Przytaknąłem, chociaż miałem nadzieję, że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Chłopcy zaś odeszli z mało entuzjastycznymi minami. Bardzo chciałem czuć się winny, niestety nie mogłem. Wszystko wskazywało na to, że mi i przyjaciołom się upiekło, a więc miałem wszelkie powody do radości. Było to nie fair w stosunku do zupełnie niewinnych Ślizgonów, ale przecież oni i tak mieli lada moment ukończyć szkołę, zaś ja mógłbym narobić sobie kłopotów na całe lata.
- Mam wrażenie, że mamy na sumieniu o wiele więcej niż początkowo sądziliśmy. – Sheva dopiero oderwał się od pochłanianej kaszy z mlekiem. Podejrzewałem, że zajął się nią tylko po to by przez przypadek nie powiedzieć o kilka słów za dużo. Wątpiłem, czy potrafił kłamać tej dwójce, z którą przecież wiele go łączyło. – Nasze sumienia są czarne, jak podeszwy białych skarpet Jamesa. – użył bardzo obrazowego porównania.
- Nie zgadzam się. – Syriusz skrzywił się jakby ktoś podstawił mu pod nos wspomnianą wcześniej część garderoby. – Moja jest czyściutka, ja wcale nie czuję się źle z tym, co zrobiłem i kogo obwiniają o nasze bagno. Jestem czysty jak łza.
Mogłem tylko wzruszyć ramionami.

2 komentarze:

  1. Biedni chłopcy... Chciałabym zobaczyć minę Slughorna gdyby się dowiedział czemu na prawdę ich nie było w łóżkach xD A naszym kochanym Huncwotom się upiekło... A kiedy będzie coś o Cornim? hihi.. Do Piątku Kirhan... Mnóstwa weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czatowałam wczoraj na rozdział i padłam - dosłownie, bo usnęłam przy komputerze ^^'''Czy chłopaki nie mogliby przyznać się Gabrielowi i Michaelowi, jednocześnie oferują swą pomoc?W końcu robota na sześciu, to nie czwórka, ani dwójka, a Remi miałby możliwość wykazania się przyjaźnią i pokazaniem, iż zasługuje na miano Prefekta xP

    OdpowiedzUsuń