środa, 16 listopada 2011

Przed

13 lutego
Czy mogło być coś bardziej dołującego niż ostatni dzień przed walentynkami, kiedy to nie miało się zielonego pojęcia, jak powinno się je spędzić? Gdybym mógł płakałbym i błagał Syriusza, by odwołał swój plan świętowania. Bal, jaki zaproponował Michael, a który tak spodobał się dyrektorowi był przecież wystarczającym uczczeniem dnia zakochanych. Na co, więc komuś cokolwiek więcej? Z mojej „Listy rzeczy do zrobienia” już dawno temu zniknął punkt mówiący o prezentach. Uważałem to za zwyczajną stratę pieniędzy i osobiście uznawałem wyłącznie jedno oficjalne święto, kiedy to upominki były niezbędne – Boże Narodzenie. Wszystko inne musiało obejść się bez niepotrzebnego trwonienia mojego małego majątku, za który miałem zamiar kupić sobie coś słodkiego. Nie żałowałem naturalnie pieniędzy na Syriusza, żałowałem ich na zupełnie zbędne przedmioty, które i tak wcześniej, czy później trafiłyby do śmieci. Mój praktyczny umysł i wąż w kieszeni podpowiadali mi także, iż nie byłoby sensu stawiać na wymianę łakoci, gdyż Syriusz ich nie jadał. Nie chciałem wyjść na samolubnego gbura, który kupi, a później sam zje upominek.
Miałem wrażenie, iż tylko ja byłem tak negatywnie nastawiony do Walentynek. Cały Pokój Wspólny wrzał od bezustannego szczebiotania dziewcząt i przechwalania się chłopaków, co do wspaniałych prezentów, jakie mieli dla swoich dziewczyn, czy też wielkich planów na poderwanie tej wybranej. Shevie, który siedział zaraz obok mnie, było wszystko jedno. Jego chłopak i tak nie mógł się pojawić, więc jeden z moich najdroższych przyjaciół wyszedł z założenia, iż każda okazja jest dobra, jak długo na stole pojawiać się będą wykwintne potrawy.
Inaczej sprawy miały się z Syriuszem, który promieniał i chyba tylko cudem nie świecił w ciemności. Nie wiem, co sprawiało mu aż taką radość, ale jego dobry humor był wyczuwalny na odległość. Tym bardziej, iż leżał na moich kolanach, z głową na udach Shevy, by wielkodusznie nie zwracać niczyjej uwagi na nasz związek, ale wyprowadzić w pole ciekawskie osoby, pokroju Evans. Miałem drobne wątpliwości, co do jego genialnego planu, ale jego plecy ogrzewały mnie tak bardzo, iż nie miałem zamiaru przerywać pełnego radości odpoczynku. Tym bardziej, że czekaliśmy na przyjaciół, którzy odbywali swoje kary. McGonagall nie pozwoliła im wypoczywać mimo jutrzejszych Walentynek. Jej zdaniem dla osób pokroju Jamesa nie było litości, zaś Peter musiał pójść po rozum do głowy, więc dla jego dobra i jemu nie dawała szans.
Pretensjonalny ton Grubej Damy był w stanie zagłuszyć nawet gwar Pokoju Wspólnego toteż z góry wiedzieliśmy, z kim kłóci się kobieta z portretu toteż wcale nie zdziwiło nas wejście Pottera, który wyglądał na pokonanego. Jego włosy były potargane, czapka wisiała na jednym uchu, kurtka była brudna, jakby właśnie wracał z maratonu po lesie. Hagrid musiał dać mu się we znaki. Zrozumiałem, że mam rację, gdy tylko chłopak podszedł do nas.
- Matko, James, śmierdzisz gorzej niż trole! – Syriusz zerwał się ze swojego miejsca i pospiesznie zasłonił nos. By uspokoić swój buntujący się żołądek zrobiłem to samo. Każdy, kto tylko znalazł się w pobliżu uciekał w najdalsze zakątki pomieszczenia byleby dalej od Potter.
- A czego oczekujesz?! Hagrid musiał spaść z wierzy astronomicznej na łeb! Kazał mi czyścić zagrodę Hipogryfów! – James był czerwony na twarzy z wściekłości i na pewno nie czuł już zapachu, jaki się za nim unosił. – Jutro się nie podniosę, nie mówiąc już o tym, że muszę się domyć! A wiecie, co jest najlepsze?! – krzyczał ignorując fakt, iż każdy mógł go usłyszeć. – Za dwa dni czeka na mnie zagroda dla testrali! Będę odwalał gówna niewidzialnego... czegoś! Ty wiesz, jak on się cieszył, że będzie miał, czym nawozić swoje grządki?! Zdrowo mu odbiło!
- J. wybacz, że przerywam, ale jeśli zaraz stąd nie znikniesz wszyscy się... No wiesz... Po prostu zwymiotujemy. – Sheva nie owijał w bawełnę i nie mogłem mu się dziwić. Większa część z nas była już zielona na twarzy, a przy moim bardzo wyczulonym powonieniu tylko siłą woli trzymałem obiad na swoim miejscu.
Chłopak rozejrzał się i uśmiechnął słodko, wręcz niebezpiecznie.
- Podziękujcie McGonagall za te przyjemności. Ale idę, bo jeśli zaraz się nie umyję to jeszcze ten smród we mnie wsiąknie. – poruszając się jakby zesztywniały mu nogi poszedł do naszej sypialni. Gdybym miał możliwość chętnie wysłałabym go do łazienki prefektów, niestety nie miałem takiej możliwości. Przynajmniej w tym roku.
- Skrzat Domowy! – wrzask chłopaka doszedł nas jeszcze zanim zamknęły się za nim drzwi.
Dokładnie w tej samej chwili otworzyło się przejście za portretem i wszedł przez nie Peter. Ledwie przełożył jedną nogę przez niewielki próg, a cały tłum uczniów zabronił mu zamykać przejście. Biedny Pettigrew nie wiedział, o co chodzi i na chwilę wielki uśmiech zniknął z jego twarzy. Powrócił jednak, gdy chłopak zrozumiał, że to nie on czymkolwiek zawinił. Nie wiem, jakim cudem mógł nie czuć smrodu pozostałego po Jamesie, ale było to możliwe.
- Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. – oświadczył dosiadając się do nas. – Nigdy nie uwierzycie, co mi się przytrafiło.
- Zapewne. – blondynek nawet nie wyczuł ironii w słowach Syriusza, który chował nos w moim ramieniu. Miałem tylko nadzieję, że nie zacznie go wycierać o moje ubranie, co przy jego pomysłowości byłoby możliwe.
- Słuchajcie. Otóż poprawiałem po Jamesie... – zaczął się rozglądać, jakby dopiero teraz zauważył brak okularnika.
- Nie pytaj. Lepiej mów dalej. – mruknąłem.
- A więc, sprzątałem i znalazłem kolczyk! Piękny złoty kolczyk z drogim kamieniem. Uznałem, że oddam go McGonagall, kiedy skończę sprzątanie, więc spinając się zabrałem się ostro do pracy. Skończyłem i niemal zapomniałem o kolczyku! Wróciłem się po niego i właśnie wynosiłem go z łazienki, kiedy natrafiłem na szukającą czegoś Narcyzę. – aż zadrżał z radości, kiedy wypowiedział jej imię. Z przerażeniem uzmysłowiłem sobie, że i ja mam słabość do tej rodziny, co jakoś wcześniej wcale nie przychodziło mi do głowy. – Okazało się, że to był jej kolczyk! – niemal pisnął. – A wiecie, co się stało, kiedy jej go oddałem? – chwila napiętego wyczekiwania na kontynuację i nastąpił klimaks. – Kopnęła mnie! – Peter był w niebo wzięty, co prawdę powiedziawszy wydawało mi się nienormalne i zakrawało na poważne problemy z jego psychiką. – Takiego kopniaka nie dostałem jeszcze nigdy... Włożyła w niego tyle siły, że niewątpliwie jej na mnie zależy. Przecież nie wysilasz się tak dla byle, kogo, prawda? – jego wodniste oczka świeciły w taki sposób, iż nie byłem w stanie powiedzieć mu, jak bardzo źle z nim jest.
- Tak, niewątpliwie masz rację. – wydusiłem z siebie.
- Widzicie?! Muszę się przygotować na jutrzejszy bal! Podobno parą wieczoru będzie najpiękniejsza dziewczyna i najbardziej szkaradny chłopak. Muszę się postarać, bo na pewno to ona będzie królową wieczoru! – klasnął w dłonie i podniósł się gwałtownie. Naprawdę zaczynałem się martwić jego stanem. – Będę najgorzej ubranym i najgorzej uczesanym chłopakiem i wtedy na pewno to ja z nią zatańczę jeden taniec! – cały w skowronkach, podskakując na palcach.
I wtedy to się stało. Chłopak stracił równowagę jeszcze zanim dopadł schodów do dormitorium i padł jak długi. Odgłos wybuchu towarzyszył potwornie różowej mgle, która stworzyła coś na wzór grzyba zasłaniając mojego przyjaciela.
- Nic mi nie jest! – krzyknął zza gęstych różowych oparów. Prawdę powiedziawszy niemal dostałem ataku serca, kiedy rozgrywał się cały ten spektakl, nikt jednakże nie musiał mi mówić, co się tak naprawdę stało. Chłopak musiał mieć w kieszeni spodni próbkę z nieudanym eliksirem dla Slughorna, który miał poprawić zanim odda go nauczycielowi na następnych zajęciach.
Mgła opadła, chociaż sięgała teraz przeciętnej osobie do kolan. Peter podniósł się na równe nogi, a kiedy odwrócił się w naszą stronę zobaczyliśmy coś naprawdę przerażającego. Twarz chłopaka pokrywały drobne muchomorki, a jego cera wydawała się płatem starej zmurszałej kory.
- Peter, tytuł największej szkarady wieczoru należy do ciebie. – tym razem nawet Syriusz nie został niewzruszony.

4 komentarze:

  1. Biedny Peter... Aż ma się go szkoda zrobiło... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj gdyby każdy facet którego kopnełam tak by się zachowywał too kiepsko ;-> nie mogę się doczekać balu niezawieć mnie ^o^

    OdpowiedzUsuń
  3. Takim sposobem Peter chyba po raz pierwszy poradził sobie z problemem, nawet nie musząc używać magii... to ona sama go znalazła i łaskawie dotknęła xDHmmm, a jeżeli Narcyza nie wygra? Ale kto w takim razie mógłby ją... Evans i Potter! Ahahhahah XD Noo, Peter ma konkurencję - ale tylko w wygraniu tańca, a nie odbicia Narcyzy, oj nie. Ciekawe, jak tam Kinn i Edvin podczas Walentynek ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Remi i co on podaruje Syriuszowi? Najlepiej coś słonego. Rybkę! A w ogóle też nie mogę się doczekac tego balu. I co, Remi będzie tańczył z Syriuszem? Byłoby super! No, a Sheva idzie tam tylko się najeśc, no jak tak można! XD

    OdpowiedzUsuń