piątek, 3 lutego 2012

Schadzka?

Oparłem brodę na rękach splecionych na parapecie okna. Korytarz był zimny toteż zarzuciłem na ramiona ciepły sweter. Syriusz splótł palce mojej dłoni ze swoimi i obaj wpatrywaliśmy się w gwiazdy świecące jasno nad błoniami. Panowała cisza, otulała nas ciemność, a spokój chwili był kojący. Gdybym mógł chciałbym spędzać w ten sposób każdą wolną chwilę. Nic nie mogło równać się z tym wspaniałym doznaniem, jakie niosły ze sobą uroki nocnego nieba. A może chodziło o coś zupełnie innego? O brak strach przed ciemnym nieboskłonem i lśniącym na nim księżycem. Na co dzień nie miałem ochoty unosić głowy, ale dziś miałem Syriusza blisko siebie i to dodawało mi sił. Z resztą, był taki słodki, że nie potrafiłbym mu niczego odmówić, a już na pewno nie tej maleńkiej przyjemności dziecinnego kontemplowania gwiazd.
- Mam wrażenie, że kiedyś już to przerabiałem. – mruknąłem do siebie i dźgnąłem Syriusza w ramię. – Popatrz pod najodleglejsze drzewo na błoniach. Tam ktoś jest, widzisz?
- Przerażasz mnie czasami. Widzę drzewo. Wielkie, ciemne drzewo.
- Stoi zaraz obok drzewa. Chyba się o nie opiera... – poczułem na sobie wzrok Blacka i zrozumiałem od razu, co się dzieje. – Jestem wilkołakiem, nie zapominaj o tym. Nawet, jeśli się tego boisz Syriuszu. Widzę więcej, słyszę więcej i czuję więcej. Tak będzie już zawsze.
- Tak, tak. Wiem o tym, ale i tak wydaje mi się to... mroczne? Sam nie wiem, jak to określić...
- Patrz, patrz! – złapałem jego policzki i odwróciłem głowę chłopaka w stronę okna. – To dyrektor! Idzie do tego kogoś pod drzewem. To pewnie ten mężczyzna, z którym spotykał się do tej pory. Jak myślisz? Ale myślałem, że to już koniec. Tak długo go nie było. Jak to możliwe? Może dyrektor coś knuje!
- To mnie powinno ponosić, nie ciebie. – Black pogłaskał mnie po głowie, jak dziecko. – Spokojnie. Lepiej mi powiedz, co się dzieje.
Rzeczywiście, on nie mógł widzieć w ciemności tak dobrze jak ja, a kiedy Dumbledore zgasił swoją różdżkę wszystko ponownie pochłonęła ciemność. Mężczyzna tym czasem zbliżył się do drzewa i postaci, która wyszła mu kilka kroków na przeciw. Nie mogłem rozpoznać sylwetki nieznajomej osoby toteż nie było możliwe bym bezbłędnie wytypował winnego zakradania się na błonia w środku nocy.
- Remi, przypominam ci, że czekam na zdanie mi sprawy z posunięć Dumbledore’a.
- Wybacz, zamyśliłem się. Idzie. To znaczy, już doszedł i... Całują się? – zmarszczyłem brwi, zmrużyłem oczy by lepiej widzieć, chociaż nie miałem pewności, czy cokolwiek mi to daje. – Może to tylko moja fantazja, ale mam wrażenie, że tak właśnie jest. Tulą się i całują... Na pewno właśnie się obejmowali.
- Więc to nie może być ten facet, którego widzieliśmy. To musi być ktoś inny. Może Dumbledore spotyka się z... Kogo przypomina?
- McGonagall. Wydaje mi się, że to ona. Na pewno nie będzie to Sprout. Ale Dumbledore i McGonagall? Przecież to niemożliwe. – nie potrafiłem sobie wyobrazić nauczycielki transmutacji umawiającej się za plecami uczniów z dyrektorem. Naturalnie, nie należała do najmłodszych, a on również miał swoje lata, więc chyba rozsądnym byłoby umilić sobie te ostatnie kilkanaście lat życia czyjąś obecnością, ale jakoś nie potrafiłem sobie tego wyobrazić.
- Paskudztwo. – Syri skrzywił się. – Dwa stare cielska zlepione w uścisku. Fuj!
- Też będziesz kiedyś stary. – podsumowałem nie przejmując się tak bardzo aspektem, który tak zniesmaczył mojego przyjaciela. – Martwi mnie coś innego. Razem mają władzę absolutną nad szkołą, a i ich umiejętności są zadziwiające. Dwoje najlepszych czarodziejów, jakich znamy, jako para. Przecież oni podbiliby świat! Tylko nie mamy pewności, że to ona.
- A więc jest to zadanie dla nas! Musimy się dowiedzieć, kim jest osoba, z którą teraz spotyka się dyrektor. – i pomyśleć, że mieliśmy po prostu pooglądać gwiazdy! Teraz było to chyba niemożliwe, więc cóż innego mogłem zrobić jak nie skinąć zgadzając się z chłopakiem. Ścisnąłem mocno jego dłoń niemal zapominając, że nadal są złączone.
- Wracają do zamku! – chyba tylko łut szczęścia sprawił, że spojrzałem na błonia. Nie miałem pojęcia, co powinniśmy zrobić. Nie mieliśmy przy sobie peleryny Jamesa, a więc śledzenie kogokolwiek było wykluczone. Nie mniej jednak istniała możliwość, że nigdy więcej nie będziemy mieli takiej okazji.
Moje ciało spięło się, zmysły pracowały tak, jak pracować powinny. Umysł analizował szybko napływające do niego informacje. Ktoś się zbliżał i o ile mogłem ufać własnym zdolnościom to mieliśmy na głowie woźnego i jego przeklętego kota, który zawsze mnie drażnił.
- Musimy się zbierać. Mamy kogoś na ogonie. – szepnąłem Syriuszowi na ucho i pociągnąłem go w odpowiednią stronę. W ciemnościach musiał mi zupełnie zaufać i nie opierać się mojej woli. Niestety byłem mu niezbędny. Nie znaliśmy szkoły na tyle dobrze, by zawsze wybierać drogę, o której woźny nie pamiętał lub nie miał pojęcia. Z tego powodu zdaliśmy się na moje zmysły i szybko czmychaliśmy jak najdalej od dwójki drażliwych istot, które narobiłyby nam problemów.
- Dyrektor musiał go tutaj specjalnie przysłać. – Syri syknął mi do ucha. – Wiedział, że ktoś może podglądać jego sekretną schadzkę, więc wysłał Filcha żeby gonił każdego, kto kręciłby się po korytarzu tej nocy.
- To wszystko nie ma sensu. – nachmurzyłem się zatrzymując przed portretem Grubej Damy, pod który zaskakująco szybko dotarliśmy. – Uważam, że potrzebujemy mapy. Mapy, na której zaznaczalibyśmy wszystkie tajne przejścia i korytarze. Wtedy na pewno nic nam nie umknie. Pomyślę nad tym w najbliższym czasie.
Kobieta w różowej sukni nie była zadowolona z naszego pojawienia się, ale nie narzekała tak głośno, jak zazwyczaj. Może była śpiąca, a może planowała wybrać się na późne odwiedziny do koleżanek na innych obrazach? Ciężko określić, co przyjdzie jej do tej namalowanej głowy toteż zniknęliśmy, czym prędzej w Pokoju Wspólnym, który pogrążony w mroku wydawał się niemal przerażający.
Na palcach zakradliśmy się do naszej sypialni, co jednak nie było konieczne. Szmer papierków po cukierkach podpowiedział nam, ze Peter nie śpi, ale zajada się łakociami, zaś Sheva z pewnością nie mógł spać przy takim hałasie. Tylko Potter pochrapywał.
Zastanawiałem się czy powinniśmy powiedzieć przyjaciołom o tym, co widzieliśmy, o naszych przypuszczeniach i domysłach. Nie mieliśmy przecież pewności, że dyrektor naprawdę coś knuł, a jego spotkanie z tajemniczą osobą mogło wcale nie być tak sekretne, jak nam się wydawało.
Po ciemku dotarłem do swojego łóżka, przebrałem się w piżamę i wsunąłem pod pachnącą, przyjemnie miękką pościel. Obok mnie Syriusz wepchnął się, jako nieproszony gość, co nie specjalnie mi przeszkadzało. Nawykłem do jego towarzystwa w łóżku, w szczególności, dlatego, że rzadko cokolwiek robiliśmy. Teraz za to objął mnie troskliwie ramieniem i przytulił do siebie. Czyżby obudził się w nim instynkt macierzyński?
- Zupełnie nie wiem, co kombinujesz. – szepnąłem mu do ucha.
- Uwierzysz, kiedy powiem, że ja też nie? Improwizuję i czekam aż ponownie coś przyjdzie mi do głowy.
Światło różdżki rozbłysło gdzieś w pokoju. Obawiałem się, że kogoś obudziliśmy naszymi szeptami, więc wyjrzeliśmy zza kotar. To James właśnie przypinał zasłony łóżka do kolumienek.
- Co jest? – kruczowłosy wygrzebał się z pościeli i podszedł do chłopaka.
- Śniło mi się, że na jakimś ciemnym stryszku kazano mi rozszyfrować kod, którym zapisane było zaklęcie przyzywające demona. Zaklęcie, które miało być wypowiedziane za pomocą dźwięków instrumentów. Na szczęście rozszyfrowałem tylko do połowy i zaczął padać straszny deszczy i w ogóle czuję się źle psychicznie.
Sheva włączył światło, które rozbłysło jasno rażąc nasze oczy.
- Ktoś tu boi się zasypiać, co? A skoro już wszyscy jesteśmy na nogach to nie ma sensu się czaić po ciemku. Obronimy cię, J. Nie musisz się niczym martwić. Kupimy ci misiaczka i pluszak będzie bronił cię przed potworami, co ty na to? – może i kpił, ale chyba naprawdę wierzył, że pluszowe misie staczają potyczki ze złymi bestiami, kiedy dziecko śpi. Może coś w tym było?
- Gdybym wiedział, że to uchroni mnie od tych głupich snów na pewno bym skorzystał! Oszaleję kiedyś od tego! – nadąsany okularnik usiadł na swoim łóżku splatając ramiona na piersi.

2 komentarze:

  1. *łasi się do Kirhan* Taaak, kocham Cię za to ;3 Za co konkretnie (oczywiście za całe opowiadanie, hy hy) - szczególnie za te sny Pottera. Przez to wychodzi, że J. nie jest tylko szalonym naukowcem, ale i człowiekiem, a Sheva czasami o tym zapomina xDOhh, niedobry woźny! Szkoda, że chłopaki nie zobaczyli, co w trawie piszczy. Teraz mają dwie... a raczej parę i trójkąt - na głowie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki3 lutego 2012 22:53

    A ja nie wierzę, żeby tak było i mi się wydaje, że Remi mógł źle to zobaczyc, bo przecież było ciemno. No, ale oni nie są pewni przecież. No i to, czy ktoś z kimś dzieli uczucia, to chyba są prywatne sprawy, prawda?

    OdpowiedzUsuń