środa, 8 lutego 2012

Kartka z pamiętnika CLXV - Niholas Kinn

Wziąłem głęboki oddech ignorując błagania, które słyszałem ze strony Edvina, a które brzmiały jak brzęczenie osy. Chłopak od rana nie dawał mi spokoju prosząc bym podał mu datę swoich urodzin. Uważałem, że nie jest mu potrzebna, jako że potrafił zasypywać mnie prezentami i bez okazji, ale on uparł się i nalegał czasami tracąc już głos. Naprawdę miałem ochotę zakneblować go i związać sadzając w kącie by zamknął się na kilkadziesiąt minut lub kilka godzin. Przynajmniej miałbym okazję chwilę odpocząć. Jego koledzy wyszli ze swoimi dziewczynami do Hogsmeade, a my mieliśmy dla siebie cały ich pokój.
- Ale, Nicki...
- Ale Evuś... – przedrzeźniając spojrzałem na niego z mordem w oczach. Nie lubiłem, kiedy zdrabniało się moje imię. Już wolałem określenie „ty” niż Nickusie, Niniusie i inne Nusie. Na pewno osiągnąłem cel, jaki sobie postawiłem zaledwie kilka chwil wcześniej, gdyż sądząc po zniesmaczonym wyrazie twarzy chłopaka nienawidził zdrobnień nawet bardziej niż ja.
- Ale kiedy ja chcę wiedzieć. – jego wspaniale niebieskie oczy wydawały się ogromne, kiedy wpatrywał się we mnie niczym pluszak. Był słodki, kiedy tak usiłował czarować, by osiągnąć swój cel. Dziewczyna, z którą chodził musiała być ślepa i głupia, co działało na moją korzyść.
- Powiem ci, ale... – chciałem budować napięcie, drażnić się z nim, co sprawiało mi niewysłowioną przyjemność. Edvin był taki rozkoszny, taki niewinny i szczery we wszystkim, co robił, że nie wyobrażałem sobie związku z kimkolwiek innym. Zakochiwałem się w nim z każdą chwilę bardziej i bardziej. Gdyby nagle nam nie wyszło nigdy nie podniósłbym się po takim upadku. – Nic za darmo. Musisz stanąć przede mną nagi. Caaaałkiem nagi i wtedy ładnie poprosić. Kiedy uznam, że jestem zadowolony podam ci datę.
- To cios poniżej pasa. – wstydził się. Bez sprzecznie wstydził się!
- Nie, to bardzo uczciwy układ. Poza tym nie masz się, czego wstydzić. Uważam, że jesteś idealny. Z resztą... – wstałem z pościeli jego łóżka i przysunąłem usta do jego ucha. – Miałem swoje usta na twoim członku, więc nagość nie jest niczym okropnym. – jeśli moim podświadomym zamierzeniem było całkowite speszenie go to powiodło mi się. Edvin był cały czerwony.
- Lepiej to czuć niż słyszeć. – mruknął wstając i odchodząc ode mnie na kilka kroków. Nadal był lekko rumiany, ale w jego oczach widziałem całkowitą pewność siebie. Sięgnął do guzików koszuli i powoli, niespiesznie rozpinał je. Rozsiadłem się podziwiając zjawiskowe małe przedstawienie, które przecież sam wyreżyserowałem.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, kiedy zobaczyłem pod koszulą Edvina koszulkę bez rękawów. Moja załamka wyraźnie go rozbawiła. Na jego ustach pojawił się olśniewający uśmiech.
- A pod spodniami mam kalesony. – roześmiał się widząc moją minę. – Żartowałem! Naprawdę, żartowałem. Widzisz? – rozpiął spodnie pokazując bieliznę. Mówił prawdę. Nie było żadnych kalesonów tylko ciemna bielizna. Powoli wszystko się rozkręciło i żaden z nas nie czuł się źle w obecnej sytuacji. Edvin był teraz nagi i chociaż ciężko było mu przyjąć do wiadomości fakt, że jako jedyny nie ma na sobie nic to radził sobie wyśmienicie.
- Kiedy masz urodziny? Chyba zasłużyłem na odpowiedź?
- Nie, jeszcze nie. Powiem ci później na uszko, ale nie teraz.
- Skoro tak mówisz to najwyraźniej powinienem jeszcze bardziej ci się przypodobać. – powoli zbliżył się do mnie i to zdołało mnie zawstydzić. Mój nagi chłopak był coraz bliżej i dopiero to uświadomiło mi, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Zupełnie nie wiedziałem, co mam robić, a kiedy on uklęknął przede mną kładąc dłonie na moim udzie przez moje ciało przeszły dreszcze. On musiał to poczuć, musiał zobaczyć, że moje ciało zareagowało. Miał przecież przed oczyma moje krocze.
Nie chciałem go powstrzymywać. Pozwoliłem by robił to, na co tylko ma ochotę. Pochlebiało mi, że sam stara się do mnie zbliżyć, że mimo wcześniejszego związku z kobietą zechciał zakochać się we mnie i teraz wiernie pogłębiał nasz związek, otaczał ciepłymi uczuciami, jakby chciał stworzyć z nas dzieło sztuki podobne do jego wspaniałych zwierzątek z papieru. Miałem naprawdę ogromne szczęście zdobywając go.
- Odwdzięczę się za wszystko, co dla mnie robisz. – rzucił cicho, a jego długie palce rozpięły moje spodnie, sięgnęły pod bieliznę wydobywając spod niej członek. Dotyk chłodnych ze zdenerwowania palców był wspaniały i sprawiał mi przyjemność. Nie potrzebowałem wiele więcej, a już szalałem wewnątrz własnego ciała. Kiedy spojrzałem na zapatrzonego w moje krocze chłopaka kolejny słodki impuls przebiegł przez mój kręgosłup i on dobrze o tym wiedział. Subtelnie uśmiechnięty uniósł głowę, posłał mi porozumiewawcze spojrzenie i pochylił się uchylając usta. Jego ciepły oddech, palce delikatnie przytrzymujące członek i w końcu gorące wnętrze ukryte między kształtnymi wargami sprawiły, że zawyłem. On był jedynym, który tak na mnie działał.
- Jesteś bezlitosny! – pisnąłem wstydząc się własnego głosu, ale zacisnąłem pięści i przygryzłem dolną wargę.
Zsunąłem ze stopy but i nie do końca rozumiejąc, co takiego robię podsunąłem nogę pod krocze chłopaka. Przycisnąłem jego widocznie pobudzony członek i zacząłem poruszać stopą sunąc po nim w górę i w dół masowałem jego ciało.
Edvin na początku był zaskoczony, trochę zażenowany, ale szybko nawykł do tego typu pieszczoty i skupił się w pełni na pieszczeniu mnie. Nie mogłem porównać go z nikim i nie miałem zamiaru tego robić, toteż byłem przekonany, że nikt nie byłby w tym lepszy niż on. Z tym głośniejszym jękiem przyjąłem fakt, że się odsunął i złapał mnie za kostki układając na pościeli. Wspiął się na łóżko zasłaniając je grubymi kotarami i uśmiechnął rozbrajająco. Jego płomienne włosy były rozczochrane, a oczy lśniły dziecięcym szczęściem. Nigdy nikt nie wydawał mi się tak znakomity.
- Dzięki temu nikt nas nie zaskoczy – wyjaśnił mi i musiałem się z nim zgodzić. Nie byłem jednak przekonany, co do wybranej przez niego pozycji toteż usiadłem i zdjąłem z siebie ubrania, jakie miałem na sobie. Jeśli miało być dobrze to obaj musieliśmy być równi. Z jednym wyjątkiem, to Edvin miał leżeć posłusznie i pozwolić się pieścić tak jak ja tego chciałem. Przysunąłem się do niego i pocałowałem te pracowite wargi, które nie bały się mnie obejmować jeszcze kilka chwil temu. Nie czułem niechęci, gdyż lizał nie, kogo innego. Byłbym bardzo niesprawiedliwy gdybym uznał, że nie powinienem pozwalać sobie na ciepłe pocałunki tylko, dlatego, że jego usta dotykały mojego członka. Przecież był dobry dla mojego chłopaka.
Naparłem dłońmi na jego nagą pierś zmuszając go do położenia się.
- Leż grzecznie. Dziś nauczymy się czegoś nowego. – wyszczerzyłem zęby i raz jeszcze pocałowałem go. Następnie bezceremonialnie ukąsiłem jego sutek z rozkoszą słuchając jęknięcia bólu i zmieniłem całkowicie pozycję odwracając się tyłem do jego twarzy zaś przodem do jego członka. Tak było najlepiej. Rozsiadłem się na jego piersi, uchyliłem usta oblizując wargi i przymknąłem oczy przykładając usta do gorącego, naprężonego ciała. Pozwoliłem by wsunęło się we mnie powoli, a językiem masowałem wrażliwą skórę. Improwizowałem i miałem nadzieję, że idzie mi nieźle. Byłem trochę zbyt mały, by on mógł odwdzięczyć mi się tym samym, ale w gruncie rzeczy ocieranie się o jego skórę miało swój urok i było naprawdę przyjemne.
Wstrzymałem oddech i w ostatniej chwili powstrzymałem się przed zatopieniem zębów w cudownym ciele, kiedy dłonie chłopaka spoczęły na moich pośladkach. Teraz dopiero uświadomiłem sobie, jaki musiał mieć przed oczyma widok. Mój tyłek nie był zbyt seksownym obrazkiem, ale on nie zmalał, nie zwiotczał. Był nadal twardy i gotowy. Uspokoiło mnie to, gdyż przez chwilę naprawdę miałem wrażenie, że cały nasz związek mógłby lec w gruzach gdyby tylko Edvin tak naprawdę nie akceptował mojej płci.
Jego dłoń wpełzła pod moje ciało, jego palce zahaczyły o mój członek i wtedy obaj podjęliśmy się zadania namiętnego i na swój sposób rozkosznego. On rękoma, zaś ja ustami staraliśmy się doprowadzić do wrzenia krew w naszych żyłach, zmusić się wzajemnie do eksplozji przyjemności i do zaspokojenia wszystkich potrzeb.
Starałem się nie wydawać z siebie zbyt dużej ilości dziwnych dźwięków, on tylko wzdychał i pomrukiwał. Nawet nie wiem, kiedy moje ciało nie utrzymało wewnątrz moich płynów i zalałem brzuch oraz dłoń mojego chłopaka swoją bielą.
Nie wiem, co za moimi plecami robił Edvin, ale i on niedługo później eksplodował wcześniej dając mi do zrozumienia, że jest bliski końca. Nie odsunąłem się jednak i on chyba rozumiał, dlaczego tak postąpiłem. Dopełnialiśmy się, jakkolwiek mogło to wydawać się zaskakujące.
I jak mógłbym go nie kochać?

3 komentarze:

  1. Sama słodycz. Nie ma to jak dobre yaoi na beznadziejny wieczór <3Zapraszam do siebie xd

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki8 lutego 2012 21:47

    Jej, ty zawsze tak doskonale opisujesz miłośc...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, Edvin potrafi przestraszyć Niholasa xD Kalesony, noo, to przedstawienie trwałoby znacznie dłużej.Właśnie też mam takie wrażenie, że gdyby okazało się, że ich związek jednak się rozpadł, Kinn załamałby się. Zbyt bardzo się zaangażował, zbyt bardzo kocha, aby ze spokojem przyjąć rozstanie. Nawet nie tylko ono, ale fakt, że... nie umie tego wysłowić... Ludzie kochają się i rozstają bez większych problemów, bo coś tam, coś tam, ale w ich wypadku to by po prostu była tragedia.

    OdpowiedzUsuń