piątek, 30 marca 2012

Humor

6 kwietnia
Skąd ten dobry humor zaraz po pełni? Zazwyczaj cierpiałem na liczne bóle i ogólne niezadowolenie z życia, zaś dzisiaj było stosunkowo inaczej. Odczuwałem w prawdzie liczne bóle, ale obudziłem się uśmiechnięty, pełen energii i chęci do życia. Co takiego działo się w nocy? Co zrobili chłopcy? Nie pamiętałem niczego od chwili przemiany. Moja świadomość znikała na te kilka godzin i nigdy nie mogłem być pewny, czy nie zrobiłem wtedy czegoś niewłaściwego. To męczyło niemal tak samo, jak dzisiejsza niepewność spowodowana dobrym humorem. No, bo niby, dlaczego miałem być taki rozradowany po tym, jak w skórze wilkołaka kręciłem się po pokoju?
Pobiegłem, więc szybko do pani Pomfrey by zameldować się jej i pozwolić zbadać, a później prędko pognałem do sypialni. Musiałem się upewnić, że przyjaciele są cali i zdrowi, że nic im nie dolega, a moja radość nie jest spowodowana żadnym krwistym posiłkiem, o którym bym nie pamiętał.
Ulżyło mi, kiedy zobaczyłem przyjaciół niedbale rozwalonych na swoich łóżkach, którzy nie przebrali się nawet w piżamy, ale chrapali w najróżniejszych pozycjach. Sheva próbował przynajmniej zdjąć spodnie, ale nie dokończył. Z jeansami w kostkach spał na siedząco przewalony na bok i wtulony w poduszkę. Syri rozłożył się, jak rozgwiazda na dnie morza i brakowało mu wyłącznie bąbelka w nosie, który puchłby i malał w czasie oddychania. Aż zachichotałem wyobrażając sobie to. O dziwo tylko Peter i James spali zwyczajnie zwinięci na swoich łóżkach, chociaż wystarczyła chwila by okularnik zmienił pozycję kładąc się na brzuchu i rozrzucił nogi na boki tak, że stopy wystawały poza materac – jedna z prawej, a druga z lewej. Nie wytrzymałem i wybuchając śmiechem zataczałem się ledwie stojąc na nogach. Wyglądali tak komicznie, że nie potrafiłem się powstrzymać. Miałem w sobie całą masę pozytywnej energii, wcale nie byłem zmęczony i śpiący, a oni dostarczyli mi z rana takich atrakcji, że na pewno cały dzień miał być dla mnie udany.
Mój głośny śmiech zaczął im przeszkadzać. Usłyszałem pierwsze mruknięcia i szeptane niewyraźnie „przymknij się”, „ciszej”, „zamilcz”. Syriusz nawet podniósł się z zamkniętymi oczyma i usilnie próbował je otworzyć, co przez pewien czas mu się nie udawało. Mój brzuch bolał, jakby zaraz miał pękać, a ja leżałem na ziemi patrząc na chłopaków i coraz to ciężej było mi łapać powietrze. Umierałem z rozbawienia, ale Black zdołał w końcu otworzyć oczy, a i reszta zaczynała się podnosić, jak umarlaki z grobów. To wywołało u mnie kolejne fale szaleńczego śmiechu. Umierałem!
- Czego rżysz? – Syri ziewnął, a powieki opadły mu na oczy. Zatoczył się siedząc i opadł plecami na pościel nieświadom tego, co się z nim dzieje.
- Która godzina? – Sheva naciągał z zamkniętymi oczyma spodnie na tyłek. – Długo spałem?
Nawet nie potrafiłem mu odpowiedzieć chichocząc.
- Chce mi się pić. Jestem niewyspany, zmęczony, mam suche usta i muszę się czegoś napić, bo umrę. – J. założył okulary i tym razem to on otworzył szeroko usta ziewając.
- Spaliśmy trzy godziny. – odezwał się Syri, który jakimś cudem zdołał dostrzec wskazówki na swoim zegarku kieszonkowym, który trzymał za blisko twarzy. – Ty się nie śmiej, Remi, bo to twoja wina! – niczym gąsienica zmienił pozycję na taką, która umożliwiała mu spoglądanie na mnie. – Wymęczyłeś nas! Ścigaliśmy się po całym budynku i ostatecznie my padaliśmy z nóg, a ty miałeś jeszcze sporo siły!
- Ścigaliśmy? – spoważniałem w przeciągu chwili. – Wypuściliście mnie z pokoju?
- Nie martw się, byłeś tak wściekły tym, że wszystkie okna są zabezpieczone, że nie przyszło ci do głowy szukać innego wyjścia. Z resztą, kiedy się bawiliśmy wcale nie myślałeś o wyjściu. Za to ile ty ważysz! Myślałem, że mi wnętrzności zaczną wychodzić wszystkimi możliwymi dziurami w ciele, włącznie z porami skórnymi! Jak mnie przywaliłeś sobą, tak... Nadal czuję się jakiś taki płaski.
- Co wam przyszło do głowy żeby bawić się z wilkołakiem?! – byłem zaskoczony, może nawet trochę wściekły. Przecież podczas szalonych gonitw mogło stać się coś niespodziewanego, mogłem się zapomnieć i ukąsić, albo nawet zrobić coś gorszego!
- Przesadzasz. Całkiem miły z ciebie wilczek, kiedy już przestaniesz myśleć o żądzy krwi. – James w końcu zdołał wykrzesać z siebie coś więcej niż dopominanie się o wodę. – Ale ciężki rzeczywiście jesteś. Z resztą, nie wiem, czym się martwisz. Prędzej, ja wybiłbym wam oczy rogami, niż ty zrobiłbyś cokolwiek nam. Mogłem nawet stratować Petera, ale cwana bestia wiedziała, jak i gdzie uciekać.
- Jesteście nieodpowiedzialni. – stwierdziłem z przekąsem i nie było mi do śmiechu.
- A ty, jak zwykle martwisz się niepotrzebnie. Remi, sam pomyśl. Wcześniej byłeś zawsze wściekły, poraniony tu i tam, obolały, a teraz? Uśmiechasz się, biegasz i jeszcze masz siłę robić nam awanturę o głupią gonitwę. – Sheva usiadł na podłodze obok mnie i objął mnie ramieniem. – Na twoim miejscu wykorzystałbym okazję, bo masz możliwość znormalnieć i nie siedzisz już sam podczas pełni. Gdybyś był naprawdę niebezpieczny wiedzielibyśmy o tym, już dawno temu i na pewno nie staralibyśmy się zbliżyć do ciebie. Poddaj się i pozwól nam działać. Jesteśmy przyjaciółmi!
- Masz rację, Andrew! – J. doskoczył do nas uśmiechnięty. – Jesteśmy przyjaciółmi, więc niech mi ktoś przyniesie coś do picia. – szczerzył się błagalnie.
- Masz kran w łazience. – pozwolił sobie zauważyć Syriusz i również podszedł do mnie, ale tylko po to by zrzucić dłoń Shevy z mojego ramienia i zastąpić ją swoją. Po chwili zmienił zdanie, rozsiadł się za mną oplatając mój pas rękoma i ułożył głowę na moim ramieniu.
- Koniec tych waszych pieszczot. Idziemy na śniadanie. Jeśli zaraz nie zamoczę języka to uschnę! Z resztą i tak pieką mnie oczy z niewyspania, a białka mam przekrwione, jak królik. Starzejemy się, a na starzenie nie ma nic lepszego niż zdrowe śniadanko i czyta woda.
- Przecież ty nie pijasz czystej wody. – pozwoliłem sobie zauważyć, ale okularnik wzruszył tylko ramionami.
- Nie szkodzi. Kiedyś może zacznę. Z resztą jestem jeszcze wystarczająco młody by pić inne rzeczy, a z czasem moja dieta młodości będzie ostrzejsza niż teraz.
- A gdybyście się tak umyli i przebrali? – w końcu zdecydowałem się powiedzieć to, co chodziło mi po głowie od pewnego czasu. Miałem wyczulony węch, więc zapach, jaki wydzielali spoceni podczas nocnych zabaw przyjaciele drażnił mnie trochę. Nie chciałem ich urazić, ale nie wiedziałem, jak dać im do zrozumienia, że cuchną.
Syri odsunął się ode mnie natychmiast, przyjaciele spojrzeli po sobie i jak na zawołanie poderwali się na równe nogi i biegiem rzucili w stronę drzwi łazienkowych. Nie był to wielki odcinek drogi, ale zdążyli się przepychać, zatrzymywać, ciągnąć za ubrania i niemal pobić zanim dotarli do drzwi. W progu rozegrała się kolejna wielka przepychanka, którą ostatecznie wygrał niewysoki Peter. Gdy inni atakowali się łokciami, on zgiął się w pół i przecisnął się pod ich rękoma. Pojęli swój błąd dopiero, gdy drzwi zamknęły się z trzaskiem.
Spojrzeli na mnie z wyrzutem. Gdybym im o tym nie powiedział nie mieliby świadomości tego, że śmierdzą, a tak sam fakt tego, że ktoś zwrócił na to uwagę wydawał się chyba poniżający i z tego powodu tak bardzo było im przykro.
- Ale ja też nie jestem pachnący. – starałem się ich pocieszyć. – Przecież też was goniłem, prawda? – nie poskutkowało. Ich mroczne spojrzenia były bardzo wymowne. Najwidoczniej nie było nic bardziej poniżającego niż czekanie na zwolnienie się łazienki, a Peter długo nie wychodził. Wystarczyło jednak jedno ciche szczęknięcie zamka, a wojna rozpoczęła się na nowo i była jeszcze bardziej zażarta niż wcześniej. Tym razem to Sheva został zwycięzcą. Ja postanowiłem wytrwale czekać, aż oni skończą swoje zabawy. Nie miałem ochoty bić się o łazienkę tym bardziej, że przecież prędzej, czy później dostanę się do niej i wymyję, jak należy. Do nich wyraźnie to nie docierało, gdyż Syriusz i James nie dawali za wygraną przez cały czas kąpieli Andrew. Nie zdziwił mnie fakt, iż Potter i tak przegrał. Z jego szczęściem we wszystkim, co robił, i tak powinien się cieszyć, że ja nie upominałem się o swoją kolej. Miałem nadzieję, że to go trochę pocieszy, ale niewiele mogłem zdziałać, kiedy wcale nie zależało mi na tak efektownym i szybkim zajęciu łazienki. Miałem na wszystko czas, a dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. Mimo wszystkich niedogodności, jakie na pewno na mnie czekały.

3 komentarze:

  1. Remi nie były sobą, gdyby się nie przejmował. Poza tym on nie wie, jak wygląda ... jego osoba (nie zewnętrznie, ale z zachowania) podczas przemiany i z pewnością nie martwi się na zapas.Peter mały, pulchniutki, a bystrzacha korzystająca ze wzrostu xDInformowałam Cię o rozdziale niedzielnym? Chyba tak... skleroza na starość -_-'

    OdpowiedzUsuń
  2. ksenia666@op.pl31 marca 2012 15:50

    Chyba nie będzie aż tak tragicznie. xD Mam taką nadzieję. Częstochowa nie jest taka zła.. jeżeli nie wspomni się o korkach, Romach w tramwajach, pijanych menelach... ale gdzie tego nie ma? xDDHeheh, zawsze można sfałszować ankietę xDAkemi

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie ja też czytam głównie literaturę anglojęzyczną... no nie, inaczej - autorstwa angielskich pisarzy xD W tłumaczeniach na polski, oczywiście xD Aż tak dobrze nie umiem angielskiego. xD Z polskim mam problemy,a co dopiero inny język. xDDzięki za tytuły. ;P Muszę obeznać się z literaturą młodzieżową, żeby w ukrytej ankiecie podać to uczniom, gdyby sami nie potrafili czegoś wymyślić xDObrazki... hmmm, w photobucket wpisuję "feimo" lub "heise" xD

    OdpowiedzUsuń