niedziela, 16 października 2011

Kartka z pamiętnika CXLVI - Gabriel Ricardo

Co takiego podobało mi się w Michaelu? Czasami nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Był przecież skrajnie irytujący, nieodpowiedzialny, dziecinny i pożądliwy. W jego oczach lśniło szaleństwo, usta zamykały się wyłącznie, gdy przeżuwał batonik z karmelem i wykrzywiały się w błogim uśmiechu, włosy rano sterczały na wszystkie strony, kiedy miał przyjemne sny ślina ściekała mu z kącika uchylonych warg na poduszkę. Naturalnie był przystojny, kiedy się ogarnął, ubrał i udawał normalnego. Takim właśnie znały go dziewczęta, zaś ja miałem okazję zbliżyć się do niego na tyle, by poznać każdą denerwującą cząstkę tego wielkiego głupka. Nie wątpiłem, iż nikt poza mną nie wytrzymałby z nim dłużej niż dwa miesiące.
Dziś musiałem przyznać, że jest niesamowicie denerwujący, chociaż także na swój sposób słodki. Jakimś cudem wpadł na pomysł, by urozmaicić nasz wspólnie spędzany czas i skorzystać z okazji by poczuć „ten niesamowity dreszczyk emocji, kiedy możesz zostać przyłapany”. Ubzdurał sobie, że powinienem być arystokratą, zaś on miał płaszczyć się przede mną, jako mój zawsze posłuszny sługa. Pokój Wspólny naszego Domu miał być salonem, w którym dojdzie do zbliżenia i to nakręcało go coraz bardziej. W każdej chwili ktoś mógł się obudzić i wyjść, by pogrzać się przy ogniu płonącym w kominku lub cierpiąc na bezsenność zdecydować się na mały spacer. Nie podobała mi się perspektywa miłości w takim miejscu i w takich warunkach, ale widząc szczenięce spojrzenie oczu chłopaka nie potrafiłem mu odmówić.
Pozwoliłem by wybrał dla mnie odpowiednie ubrania, niemal napisał cały scenariusz aż do chwili, kiedy łaskawie zgodzę się na zbliżenie. Tym jednak razem planował grać lekko nieśmiałego chłopca, którego miałem uwieść wiedząc, że za mną szaleje. Nie chciałem nawet wiedzieć, co przyjdzie mu do głowy, kiedy będziemy już starzy i pozmarszczani.
- Wzywałeś mnie, panie? – rozpoczął swoją grę z wyraźnym trudem powstrzymując radosny uśmiech cisnący się na twarz. Sam nie lepiej radziłem sobie z poirytowaniem musząc bawić się w jego gry.
- Tak, Michaelu. – recytowałem banalne zwrotki, jakie dla mnie napisał. – Czy nie uważasz, że jest tutaj trochę chłodno?
- Naprawdę? – udał zaskoczenie. – Proszę o wybaczenie, natychmiast dołożę do ognia! – zadeklarował odwracając się z lekkim ukłonem w stronę kominka. Udał, że wykonuje zapowiedzianą wcześniej czynność, przy czym wypinał się rozkosznie w moją stronę. Wątpiłem nawet, czy aby na pewno pragnie bym był mu uległy, kiedy tak eksponował swoje wdzięki mając na sobie cudownie obcisłe spodnie uwydatniające kształt idealnego tyłka.
Podniosłem się ze swojego miejsca i podszedłem do niego od tyłu. Nie mogąc się powstrzymać złapałem za dwie wypięte półkule ściskając je. Nawet, jeśli początkowo ta zabawa wcale mi się nie podobała, o tyle teraz wczułem się pragnąc odegrać ją do samego końca.
- Jesteś taki wyzywający, czy zdajesz sobie z tego sprawę, Michaelu? Prowokujesz mnie każdym ruchem. – improwizowałem i sunąc dłońmi po jego biodrach dotarłem na brzuch, na którym splotłem ramiona przytulając się do szerokich, ciepłych pleców chłopaka.
- Ależ panie! – wychrypiał, a jego palce dotknęły moich.
- Czy nie jestem wystarczająco atrakcyjny, by wzbudzić w tobie, jakiekolwiek uczucie? – postarałem się, by udawany smutek zagościł w moich słowach. Przez jedną krótką chwilę wtuliłem nos w szyję chłopaka wdychając jego zniewalający zapach. – Czy naprawdę jestem aż tak beznadziejny?
- Ależ nie, nie! – wyrwał się z moich objęć i odwrócił przodem. Gra sprawiała mu coraz większą trudność, gdyż między jego nogami coś już zachęcająco sterczało wypychając spodnie w uroczy sposób. – Panie, jesteś najcudowniejszą istotą, jaką widziałem! – opuściła go odwaga, odwrócił wzrok od moich oczu. Że też nawet w takim stanie potrafił zachowywać pozory i odgrywać swoją rolę.
- Jeśli to, co mówisz jest prawdą, dlaczego ode mnie uciekasz?
- Ach, przecież jestem nikim! Zwyczajnym służącym, a ty panie... Jesteś majętny, piękny, możesz mieć wszystkich i wszystko. Nie mogę się z tobą równać jakże, więc mógłbym chociażby marzyć o tym, że kiedyś będę mógł cię dotykać?
- Ale chciałbyś tego, prawda? Pragniesz mnie dotykać? Widzę to... Reakcje twojego ciała są wymowniejsze niż słowa. – sięgnąłem między jego nogi, ścisnąłem delikatne, prężące się pod materiałem ciało i poczułem, jak przez moje ciało przechodzi dreszcz rozkoszy. To niemal oznaczało koniec gry. Jakże mogłem myśleć racjonalnie, kiedy miałem świadomość tego, jak bardzo Michael mnie pragnie?
- Panie... – westchnął uśmiechając się lubieżnie. Był sobą, chociaż słowa zupełnie na to nie wskazywały. Jego oczy utkwione we mnie rozkazująco podpowiadały, co powinienem robić, czego pragnie mój chłopak. Padłem, więc na kolana i rozpiąłem chłodny materiał jeansów, pod którymi kryła się rozpalona skóra. Członek Nedveda niemal rozrywał sobą bieliznę napierając na nią z siłą, której teraz nie niwelowały ciasne spodnie. Sam nie wiem do końca, co we mnie wstąpiło, ale zdjąłem mu je zaledwie do połowy ud czując, iż miało to w sobie jakąś lubieżność, a to rozpalało mnie jeszcze bardziej.
Dotknąłem go ponownie poprzez cienki materiał bokserek, w których gustował uznając je za atrybut męskości. Mój umysł pracował teraz zupełnie inaczej niż przeciętnie, a ciało podlegało tej części podświadomości, która nie formułowała myśli, ale działała. Uchyliłem usta i wsunąłem w nie członek Michaela nie zważając zupełnie na osłaniający go materiał. Niemalże wyczułem dreszcze, jakie przesunęły się po wszystkich zakończeniach nerwowych w ciele chłopaka. Do tej pory nigdy nie pieściłem go w ten sposób, więc z tym większym zaangażowaniem ukąsiłem go i przesunąłem ustami po drażniąco suchym materiale.
- Panie, nie wypada byś przede mną klęczał. Pozwól, że to ja padnę na kolana. – wyjęczał jakimś cudem nadal mając siłę, by mówić do rzeczy. Wsunął dłoń w moje włosy, przeczesał je palcami i łapiąc je odsunął moje spragnione wargi od siebie. Podniosłem się niespiesznie żałując, iż nie dał mi dokończyć, upewnić się, co do nowo odkrytego sposobu pieszczenia. Gdy stałem już pewnie na nogach on uklęknął przede mną i zadzierając pewnie głowę do góry pozwolił bym spojrzał w jego płonące pożądaniem oczy.
- Jestem przygotowany. – zapewnił i posługując się wyłącznie ustami oraz wargami rozpiął mój pasek, spodnie, zsunął ze mnie wszystko, co mogło mu przeszkadzać i napawając się intymnością chwili podrażnił nosem mój członek. – Nie dam ci wszystkiego. – wyszeptał, jakby do niego drażniąc oddechem wrażliwą skórę. Położył dłonie na moich biodrach i zmusił mnie do odwrócenia się tyłem. Zaraz potem pchnął mnie na sofę, o którą z piskiem oparłem dłonie, by nie runąć na mebel z impetem. – Panie, jeśli będziesz wydawać tak rozkoszne odgłosy ktoś się nami zainteresuje, a wtedy jakże zdołamy ukryć to, co w tej chwili robimy?
- Nie bądź, więc tak gwałtowny, Michaelu.
- Pokornie błagam o wybaczenie. – zaaplikował mi swoje palce pokryte chłodną substancją. Rzeczywiście był przygotowany. Moje kolana zmiękły, załamały się pode mną. Opadłem na nie, a moje wejście nabiło się bardziej na dłoń chłopaka. Uwielbiałem, kiedy ze mną igrał, gdy bawił się moim ciałem, ponieważ zawsze tracił cierpliwość wcześniej niż ja i wtedy mogłem odczuć niemożliwą niemal do wytrzymania rozkosz.
Na pogrążonym w ciszy korytarzu rozległ się odgłos ciężkich kroków. Ktoś niewątpliwie zmierzał w stronę przejścia do dormitorium. Chociaż sparaliżowany nasłuchiwałem uważnie, moje ciało nadal odczuwało rozkosz, która nie mogła zniknąć tylko, dlatego, że coś niepokojącego działo się w okolicy. A jednak podskoczyłem wystraszony, gdy przejście otworzyło się i ktoś wszedł do Pokoju Wspólnego. Michael wykorzystał okazję zasłaniając mi usta i wtedy właśnie wepchnął we mnie swój członek wzdychając do mojego ucha.
- Czy to nie podniecające, panie? – wyszeptał drżącym z podniety głosem. – Jakiś służący może nas nakryć. – nakręcony własnymi słowami rozpoczął zmagania, których celem był orgazm. Jego gorące palce zacisnęły się na moim członku, a biodra podjęły namiętny taniec.
Nieproszony gość przeszedł przez Pokój nawet nas nie zauważając w panującym tam mroku. Podążył do pokoi sypialnych, a ja odpłynąłem, gdy Michael usilnie starał się doprowadzić mnie do natychmiastowej rozkoszy męcząco uderzając sobą o czuły punkcik we mnie. Jego palce uciskały, masowały i wierciły w czubku mojego penisa. Zupełnie nieświadom tego, co robię zacząłem lizać dłoń, która powstrzymywała mnie przed namiętnymi odgłosami.
- Uwielbiam cię, mój panie. Kocham. – potężne celne pchnięcie w prostatę sprawiło mi ból, ale także rozniosło rozkosz tak wielką, że wystrzeliłem nie bacząc na to, co pobrudzę swoim nasieniem. Michael był z tego powodu wyjątkowo zadowolony, gdyż przygryzał muszelkę mojego ucha odnajdując spełnienie dla swojej rozkoszy.
Nic poza nami się nie liczyło.

4 komentarze:

  1. modliszka666@onet.pl16 października 2011 17:37

    ha! pierwsza! świetna notka, moja ukochana parka ;) uwielbiam kartki z pamiętnika :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Obydwoje to skumulowane w jednym ciele pożądanie, z ta różnicą, iż Michael jest od wymyślania pomysłów, a Gabriel od nakręcania się nimi w trakcie xD Na początku jest negatywnie nastawiony, a potem odpływa, gdy odpowiednie ręce zajmują się nim xDReijel... prroszę.. na kolanach będę klęczeć xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeah! Nie ma to jak niebezpieczny seks w nadziei, że nikt ich nie nakryje. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. kwiatek1998@autograf.pl17 października 2011 23:36

    Blog wydaje się naprawde , fajny i ciekawy . Czekam na następną notkę , a w między czasie zapraszam do mnie http://neverrmind.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń