niedziela, 18 grudnia 2011

Argumenty Shevy

21 lutego
Nie wiem, czy James miał, aby na pewno po kolei w głowie, ale śmiałem w towątpić, kiedy nagle zaczął darzyć Zardi szczególnym zainteresowaniem. Naprawdęuważałem, że to niebezpieczne i powinien dać dziewczynie spokój, ale jak widaćmiał w nosie rady nie tylko moje, ale i reszty przyjaciół. Był uparty, jakosioł i zapewne jak osioł miał skończyć. Wiedziałem o tym w chwili, gdy wczasie śniadania usiadł obok krótkowłosej i rozpoczął rozmowę. Wszystko zostałopotwierdzone, kiedy w czasie kolacji to Zardi usiadła obok mnie.
- Co wasz głupek robi łażąc za mną? – nie wyglądała na szczęśliwą i nieprzebierała w słowach. Postawiła sprawę jasno. – Nigdy nie byłam wam wrogiem,starałam się pomagać, jak tylko było to możliwe, wiem o was więcej niżktokolwiek inny, więc dlaczego chcecie mnie zniszczyć? I to w taki sposób! Czyja nagle wam podpadłam w jakiś sposób? Nie wiem, nadepnęłam na nogę, kiedypchaliśmy się na któreś zajęcia? Nawet na wroga nie wypuszcza się Pottera, więc,za co?! – jej jasne, szczere spojrzenie wyżerało we mnie dziurę.
- Yyy... To nie tak... To... Inaczej? – jak niby miałem jej powiedzieć, żePotter wybrał ją, jako pierwszą ofiarę swojego chorego planu usilnegoznalezienia sobie miłości?! – On... Źle się czuje! Tak. Właśnie. Ona nie czujesię ostatnio najlepiej i dlatego uznaliśmy, że dobrze będzie, jeśli spędzitrochę czasu z innymi ludźmi. No wiesz, żeby się rozerwać, żeby znowu był tymwesołym i pewnym radości chłopakiem. Był bardzo smutny...
- Nie wygląda na smutnego.
- Yy... To pozory! Naprawdę, przejdzie mu i odczepi się od ciebie! PrawdaSyriuszu?! – chłopak akurat dotarł do Wielkiej Sali. Musiał załatwić kilkaspraw związanych z próbą jego sił w quidditchu.
- Hę? – oczywistym było, że nie miał pojęcia, o co może chodzić, toteż chybatylko cudem nie objawiło się to na jego twarzy. – A! Oczywiście. Wybaczroztargnienie. – uśmiechnął się słodko siadając obok mnie i nałożył sobie sporykawałek ciepłego pasztetu z pomidorami.
- Widzisz? – i ja uśmiechnąłem się do Zardi. – Naprawdę szybko mu przejdzie, ajeśli cię denerwuje to powiedz mu jasno, że masz go dosyć.
- Nie wytrzymam kolejnego dnia z takim ogonem. Jestem wolnym duchem. Chodzęgdzie chcę i z kim chcę, a on nie należy do najbliższych mi przyjaciół.
- My też z nim porozmawiamy, naprawdę. – starałem się jeszcze ten ostatni razjakoś ją pocieszyć, co chyba nie wychodziło mi najlepiej, ale dziewczynauwierzyła w moje zapewnienia i zrezygnowana wróciła do kuzynki. Miałaszczęście, że J. w dalszym ciągu został na swoim spotkaniu drużyny.
- Domyślam się, że wiem, o kogo chodzi. – dłoń Syriusza pogładziła moje udo. –James dał jej popalić, co? I tak jest twarda. Ja na jej miejscu już dawno niewytrzymałbym psychicznie. Jeśli szybko go nie powstrzymamy zrujnuje nasze dobreukłady z najcenniejszym nabytkiem. Bez Zardi nie zajdziemy daleko, wszczególności, że Sheva ma nas opuścić.
- Ja to wszystko słyszę, więc nie mów tak, jakby mnie tutaj nie było. – Andrewuniósł dumnie głowę i otarł usta ubrudzone ketchupem. Właśnie zjadał swojączerwoną jajecznicę. – Będę dla was dobry i pogadam z tym skończonym idiotą. –wstał z miejsca i pomachał nam podejrzanie radosny. Wyszedł z Wielkiej Saliniemal podskakując. Nie chciałem wiedzieć, o co chodzi.
Położyłem palce na dłoni Syriusza, który gładził swoje własne kolano. Możenawet trochę się rumieniłem, ale nie chciałem się do tego przyznać przed samymsobą. Podobało mi się jednak to, że mieliśmy ze sobą jakiś fizyczny kontakt.
- Myślę, że nie ma sensu na bezwartościowe wyczekiwanie na odpowiednią chwilę.Po kolacji spędzimy wspólnie trochę czasu. Zdecydowanie jesteś spragniony mojejuwagi, Remusie. – niestety, a może na szczęście, nie mógł już kontynuować, gdyżwłaśnie wrócił Sheva a wraz z nim James. Jego policzek wydawał mi się trochęzarumieniony, jakby przemroził go na dworze. Może się uderzył i dlatego niechciał pokazywać się Zardi w takim stanie? To tłumaczyłoby, dlaczego zamiastdręczyć dalej dziewczynę wolał przysiąść się do nas. Wziął ze stołu plasterszynki i przyłożył go sobie do policzka.
Spojrzałem na Syriusza, a następnie na Andrew, który wydawał się nieporuszony.Machał nogami pod stołem, dołożył sobie jajka, polał je obficie ketchupem inucił coś pod nosem. Kontrastował z wyblakłym, nadąsanym Potterem.
- Coś się stało? – odważyłem się zapytać.
- Ależ nie, nie. Tylko sobie porozmawialiśmy, prawda, J.?
- Taaa... Zrozumiałem przekaz tak dokładnie, że nie mam wątpliwości, co do jegosensu. Macie ze mną spokój, Zardi też. – James rzucił szybkie spojrzenie na Andrewi skupił się nad wybieraniem sobie czegoś do zjedzenia.
Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem zielonooki nie pobił okularnika, cojednak wydawało mi się niemożliwe. Ale z jakiegoś powodu J. był ostrożny,trzymał się na dystans i wyraźnie musiał dostać czymś w twarz. Tylko, kiedy iczym? Przyglądanie się szynce na policzku chłopaka nie było najwłaściwsze toteżusiłowałem tego nie robić.
- Nie dostałem od nikogo w twarz, dobra? – chłopak chyba czuł się bardzo źlemając świadomość, że wiele osób ma pewne podejrzenia, w tym także jegonajbliżsi przyjaciele. Tylko Peter nie wydawał się tym wcale zainteresowany. –Zostałem wyszarpany za policzek, jasne? Wyszarpany, a nie uderzony! To różnica!
- Wyszarpałeś go, jak ciocia kochanego siostrzeńca? – Syriusz uniósł brew.
- Raczej jak nauczycielka urwisa. – wzruszył obojętnie ramionami. – Przy okazjiskopałem mu też tyłek, ale widać zbyt słabo skoro nadal może siedzieć. Chociażtyle, że zrozumiał, od kogo ma się trzymać z daleka.
- Żarty na bok. – J. poprawił okulary. – Niech mi ktoś powie, dlaczego nie mogęsobie znaleźć kogoś na stałe, jak wy? Każdy kogoś ma tylko nie ja!
- Masz czas, James. – pozwoliłem sobie na wygłoszenie jakiejś mądrej sentencji.– Nie musisz mieć kogoś już w tej chwili. Prędzej czy później ktoś sięznajdzie, ale jeśli będziesz szukał po omacku tylko bardziej będziesz raniłsiebie.
- I ja coś o tym wiem. – Andrew pokiwał głową. – Sam szukałem wszędzie ipóźniej źle się z tym czułem, kiedy już znalazłem. Do ciebie pasuje ktoś silny,ktoś, kto zdoła cię upolować, okiełznać i będzie dodatkowo rozpływać się przytobie. Musicie neutralizować wasze wzajemne minusy i plusy, żeby nie było zbytdobrze.
- Próbujecie mnie pocieszyć, ale już chyba wolę, kiedy mnie nie pocieszacie.Nie lubię, kiedy wciska mi się w głowę głupoty. Bądźmy realistami.
- W sumie... – tym razem to Black wzruszał ramionami. – Jestem skrajnieupierdliwy, więc dlaczego miałoby być z górki? Na pewno jest ktoś, kto w tobiegustuje. Pamiętasz te listy, które dostawałeś? – pstryknął palcami. – Ktoś miałna ciebie oko, a więc możemy odnowić to uczucie, jeśli spiszesz się dobrzepodczas meczu quidditcha. Nikt nie oprze się bohaterowi.
- Fakt... – orzechowe oczy Jamesa rozbłysły za szkłami okularów. – Ktoś takibył, a ja mogę się nieźle zaprezentować i ponownie otrzymywać listy. – na jegoustach pojawił się uśmiech szaleństwa. – Muszę to zrobić, a więc muszę dużoćwiczyć. Potrzebna mi będzie najlepsza ekipa na najbliższe rozgrywki. Taak...Musimy nad tym pomyśleć. I w końcu muszę się dowiedzieć, kto to się we mniepodkochuje. – nakręcił się i wyraźnie odzyskał humor. Nawet zaczął jeść kanapkęz masą jabłeczną, co wydawało mi się dziwne, gdyż nigdy wcześniej tego nierobił. Miałem wrażenie, że postanowił także dbać o siebie.
Poniekąd trzymałem kciuki za Pottera. Szczęśliwe zakochany pewnie byłby jeszczebardziej szalony, jeszcze szczęśliwszy, jeszcze bardziej pomysłowy. WięcejPottera w Potterze, o ile było to możliwe.
- Nie lubię, kiedy ma melancholijny nastrój, ale i nie lubię, kiedy zaczyna sięprzesadnie podniecać. Powinniśmy go przywiązywać do łóżka i tak zostawić.
- Cicho, bo ja myślę. – okularnik machnął ręką na Blacka.

6 komentarzy:

  1. ~Shukumei Yuki18 grudnia 2011 13:35

    Wow, tak jak Sheva, to ja nie potrafie argumentowac. I poza tym, pewnie to Lily mu te listy podsyłała. A może... może to jakiś chłopak. Yay! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, bardzo podoba mi się twój blog, ja założyłam bloga kulinarnego, może wejdziesz na niego? www.nastolatkawkuchni.blog.onet.pl 

    OdpowiedzUsuń
  3. "Cicho, bo ja myślę" - to tak podobne do Pottera xD Humor poprawił mu się na najbliższe dni, a i chłopaki pomogli. Zachowali się jak taka... najprawdziwsza paczka. Może i wkurza ich J., ale pokazują, że i na takim wariacie im zależy! ;3 "Nawet na wroga nie wypuszcza się Pottera, więc, za co?!" - padłam jak długa xD Zardi musiała się fatalnie czuć, mając taką upierdliwą rzepkę na ogonie. Ona jest jak kot - pojawia się znikąd, zawsze wiele wie, ale nie używa tego przeciw innym osobom... super jest xD"Wyszarpałeś go, jak ciocia kochanego siostrzeńca?" - jak w reklamie soku Kubuś? Taaaak, to mi się podoba! Sheva, my hero! XD(u mnie nowa notka xD)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszarpać policzek Pottera przywalić mu piętnaście razy w tyłek i radosny usiąść przy stole. Nie ma co, Sheva mnie rozbraja jak nikt. Ciekawe tylko kiedy okularnik przestanie zachowywać się jak kretyn i marzyć o niemożliwym? Prawdopodobnie nigdy, ale może sobie kogoś znajdzie i trochę przystopuje xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa, niedobra Kirhan, niedobra! Diabełek i tyle xD Ohh, Daniel dłuugo będzie się opierać! Ori nawet... nawet pozbawi się jednego różka, aby wzbudzić litość (częściowo się uda) xD Ori nie dostanie od razu tego, czego, a raczej kogo chce.Tak się ostatnio na zajęciach zastanawiałam i kilkakrotnie wymawiałam Twój nick (aż się koleżanka w głowę popukała xD) i doszłam do wniosku, że Kirhan - brzmi dumnie xD Jak księżna w zamku ;3 Albo przywódczyni kompanii elfów xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ori na początku zacznie eksperymentować na danych, jakie uzyskał od aniołów, a później przejdzie do bardziej diabelskich metod. Nikt w nim tak de facto nie był, toteż stosunek będzie dla niego wyzwaniem... no ale on miałby nie podołać? Przecież nigdy się nie poddaje xDBa, dumnie. Powiedz sobie "Kirhan" na głos. Kurcze... jak rozważna, dobra władczyni xD

    OdpowiedzUsuń