piątek, 18 listopada 2011

Bal

14 lutego
Peter spędził noc w Skrzydle Szpitalnym, z którego został wypuszczony z samego rana. Muchomorki, jakie miał na twarzy przypominały teraz strupy, przez co chłopak wcale nie wydawał się atrakcyjniejszy i w dalszym ciągu odstraszał. Mało tego miał całkowity zakaz opuszczania zamku, więc walentynkowe wyjście do Hogsmeade musiał spędzić sam. Chętnie dotrzymałbym mu towarzystwa byleby uniknąć świętowania z Syriuszem jednego z najbardziej irytujących świąt, jakie wymyślono, niestety mój chłopak nawet nie chciał o tym słyszeć. Przysiągł, iż nie rezerwował stolika w herbaciarni, ani nie zamówił czekoladowego zamku, który czekałby na mnie w Miodowym Królestwie. Utrzymywał, że jedynym powodem, dla którego tak bardzo, chciał zabrać mnie do miasta był spacer i nie kłamał. Pokręciliśmy się odrobinę po ulicach patrząc przez witryny do wnętrz najbardziej zatłoczonych miejsc. Moja dłoń ocierała się wtedy o dłoń Syriusza, jako że nie mogliśmy sobie pozwolić na nic więcej, a jednak ten gest miał w sobie więcej uczucia niż jakikolwiek inny.
Wszystko to nastawiło mnie bardzo pozytywnie do balu, na który udałem się wraz z przyjaciółmi o połowę lżejszy niż zawsze. Skrzaty Domowe zadbały o klasyczne, imponujące stroje, a także maski, które zasłaniały nasze twarze aż do nasady nosa. Zastanawiałem się, w jaki sposób ktokolwiek planował wybrać najpiękniejszą dziewczynę i najszkaradniejszego chłopaka, jednakże wystarczyło mi jedno spojrzenie na Petera by wiedzieć, iż jemu nawet maska nie mogła pomóc.
Potter wystąpił przed nas kiwając się dziwnie na boki, gdyż jak stwierdził, tylko w ten sposób mógł poruszać swoimi obolałymi, sztywnymi z przemęczenia mięśniami. Hagrid mógł zapomnieć o swoim pomocniku na dobry tydzień, gdyż w jakikolwiek sposób uszkodzony okularnik nie nadawał się do niczego. Wierzyłem, iż źle się czuł, wszystko go bolało, ale nie wykluczałem również sporej dawki wrodzonej przesady. Z tego, co wiedziałem odziedziczył ją po dziadku i nie chciałem nigdy mieć do czynienia z drugą osobą pokroju Jamesa, a co dopiero, gdybym poznał jego „nauczyciela”? Z pewnością nie przetrwałbym nawet dnia. W końcu z wiekiem przesada mogła się coraz to bardziej rozwijać, a w ostateczności przyjąć skrajną formę. Nie potrzebowałem więcej Pottera w Potterze.
- Jak my mamy odnaleźć jakiegokolwiek nauczyciela wśród tego zamaskowanego tłumu? – wyjątkowo praktycznie myślący James rozczochrał i tak znajdujące się w nieładzie włosy. – Przecież on może być niemal każdym! – nie musieliśmy pytać, o kogo chłopakowi chodzi, gdyż sami byliśmy równie ciekawscy, a tylko jeden nauczyciel mógł wzbudzać w nas takie zainteresowanie. W końcu nigdy nie widzieliśmy jego twarzy, ani sylwetki, a przynajmniej nie przypominałem sobie, bym miał okazję widzieć go pod postacią inną niż motyla.
- To będzie, jak szukanie igły w stogu siana. – Sheva był jednak wyraźnie zainteresowany stołem z przekąskami. – Niech każdy z nas obejmie swoje stanowisko. Ja idę na prawo. – zanim zdążyliśmy mu odpowiedzieć już pędził ku koreczkom serowym jakby miało ich nagle zabraknąć.
- Dołączę chyba do niego... – mruknąłem, co jednak spotkało się z natychmiastową reakcją Syriusza.
- Nie idziesz. Pamiętaj, że jesteś na diecie.
- Więc przynajmniej się napiję! – nadąsałem się, chociaż niewątpliwie Syri miał rację i nie powinienem zostawać sam na sam ze stołem pełnym jedzenia. – ruszyłem przed siebie przedzierając się przez gęsty tłum. Nie miałem pojęcia, gdzie szukać czegokolwiek, ale stoliki otaczały Wielką Salę, więc bez trudności idąc śladem naczyń i robiąc sobie tylko ogromną ochotę na przekąszenie czegoś, dotarłem do najbliższego dzbanka z sokiem. Po drodze porwałem dwa szaszłyki, które zjadłem zanim ktoś zdążyłby mnie z nimi zobaczyć. Dopiero wtedy, gdy zaspokoiłem swoje potrzeby, zacząłem rozglądać się za kimś znajomym.
Orkiestra składająca się z samych tylko instrumentów zaczarowanych zapewne przez Flitwicka zaczęła grać, środek Wielkiej Sali pustoszał wolno. Kilkanaście par zdecydowało się na taniec i wydawało mi się, że jestem w stanie dostrzec tam także jakiś nauczycieli. Spora grupa chłopców okupowała ściany rozmawiając by ukryć zażenowanie brakiem umiejętności tańca, czy też pragnąc uniknąć kompromitacji w tańcu. Doskonale ich rozumiałem.
Gdzieś z boku mignęła mi rozczochrana głowa Pottera. Kuśtykał między ludźmi przyglądając im się podejrzliwie. Nie jednokrotnie odpowiadano mu zdziwieniem, czy też wyraźna niechęć, kiedy obserwowany z bliska delikwent stwierdzał, iż pewien głupek zachowuje się tak, jakby chciał rozstrzelać wybrane przez siebie osoby.
- Sprout baluje ze Slughornem. – rzucił na wstępie. – Moja Noela, chociaż nie jestem całkowicie pewny, czy to ona, tańczy z jakimś platfusem, a Syriusz wziął na siebie odpowiedzialność za środek Sali. Zostaliśmy sami z naszymi poszukiwaniami... Pomyślmy, gdzie ukrylibyśmy się, gdybyśmy byli nauczycielem, któremu zależy na ukryciu swojego wyglądu?
- Wśród osób, które mnie znają, a które zakryją mnie przed innymi? – strzelałem.
- Tak! To jest to! Idę poprosić do tańca McGonagall i od razu sprawdzę, czy nie ma w pobliżu niej jakiejś nieznajomej brody.
- Jesteś pewny, że tego chcesz? – dołączył do nas Sheva z talerzykiem pełnym sałatek, szynki i chleba.
- Nie, ale liczę na to, że odmówi. Przecież to byłby koniec świata, gdybym miał z nią tańczyć. Jestem szalony, ale nie jestem samobójcą. Czekajcie na mnie. – zniknął równie kulawy, jak się pojawił. Spojrzałem, więc na Andrew i wzruszyłem ramionami, zaś przyjaciel uczynił to samo. Staliśmy, więc jak słupy soli licząc na zbawienie wieczne. Czułem się nawet śpiący, kiedy to po Wielkiej Sali rozległo się wesołe nawoływanie Dymbledore’a.
- Panie i panowie, jesteśmy tu by się bawić, by świętować, a nie podpierać mury zamku. Zapewniam, że i bez waszej pomocy nieźle się trzymają. Łapiecie najbliżej was stojącą osobę i każdy tańczy! Jeśli zobaczę kogoś, kto tego nie robi w ciągu najbliższej godziny każę go odpytać ze wszystkich przedmiotów, jakie znajdują się na jego rozkładzie!
Zbyt dobrze znaliśmy dyrektora by mu nie wierzyć. Z niejaką niechęcią do słabego tańca złapałem za rękę Shevę i odsuwając się trochę od stołów zaczęliśmy się niezgrabnie kiwać w rytm zaczynającej się właśnie melodii walca. Nie był to może konkurs talentów, ale i tak czułem się głupio czasami deptując po placach przyjaciela. Poza tym wydawało mi się, że jestem niezgrabną kaczką.
- Remi, patrz. – Sheva wskazał głową coś za moimi plecami, więc kiedy tylko obróciłem się w tamtą stronę podczas tańca wytężyłem wzrok. W ciemnym kącie, niemal niezauważeni stali trzej mężczyźni. Od razu zrozumiałem, co przyszło na myśl mojemu przyjacielowi. Istniało pewne prawdopodobieństwo, iż był to właśnie nauczyciel astronomii i jego dwóch ulubionych uczniów. Powoli zaczęliśmy, więc zbliżać się do tamtego miejsca zgodnie kręcąc się w jedną stronę. W tamtej jednak chwili przez nieuwagę wpadliśmy na jakąś inną parę. Niemal straciliśmy równowagę. Slughorn niemal mnie staranował, kiedy wywijał w parze z... Jamesem.
Moje usta uchyliły się, gdyż było to dla mnie prawdziwym szokiem. Domyślałem się, co miało miejsce. Potter musiał być blisko niego, zaś dalej od McGonagall, gdy odezwał się dyrektor. Ambitny w takich sytuacjach nauczyciel eliksirów zapewne dojrzał stojącego o kilka kroków od niego chłopaka i „ratując go” porwał do tańca.
 Andrew z trudem powstrzymywał śmiech, ja byłem zbyt skołowany by zrobić cokolwiek, a gdy odzyskałem świadomość i spojrzałem w stronę, gdzie przed chwilą stała trójka osób nie dostrzegłem nikogo. Gdziekolwiek się ulotnili, ja nie byłem w stanie zgadnąć, gdzie są, gdzie ich szukać. Ponieśliśmy naszą pierwszą porażkę tego dnia, chociaż była ona niczym w porównaniu z tą, którą na swoim koncie miał James.

4 komentarze:

  1. Nie zawiodłaś mnie! To było super! No i opisz jeszcze, że Sev tańczył z Jamem. Taka prośba. Ale to twoja decyzja, ja tylko sugeruje. No i bardzo mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potter wpadł w sidła drugiego mężczyzny i to starszego! Powinien się cieszyć, że ma branie XDD"którą na swoim kącie miał James." - koncie.Chłopaki ponieśli klęskę, ale dzień jest jeszcze w pełni nie wykorzystany, a więc niech kręcą się po sali i tańcują - byleby nie zostać odpytanym ;PCiekawe z kim tańczy Syriusz... że też się Remi o to nie martwi xD

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowy rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie! Zabraniam Ci pisania o wspólnym tańcu Dżema z Sevem!To jawna prowokacja do popełnienia samobójstwa! No i napisz coś wrednego, np. James został utopiony w misce z pączem przez Syriego, ponieważ, np. dobierał się do Remusa. Plisss! To by było śmieszne! :D

    OdpowiedzUsuń