niedziela, 20 listopada 2011

Kartka z pamiętnika CLIII - Darius

Uśmiechałem się do siebie przygotowując się do Balu, uśmiechałem się zakrywając twarz zdobną maską przed samym wejściem do Wielkiej Sali, uśmiechałem się przeciskając między ludźmi, uśmiechałem się cały czas. Byłem przecież stuprocentowo pewny, że mój szalony plan z laleczkami voodoo odniósł sukces. Nie miałem na to dowodów, jednak coś mówiło mi, iż nie popełniłem najmniejszego błędu, a już niedługo będę mógł oficjalnie świętować swój sukces. Czułem, jak duma wypełnia mnie od środka, przyjemne dreszcze podniecenia pieszczą kręgosłup, palce drgają nerwowo, jakby na coś czekając – jak zawsze, gdy coś przeskrobałem, a nie obawiałem się kary.
Raphael był już na miejscu. Siedział na krześle w prawym rogi Wielkiej Sali, gdzie już wcześniej się umówiliśmy. Jego twarz nie zdradzała najmniejszego zainteresowania ludźmi, a jednak wzrok miał skupiony, uważnie śledził ruchy osób znajdujących się najbliżej. Nie wątpiłem, że rozpoznał mnie w chwili, gdy tylko na mnie spojrzał. Nie byliśmy ze sobą specjalnie blisko, ale to, co nas łączyło wystarczyło by uczulić nas na pewne szczegóły, które pozwalały byśmy z zamkniętymi oczyma mogli odnaleźć się pośród innych ludzi. Ta sama umiejętność pomagała nam w przypadku Mikolaja. Nie ważne czy pojawiał się pod postacią motyla, czy też tą ludzką, gdyż nie mógł się przed nami ukryć, a dziś nie wątpiłem, iż to właśnie on postanowi znaleźć nas.
- Czyżbyś nie cieszył się walentynkami? – uśmiechnąłem się szelmowsko do starszego chłopaka. Nawet maska nie mogła ukryć jego pełnej chłodnej ironii miny. – Daj spokój, przecież powinieneś się cieszyć.
- Dostaniemy po twarzy w prezencie walentynkowym, wiesz o tym, prawda? Przez tydzień będziemy chodzić z siwymi placami na policzkach.
- Oszalałeś? Nie zrobi tego! – nie byłem jednak pewny tego, co mówię.
- Mnie nie, bo okażę skruchę w najważniejszym momencie, a tobie dostanie się dwa razy mocniej.
Prychnąłem przysuwając sobie do niego wolne krzesło i rozłożyłem się na nim.
- Skąd pewność, że ja nie zacznę udawać skruszonego? – jego wzrok był wystarczającą odpowiedzią na moje dość retoryczne pytanie. Nie należałem przecież do osób, które żałowałyby swoich wyskoków. Nie żałowałem, gdy pierwszy raz wymusiłem na nauczycielu pewne akty, nie żałowałem także wszystkich późniejszych.
Równocześnie obaj wydaliśmy z siebie głośne westchnienia. Nie zdążyłem jeszcze zamknąć dobrze ust, kiedy coś mi je rozwarło dostając się do środka. Moje serce spanikowało szybciej niż reszta ciała. Zabiło szaleńczo sprawiając, że niemal udusiłem się słodkim „czymś”, nie mogłem go jednak wypluć, gdyż czyjaś dłoń zasłoniła mi zdecydowanie usta. Oczy zaszły mi łzami, kiedy wziąłem głęboki oddech nosem. Zupełnie zapomniałem, że to jest możliwe.
- Dobrze się bawicie? – w niesamowicie głębokim głosie nauczyciela zabrzmiała groźba. Był wściekły – chociaż tak naprawdę nigdy nie widziałem go naprawdę wściekłym, więc nie mogłem wiedzieć na pewno, co takiego czuł. – Po dokładnym przemyśleniu sprawy dochodzę do wniosku, że powinienem złapać za coś innego niż szczęka i ścisnąć na tyle mocno, bym usłyszał wasz histeryczny płacz. – syknął cicho i bardzo złowieszczo.
Tak, był zły i wątpiłem, czy dałby Raphaelowi możliwość wyspowiadania się ze swoich grzechów dnia dzisiejszego. Blondyn chyba także zdawał sobie z tego sprawę, gdyż ani drgnął. Przez chwilę przez głowę przeleciała mi myśl, iż mogliśmy zostać otruci i za chwilę zostanę sparaliżowany, a następnie będę umierał w męczarniach nie mogąc krzyczeć o pomoc.
Dłoń nauczyciela ustąpiła. Odwróciłem się gwałtownie w stronę Raphaela, który bezsprzecznie żył i miał się nie najgorzej, a następnie spojrzałem na profesora. Jego niebieskie oczy lśniły zza maski, a usta rozciągnięte były z niezadowoleniem.
- Otrułeś nas?
Uniósł jedną brew i miałem wrażenie, że patrzy na mnie, niczym na dziecko.
- Przeszło mi to przez myśl, Dariusie, ale straciłbym na tym więcej niż zyskał.
- Czyli, że się panu podobało?! – sam nie wiem, dlaczego nagle przeszedłem na bardziej oficjalny ton.
- Nie! Nie podobało mi się. – odpowiedział od razu w sposób niepozostawiający cienia wątpliwości, nie kłamał. – Ale mogę się nas was wyżywać, kiedy tylko mi się podoba. A za to, co miało miejsce dzisiaj... Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co takiego zrobiliście, zachowajcie to dla siebie. Mam zamiar was ukarać. Nie wiem jeszcze, jak, ale pożałujecie, że w ogóle próbowaliście na mnie jakiś sztuczek.
Nagle coś przyszło mi do głowy. Włożyłem rękę do kieszeni, w której miałem moją laleczkę. Dla bezpieczeństwa nie rozstawałem się z nią, więc mogłem na własne oczy przekonać się czy działa. W myślach wypowiedziałem bardzo krótką formułę, która miała niejako uruchomić proces voodoo i subtelnie potarłem palcem o pierś laleczki. Nauczyciel drgnął i spojrzał na mnie ostro. On wiedział, że to moja sprawka.
- Chcę widzieć obie twoje ręce. – syknął, ale zanim posłuchałem jego nakazu podrapałem lekko krocze lalki. Mięśnie twarzy mężczyzny drgnęły gwałtowniej niż wcześniej. Odsunął się od nas o krok i wyglądał jak puma gotowa do skoku na ofiarę, a więc na mnie. Musiałem działać szybko, więc zacząłem zdecydowanie pocierać palcem o drobne krocze miniaturowego nauczyciela w mojej kieszeni.
Raphael nie rozumiał, co się dzieje póki nie zauważył, że coś majstruję. Musiał domyślić się, co właściwie robię, gdyż karcąco uderzył mnie w głowę. Wstał z miejsca i przesunął się tak by zasłonić sobą nauczyciela, który wciśnięty w róg Wielkiej Sali miał ochotę zabić mnie wzrokiem. Zaryzykowałem swoje bezpieczeństwo i stanąłem obok nich nie przerywając jednak zabiegów. Spodnie na kroczu nauczyciela były wypukłe, a więc nie wypadało mi przerywać przyjemnych zabiegów.
Ukryci w ciemnym kąciku nie musieliśmy obawiać się gapiów. Wszyscy zajęci byli przymusowym tańcem, toteż Raphael wyjął z kieszeni na piersi chusteczkę i przysuwając się do nauczyciela wsunął dłoń w jego spodnie. Rozumiałem, co robił i chociaż żałowałem, że to nie ja wyszedłem z inicjatywą, to przecież musiałem wykonać swoje równie ważne zadanie.
- Na twoim miejscu nie sypiałbym w nocy. – Mikolaj skierował te słowa bezpośrednio do mnie i robiąc mi na złość położył dłoń na biodrze blondyna. – Jestem nauczycielem, a więc muszę nagradzać grzecznych chłopców, a karać niedobrych. – jego głos był słodko zachrypnięty. Powoli zsunął się po ścianie niżej, niemal klęcząc na podłodze. Zniżyliśmy się więc, co zasłoniło nas całkowicie przed oczyma tańczącego tłumu. Stoły stanowiły zaporę nie do przebycia dla wzroku przeciętnego człowieka.
Wyjąłem z kieszeni laleczkę i pokazałem ją profesorowi macając ją palcami już nie tylko na kroczu, ale także w innych miejscach. Mężczyzna był zaskoczony, a jego twarz, chociaż skryta za maską nabrała rumieńców. Tylko ja i Raphael mogliśmy to stwierdzić znając reakcję ciała Mikolaja na poszczególne pieszczoty.
Z przyjemnością patrzyłem na to, jak się męczy magicznie dotykany moimi dłońmi i pieszczony przez blondyna, który ubezpieczał dodatkowo spodnie mężczyzny swoją chustką. Wszystko było idealnie zaplanowane, chociaż nie przypuszczałem, że w ten właśnie sposób zakończy się nasze spotkanie z męczonym rano nauczycielem.
- Zrobiłem to dla Raphaela. – powiedziałem trochę pretensjonalnym tonem całując buźkę mojej laleczki. – Dla niego i dla Ciebie.
- A ja wcale w to nie wątpię. – jego głos stał się łagodniejszy, usta uśmiechały się ciepło, jakby wybaczył mi moje przewinienia. Nie łudziłem się jednak, że ominie mnie surowa kara. Tym bardziej, że był rozpalony, gdy jego ciało opuściła już rozkosz.
- Podaj mi sok. – rzucił rozkazująco łapiąc szybko głębokie oddechy. Nie chciałem mu się sprzeciwiać. Wymruczałem spiesznie zaklęcie zamykające voodoo i porwałem ze stolika czystą szklankę oraz dzbanek z napojem. Postanowiłem być grzeczny, by nauczyciel nie postanowił mnie karać tym samym nagradzając mojego odwiecznego rywala. Już i tak poczułem ukłucie zazdrości, gdy dotknął Raphaela, a mnie nie. Miałem ochotę łasić się do niego teraz by zasłużyć chociażby na pogłaskanie, ale zapewne nie zdołałbym przekonać swojej dumy do takiego poświęcenia. Musiałem jednak przyznać, że laleczki działały i już układałem w głowie kolejny plan użycia ich dla swoich celów.

4 komentarze:

  1. Darius mógłby zrobić takiego małego Raphaela..., ale żeby upewnić się, co do działania, musiałby go troszkę pomęczyć... mmm, kara dla Dariusa - zakaz (jednodniowy) dotykania nauczyciela, albo przymusowa rozkosz z Raphaelem, o! Też mi się marzy akt z tą dwójką, no co! XDOj, Darius sobie grabi... ale całe ich szczęście, że osunęli się w dół, bo zostaliby nakryci XDCzasami tak mam, że jak zaczynam pisać, to wydaje mi się, że zawrę wszystko w małym kawałku, a jak przychodzi, co do czego, to nagle licznik wyrazów przekracza 3000 xD Pamiętaj - jakby coś, to pisz, ja wyjaśnię. A z Twoją głową i mózgiem na pewno jest wszystko w porządku ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, jakie to było słodkie. No i on niech go ukara, stosujac biczyk i sado maso XD. To byłoby dobre. Wciąż mnie nie zawodzisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez chwilę liczyłam na jakąś akcję Darius x Raphael ;) Nie wiem czemu, ale ta para spodobała mi się bardziej niż trójkącik, który tworzą. Może kiedyś napiszesz jedna notkę o nich samych, co? To taka moja mała prośba, ale nie musisz jej brać pod uwagę ^^Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam ten rozdział już dwa razy dzisiaj... powiem szczerze, Twój blog znalazłam 3 lata temu, pochłonęłam większość rozdziałów w kilka dni. Zrobiłam przerwę i dopiero jakieś 2 tygodnie temu wróciłam, aby zatarcić się w świecie magii, czarów, idiotycznych pomysłów Jamesa. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak w cudowny sposób potrafisz odmienić moje smutne, zbyt poważne jak na szesnastolatkę życie. Opowieść o Remusie i reszcie chłopaków jest cudowna. Jednak boję się, co może wydarzyć się później. Wiadomo, że w oryginale Peter zdradzi, James, Syriusz i Remus zginą... Dzięki Tobie ponownie zainteresowałam się Harrym Potterem i losem całego Hogwartu. Chcę napisać własną opowieść o braciach Wesley. Śmierć Freda wpłynęła na mnie w taki sposób, że przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie. Podobnie było z Syriuszem i Remusem. Nie wiem jak rozegrasz dalsze losy Jamesa, Petera i pozostałej trójki, jednak życzę Ci powodzenia i dalszej weny. Jestem Twoją wielką fanką, w pewnym sensie stałaś się wzorem dla mnie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń