środa, 4 stycznia 2012

Znowu listy...

2 marca
Nasze poszukiwania w bibliotece nie przyniosły żadnego przewrotu w sprawie nauczyciela astronomii. Niestety byliśmy skazani na dalsze życie w niepewności. Naturalnie figurował w wykazie animagów, zamieniał się w motyla, niestety nie było ani jego zdjęcia ani żadnych więcej informacji. Nawet dokładnego opisu jego zmienionej postaci nie dało się tam odnaleźć. Uznałem to za spore niedopatrzenie. Rejestr powinien być zawsze pełny, a nie taki wybrakowany. Przecież tyle było motyli na świecie, skąd mieliśmy wiedzieć, którym będzie ta jedna osoba po przemianie? A co jeśli kiedyś coś się stanie? Przesadzałem, ale jednak wolałbym znać wszystkie szczegóły zamiast suchego określania „motyl”. Moje wścibstwo nie znało widać granic i najchętniej kontrolowałbym wszystkich i wszystko – pan świata Remus Lupin. Zakładałem, że bardzo szybko mi to minie i znowu będę nudnym chłopcem, który nie chce wiedzieć zbyt wiele.
Mieliśmy kilka chwil wolnego między zajęciami, więc wraz z przyjaciółmi na prośbę Jamesa zebraliśmy się niedaleko sali w miejscu, w którym nikt nie mógł słyszeć, o czym rozmawiamy. Naturalnie nie mieliśmy pojęcia, co takiego ważnego chce nam przekazać chłopak, iż powinno to pozostać tajemnicą między nami. Nie oczekiwałem jednakże usłyszeć żadnych szczególnie ważnych informacji.
- Panowie. – J. zniżył konspiracyjnie głos, jakby zaraz miał zdradzić nam jakąś tajemnicę, która mogłaby mieć wpływ na nasze życie, niczym przeciek egzaminacyjnych pytań. – Dostałem znowu miłosny list! – oświadczył pokazując nam złotą kopertę i uśmiechnął się czarująco, o ile ktokolwiek z nas mógł czuć się tym uśmiechem oczarowany.
- Nie lubię niedyskretnych pytań, jednak... Co nas to u licha obchodzi? – w zupełności zgadzałem się z Syriuszem. – Gdybyś oświadczył... Nie wiem... ‘Mam hemoroidy!’ Albo... ‘Wyrósł mi siusiak na pośladku!’ No, wtedy pewnie bym się tym łaskawie zainteresował, ale list? Jest, chociaż w środku coś szczególnie ciekawego?
- Nie wiem, nie czytałem. Dopiero go znalazłem. – urażony James uniósł głowę dumnie do góry, jak paw rozkładający barwny ogon. – Ale jeśli was to nie interesuje to nie powiem wam, co jest w środku. – odwrócił się do nas tyłem i słyszeliśmy jak ostentacyjnie pochlipując pod nosem otwiera list. Mieliśmy dzięki temu, chociaż chwilę na to by ochłonąć po wielkim antyklimaksie, jakim uraczył nas okularnik.
- Pisze, że uwielbia patrzeć z ukrycia jak gram. – głos Pottera był cichy, ale bez wątpienia kierował swoje słowa do nas. – Że uwielbia moje... nieuczesane... – przełknął jakoś to słowo – włosy.
- Niech się cieszy, że nie zna pikantnych szczegółów z serii ‘Potter i jego cuchnące skarpety’. Od razu straciłaby ochotę na amory. – Sheva nie powstrzymał się przed komentarzem.
- Nie przesadzaj, Andrew. Ona będzie je pewnie kiedyś prała, a wtedy pożałuje swojej lekkomyślności. – Syriusz kolejny już raz miał rację, podobnie zresztą jak Sheva.
- To takie romantyczne. – westchnienie Petera była zaprzeczeniem wszystkiego, czego powinien się od nas do tej pory nauczyć. – Gdyby tak do mnie pisała Narcysia. Ah! – skrzywiliśmy się wszyscy czterej. Przynajmniej pod tym jednym względem J. zgadzał się z nami. Peter miał okropny gust i marzył o niemożliwym. Mógłbym się założyć, że Narcyza nie przysłałaby nigdy listu miłosnego do Petera, a gdyby w ogóle wysiliła się na jakiś to byłby to wyjec ubliżający blondynkowi na wszelkie możliwe sposoby. – Kobiety są skomplikowane, ale mają swój nieodparty czar. Urok, którego nie znajdziesz w nikim innym. Narcysia mogłaby wodzić mnie za nos do końca moich dni... – uciekał w marzenia, których zupełnie nie mogliśmy pojąć.
- Mam wrażenie, że on się stacza. – J. przyłączył się do nas ponownie. Widocznie zapomniał już o dąsaniu się. – Znaczy się, wiecie. Ja też nie jestem idealny, ale jednak nie wzdycham do kuzynki Syriusza, której charakter jest tylko odrobinę gorszy od jego. Sami popatrzcie. – zignorował mało przyjemne spojrzenie Blacka. – Bellatrix to wiedźma nad wiedźmami i nawet Rudolf przed nią ucieka. Później jest ta... Taka na N.
- Andromeda? – podpowiedział bez przekonania Syri.
- O właśnie! Na N... – rzucił ironicznie do siebie J. i kontynuował. – Ona podobno też nie należy do najmilszych, ale izoluje się od tej najgorszej części rodziny. Mam dobry słuch podczas rodzinnych zjazdów, więc wiem to i owo. – wyszczerzył się. – Na końcu mamy Narcyzę.
- Ah! – Peter zwrócił uwagę tylko na jej imię.
- Jest miła tylko dla Lucjusza, interesuje się wyłącznie Lucjuszem, mówi tylko o Lucjuszu i w ogóle protezoręki jest jej całym światem. To akuratnie podsłuchałem na przerwie. Widzę wasz wzrok. – przesunął palcem po półkolu pokazując każdego z nas po kolei. – Ale ja jestem inny. Ja myślę o wielu różnych osobach, nie tylko o Severusie. Mam wielkie serce i jest w nim miejsce niemal dla każdego przystojnego, czy też każdej ładnej.
- Jeśli już o kobietach mówimy. – W naszą stronę zmierzała właśnie niesamowicie uśmiechnięta Zardi. Niemal promieniała jasnym blaskiem swojej radości. Nie dało się tego nie zauważyć. Nigdy nie była szczególnie smutna, ale dziś wyjątkowo nie była nawet przeciętna. Zardi w pełnej okazałości swojego łobuzerskiego uśmiechu.
- Jakaś ty dziś rozanielona. – pozwoliłem sobie na komentarz, kiedy nas mijała. Pokazała zęby w uśmiechu i przymknęła oczy.
- Nagle czuję się szczęśliwa, że jestem dziewczyną. – skomentowała. – Zawsze poznam dżentelmena, wystarczy tylko stanąć w drzwiach i dobrze wychowany chłopak zawsze cię przepuści. Chociaż nie powiem, bo jednak starsi mężczyźni są jeszcze bardziej atrakcyjni, kiedy to robią. Cóż za rozkosz korzystać z ich dobrych manier. – wzdychała, jak zakochana marzycielka, chociaż wiedziałem, iż od dawna ma na oku kogoś niedostępnego, kogoś starszego od siebie, pracującego w Ministerstwie Magii. Skąd ja to w ogóle wiedziałem? Sam już nie pamiętałem. Może mi o tym wspominała, a może zmyśliłem to uznając za prawdopodobne w jej wypadku? Gdybym miał pozwolić sobie na pewne insynuacje stawiałbym, że dziewczynę kręci nawet Dumbledore, który mimo swojego wieku miał w sobie wiele z młodego chłopca i był niesamowicie szarmancki, miły, niemal pocieszny.
- Tego tutaj radzę pilnować. – jej palec wymownie wskazał na Jamesa. – Źle mu z oczu patrzy. O! Dostałeś list? – okularnik nie zdążył ukryć koperty za plecami w odpowiedniej chwili. – Nie martw się, wcale mnie to nie obchodzi. Na pewno znajdzie się w szkole sporo masochistów, więc dlaczego nie miałoby być jakiejś ekstremalnej masochistki?
- Ej, ej, skąd wiesz, że to dziewczyna?!
Zardi spojrzała na Pottera jak na nie do końca rozgarnięte dziecko.
- Po pierwsze, widzę styl pisma. Chcesz, czy nie, to jednak męski różni się od żeńskiego. Po drugie, nie jesteś typem, w którym kochaliby się chłopcy. Popatrz na siebie. Czegoś ci brakuje. Może powagi? Czy ja wiem? Ciężko cię ocenić nawet mojemu fachowemu oku znawcy. Sam oceń ilu cię chciało, a ilu olało. Tak, tak, wiem. Jestem wredna, niemiła, be, be, be. I dlatego zabiorę swój przesączony ironią tyłek jak najdalej od ciebie. – nadal pełna entuzjazmu zostawiła nas z nabzdyczonym Jamesem, któremu nie podobało się to, co o sobie usłyszał. A może było w tym tak wiele prawdy, że aż go zabolało?
Nie chciałem tego wiedzieć. Miałem na głowie coś ważniejszego. Musiałem dowiedzieć się więcej o nauczycielu astronomii. To był mój priorytet. Byłem niestety zbyt zmęczony bym miał zając się tym jeszcze dzisiaj toteż podjąłem ważną decyzję by kłaść się spać wcześniej i tym samym mieć więcej energii i siły na pracę dniami. Musiałem przecież pogodzić naukę ze swoimi zainteresowaniami, pasjami i małymi dziwactwami. Poza tym Syriusz był teraz oficjalnym członkiem drużyny quidditcha, a więc w najbliższym czasie miał być bardzo zajęty. Nie miałem wątpliwości, że pewne wady mojego charakteru wezmą górę nad zaletami i będę zakradać się na miejsce odbywanych przez chłopaków ćwiczeń by podziwiać Syriusza. To samo „szaleństwo” dostrzegałem w oczach Shevy, który musiał myśleć o tym samym, co ja. A najbliższa okazja do podglądania nadarzy się już w tym tygodniu.

2 komentarze:

  1. Jakże podobało mi się, gdy J. powiedział o tej na "N", potem samemu się z tego śmiejąc xD W takich chwilach wydaje mi się napraw3dę rozgarniętym i poważnym chłopakiem xD Zardi powiedziała prawdę, jednak mimo wszystko posunęła się trochę za daleko... Potter był w tym momencie dżentelmenem, nie wytykając jej tego, że owszem, może cieszyć się tym, iż jest przepuszczana w drzwiach, ale to James miał już wielu ( w łóżku i poza). Zwłaszcza chodzi mi o Kinna, który do niego wzdychał. Robię się jakaś anty feministyczna... xDCzasami trzeba sobie pozwolić na nutę szaleństwa! xD(powodzenia w sesji ;) )

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki5 stycznia 2012 23:04

    I tu nagle - facet mający pismo jak baba. Gorzej, Sev ma pismo jak dziewczyna. ^^ Było nawet w książce. Yeah! ^^

    OdpowiedzUsuń