piątek, 23 grudnia 2011

Kartka z pamiętnika - Christmas Special Edition

WESOŁYCH ŚWIĄT, KOCHANI! SPEŁNIENIA MARZEŃ, GWIAZDKI Z NIEBA, YAOICA, YAOICA I JESZCZE WIĘCEJ YAOICA! DZIECIĘCEJ SŁODYCZY, JAK NAJMNIEJ ANGSTÓW, MASY ROMANTYZMU I SAMYCH BISHONENÓW W ŻYCIU!

 

 

 

Miś Nathaniela:
Czasami nawet przez moją wypchaną pluszem głowę przetaczało się pytanie: „Dlaczego Nathaniel mnie potrzebuje skoro ma tak kochających rodziców i wujków, którzy go uwielbiają?”. Dziś kolejny raz zastanawiałem się, co takiego robię trzymany za łapkę przez chłopca, kiedy w salonie naszego nowego domu spędzaliśmy Święta.
Rodzice Nathaniela uznali, że mieszkanie, które zajmowali do tej pory jest zbyt małe by mój właściciel mógł się należycie cieszyć dzieciństwem i z tego właśnie powodu kupili przytulny domek, a tym samym powiększyli swój niewielki sklep. Nawet ja zauważyłem, iż był to strzał w dziesiątkę. Nathaniel mimo upływu trzech miesięcy nadal był zafascynowany nowym otoczeniem i niejednokrotnie musiałem brać długie kąpiele po jego wyprawach odkrywczych do najróżniejszych zakątków domu.
Dziś za to nie musiałem obawiać się żadnych niebezpiecznych przygód. Był drugi dzień Świąt i z tej też okazji spędzaliśmy czas w rodzinnym gronie, na które składali się: rodzice, Nathaniel, ja, ukochany wujek Oliver, przerażający wujek Reijel, zawsze wesoły i skory do rozpieszczania wujek Fabien i wujek Andrew, o którym niewiele mogłem powiedzieć. Wszyscy, wraz z rodzicami mojego właściciela, siedzieli przy stole rozmawiając. Ja i Nathaniel byliśmy przez ostatnie kilkanaście minut zajęci rozpakowywaniem licznych prezentów, jakie otrzymał mój pan. Teraz za to ze spokojem wróciliśmy do gości.
Nathaniel wyraźnie zadowolony lekko chwiejnie przeszedł przez pokój, a jego spojrzenie padło na najbardziej uwielbianego z jego wujków. Zatrzymał się jednak nagle i spojrzał na siedzącego obok „potwora”. Wycofał się pospiesznie i spróbował podejść z drugiej strony stołu, ale i tutaj dosięgło go ostre spojrzenie. Zrezygnowany chłopiec poczłapał, więc na swoje miejsce u boku tatusia. Chyba żałował, że chcąc postawić na swoim zrezygnował z podwyższonego krzesła, które kiedyś kupiono specjalnie dla niego. Teraz nie widział nic poza świątecznym obrusem. Posadził mnie sobie na kolankach i wił się jak piskorz chcąc widzieć rozmawiających ze sobą ludzi, niestety nie był w stanie zrobić nic.
Tatuś dostrzegł jego nieudolne starania i uśmiechając się bardzo ciepło wziął mojego właściciela na swoje kolana, dzięki czemu obaj z Nathanielem widzieliśmy teraz zdecydowanie więcej. Najwidoczniej trzeba było skorzystać z pomocy, skoro samemu było się w dalszym ciągu zbyt malutkim.
- Tatusiu. – chłopiec uniósł głowę w górę, a jego zakłopotane spojrzenie spotkało się z pełnym czułości wzrokiem tatusia. – Ja chcę moje krzesełko. – wyszeptał konspiracyjnie, chociaż i tak zbyt głośno, by inni nie mogli tego dosłyszeć. Na twarzach zebranych, wykluczając w tym wypadku wujka Reijela, pojawiły się wyrozumiałe uśmiechy.
- Ależ oczywiście, kochanie. Już. – mój właściciel otrzymał buziaka w czoło, a następnie został uniesiony i posadzony samotnie na krześle. Zawstydzony ukrył twarz w moich plecach do czasu, kiedy tatuś nie wrócił z jego wysokim krzesełkiem. Nathaniel został wtedy przeniesiony na o wiele wygodniejsze i lepsze miejsce, a tym samym mógł widzieć wszystkie siedzące przy stole osoby, jak i samodzielnie sięgać po kubeczek z sokiem.
Wujek Oliver opuścił swoje miejsce i usiadł na niepotrzebnym krześle koło Nathaniela. Chłopiec był zachwycony, uśmiechał się szeroko, ściskał mnie mocno niemal dzieląc plusz na dwie części. Przez chwilę miał chyba ochotę spojrzeć na „złego wilka”, który połknąłby go jak „nieuważne prosiątko”, gdyby tylko miał okazję. Chłopiec zrezygnował z tego by oszczędzić sobie strachu lub po prostu nie chciał wiedzieć, co się dzieje po drugiej stronie stołu. Z tego też powodu wpatrywał się uparcie w przyjemnie uśmiechającego się wujka, który rozpoczął z nim rozmowę. Jeśli miłość Nathaniela do wujka Olivera mogła jeszcze wzrosnąć to właśnie to miało teraz miejsce. Tak naprawdę nie rozumiałem, z jakiego powodu mój pan tak bardzo lubił tego wujka, ale nie ulegało wątpliwości, że nawet ja nie mogłem równać się z tym człowiekiem.

Fillip:
Niewysoka, starannie ubrana choinka oświetlała róg sypialni kolorowymi lampkami tworząc przytulną, niezapomnianą atmosferę świątecznego ciepła. Zmęczony obfitującym w wydarzenia dniem Nathaniel spał mocno w swoim pokoju, goście rozeszli się do domów pozostawiając za sobą miłe wspomnienia i głęboką ciszę.
Gorące ramiona Marcela objęły mnie w pasie, kiedy zdejmowałem koc z naszego łóżka, jego głowa była wsparta na moim ramieniu, a usta muskały pieszczotliwie skórę na szyi, czy też płatek ucha.
- Nie jesteś zmęczony, kochanie? – zapytałem odwracając się do mężczyzny i pocałowałem jego naprawdę słodkie usta. Nigdy nie miałem dosyć tego smaku, jego pełnego miłości spojrzenia, czułych pieszczot, łagodnego głosu, uczuć, w jakie obfitował jego głos.
- Nigdy, kiedy mam ciebie obok. – pogładził mój policzek i zsunął dłoń powoli rozpinając guziki mojej koszuli, które ustępowały jeden po drugim. Objąłem jego dłoń moimi i pocałowałem ukochane palce, by następnie z uśmiechem wdrapać się leniwie na łóżko i zapatrzony w Marcela obserwowałem ruchy jego dłoni, kiedy zdejmował z siebie wszystkie ubrania. Dopiero mając przed oczyma jego całkowicie nagie ciało ocknąłem się z przyjemnego transu i pozbyłem się tego, co miałem na sobie.
Nie odczuwałem wstydu, nawet w chwili, gdy mój członek podnosił się coraz bardziej podniecony. Kładąc się na pachnącej świeżością pościeli wyciągnąłem ramiona do mężczyzny. Z przyjemnością przytuliłem się do niego, gdy pochylił się wystarczająco nisko. Całą powierzchnią nagiego ciała przylgnąłem do niego. Nasze usta spotkały się spragnione pocałunków, języki wyszukiwały się wzajemnie, skóra paliła skórę, pragnienia splatały się w jedno. Czułem na sobie erekcję Marcela, tak jak on musiał odczuwać moją.
To on przerwał nasz namiętny, długi pocałunek. Byłem nim pijany, z trudem mogłem złapać powietrze chcąc więcej i więcej. Tonąłem w ogromnej miłości, którą wypełniony był cały dom niczym rozpieszczone dziecka pragnąć więcej i więcej, chociaż miałem już wszystko.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię... – szeptałem teraz po każdym pocałunku składanym na twarzy wpatrzonego we mnie z łagodnym uśmiechem mężczyzny.
Kiedy się kochaliśmy zawsze zajmowało nam to wiele godzin, gdyż nie potrafiliśmy poświęcić jednych pieszczot na rzecz drugich, żadne miejsce na naszych ciałach nie mogło otrzymać stosownej dawki rozkoszy, zaś dziś świąteczna atmosfera sprawiała, że pośpiech wydawał się herezją.
Z wysiłkiem pozwoliłem mojemu Marcelowi by odsunął się i wargami pieścił moją wrażliwą pierś. Wzdychałem, kiedy jego zęby skubały moje sutki, kiedy jego palce kreśliły finezyjne, miłosne znaki na skórze mojego brzucha. Każdy gest był przepełniony delikatnością, miłością, oddaniem i szczerym pragnieniem.
- Marcel. – westchnąłem z uwielbieniem, a on uniósł głowę znad mojego mostka i uśmiechnął się wspaniale. – Mogę? – pragnąłem odwdzięczyć się za jego miłość swoją.
- Zawsze, Aniele. – rozumiał moje myśli jakby znał je na pamięć i dlatego też wraz z gorącym pocałunkiem złożonym na moich ustach pozwolił przyszpilić się do pościeli.
Usiadłem na jego brzuchu ocierając się o niego pośladkami. Położyłem dłonie na idealnej piersi, w której serce pędziło jak oszalałe. Moje biło równie szybko, co wywołało chłodne dreszcze, które przebiegły przez moje ciało zatrzymując się dopiero w kroczu. Sapnąłem głośno z tego powodu, pochyliłem się i pocałowałem Marcela pragnąc nigdy już nie odsuwać się od niego.
- Kocham cię. – tym razem to on wyszeptał te słowa ubiegając mnie. Ułożyłem, więc usta w dzióbek i za karę skubnąłem zębami szyję mężczyzny, pocałowałem go w ucho. Miałem ochotę roześmiać się z radości.
- Nigdy nie przestawaj. – wyraziłem cicho swoje życzenie.

Oliver:
Zaledwie przekroczyłem próg domu, kiedy silne ramiona Reijela zatrzymały mnie w pół kroku niemal brutalnie przytulając do szerokiej, idealnej piersi.
- Gdzie się wybierasz?! – warknął na mnie, a jego ręce jeszcze mocniej zakleszczyły się na moim ciele. Nawet, jeśli nie chciałem tego przyznać, to doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, co było przyczyną jego zachowania. Był zazdrosny o Nathaniela, o trzy i pół letnie dziecko. Nasza ostatnia kłótnia o malca zakończyła się okropnie i w dalszym ciągu bałem się, że to wszystko się powtórzy. Reijel może i był tyranem, ale okazywał mi bardzo wiele miłości, kiedy tylko miał dobry humor. Poza tym zawdzięczałem mu naprawdę wiele i kochałem go.
To on zadbał w tym roku o świąteczną choinkę, on ją przystroił, kiedy byłem w pracy, a później wypierał się wszystkiego utrzymując, że nie ma pojęcia, kto to wszystko zrobił. Nawet to miało swój nieodparty urok.
- Jestem na ciebie wściekły. – wyszeptał mi do ucha. – Nielubię, kiedy trzymasz się blisko tego smarkacza...
- Ale nie przeszkadza ci Fillip. – nie bez trudu odwróciłem się przodem do mężczyzny, przez co wylądowałem z nosem w jego piersi. Kochanek wcale nie chciał mi niczego ułatwiać. – Kochałem go, a jednak wcale się nim nie przejmujesz.
- Oczywiście! Wyleczyłem cię z tego głupiego uczucia raz na zawsze. Ale jak mam cię wyleczyć z tego, co czujesz to smarka?  Nie mogę stać cię dzieckiem!
- Właśnie tak się teraz zachowujesz. Jak rozpieszczony szczeniak. – wygiąłem się do tyłu z ogromnym trudem i spojrzałem w lodowate oczy Reijela.
- I bardzo dobrze! – syknął buńczucznie i podrzucił mnie przekładając sobie przez ramię. Zdążyłem tylko nabrać gwałtownie powietrza, kiedy to zrobił. – Jesteś mój i masz kochać tylko mnie. Jeśli mnie do tego zmusisz zamknę cię w złotek klatce w ciepłym raju i tylko mnie jednego będziesz oglądał do końca życia!
Nie wątpiłem w jego słowa. Był do tego zdolny, a jakaś część mnie cieszyła się z tego powodu, podczas gdy inna miała zamiar się buntować.
W kominku w salonie płonął jasny, ciepły ogień, przed nim leżało białe, ogromne futro, jakby zdarto je z polarnego niedźwiedzia. Nie wątpiłem, że był to element miłosnych zachcianek Reijela, gdyż, na co dzień podłogę wyścielał najzwyklejszy dywan.
Mężczyzna położył mnie na miękkim białym kobiercu, a w jego błękitnych oczach pojawił się jakiś cień ciepła.
- Patrz tylko na mnie! – warknął i zmiażdżył moje usta swoimi. Jego ciało leżało na moim uniemożliwiając mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Desperacki pocałunek miał w sobie coś z błagania, jakby Reijel obawiał się, że go porzucę. Czułem, że jest podniecony, jego członek wbijał się w moje udo, wielki i twardy. Jęknąłem w jego zachłanne wargi, cudem wysunąłem ramiona spod mężczyzny i objąłem go. Poczułem, jak spięte mięśnie rozluźniając się, nacisk jego ciała na moje zelżał.
- Nie ucieknę ci. – rzuciłem, kiedy na krótką chwilę twarz mężczyzny zawisła nad moją, a ślina spływała mi po brodzie. – Przed tobą nie da się uciec. Odnalazłbyś mnie w snach i zmusił do powrotu tęsknotą. – dotknąłem palcami jego bladego policzka. – Jeśli tak bardzo jesteś zazdrosny o Nathaniela musisz mieć pewność, że nigdy nie będę chciał nikogo poza tobą, prawda? Zrobiłeś to cztery lata temu, ale teraz masz utrudnione zadanie.
- Czy to wyzwanie? – jego głos złagodniał, jakby podobała mu się zaproponowana przeze mnie gra. Odczułem ogromną ulgę, ponieważ do tej pory obawiałem się, że nigdy nie znajdę sposoby by pogodzić w jakiś sposób mojej sympatii do Nathaniela i uczuć Reijela.
- Tak. To wyzwanie. – patrzyłem jak uśmiecha się pod nosem, a w następnej chwili znowu całował mnie namiętnie, ale już nie z brutalną siłą, ale gorąco i podniecająco. Uznałem, że tym właśnie pieczętuje nasz nowy układ i poczułem się spokojniejszy. Nie chciałem go stracić.

3 komentarze:

  1. Wspaniały prezencik na święta XD o lepszym nie mogłam marzyć... aż m się nastrój poprawił... EXTRA!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki24 grudnia 2011 12:40

    Hm, dłuższe niż inne notki i ogólnie bardzo pomysłowe. Określiłabym to ,,w twoich standardach''.

    OdpowiedzUsuń
  3. O ostatniej parce mogłabym czytać co najmniej trzy razy na dzień xD Uwielbiam ich sposób bycia, charaktery i to, na jak różne sposoby okazują sobie miłość ;3Reijel nie może mierzyć się z Nathanielem... bo wygrywa w blokach startowych. Fillip i Marcel to zdecydowanie wymiatająca para - są najbardziej czułymi i kochającymi się bohaterami ;3 (poza tym niedawno śnili mi się jako archaniołowie). Nathaniel jest strasznie uroczy ;3 Tak się skradał, szkrab kochany, do swojego ukochanego wujka. Ciekawe, czemu go tak polubił i co sądzi o Shevie ;3Kochana, powiadamiam o:- one shocie na 3 rocznicę bloga,- one shocie Grelki,- rozdziale sobotnim. xD

    OdpowiedzUsuń