piątek, 30 grudnia 2011

Trzeba jakoś żyć...

Udanego Sylwestra, Kochani! I cudownego Nowego Roku! Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną jeszcze troszeczkę i zostaniecie ze mną na kolejny już rok! Oby był lepszy niż dotychczasowy!


29 lutego
- Robi się coraz piękniejszy, prawda?
Niemal wyplułem batonik, który przeżuwałem, kiedy usłyszałem komentarz Jamesa dotyczący Severusa. Nie był to temat rozmowy najstosowniejszy podczas śniadania, ale Potter nigdy nie słynął z dobrego wyczucia czasu. Wobec niego należało być wyrozumiałym, gdyż jego bardzo spóźniony rozwój umysłowy nie był jego winą. Ot, taki już się urodził – głupi.
- No, sami popatrzcie. Z każdym tygodniem robi się wspanialszy. Zaczynał od nieopierzonego kurczaka, a teraz już jest barwnym kogutem.
- Mi przypomina kruka... – Sheva skrzywił się. – J., jesteś pewny, że te okulary są właściwe dla twojej wady wzroku? Wiesz, może ktoś coś pomieszał i problem wzrokowy rzucił się także na mózg? Nie znam się na tym, ale może tak się da. Ślepy, głupi – Potter z niespodzianką.
Nie musiałem przyglądać się specjalnie Severusowi by wiedzieć, o czym mówi Andrew. Chłopak dorównywał mi wzrostem, ale był ode mnie szczuplejszy, jego twarz nabrała poważniejszego wyrazu, usta wykrzywiały się w pełnym ironii grymasie. Blady, niemal biały miał ciemne cienie pod oczyma czarnymi jak wnętrze bardzo głębokiej studni. Palce chłopaka były długie i chude, wystawały zza rękawów przydługiej szaty niczym szpony. Ciężko było mi określić, czy naprawdę się zmienił, czy może zawsze był taki.
- Zmieńmy temat, bo to nie ma najmniejszego sensu. – Syriusz rozmasował palcami nasadę nosa. – Denerwujecie mnie. Smarkelus to nasz wróg, a nie mam zamiaru z wami o tym dyskutować. Ah, jaki pyszny pasztecik! – podniósł na widelcu kawałek potrawy. – Ymm, ymm. Yum! Pychota. – patrząc na nas wymownie włożył pasztecik do ust. – Nie chcecie rozmawiać o pasztecikach? To może o paróweczkach, jajecznicy? Herbata?
- Po prostu się nie znacie! – J. dopił swój sok do końca i poprawił okulary na nosie. – A skoro się nie znacie to nie mam czasu rozmawiać z wami o czymś tak ważnym. Z resztą wzywają mnie obowiązki. Muszę podlizać się Slughornowi jeśli chce poprawić swoje oceny z eliksirów. Coś wspominał o sprzątaniu magazynu, więc mu pomogę.
- Wiesz, że to nieuczciwe? – ja nigdy nie posunąłbym się do czegoś takiego by moje wyniki z eliksirów były lepsze. Oczywiście zawsze chciałem być prymusem, ale na pewno nie za taką cenę. To było nie fair wobec innych, którzy uczyli się całymi godzinami.
- Każdy ma swoje własne sposoby, nie uważasz? Jedni się uczą, inni kombinują. Ja idę z duchem czasu. – okularnik wzruszył ramionami i uśmiechnięty niemal podskakując pożegnał się z nami.
Nie doszedł nawet do drzwi, kiedy wrócił do nas. Widocznie dopiero teraz dotarło do niego, że nauczyciel eliksirów nadal siedzi przy stole i nie planuje zbyt szybko od niego odejść.
- Patrzcie, kto się ruszył z miejsca. – Sheva subtelnie skinął głową w odpowiednią stronę. Dwóch starszych chłopaków właśnie wychodziło wspólnie z Wielkiej Sali. Wysoki Krukon szeptał coś konspiracyjnie do niższego Puchona. Zabawne, że potrafiliśmy o nich czasami zapominać, mimo że naprawdę nas intrygowali. Zawsze, kiedy słyszeliśmy ich rozmowy opierały się one na kłótniach, wydawali się rywalizować ze sobą pod każdym względem, a jednak trzymali się razem, dzielili wspólne zainteresowanie niebem i najpewniej, jako jedyni znali tajemnicę nauczyciela astronomii.
- Chyba nie chcesz ich teraz śledzić? – Peter rzucił długie, błagalne spojrzenie na swój talerz z trzema bułeczkami nadziewanymi wiśniami i oblizał się, jakby miała to być ostatnia rzecz, jaką dziś zrobi.
- Wszyscy nie zmieścimy się pod peleryną Jamesa. Masz ją przy sobie, nie? – zielonooki pomyszkował pod stołem i uśmiechnięty skinął głową – Dobrze. Idę ja i... Remus? – chłopak spojrzał niepewnie na Syriusza.
- Zawsze jesteś ty i Remus. Ale niech będzie. W sumie to chyba najlepsze rozwiązanie. Idziecie razem. I gazu, bo ich zgubicie. – uśmiechał się przyjemnie naprawdę nie mając nam za złe, że zazwyczaj trzymamy się razem. Chyba wyczuwał zbliżający się koniec naszego dotychczasowego życia szkolnego, a może to ja chciałem za wszelką cenę usprawiedliwić każde jego zachowanie?
- Dziękuję. – uśmiechnąłem się do chłopaka i wstałem od stołu razem z Andrew, który nagle dorobił się okrągłego brzuszka. Zostawiliśmy, więc przyjaciół i powoli, niespiesznie, chociaż kosztowało nas to wiele energii, zbliżaliśmy się do wyjścia. Nie mieliśmy szans na odszukanie chłopaków, jeśli udali się w inne miejsce niż pod gabinet nauczyciela astronomii. Nie znaliśmy ich przecież osobiście, więc nie mieliśmy zielonego pojęcia, gdzie mogą się spotykać.
Sheva wyciągnął spod swetra pelerynę i zarzucił ją na nas. Dziwnie się czułem mając świadomość, że chociaż my widzimy siebie wzajemnie to dla osób „z zewnątrz” byliśmy zupełnie niewidoczni.
Dreptaliśmy cicho w stronę znanego nam już pokoju i naprawdę zaskoczył mnie fakt, iż za jednym z zakrętów niemal wpadliśmy na bardzo wolno podsuwających się do przodu dwóch kolegów. Byli zajęci cichą rozmową i nawet ja z moim wspaniałym słuchem mogłem dosłyszeć wyłącznie pojedyncze słowa, z których i tak nic nie pojmowałem. Zdołałem tylko dostrzec jakieś małe laleczki trzymane przez nich w rękach i domyśliłem się, że chodziło tu o voodoo. Najwidoczniej coś kombinowali i nauczyciel astronomii musiał być w to zamieszany skoro podążali w stronę jego gabinetu, a drzwi do niego były uchylone, jak zdołałem zauważyć z daleka. Czasami byłem sobie wdzięczny za wyczulone wilcze zmysły, chociaż nie robiłem z nich użytku i zawodziły mnie coraz to częściej.
Liczyliśmy na to, że zdołamy coś szybciutko dostrzec, kiedy chłopcy otwierali szerzej drzwi wchodząc do gabinetu, ale jak zwykle obecny był tam wyłącznie motyl.
- On musi być animagiem. – szepnąłem do ucha Andrew czując jak jego włosy gryzą mnie w nos. – Musimy przeszukać listę nazwisk wszystkich animagów. Może jakimś cudem znajdziemy tam zdjęcie.
- Myślisz, że to możliwe? – drzwi zatrzasnęły się nam przed nosem. Całe szczęście, że nie pchaliśmy się do środka, bo na pewno nie zdążylibyśmy się przecisnąć. Dostalibyśmy w nos.
- Myślę, że czas się zbierać i zdjąć pelerynę. Nie chcę żeby ktoś przypadkiem mnie zabił.
- Coś w tym jest. – skinął głową i rzucił okiem na wszystko w koło. Następnie jednym płynnym ruchem zdjął z nas magiczny materiał i w miarę sprawnie złożył chowając pod sweter.
- A więc kierunek biblioteka? Tylko dajmy znać chłopakom żeby wiedzieli, gdzie jesteśmy. Syriusz na pewno będzie się martwił.
- Nic dziwnego. Jest zazdrosny. Wie, co nas łączy, ale i tak jest zazdrosny. Ciężko to wyjaśnić... Nawet nie wiem, czy ja czuję coś podobnego, kiedy chodzi o Fabiena, czy nie. A z resztą, uczucia nigdy nie są do końca jasne. Zajmijmy się tymi dwoma i nauczycielem zamiast rozważać plusy, minusy i inne dziwadła.
- W sumie będzie nam lżej, jeśli o tym zapomnimy. – zgodziłem się z przyjacielem. – Ja idę do Syriusza, a ty szukaj już książki. Wezmę pelerynę. – wyciągnąłem dłoń, na której spoczął bardzo delikatny i lekki materiał. Ukryłem go pod swoimi ubraniami, co sprawiło, że teraz to ja wydawałem się cierpieć na nadwagę. – To poniżające. – skwitowałem słysząc chichot Andrew. Wzruszyłem, więc ramionami zapewniając samego siebie, że to nic wielkiego i udając całkowicie niewinnego ruszyłem w kierunku najbliższych schodów. Liczyłem na to, że Syri zechce razem ze mną i Shevą poszukać czegoś istotnego nie dąsając się o nic. W końcu nie mogłem wyobrazić sobie lepszej scenerii dla naszych spotkań niż biblioteka pełna książek. Może trochę przesadzałem na nowo odczuwając wielkie uczucie, jakie żywiłem do Syriusza, co było zawstydzające, ale liczyłem na to, iż znajdę lek, który pomoże mi się uspokoić.
- Oszalałeś Remusie. Za dużo słodkiego i Blacka. Widać to mieszanka wybuchowa. – powiedziałem do siebie, kiedy miałem pewność, że nikt mnie nie usłyszy poza mną samym.

4 komentarze:

  1. Biblioteka i biała czekolada to doprawdy cudo natury ;3Sev nie jest taki zły. Może na włosy nie odpowiadał mu klimat? (a! ostatnio oglądałam "Dwa w jednym" i myślałam, że śmiechem się uduszę. xD http://1.fwcdn.pl/ph/08/69/30869/167673.1.jpg?l=1260753256000 )Syri czasami ma okresy buntownicze, ale szybko z nich wychodzi. Poza tym teraz, po zdobyciu miejsca w drużynie, jest zdecydowanie bardziej ustępliwy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki30 grudnia 2011 17:38

    Urocze, naprawdę urocze. A co do Seva, on w dzieciństwie był śliczny no. Szczerze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na sylwestrowy rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Niebieski Kot31 grudnia 2011 21:26

    Wszystkiego najlepszego na ten Nowy Rok, dużo samozaparcia w pisaniu, weny i świetnych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń