środa, 1 lutego 2012

Do przeszłości

17 marca
- Panie i panowie...Albo niech stracę. Panowie! – uśmiech na twarzy Syriusza jednoznacznie wskazywał na jego znakomity humor i nie wróżył niczego dobrego. – Odkryłem tajemnicę naszego kiepskiego samopoczucia! Mamy za mało słońca we krwi i wszystko straciło dla nas kolor, zapach, smak. Wszystko stało się jednostajne, nudne. Brakuje nam werwy, nowego spojrzenia na świat! Musimy na nowo poczuć ten dreszczyk emocji, jaki towarzyszy nowym przedsięwzięciom. Naszym zadaniem jest na nowo poczuć wiatr w żaglach, na nowo się zakochać, poznawać uroki świata. Nawet naukę musimy odkryć na nowo. – mrugnął do mnie. – Jeśli pisarz popadnie w rutynę nie zdoła napisać niczego naprawdę dobrego. Nie odda emocji, jakie powinny towarzyszyć jego dziełom. I dlatego my musimy zbliżyć się do naszych dawnych ideałów.
- I to jest ten twój plan? – James nie był przekonany, co w sumie nie mogło dziwić.
- Tak, to jest mój plan. Zaproszę Remusa na głupi spacer po zamku, romantyczne oglądanie gwiazd przez okno na korytarzu. Cofniemy się w czasie do lat, kiedy byliśmy przygłupimi szczeniakami i nie mieliśmy pojęcia, czym jest związek. Nie żebyśmy teraz wiedzieli, ale jednak. I wam doradzam coś podobnego. Zmieniamy się z każdym dniem, zmieniają się ludzie koło nas, wszystko się zmienia i dlatego czasami warto wrócić do przeszłości. By móc ruszyć do przodu.
- Filozof się znalazł... Czyżby ten twój magiczny napój okazał się wspomaganiem twórczego myślenia?
- A co, chcesz kropelkę, James? Niestety tobie nie pomoże nawet wiadro, więc nie wiem, czy warto zawracać sobie tym głowę. Remi, zbieraj się. Idziemy na spacerek. – uśmiechnął się do mnie czarująco.
- W sumie, coś chyba w tym jest. – Sheva wyciągnął pergamin, pióro i najlepszy atrament, jaki miał. Wiedziałem, co planuje zrobić. Chciał napisać list do Fabiena. Tak jak za dawnych czasów, kiedy to mężczyzna był zmuszony do ukrywania się, a ich spotkania przepełnione były wymuszoną przez Camusa powściągliwością.
Spojrzałem na Syriusza przyglądając mu się uważniej niż zazwyczaj. W tym, co mówił było wiele prawdy, sam zauważyłem, że słońce nie świeciło dla mnie tak jasno, jak wcześniej, deszcz nie był tak odświeżający, śnieg barwny i piękny. Nic nie było już tak intensywne. Z bólem przyznałem, że nawet mój związek z Syriuszem stracił na intensywności, chociaż nadal kochałem go i był dla mnie wszystkim. Postanowiłem, więc wykorzystać okazję i zrobić, co w mojej mocy, by powrócić do poprzedniego stanu pełnego namiętnych uczuć, podniecenia i radości życia.
Zarzuciłem na siebie cieplejszy sweter, cienką kurtkę i czekałem już gotowy na obiecany spacer dając też Blackowi do zrozumienia, iż planuję opuścić zamek i wyjść na świeże powietrze by, chociaż przez kilka chwil pooddychać wolnością. Byłem przecież wilkołakiem, a one nie przesiadywały zamknięte w klatkach. Może stąd właśnie brały się moje ostatnie problemy ze zdrowiem? Przecież pozwoliłem ograniczyć samego siebie, zamknąłem się pośród ścian zamku nie wychodząc z więzienia, które sam sobie narzuciłem. To nie było właściwe.
Syri złapał mnie za rękę, ścisnął ją, uśmiechnął się tym razem naprawdę szczerze i niewinnie, po czym nie bez niechęci puścił mnie i wyszedł swobodnie z pokoju. Nie mogliśmy przesadzać z bliskością, jeśli chcieliśmy naprawdę odpocząć i zacząć na nowo.
Czułem jak moja dłoń ociera się o dłoń Syriusza, kiedy wyszliśmy na korytarz, a później na błonia. Czułem się naprawdę wspaniale, już czułem wypełniającą mnie dziecinną radość. Miałem ochotę biegać, skakać, gonić latające owady, jakbym był szczeniakiem. Musiałem się po prostu uwolnić od krępujących mnie więzów codzienności.
Rozejrzałem się w około zwracając uwagę na szczegóły, które do tej pory ignorowałem. Na odbijające się od powierzchni jeziora promienie słońca, śpiewające w koronach drzew ptaki, zapach wiosny, który mnie otaczał. Właśnie tego było mi trzeba. Droga na zajęcia z zielarstwa, czy też latania nie mogła równać się z chwilą spokoju, kiedy to można pomyśleć o czymś niezobowiązującym, przypomnieć sobie najważniejsze chwile z przeszłości, pofantazjować o przyszłości, odpocząć od ciągłych obowiązków.
- Miałeś rację, Syriuszu. Tego nam brakowało. – westchnąłem opierając się o pień drzewa, pod którym dawniej tak chętnie siedzieliśmy, a o którym niemal zapomnieliśmy.
- Oczywiście. Jestem geniuszem, który czasami podzieli się swoją genialnością z innymi. – kruczowłosy rozejrzał się szybko w około i przysunął do mnie. Jego usta wykrzywiały się w bardzo przyjemnym dla oka uśmiechu. Znowu poczułem zażenowanie, które kiedyś już przecież przezwyciężyłem, ale może i to musiało, chociaż na chwilę powrócić, by moja radość była pełna.
Jego wargi miały słodki smak, co zaskoczyło mnie bardzo. Syri krzywił się na samo wspomnienie łakoci, a teraz naprawdę wyczuwałem na jego wargach coś bardzo smakowitego. Mruknąłem w pocałunku, co rozbawiło go na tyle, że musiał się odsunąć. On wiedział, co tak mnie zaintrygowało.
- To tylko odrobina czekolady. Bez tego nie moglibyśmy ruszyć do przodu.
- Dziękuję, jesteś taki kochany.
- Wiem. – mrugnął zalotnie i ponownie nakrył moje usta swoimi. Poczułem jak wsuwa mi coś w dłoń i po kształcie domyśliłem się, że miał zamiar tuczyć mnie słodkościami, jak to miał w zwyczaju.
Zacząłem zastanawiać się nad tym, co powinienem dalej zrobić. Czy mam objąć go i wtulać się w jego ciało, jak szaleniec, czy może zwyczajnie pozwolić na te niewinne muśnięcia, które nie zobowiązywały do niczego. Postanowiłem nie posuwać się za daleko, ani zbyt szybko przekraczać granic. W końcu naszym zadaniem był powrót do przeszłości.
- Wracajmy do zamku. – tym razem jego dłoń ścisnęła mocno moją i nie puszczała. Pociągnął mnie i wspólnie ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie minęło wiele czasu, ale z pewnością zdołałem naładować się już pozytywną energią. Tak było dobrze, idealnie, wspaniale. Nie potrzebowałem wiele do pełni szczęścia, a teraz miałem więcej niż jeszcze przed chwilą. Nie rozumiałem, jak to możliwe, że wszyscy straciliśmy cel w naszym życiu. Przecież mogłem znaleźć w nim tak wiele radości, tyle powodów do śmiechu.
- Myślisz, że oglądanie gwiazd przez zamknięte okno pomoże naszemu związkowi rozkwitnąć? – zapytałem dla samego pytania. Znałem odpowiedź. Oczywiście, że coś tak drobnego, jednak niebywale słodkiego mogło nam pomóc. To nie ulegało wątpliwości!
- Sam się przekonasz. Może nie zrobimy od razu milowego kroku, ale na pewno będzie nam razem dobrze. - nie musiał mnie przekonywać, co do prawdziwości swoich stwierdzeń.
Ścisnąłem mocniej jego palce. Były ciepłe, a ciało chłopaka już wydawało mi się pachnieć słońcem. Już nie mogłem doczekać się jeszcze cieplejszych dni. Chwil, gdy siedząc z przyjaciółmi na błoniach mógłbym rozkoszować się wszystkim, co najbardziej lubiłem. Z chęcią powspominałbym także nasz pierwszy rok w Hogwarcie, kiedy to tak wiele zmieniło się w moim życiu.
Uśmiechając się pod nosem marzyłem teraz o przyszłości. O mieszkaniu z Syriuszem, o beztrosce spędzanych wspólnie dni, o odwiedzinach Andrew, Jamesa i Petera, który najpewniej skończy ze złamanym sercem, gdy Narcyza ostatecznie położy łapy na Lucjuszu.
- Nadal mam ochotę czytać ci w myślach. – Syri wyrwał mnie z tego chwilowego zamyślenia. – Dowiedziałbym się wielu ciekawych rzeczy. A gdybym mógł podsyłać ci swoje myśli... – zwiesił głos sugestywnie.
- Zboczeniec! – warknąłem, chociaż bez złych intencji i opuściłem głowę by ukryć lekkie wypieki i unoszące się do góry kąciki warg.
- Nie martw się, niedługo dowiemy się, kto jest tutaj największym zboczeńcem. – zabrzmiało to bardzo złowrogo i byłem pewny, iż chłopak coś kombinował. Nie miałem pojęcia, co takiego chodziło mu po głowie, ale bezsprzecznie coś już się w niej zrodziło. Coś niebezpiecznego.

4 komentarze:

  1. J albo Sheva !!! albo już sama nie wiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki1 lutego 2012 19:15

    Ojej, a ja wiem, co chodzi Syriuszowi po głowie! Albo domyślam się. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli myśle, ze jest to to o czym myśle, to to genialny pomysł XD tak wiem bardzo składne i poprawne zdanie~.~"

    OdpowiedzUsuń
  4. Syri ostatnimi czasy często, aczkolwiek Ty subtelnie to podsuwasz, nawołuje do tego, że chciałby wiedzieć, o czym myśli Remi... czyżby magicznym napojem miała być cudowna substancja o właściwościach wyjawiania prawdy? Hmm ... ;3O tak, słońce jest straszliwie ważne. Bez niego usycha się... jesteśmy jak baterie słoneczne - bez naładowania po prostu działamy na oparach xD Dlatego w Norwegii (albo Alasce), która ma mało słońca, tak często słyszy się o samobójstwach ^^Powrót do przeszłości to good idea xD

    OdpowiedzUsuń