piątek, 10 lutego 2012

Przemiana serc

Ostatnie problemy "fizyczne" Jamesa (samopoczucie, sny) są moimi problemami. Ciekawe, kiedy ten osioł stał mi się taki bliski XDD

 

19 marca
Uśmiechnąłem się do Syriusza, kiedy okupowaliśmy bibliotekę zajęci odrabianiem ogromnych zadań i ostrożnie wsunąłem w usta czekoladowy smakołyk nie chcąc by bibliotekarka o sokolim wzroku zobaczyła, że łamię zasady. Czułem się jak młody bóg, byłem pełen energii, zdrowy i przede wszystkim pozbyłem się nostalgii, która towarzyszyła mi przez ostatnie dni. Teraz byłem już pewien, jak powinienem ułożyć swoje życie. Nie musiałem każdemu pokazywać tego samego oblicza. Ludzie mogli mieć mnie za grzecznego, uczącego się wiecznie chłopca, zaś przyjaciele mogli znać moją mniej ugrzecznioną twarz. Przecież nie raz łamałem zasady, czy to w ich towarzystwie, czy to będąc samemu. Podjadałem w bibliotece, kręciłem się po zamku nocami, okradałem kuchnię, wraz z przyjaciółmi knułem, śledziłem i żyłem pełnią życia. Takiego mogli mnie znać tylko oni, zaś osoby spoza mojej grupy nie musiały wiedzieć o mnie nic. Taki przynajmniej był plan.
Z moim zadaniem uporałem się w przeciągu chwili, co pozwoliło mi planować najbliższe godziny. Nie liczyłem na spełnienie chociażby połowy z moich fantazji, ale pozwalały mi one zabić czas. Sięgnąłem nawet pod stolikiem w bok kładąc dłoń na udzie Syriusza, który zaskoczony zrobił kleksa na swojej kartce. Spojrzał na mnie żałośnie i wyjął różdżkę usuwając brzydki ślad ze swojego wypracowania. Zaraz potem przystąpił do pracy, by jak najszybciej uporać się z uciążliwym zadaniem, podczas gdy ja leniwie gładziłem jego nogę. Sam nie wiem, co mnie podkusiło, ale nie widziałem innego wyjścia, jak tylko dać upust moim zachciankom, których na dobrą sprawę nawet nie pojmowałem.
- Pragnę was poinformować, że jestem śpiący, bo niewyspany z powodu nadal nawiedzających mnie nocami koszmarów. – James spojrzał mętnym wzrokiem na każdego z nas. – Jeśli padnę trupem na zadanie możecie powiedzieć w Ministerstwie, że zabiła mnie McGonagall do spółki ze Sprout zadając długaśne referaty. Ale nie winię ich za to aż tak bardzo, więc nie muszą ich zamykać w Azkabanie. Wystarczy, że upomną je i potomnym nie będą już tak zawracać głów.
- J. czy ty, aby nie przesadzasz? – Sheva westchnął z wyraźną ulgą. Jego zadanie także zostało skończone.
- Nie. Za to mam wrażenie, że będę chory. Czuję się kiepsko, jakoś tak nieswojo i dlatego podejrzewam najgorsze. Bolą mnie oczy, wargi, mam dziwne uczucie w gardle i w nosie, moje dłonie są suche, jakbym pracował fizycznie, chyba jestem rozpalony, ale z drugiej strony nie jest mi jakoś specjalnie zimno. To pewnie menopauza! – udał szloch i pociąganie nosem.
- To głupota, J. Zwyczajny debilizm. – dłoń Syriusza spoczęła na mojej, ścisnęła ją, pogłaskała. Była taka ciepła, taka przyjemna. – I w swojej wielkiej łaskawości nie strasz nas swoją chorobą. Chory jesteś nie do zniesienia. Największy upierdliwiec świata! W Skrzydle Szpitalnym nie będą cię chcieli, więc odeślą cię do pokoju, a wtedy my będziemy mieli wielką zabawę w niańczenie małego Potterka, któremu leje się z noska. Dziękuję, ale nie.
- Więc co mam robić twoim zdaniem, co? – okularnik był oburzony.
- Czosnek i cebula. – wtrącił Peter. – Mama zawsze mówi, że na chorobę najlepsza jest wieczorem kromka z cebulą i czosnkiem.
- A na późniejszą zgagę? Ja mam bardzo delikatny żołądek. Jeden niewłaściwy posiłek i będę cierpiał cały dzień i kto wie, czy nie nocą. Ja w ogóle jestem delikatny! Muszę się wysypiać, bo moje oczka szybko się męczą, a usta pieką i są wysuszone. Poza tym jestem taki do niczego, kiedy coś mi jest. Najchętniej położyłbym się i umierał w samotności, chociaż nie... Samotność mi nie odpowiada.
- J., jeśli będziesz tyle o tym mówił na pewno się rozchorujesz. – pozwoliłem sobie na komentarz. Syriusz w tym czasie odwdzięczył się dotykiem za mój dotyk i teraz trzymał dłoń na moim udzie głaszcząc je tak jak ja robiłem to dla niego. Nie było to wiele, chociaż dawało mi pewną satysfakcję. Byłem dziwnie niedopieszczony. – Musisz myśleć pozytywnie, cieszyć się życiem, zapomnieć o starczych dolegliwościach. W przeciwnym razie rozsypiesz się, jak przystało na starego zrzędę twojego pokroju.
- Masz rację! Ja sypię się w tak młodym wieku... – wstał gwałtownie z miejsca. – Muszę temu zapobiec! – zanim zdążyliśmy ostudzić jego zapach pognał wzdłuż półek. Nie mieliśmy pojęcia, co takiego strzeliło mu do głowy, ale niewiedza była w tym wypadku o wiele bezpieczniejsza. W wypadku okularnika nigdy nie można być pewnym, kiedy jego pomysły zagrażać będą naszemu bezpieczeństwu.
Tym razem nie był to jakiś specjalnie skomplikowany plan, gdyż J. przybiegł do nas stosunkowo szybko taszcząc ze sobą jakieś stare tomisko. Położył je na stoliku o dziwo bardzo cicho, po czym otworzył na wyznaczonej stronie zadowolony z siebie.
- Oto jak załatwia się te sprawy. – wyszczerzył się dumnie. – Wystarczyło zabajerować bibliotekarkę i oto mam! Sprawdzony sposób na przedłużenie młodości. Mówiła, że stosuje się do tych zasad od lat i jest całkowicie pewna ich skuteczności! Jak sama przed chwilą zdradziła, nie ma żadnych problemów z mężczyznami i zawdzięcza to tej drobnej książeczce.
Spojrzeliśmy z chłopakami po sobie a następnie na Pottera. Chyba nie był zdrowy na umyśle skoro opowiadał takie bzdury. Nie wspominając już o wątpliwej urodzie bibliotekarki, którą interesował się wyłącznie łysiejący woźny o twarzy bazyliszka. Postanowiliśmy jednak nie rozwiewać marzeń okularnika.
- Przeczytam tę książkę. Zabiorę się za to, jak tylko skończę zadanie i sami się przekonacie! Będę najpiękniejszym facetem w szkole! Nawet protezoręki będzie mi zazdrościł! Podbiję każde serce, McGonagall będzie mi jadła z ręki, Sprout będzie mnie na rękach nosić. Zobaczycie! – jeśli kiedykolwiek J. pracował z takim zapałem nad pracą domową to ja nie mogłem sobie tego przypomnieć. Powinienem, więc zapamiętać tę chwilę na długo, w co nie wierzyłem w takim samym stopniu jak w rady jakiejś starej wiedźmy, która przed wiekami napisała książkę dla brzydali. James mógł tylko na tym stracić.
- Ja nie chcę tego widzieć. – stwierdziłem załamując ręce. Zebrałem swoje notatki odsuwając je na bok i przysunąłem sobie najnowszą lekturę Pottera. „Piękna i niezależna. Naturalne sposoby dbania o siebie.” głosił tytuł. Zajrzałem do środka otwierając książkę na dowolnej stronie. „Maseczka z żabich wnętrzności.” To mi wystarczyło. Nie chciałem wiedzieć nic więcej.
- Dobra, J. Ty się upiększaj w samotności, a ja idę bałamucić mojego Remusa, bo czuję, że bardzo mu za tym tęskno. – spojrzałem na Blacka zaskoczony i speszony. Nie musiał tego mówić, nie musiał używać takich słów.
- Jesteś okropny! – skarciłem go prychając cicho i urażony odwróciłem się do niego plecami. Zebrałem swoje rzeczy wrzucając je do torby, po czym wstałem oddalając się bez słowa. Syri wiedział jednak, że nie potrafię się gniewać za takie przewinienie ani długo, ani tym bardziej naprawdę. Nic, więc dziwnego, że dopędził mnie niezmiennie uśmiechnięty.
- To wszystko twoja wina. – szepnął blisko mojego ucha beztroskim tonem. – Dotykałeś mnie, jako pierwszy i wcale nie byłeś tym taki zawstydzony. Czyżby gorzej brzmiało to na głos?
- Musisz pytać? – zmarszczyłem brwi i opuściłem bibliotekę wysuwając się przed niego. Oczywiście, że słyszeć nie jest równoznaczne z czuć. Czyny nie zawstydzały mnie tak bardzo. Nie w tym wypadku.
Pewnie, dlatego złapałem go za rękę śmiało i mocno. Naprawdę czułem się odmieniony i to w dodatku na lepsze. Mogłem tylko pytać samego siebie na jak długo nastąpił ten cud przemiany serc.
- Wiesz, Remi. Mam pewien problem. – zaczął nagle. – Otóż, mam chłopaka, który jest dzisiaj niemożliwie rozkoszny i mam wrażenie, że potrzebuje wiele mojej uwagi i miłości. Tylko, że on potrafi być bardzo nieśmiały. Jak myślisz, powinienem przypomnieć mu jak smakuje mój dotyk? – zawstydził mnie, ale i ucieszył. Postanowiłem nie tracić głowy zbyt łatwo i nie niweczyć mojej przemiany.
- Myślę, że twój chłopak będzie zadowolony, jeśli pokażesz mu jak wiele tracił przez cały ten czas, kiedy trzymaliście się od siebie daleko. – obaj uśmiechaliśmy się do siebie ukradkiem. W końcu nie od razu człowiek nawyka do miłości.

4 komentarze:

  1. Jak ja kocham gry słowne xDWiesz, Kirhan, kochana - ja też bardzo polubiłam Pottera. Na początku moim idolem był wyłącznie Remi, a teraz James bardzo szybko go dogania. Hah, też nie wierzyłabym w zdolności czarodziejskie dziwnych maseczek, ale czasami trzeba zaryzykować. Co do samopoczucia Pottera - łączę się z Tobą i nim w bólu, aczkolwiek dziś spałam 13 godzin xD Wczoraj miałam ostatni egzamin i musiałam odespać nieprzespane noce. A Jak u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam rady mamy Petera, to działa!*przypomniał sobie przeziębienie i rady Kirhan* xdNo to Syri będzie miał co robić ze swoim chłopakiem. Cholera, ominął mnie ten moment, w którym Remi przestał się tak zachowywać jak typowa "cnotka". Będę musiał wrócić do po przedniejszych rozdziałów ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Shukumei Yuki11 lutego 2012 22:09

    Znowu podoba mi się najbardziej ostatnie zdanie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że uwielbiasz znęcać się nad biednym Jamesem.I za to cię kocham, uwielbiam jego narzekalstwo. ^,^

    OdpowiedzUsuń