środa, 15 lutego 2012

Trufle

22 marca
Dzień był wyjątkowo piękny, wiatr ciepły, ptaki rozśpiewane, a od strony Zakazanego Lasu napływał wspaniały zapach wiosny. Czułem, jak moje ciało zaczyna się rozluźniać, skóra dotąd napięta i szorstka stawała się delikatniejsza, a jej kolor żywszy. Cały byłem pełen życia, radości i siły do pracy. Nic nie mogło mnie zrazić, czy odstraszyć, dni były dłuższe, dzięki czemu z powodzeniem mogłem robić więcej i dłużej ładować swoje „baterie”. Czasami zastanawiałem się, czy nie jestem przypadkiem stałocieplny, skoro nocami i w zimne dni nie potrafiłem zmusić się do pracy, zaś ciepłymi dniami mogłem podbijać świat. Niestety musiałbym mieć w sobie coś z gada, nie zaś z wilka, by udowodnić swoje racje.
Rozsiadłem się na trawie twarzą do słońca i rozgrzewałem ciało by energii słonecznej wystarczyło mi na cały wieczór i aż do późnej nocy. Najważniejszym było nie tracić dobrego humoru, gdyż bez niego nawet słońce nie mogło wiele zdziałać, a ja miałem wiele planów na najbliższe godziny. Chciałem przecież uporać się szybko z nauką, zająć czytaniem książki, może trochę poćwiczyć przedmioty praktyczne i, co najważniejsze, spędzić czas z Syriuszem oraz Shevą, jako że Potter i Pettigrew uciekli gdzieś kilkadziesiąt minut wcześniej. Ich książki leżały nieruszone koło nas i cierpliwie czekały na właścicieli, którzy nie interesowali się nimi wcale.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że oni dobrze się bawią, a my później będziemy musieli po nich sprzątać? – Andrew kopnął lekko podręcznik mugoloznawstwa Pottera. – Denerwuje mnie fakt, że nie potrafię sobie olewać nauki tak jak oni. Też chcę być beztroski! – nachmurzył się patrząc wściekle na swoje książki. – Nie uczyć się, a zwyciężać na testach, to marzenie, które się nie spełni znając moje pokrętne szczęście. – narzekał dalej.
- Ja cię znakomicie rozumiem, chociaż siedzę tutaj tylko dla Remusa. – Syriusz starał się mówić cicho, chociaż nie było szans bym miał tego nie usłyszeć, więc rzuciłem mu poważne spojrzenie, niejako nakazujące kontynuację rozpoczętej wypowiedzi. – Mógłbym tylko rzucić okiem na notatki i improwizować resztę. – uśmiechnął się do mnie przymilnie. – Jednak pewien bardzo ostry przyszły nauczyciel dałby mi za to popalić, czy też właśnie czegoś by mi nie dał. – białe kiełki Blacka obrażone w uśmiechu wydawały się psie.
- Ty uważaj na to, co mówisz. – ostrzegłem gderliwie. – W każdej chwili mogę powiedzieć ‘nie’, a wtedy nie będzie nawet buziaków!
- Kłamczuch z ciebie, to niemożliwe. Mam w kieszeni broń, której się nie oprzesz! – wyjął truskawkowo-śmietankowy łakoć w czekoladzie. Musiał być z siebie dumny, kiedy wpatrzony w cukierka przełknąłem głośno ślinę. Ostatnio byłem uzależniony od słodyczy po obiedzie, a cierpiałem na brak czekolady.
- To jest niesprawiedliwe. – pozwoliłem sobie zauważyć, ale cukierek wylądował na mojej książce, co oznaczało, że jest już mój i mogę go zjeść.
- Nie krępuj się, mam jeszcze kilka.
- Nie ma to jak zaspokajanie jednej miłości drugą, co? – Sheva przyglądał nam się z rozbawieniem póki nie został brutalnie pchnięty, przez co w siadzie wpadł na książki, notatki i zadania brudząc nos atramentem. – Zabiję! – warknął głośno zrywając się na równe nogi, co pozwoliło nam dostrzec głównych winowajców zamieszania.
Skorzystałem z okazji i ukradłem z kieszeni cienkiej kurtki Syriusza kilka owocowych galaretek w czekoladzie. Połknąłem je zanim chłopak zdołał mi je odebrać. Tym razem to ja uśmiechałem się przebiegle.
- Aj, aj, aj! Nie po głowie, oszalałeś?! Nie transmutacją! – obudziłem się ze swojego słodkiego transu i obserwowałem, jak Sheva okłada klęczącego Pottera wszystkim, co miał pod ręką.
- Mam w nosie twoje zachcianki! – Andrew rozmazał atrament z nosa na resztę twarzy, co przypominało barwy wojenne w połączeniu z jego miną. – Ośmieliłeś się mnie pchnąć! Mnie!
- Siedziałeś mi na drodze! Szukałem trufli! – tak durnej wymówki chyba żaden z nas nie słyszał toteż ciosy zostały wstrzymane, a nasza trójka patrzyła na Pottera i Pettigrew sterczących na czworaka pod drzewem.
- Merlinie, jeśli to jest zaraźliwe... – Andrew wypuścił z rąk książkę i odskoczył do tyłu. – Nie chcę umierać uważany za idiotę, jak tych dwóch!
James prychnął głośno i spojrzał na Petera dając mu znak głową, że ma działać dalej.
- To interes życia, a wy jesteście na to zbyt głupi. My się z Peterem wzbogacimy, zdobędziemy sławę i pieniądze, a wy możecie umierać z głodu! Szukamy, Pet! – obaj chłopcy przyłożyli nosy do ziemi i niuchali w poszukiwaniu trufli, jak sami zechcieli to zdradzić.
- Mam nadzieję, że trafi im się gówno hipogryfa. – Syriusz nie silił się na milczenie, czy komentarze. – Może zmądrzeją, kiedy wsadzą w to ręce i twarze.
Skoro o twarzach była mowa spojrzałem na Shevę, który próbował pozbyć się atramentu ze skóry, a przy okazji nie wydłubać oka, czy też nie wsadzić sobie różdżki w nos. Biedak ucierpiał na idiotycznym pomyśle okularnika. Pomogłem mu jak mogłem najlepiej. Jego wdzięczne spojrzenie było dla mnie bardzo pokrzepiające i budujące. Czułem się dowartościowany dzięki jednemu jego uśmiechowi.
Spojrzeliśmy na błonia w miejsce, gdzie nasi dwaj przyjaciele nadal poszukiwali trufli wzbudzając zainteresowanie i przerażenie innych uczniów. Nie zdziwiłem się nawet, kiedy któryś pojawił się z McGonagall, opiekunką naszego Domu. Skoro Gryfonom odbiło to właśnie ona powinna zająć się sprawdzeniem ich stanu umysłowego przed wezwaniem szkolnej pielęgniarki. Pomyliłem się. Jakaś Puchonka sprowadziła właśnie panią Pomfrey, która spieszyła przez błonia w stronę największego zbiegowiska. Nawet my podnieśliśmy się z miejsc, chcąc wiedzieć, co się wydarzy.
- Potter, Pettigrew, co wy robicie?! – nauczycielka transmutacji patrzyła na nich z politowaniem, a kiedy zauważyła zatrzymującą się obok niej Pomfrey odetchnęła z ulgą. – Czy wam się pogorszyło od ostatniego razu, kiedy was widziałam?
- Czuję się niedoceniony! – Potter wiódł niezaprzeczalny prym w głupocie, gdyż Peter wydawał się maleć w oczach i zwijać w drobny kłębek wstydu. – Szukam trufli! – okularnik powiódł wściekłym spojrzeniem po wszystkich, jakby pytał, czy ktoś jeszcze miał czelność nie usłyszeć. – Zakładamy z Peterem złoty interes! Czy pani wie ile płacą za trufle?!
- Potter, czy ty uważasz się za tresowanego wieprza? – Pomfrey przejęła pałeczkę.
- Czy panie mają nas za wariatów?! – James rozejrzał się w około i wtedy do niego dotarło. – Proszę nie odpowiadać, znam odpowiedź. – wstał na równe nogi i otrzepał kolana. – Peter, idziemy! Hagrid nas zrozumie, a ci ludzie tutaj w ogóle nie mają nosa do interesów! Panie wybaczą, ale nie zamierzam więcej odpowiadać na pytania, które mają na celu pogrążenie mnie i ułatwienie pracy innym. Nie jestem chory i nie pozwolę z siebie psychicznego zrobić. – uniósł dumnie głowę do góry, ułożył usta w urażony dzióbek i przemaszerował przez tłum odsuwających się do niego uczniów.
Kobiety zbliżyły się do nas wiedząc, że przyjaźnimy się z tą podejrzaną dwójką. McGonagall nie zdążyła nawet zadać pytania, a my już znaliśmy jego treść. Syriusz pokiwał głową potakując.
- Tak, oni są tacy zawsze, chociaż są zdrowi umysłowo. – Syri rzucił okiem na oddalających się chłopców. – Przejdzie im, kiedy tylko nie znajdą ani jednego trufla. To jego reakcja obronna na nudę, naukę i samotność. Nie warto zawracać sobie tym głowy. Naprawdę mamy wszystko pod kontrolą i gdyby działo się coś niepokojącego to od razu zgłosimy to komuś.
- Ja wolę nie słyszeć nic więcej. – nauczycielka obdarzyła nas spojrzeniem świadczącym o reprymendzie, jakiej nam właśnie udziela. – Miejcie oko na Pottera, bo źle wpływa na innych. I błagam, nie idźcie za jego przykładem. – wydawała nam się zmęczona, kiedy odchodziła i jeśli miałbym zgadywać uznałbym, że ma już dosyć coraz to nowszych i głupszych pomysłów Pottera. Nawet Pomfrey nie zdecydowała się na komentarz. Jej wzrok tylko na chwilę padł na mnie i mogłem domyślić się, o co chodzi. Przypominała mi bym był ostrożny i uważał na swoje dolegliwości. Nie miała pojęcia, że przyjaciele czuwają nade mną i miałem wielką nadzieję, że tak właśnie zostanie.
Miałem wrażenie, że teraz nawet słońce nie naładuje moich wyczerpanych baterii. Pewni ludzie potrafili wysysać z innych całą życiową energię i J. do tych właśnie wampirów należał.

2 komentarze:

  1. James jako wampir? To ja poproszę na wynos xDGłupie pomysły, pomysłami, ale przynajmniej cały dom oderwał się na chwilę od nudy xD Nie ma złych pomysłów, tylko złe wykonanie.. może właśnie Potter szuka w złym miejscu i nie z tą osobą, z która powinien? Dziewczyny maję lepszego nosa do słodyczy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki15 lutego 2012 20:46

    Yaaay! Wampiry są ekstra. A szczególnie te w okularach, yaaay! Dobra, już się uspokajam. XD

    OdpowiedzUsuń