piątek, 20 stycznia 2012

Kartka z pamiętnika CLXII - Regulus Black

...siedem, osiem, dziewięć, dziesięć! I nadal czułem poirytowanie. Może nawet większe niż przed chwilą? A może po prostu lubiłem przesadzać?
- Nie otwieraj bramy mroku!*
Odwróciłem się gwałtownie nie zważając na to, czy moja ręka sięgnie twarzy, czy jakiejkolwiek innej części ciała irytującego krzykacza, który śledził mnie dziś od rana i na złość syczał mi w ucho. Nie trafiłem w nic, ponieważ odskoczył w odpowiednim momencie, jak dzikie zwierzę.
- Czasem owcą był, czasem wilkiem.* – kontynuował z uśmiechem śpiewnym głosem Crouch.
- Dlaczego za mną leziesz?! – warknąłem robiąc, co w mojej mocy by zabrzmiało to ostrzej niż przeciętne ostrzeżenia. Nawet głupiec domyśliłby się, co chcę przekazać tym pytaniem, niestety ten Puchon nie należał nawet do głupców.
- Dziś jestem wilkiem, a ty owcą. Nie wiadomo też, kiedy będziesz mnie potrzebował. Tyle razy już ci pomagałem...
- Zaledwie kilka! – sam nie wiem, dlaczego tak się złościłem. – A gdybym wiedział, że się nie odczepisz nigdy nie skorzystałbym z twojej pomocy w nauce! Nie masz dziewczyny, znajomych, kogoś ze swoich, kogo mógłbyś denerwować?!
- Nie. – spojrzał mi prosto w oczy z całą szczerością, na jaką było go stać. Jego stalowe oczy naprawdę były wilcze. – Jestem zbyt uciążliwym kompanem i nikt nie wytrzymuje ze mną dłużej niż to konieczne. Za to ty nieźle sobie radzisz. – jego uśmiech mógłby zniewalać, gdyby nie należał do takiego upierdliwca. Miałem ochotę utopić go w żabiej sadzawce wypychając jego brzuch ciężkimi kamieniami. – Możesz nie wierzyć, ale zyskuję przy bliższym poznaniu, więc poznaj mnie lepiej. – kolejny popisowy uśmiech, na który pewnie podrywał nieznające go jeszcze dziewczęta.
Barty miał w sobie coś dzikiego, coś, co sprawiało, że nie wydawał się do końca normalny, chociaż nie był też całkiem szalony. Może to tylko to rozbiegane spojrzenie, które nigdy nie mogło skupić się długo na jednym punkcie lub niespokojne dłonie? Czy jednak nie poświęcał mi całej swojej uwagi podczas rozmów lub nauki? Czy nie siedział spokojnie, kiedy tłumaczył mi transmutację, która nie stanowiła dla niego najmniejszego problemu?
- Zazwyczaj trzymasz się sam, co więc takiego złego w tym, byś płacił mi towarzystwem za naukę?
- Wiesz o mnie podejrzanie wiele. – stwierdziłem przyglądając mu się jeszcze uważniej niż do tej pory. Nie zauważyłem jednak ani śladu zaniepokojenia, czy zażenowania. Przyjął to, jakby jego zachowanie było najnormalniejsze w świecie. Czułem się, jakbym był już nie tylko śledzony, ale bezustannie inwigilowany, może prześladowany.
- To, co wiem, a czego nie wiem, jest nieistotne. Jeśli się lepiej poczujesz, jestem skłonny powiedzieć ci wszystko o sobie. Miejsce i datę urodzenia, znak zodiaku, a nawet zaprezentować kolor bielizny. Tak w ogóle to jest dziś granatowa. Mogę nawet podać ci mój adres, wymiary matki, zarobki ojca. Ja niczego nie ukrywam. Na to przyjdzie czas, kiedy się zestarzeję i będę miał powody ku temu, by zachowywać coś dla siebie. Ty za to wydajesz się kryć przed światem nie tylko swoje myśli, ale także wszelkie dane osobiste. To nie zdrowe. – zastanowił się chwilę w końcu przymykając, ale zaczął ponownie. – Tak naprawdę, na co dzień mówię niewiele, ale przy tobie jakoś nie potrafię się powstrzymać. Milczelibyśmy całymi godzinami, gdyby nie ja.
- Mówiłeś, że denerwujesz innych i dlatego nie masz przyjaciół. – zauważyłem dziwną niezgodność w jego wypowiedzi.
- Jestem, nawet, jeśli nie mówię wiele. Kiedy już się odezwę mają mnie dosyć, a więc nie skłamałem, prawda? – odważnie zbliżył się do mnie stając tuż obok, a kąciki jego wąskich ust uniosły się ku górze. – Może naprawdę zyskam w twoich, jeśli bliżej mnie poznasz? – wyciągnął do mnie dłoń w przyjacielskim geście. – Zamiast walczyć zaprzyjaźnimy się, co?
- Nie podoba mi się to.
- A ja cię nie zmusza. Ja tylko nalegam. – był tak namolny, że dla świętego spokoju postanowiłem się zgodzić. Podałem mu dłoń czując jak pewnie i mocno ją ścisnął. Jeśli jego uśmiech mógł stać się teraz mniej natrętny, a bardziej przyjazny, to tak właśnie się stało. Nie prezentował już swojego pełnego uzębienia, ani też nie wabił wzrokiem. Teraz stał się całkowicie zwyczajnym chłopakiem, o spojrzeniu pełnym tajemniczej głębi. Nawet poprzednie szaleństwo ustąpiło miejsca melancholii i czemuś jeszcze, czemuś kusząco łagodnemu, chociaż całkowicie poza moim zasięgiem.
- Słyszałem, że w waszym Domu wrze i coś knujecie. To prawda? – nagle stał się cwanym lisem, który chciał wyłudzić ode mnie informacje, których nikt nie mógł przekazać ludziom spoza domu, co mijało się w rzeczywistości z prawdą.
- U nas zawsze, coś się dzieje, ponieważ Slytherin podzielony jest na grupy. To nie nowość, że coś się dzieje, kiedy jedni opowiadają się po jednej, a inni po innej stronie, czy to w temacie posiłków, czy też zasad oceniania. – nie kłamałem, ale i nie mówiłem całej pracy. W naszym Domu rzeczywiście było ciekawie, a powodem okazało się jakieś tajemne ugrupowanie, do którego dołączyli liczni chłopcy. Nie interesowałem się tym, jako że miałem wystarczająco wiele problemów z nauką. Na co mi dodatkowe, skoro widziałem Lucjusza, widziałem jak się zmienił, jak zmarniał. Nawet Rudolf wydawał się przygaszony. Nie chciałem podzielić ich losu.
Dlaczego tak długo trzymał moją dłoń w swojej? Jego skóra była ciepła, chyba nawet przyjemna w dotyku. Spróbowałem wyszarpnąć swoje palce, ale nie pozwolił mi na to, a ciekawość, jaka przedzierała się przez jego na pozór obojętną twarz była przerażająca.
Kim tak naprawdę był Barty Crouch? Jaki był i czego ode mnie chciał?
- Chyba się mnie nie boisz?
- Może się boję, a może nie. Czy to istotne? Puść mnie w końcu! – udało mi się zabrać dłoń, kiedy rozluźnił uścisk palców. Musiałem rozmasować obolałe kości. Nie nawykłem do dotyku, nie mówiąc już o takim znęcaniu się nad moim ciałem. Mój brat miał większe szczęście w doborze przyjaciół. Oni nie wydawali się tak natrętni, uparci i nieodgadnieni.
- Nie otwieraj drzwi. Nie otwieraj bramy mroku!* – zmarszczyłem brwi patrząc na niego bez zrozumienia, na co on odpowiedział mrugnięciem. – To skutek uboczny znudzenia. Nie prosiłeś mnie ostatnio o pomoc w nauce, więc muszę się jakoś rozerwać. – nadal niewiele pojmowałem, ale nie chciałem wiedzieć nic więcej.
- Więc pomóż mi z eliksirami. – moje myśli przebiegały przez głowę bardzo szybko podsuwając wiele różnorodnych pomysłów, z czego każdy jeden wydawał się lepszy od poprzedniego. Tak, powinienem wykorzystać chłopaka zanim on wykorzysta w jakikolwiek sposób mnie. Skoro nie miał problemów z nauką, a ja z jakiegoś powodu nie mogłem sam dojść do perfekcji, dlaczego nie miałbym zyskać czegoś na głupim natręctwie jakiegoś Puchona? Czyż nie powtarzałem sobie tego za każdym razem, kiedy coś się działo, a Barty pojawiał się by mi pomóc? Oczywiście, doszło do tego może z trzy lub cztery razy, ale jednak. A co najważniejsze, nie musiałem go o nic prosić. Mogłem mu rozkazać, a on nawet nie zwracał na to uwagi, jakby był do tego przyzwyczajony. Nie wierzyłem, by było to możliwe, tym bardziej, że wyglądał na wychuchanego przez matkę synusia, o nieskończenie wielkim ego i niezachwianej pewności siebie. Jego koszula była dopięta na ostatni guzik, krawat przygładzony, co tylko utwierdzało mnie w moich przekonaniach. Musiał nawyknąć do tego rodzaju idealności w domu, a więc matka musiała troszczyć się o niego, jak o dziecko. Powinienem, więc nauczyć go życia i dać w kość by wyszedł spod maminej spódnicy.
- Spotkajmy się za pół godziny w bibliotece. – mruknąłem by go spławić, gdyż nagle straciłem całą ochotę na naukę, ucieranie nosa, wykorzystywanie naiwności i całą masę innych posunięć, które przed kilkoma sekundami wydawały mi się oczywiste, pewne i zachęcające.
- Jasne... – gdy odpowiadał oddalałem się już od niego szybkim krokiem, jakbym chciał uciec przed jego nadzwyczajną dobrocią, od której śmierdziało podstępem na kilometr.

3 komentarze:

  1. On na pewno chce go zaciągnąc do łóżka! Mwahahaha! X3 Opiszesz to, prawda? Bo na to mi wyglądają pozory ich realcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. On na pewno chce go zaciągnąc do łóżka! Mwahahaha! X3 Opiszesz to, prawda? Bo na to mi wyglądają pozory ich realcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Masz świetne blogi! (:Zastanawiałam się, czy nie chciałabyś sprawdzić mojego. Zostawiam link. http://one-worldlifelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń