sobota, 11 lutego 2012

Kartka z pamiętnika - Valentine's Day Special

 Bez względu na to, czy lubicie Walentynki, czy też nie - niech to będzie wspaniały dzień!

 

 

 

Kiedyś znajomy zapytał mnie, czy żałuję błędów, jakie popełniałem w przeszłości, czy żałuję wszystkich moich potknięć, każdorazowego błądzenia po omacku przez życie. „Nie” odparłem nie będąc nawet pewnym, czy mówię prawdę. I wtedy padły słowa, których nigdy nie zapomnę: „To dobrze. Gdybyś ich żałował oznaczałoby to, że zmarnowałeś tamten okres życia.” Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, obawiając się stwierdzenia jakobym zmarnował czas zaczynam powoli pojmować, iż moja odpowiedź była szczera. Nie żałowałem tamtych chwil. Wstydziłem się ich, wstydziłem się siebie w tamtym okresie, ale nie żałowałem. To, o czym teraz nie chciałem pamiętać ukształtowało mnie, zmieniło, pozwoliło mi nauczyć się wiele. Jaskrawe kolory tamtych lat już dawno wyblakły, zatarły się, utraciły swoją ostrość. Zestarzały się wraz ze mną. Coś jednak pozostało, coś żywego, silnego, niezniszczalnego – miłość, którą wtedy odczuwałem. Zmieniła się, dorosła, ale w dalszym ciągu była miłością szaloną, namiętną i nierozsądną. Nie chciałem pamiętać swoich błędów, jednak chciałem zawsze na nowo odtwarzać w pamięci chwile spędzone z nim.
Wiele lat temu nasza wiedza o świecie była ograniczona wiekiem, wierzyliśmy w bezsensowne ideały. On był niewysokim, szczupłym chłopakiem o czarującym uśmiechu, dzikim spojrzeniu jasnych oczu przysłoniętych blond kędziorami. Był pełen życia i energii, jego głowę wypełniały niestworzone pomysły, jego geniusz sprawiał, że nie potrafiłem się z nim rozstać pragnąc rozmawiać z nim godzinami.
Teraz siedział przede mną, jako dumny, starszy mężczyzna skubiąc swoją posiwiałą lekko brodę. Trudy, potyczki i walka w imię marzeń, które ja porzuciłem, zahartowały jego ciało, które mimo wieku było silne i gibkie. Dziki błysk w jego oczach nadal zachwycał, usta wyginały się w ironicznym uśmiechu częściej niż przed laty. W dalszym ciągu był tym pełnym namiętności człowiekiem, w którym się zakochałem.
- Tylko ty się zmieniłeś, Albusie. – powiedział poważnie, jakby przed chwilą czytał mi w myślach i stąd dobrze wiedział, co chodziło mi po głowie. - Twoje rude włosy zbielały, plany na przyszłość zniknęły zastąpione patetyczną walką w obronie ludzkości. Stare namiętności zastąpiłeś nowymi. Wtedy miałeś tylko mnie, kochałeś mnie i mnie wyłącznie, zaś teraz w twoim sercu jest miejsce dla każdego, kto tej miłości potrzebuje.
- To nie tak i dobrze o tym wiesz. – podałem Gellertowi kieliszek wybornego wina, najlepszego, jakie posiadałem i usiadłem obok niego wpatrzony w szkarłatny płyn, na którego powierzchni wraz z każdorazowym ruchem mojej ręki tworzyły się delikatne fale. – Straciłem siostrę i nie chciałem stracić więcej nikogo bliskiego. Ludzie nie powinni ginąć dla moich planów. Nie byłem gotów na takie poświęcenia, na takie ofiary.
- To były ofiary składane na ołtarzu lepszego świata, o który mieliśmy walczyć. Póki nie zdradziłeś. – wiedział, jak bolą mnie jego słowa lecz mimo to wypowiadał je pewnie i odważnie.
- Zdradziłem nasze ideały, ale nigdy nie zdradziłem ciebie. – spojrzałem otwarcie w jego oczy obserwując jak niebezpieczne bestie przechadzają się na ich dnie.
- Zawsze byłeś samolubny. Dla Większego Dobra, dla twojego dobra. – jego kieliszek był już pusty, więc bez żalu odłożył go na stolik. Wyjął z mojej ręki tylko do połowy opróżnione szkło i postąpił z nim podobnie, jak wcześniej ze swoim. W swojej pustelni, którą inni uważali za więzienie nie często pozwalał sobie na tego typu przyjemności toteż nie dziwiłem się jego tęsknocie za alkoholem, czy mięsem.
Gellert przysunął się jeszcze bliżej mnie, jego udo stykało się z moim, jego ramię bez trudu objęło mnie w pasie.
- Brakuje mi wielu rzeczy, Albusie. Naprawdę wielu. – znowu to robił. Znowu odgadywał moje myśli.
Jego usta miały ostry smak alkoholu, kiedy mnie całował, były lekko szorstkie, a więc takie, jakie być powinny. Jego dłoń wsunęła się w moje włosy, kołtuniła je, plątała i rozpieszczała wrażliwą skórę głowy, podczas gdy ja nie miałem pojęcia, co zrobić ze sowimi niespokojnymi palcami. Sięgnąłem, więc nimi pod odzież Gellerta, by przekonać się, iż dobrze oceniłem budowę jego ciała, którego nie widziałem przecież od pewnego czasu.
- To wszystko nie będzie nam potrzebne. – dał mi jasno do zrozumienia, czego pragnie zdejmując swoją ciemną koszulę, rozpinając spodnie. Przy nim moje wysokie ciało wydawało się przesadnie wychudzone. Mimo wszystko mężczyzna zdjął ze mnie wszystko, co tylko zdołał.
Kto powiedział, że dorośli nie mają prawa by zaspokajać swoich potrzeb, Że w pewnym wieku przestajesz kochać, odczuwać fizyczny pociąg i rozkosz z niego płynącą?
Skóra przestaje być jędrna, w niektórych miejscach zaczyna gromadzić się w większych ilościach tworząc fałdy. A jednak starość była piękna.
Zmarszczki pod szarymi oczyma Gellerta nadawały głębi i czegoś naprawdę podniecającego jego spojrzeniu, szorstka skóra na twarzy pieściła opuszki moich palców pomarszczonych, chociaż przecież zadbanych dłoni.
Pozwoliłem sobie rzucić okiem na jego pierś, o której umięśnienie dbał najpewniej oczekując, iż kiedyś przyjdzie mu zmierzyć się z kimś w walce na śmierć i życie.
Czułem jak wyrażenia wizualne docierają w głąb mojego ciała ożywiając te jego zakamarki, które zazwyczaj czekały by właśnie on je pobudził. Nie miałem szans w walce z tymi uczuciami, z miłością ukrywaną przed całym światem. Pocałowałem go niczym uczniak, nie baczyłem na miejsce i czas. Zignorowałem wszystko, co działo się wokół, poza moim pokojem.
Twarde, szorstkie opuszki palców Gellerta naznaczyły dotykiem moją pierś, uszczypały sutki, których wrażliwość nie zmieniła się przez wszystkie lata. Nie odczuwałem wstydu, gdyż w pewnym wieku człowiek przestaje zwracać uwagę na niedoskonałość swojego ciała pozwalając rozkoszy przejmować kontrolę nad całym organizmem. Tak też było w moim przypadku, kiedy czułem dotyk tego najważniejszego z mężczyzn na swoim brzuchu, a później pobudzonym członku.
Grindelwald zsunął bardziej spodnie i bieliznę, przysunął swoje krocze do mojego ocierając się. Czułem jak jego męskość pręży się przy mojej, napiera na nią i pobudza tym bardziej. Zachłannie wyszukiwałem jego języka by móc odczuwać przyjemność gorącego pocałunku.
Namiętność Gellerta nie straciła na sile mimo wieku, jego technika pozostawała idealna, ruchy pewne. Wzdychałem w jego wargi, kiedy zbierał wyciekające z nas nasienie na palce. Użył go, jako naturalnej wilgoci, która miała ułatwić mu dalszą pracę. Moje wejście przyjmowało jego palce bez oporów, co było tylko formalnością.
Sięgnąłem w dół by ująć jego rozpalony członek, poczuć siłę witalną, która wypychała go, usztywniała i świadczyła o młodzieńczej wytrzymałości.
- Nie potrafisz się doczekać, Albusie? – wydawał się ze mnie kpić, a jednak widziałem na jego twarzy wymalowaną potrzebę, z którą nie potrafił walczyć.
Wsunął pod moje biodra dwie ozdobne poduszki by oszczędzić sobie wysiłku związanego z podtrzymywaniem mojego ciała, po czym wdarł się w moje wnętrze jednym brutalnie płynnym ruchem nie pozwalając na jakiekolwiek protesty, jakie mogłyby się pojawić.
Przeplatane siwizną jasne włosy kleiły się do jego wilgotnej skóry na pobrużdżonym przez czas czole, jego usta uśmiechały się manifestując pełnię zadowolenia, silne dłonie ściskały moje chude uda.
Z każdym pchnięciem ubywało nam lat, z każdym celnym ruchem byliśmy młodsi i bardziej energiczni, każde westchnienie, czy jęk zamieniało nasze umysły w puste naczynie, które dopiero należało wypełnić. A jednak pozostawało w nas coś ze starców, w jakich się powoli zamienialiśmy. Nie pragnęliśmy spełnienie, jak młodzi, dla których kulminacja jest wszystkim. Nasz akt miał trwać jak najdłużej, miał wypełniać nas radością, spełnieniem silniejszym niż to fizyczne. Finał był tylko kropką na końcu zdania, nieuniknionym zakończeniem historii, ostatnim tomem powieści.
Im jesteśmy starsi tym doskonalsza staje się nasza miłość, tym pełniejsze są czyny, tym szczersze intencje, tym mniej przejmujemy się nieistotnymi szczegółami. Starzec to człowiek, który stracił sens życia, ktoś, kto potrafi już tylko czekać na śmierć.
- My jesteśmy wiecznie młodzi. – Gellert uśmiechnął się do mnie w sposób, którego nawet nie potrafiłem opisać. Niczym szaleniec. – Tak, Albusie. Ja znam twoje myśli, słyszę je w swojej głowie. – i zanim zdołałem wyrazić zaskoczenie całował mnie nie pozwalając na dojście do słowa, a niedługo później nie miałem już najmniejszego zamiaru tracić oddech na wypowiadanie jakichkolwiek kwestii. Chciałem tylko zachłysnąć się powietrzem, kiedy moje ciało eksplodowało ekstazą dzieląc ją i podwajając jednocześnie z ukochaną osobą. Z kimś, kto był moją największą tajemnicą.

 

6 komentarzy:

  1. ksenia666@op.pl12 lutego 2012 01:24

    Rany, to u mnie nie ma czegoś takiego jak zakładanie naukowych grup... coś Ty. U mnie jest tak - 10% ludzi z roku dostaje stypendium. Musisz mieścić się (w moim przypadku) w piątce z najlepszą średnią ^^'Jutro poczytam, a dziś powiadamiam. (poczytam wieczorem, bo rodzina zjedzie na odpust... hehe, kościół św. Walentego xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kirhan-sama... Jak zwykle nie do przebicia. Powinnaś wydać książkę... Piszesz wspaniale i z niecierpliwością czekam na każdą kolejną notkę. Mam nadzieję że za niedługo powróci do nas mój ukochany Cornelius :)Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! I właśnie tak powinno być - że czas ma się nijak do uczucia i bliskości z druga osobą...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie już kiedyś miałam Ci napisać, że kiedy opisujesz dotyki, gesty, akty cukierkowego potwora i Gellerta, człowiek zaczyna dostrzegać piękno w dwóch starszych już ciałach ludzi, którzy nigdy nie przestali kochać się mniej ;3 Jakoś nigdy nie byłam miłośniczką stosunków parki kilkudziesięciolatków, ale Ty potrafisz pokazać mi piękno ich spełnienia ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. no super, niby o starszym pokoleniu, a naprawdę świetnie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahah, nie, Orion nie będzie miał dzieci - to znaczy... może je mieć i o tym wspomnę (w końcu to w połowie anioł, a więc może rodzić... Ja to faktycznie jestem mało moralna XD), ale już nie dam sposobności do ciąży. Przecież Ori to bardzo młody diabełek. Jeszcze będzie musiał wiele udowodnić Danielowi, że może mu się oddać, ale... no, jakby nie było Daniel ma swoje potrzeby, więc się poświęci na rzecz obolałych bioder xDNo bo serio, jakoś nie widziałam stosunku starszych mężczyzn. Raczej zbyt szybcy to oni nie są xD A Ty uchwyciłaś to tak faajnie, że aż mam ochotę na więcej - wolniej, ale upajając się sobą... mrr ;3 Otóż to - jeszcze nie spotkałam się z głębszą uwagą poświęconą starszym osobom, więc wchodząc tutaj i patrząc na obrazek nad notką walentynkową... szczerze podeszłam do tego jak pies do jeża, ale ostatecznie dało się go pogłaskać ;3Nauka? Czemu? Będzie nowy plan, więc czego się uczyć? (ale to wnerwiające, że zamiast przerwy dwutygodniowej w związku z terminem poprawek, uczelnie okrawają to. Mało godzin, kurcze? To nie fair. Odpowiem jak Shikamaru z "Naruto" - to upierdliwe!)

    OdpowiedzUsuń