niedziela, 25 grudnia 2011

Udało się

26 lutego
Zamknąłem oczy, zacisnąłem dłonie w pięści w ciszy modliłem się, sam nie wiem,do kogo, o szczęście dla Syriusza. Czas naglił, dlatego chłopak musiał przejśćtest razem z innymi osobami, które chciały zostać ścigającymi. W ostatecznymrozrachunku było to piętnaście chętnych osób, które podzielono w grupki trzyosobowe. Mieli grać przeciwko podstawowemu składowi pokazując wszystkie swojeatuty, takie jak praca w grupie, umiejętność omijania tłuczka, a także celność.Osoba, która przejdzie pomyślnie test, a także zostanie zaakceptowana przezcałą drużynę miała zasilić reprezentujący Gryffindor skład.
Trybuny były pełne gapiów, którym pozwolono uczestniczyć w kwalifikacjach. Totakże miało swój cel, gdyż kandydaci musieli być w stanie grać w trudnych warunkach,na oczach ludzi, pośród wrzawy, tłumów, wiwatów, czy gwizdów. Każdy detal byłistotny, kiedy w grę wchodził puchar Hogwartu.
Z tego właśnie powodu porzuciłem swoje książki i nie interesując się nimispecjalnie pognałem na boisko zasiadając w możliwie najlepszym miejscu. Mójchłopak miał dać z siebie wszystko, a więc musiałem to widzieć, by mu późniejpogratulować, bądź pocieszać go w razie porażki, co wydawało mi się małoprawdopodobne. Przecież mój Syriusz był najlepszym z możliwych kandydatów! Byłemtego pewny, ale i tak denerwowałem się potwornie.
- Spokojnie, da sobie radę. – Sheva położył dłoń na moich palcach, uśmiechnąłsię figlarnie. – To Syriusz, na niego nie ma mocnych. Poza tym będzie chciałpopisać się przed tobą... Chociaż nie. To raczej nie ma na niego wpływu. Toprofesjonalista, zaufaj mi.
- Byleby miał po wszystkim komplet zębów. – westchnąłem wpatrując się wstojącego na środku boiska Blacka. Chłopak miał w ręce miotłę, włosy upiął wtył pożyczonymi od Zardi spinkami z misiaczkami, motylkami i inną słodyczą.Biedak dopiero teraz uzmysłowił sobie, że powinien zaopatrzyć się w kilkanajzwyklejszych wsuwek. Przynajmniej wiedziałem, co powinienem dać mu wprezencie, nawet bez okazji.
- Zaczyna się! – Peter podskoczył na krześle i założył swoje dziwne okulary owłaściwościach lornetki. Zapewne również zaopatrzyłbym się w takie, gdyby niefakt, że wyglądały potwornie i lepiej było trzymać się z daleka od podobniekompromitujących przedmiotów.
Serce zabiło mi gwałtownie bardzo szybko. Zagryzłem zęby na wardze i odszukałemwzrokiem Syriusza, który siedział już na miotle. Jego grupa miała pierwszeństwototeż nie miałem specjalnego porównania. Ufałem jednak, że będzie najlepszy inie popełni żadnego błędu.
Z nerwów zapominałem o śledzeniu tego, co działo się na boisku. Kilka razyzapatrzyłem się nawet w swoje dłonie i dopiero po chwili odzyskiwałem przytomność.W pewnej chwili stwierdziłem nawet, że mój Syri skończył, a ja nie miałempojęcia jak wypadł! Ogłupiały spoglądałem to w prawo, to w lewo szukającchociażby śladu po kruczowłosym.
- Y, jak mu poszło? – dźgnąłem Shevę między biodra błagalnie się uśmiechając.Było mi wstyd, że dałem się tak zjeść nie swojej tremie. Przecież to nie jamiałem grać, nie ja miałem się starać, a jednak nawet, jako widz zawiodłem.
- Był świetny, ale teraz jeszcze nie może do nas podejść. Po wszystkim będzieszmógł go wyściskać i nagradzać. Na pewno dostał się do drużyny. Pokazał klasę. –wsunął dłoń w moje włosy i nie wątpiłem, że zrobił ze mnie potwora, kiedy tak mierzwiłje bez wytchnienia. – Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz.
- Tak, wiem. – westchnąłem głośno, przetarłem dłonią twarz. Albo to japrzesadzałem, albo miałem za dużo na głowie. Stawiałem na to pierwsze, ponieważnie nawykłem do stresujących sytuacji, co w przypadku wilkołaka uczęszczającegodo szkoły było chyba wyjątkowo dziwne.
- Musisz znaleźć sposób na rozładowywanie emocji. Jakikolwiek. Tylko taki,który nie będzie się kłócił z twoim charakterem.
- Pomyślę o tym, kiedy już będzie po wszystkim. – zacisnąłem palce na jegodłoni i zastanawiałem się, czy nie jestem trochę zbyt nachalny i dziecinny. Wkońcu miałem wrażenie, że tylko ja jeden nijak nie radzę sobie z problemami,które na dobrą sprawę sam tworzyłem.
- Już po wszystkim, patrzcie! – i tym razem to Peter relacjonował najważniejszewydarzenia na boisku. Podziwiałem go za to, że potrafił zachowywać zimną krew iodseparować się od naszych problemów, kiedy tylko miał na to ochotę. Może nawetnie wiedział, co się dzieje zamknięty w swoim własnym świecie? Nie byłemekspertem od profilu psychologicznego Petera Pettigrew.
Z moich pobieżnych obserwacji wynikało, że Syriusz naprawdę mógł dostać się dodrużyny, ale by mieć pewność musiałem usłyszeć to z jego ust. Nie usiedziałemna miejscu. Wstałem z miejsca i przecisnąłem się do schodów, którymi zszedłem ztrybun. Ryłem butem dziurę w ziemi czekając na Blacka. Chyba naprawdę miałemogromny problem z nerwami.
Mocny uścisk chłodnej dłoni na moim nadgarstku przywrócił mi zdrowy rozsądek.Podniosłem wzrok ze swojego ubłoconego buta na szarą głębię roześmianych oczu.
- Chodź szybko, zanim ktokolwiek zechce mi gratulować. – Syriusz pociągnął mnieza sobą. Początkowo musiało mu być ciężko, gdyż mimowolnie stawiałem opór, alekiedy tylko trybiki w mojej głowie zaczęły pracować szybciej ruszyłem bardziejprzytomny z miejsca.
- Więc udało ci się?! – czułem narastające we mnie podniecenie. Znałemodpowiedź, ale i tak musiałem usłyszeć ją zamkniętą w dosłownych słowach.
- Tak. Nie wiem, jak tego dokonałem, ale dostałem się. – pokazał białe zęby wolśniewającym uśmiechu. Jakimś cudem w zaskakującym tempie dotarliśmy doschodów zamku i przekroczyliśmy jego próg. – Teraz mam nadzieję na małą nagrodęi oczekuję, że ją otrzymam. – stał się bardzo pewny siebie i niemal buńczuczny.Na swój sposób było to słodkie.
Rozejrzałem się, więc pospiesznie i nie zauważając żadnych ciekawskich osóbdałem mu szybkiego buziaka w policzek. Nie mogłem zmusić się do niczego więcejstojąc na samym środków głównego korytarza. Tym bardziej, że właśnie słyszałemśmiechy i rozmowy uczniów nadchodzących zza rogu.
- Dam ci więcej trochę później. Kiedy będziemy sami. – obiecałem cicho. Może zpowodu zawstydzenia, a może tylko, dlatego, że nie chciałem by ktokolwiek pozaBlackiem słyszał moje słowa? Nie wnikałem w szczegóły, by nie pogrążyć samegosiebie przed sobą samym.
Udając obojętność ruszyłem swobodnym krokiem w stronę schodów. Chciałem jużznaleźć się w pokoju by dać upust swoim emocjom, podnieceniu spowodowanegoradości, wykrzyczeć się do woli, nacieszyć sukcesem Syriusza.
Chłopak dogonił mnie i klepnął w pośladki wymijając. Śmiał się, jak dziecko naGwiazdkę. Dobrze, że nie skakał jeszcze z radości, a bardzo możliwe, iż miał tojeszcze w planach.
- Dziś dostałem się do drużyny, więc nie oczekuję niczego wielkiego, ale jeśliwygramy mecz... – zwiesił głos świdrując mnie zalotnym spojrzeniem. – Wtedybędę chciał coś wielkiego. Dotykanie, całowanie i może jakieś dodatkowepieszczoty. Pomyślę nad tym jeszcze.
- Chyba niepotrzebnie tak się przejmowałem tym wszystkim. – mruknąłem głośnowydymając usta w dzióbek. – Ktoś powinien ci utrzeć nosa, zamiast dostarczaćpowodów do dumy. Napuchniesz od niej, jak balon! Zobaczysz! A ja nie mamzamiaru trzymać mojego chłopaka na sznurku i uważać żeby nie zahaczał ożyrandole, czy też sufit. Zamiast tego przebiję cię wbijając igłę w tyłek ibędzie po kłopocie.
- No, no. – Syri zatrzymał się i siląc na powagę zaczął mi grozić palcem. – Nieładnie tak straszyć dzisiejszego zwycięscy? Co z moją nagrodą na osobności, co?
- Zmieniłem zdanie. Nie dostaniesz nic! – oczywiście nieudolnie kłamałem. Wdalszym ciągu byłem z niego dumny i jego zbytnia pewność siebie nie mogła tegozmienić. Moją największą słabością był nie, kto inny, jak Syriusz Black igdybym teraz miał zdecydować, co jest mi niezbędne do życia nie wymieniłbym aniksiążek, ani słodyczy, a jedynie mojego chłopaka.

2 komentarze:

  1. Kilka lat wcześniej te trzy wymienione na końcu rzeczy były na równi xPJeee! Syri rządzi! Będzie najlepszym graczem, a jeżeli jeszcze połączy się z Potterem podczas meczu, to nie będzie lepszej dwójki od nich. Prośby Remiego zostały wysłuchane - Black ma pełne uzębienie, czym się pochwalił xD Dobrze jest mieć takiego Shevę, który wspiera w podbramkowych sytuacjach. ;3(niedaleko mnie ktoś zostawił swojego psa, który straszy nawet dorosłych. Mnie i średniemu bratu od razu skojarzył się z Łapą xD Czarny, wielki z łapami podobnymi do wilkołaka, normalnie xD)Baal jako mama... byłby niebezpieczny dla samego siebie, a Kio chyba by go zamordował za brak seksu w okresie ciąży xD Ja tez tak mam xD Zawsze szybciej wymyśla się czyjeś historie niż swoje. Ori w istocie się ukryje, Misiek go znajdzie, ale Lu.. też ma dobry nos. Karę wymierzy. Dzięki niej Misiek będzie mógł mieć pewność o miejscu pobytu syna, ale i za jakieś 2/3 rozdziały o mało go nie straci. Ori jest takim nadąsanym dzieciakiem. Póki co uczy się wszystkiego, aby z czasem (a tego akurat ma w nadmiarze) dorosnąć. Ależ proszę ;3 Starałam się napisać jak najlepiej i zrozumiale ;3 Nawet kolacja wigilijna musiała trochę poczekać, abym mogła przynajmniej zakończyć pisanie rozdziału w sensowym momencie i dokończyć go przed północą xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na drugą część one shota napisanego przez Grelkę ;3

    OdpowiedzUsuń