środa, 28 marca 2012

Kartka z pamiętnika CLXXII - Denny 'Blood' Zachir

Rozcierałem obolały policzek czując jak rana przy oku zaczyna piec i puchnąć, a jutrzejszy dzień z całą pewnością miał przynieść ze sobą sporą śliwę, która kolorem może będzie przypominać moje tęczówki. Wątpiłem niestety w to, iż nikt jej nie zauważy. Najpewniej stanę się jednym z głównych tematów rozmów, ponieważ kolejnym będzie właściciel jeszcze bardziej pokiereszowanej twarzy. W prawdzie chłopak był starszy ode mnie o rok i zdecydowanie wyższy, ale nie łudziłem się. Każdy domyśli się, co musiało między nami zajść skoro na całą szkołę tylko my dwaj będziemy wyglądać, jak miśki panda. Znałem kogoś, kto na pewno zagustuje w takiej ozdobie uznając ją za słodką, czy nawet rozkoszną. W tej jednak chwili ten „szaleniec” siedział zamknięty w sypialni i chlipał głośno nie wiedząc, co działo się na korytarzu pod jego nieobecność.
Wszystko zaczęło się niewinnie, jak z resztą zaczyna się większość największych problemów tego świata. Swoim zwyczajem, Alen obskakiwał mnie ze wszystkich stron, na jego ustach widniał ogromny uśmiech, zaś w ręce trzymał łapę swojego pluszowego Blooda. Od kiedy misiek się odnalazł po nieszczęsnej kradzieży, chłopak nie chciał się z nim rozstawać. Podejrzewałem, że nawet bierze z nim kąpiel, ale tych szczegółów nie chciałem tak naprawdę znać. Domyślałem się, że przywiązanie Alena do mnie zostało spotęgowane, kiedy pamiętając o jego urodzinach przed miesiącem rzuciłem z rana zwyczajne „wszystkiego najlepszego” i teraz nie mogłem mieć do niego pretensji o to, iż ciągle kręci się w pobliżu. Z resztą jego roześmiana twarz bywała naprawdę urocza.
Do tego stopnia przyzwyczaiłem się do tego wielkiego dziecka, że zapomniałem zupełnie o tym, iż jego zachowanie nie każdemu może wydawać się normalne. Nie zdążyłem, więc nawet zareagować, kiedy jeden ze starszych chłopaków, którzy właśnie przechodzili korytarzem, porwał misia z rąk Alena i roześmiał się rzucając go kumplowi, by tym samym uniemożliwić właścicielowi odzyskanie zabawki.
- Ej! To mój miś! – niebieskooki stanął w rozkroku uważając to zapewne za bojową pozycję i położył dłonie na biodrach. – Oddajcie!
- Nie bądź ciota, to tylko głupi misiek. – rzucił blondyn, który wydawał się być przywódcą tej szajki. Do tej pory nigdy nie zdarzało się by Ślizgoni atakowali swoich toteż nie spodziewałem się tego, co nastąpiło chwilę później.
Alen rzucił się na chłopaka trzymającego jego maskotkę z pięściami, ale ten śmiejąc się oddał ją komuś innemu. Neren desperacko zaatakował kolejnego i tak przez kilka chwil, by w końcu ostatnim wysiłkiem naprawdę uderzyć natręta. Wtedy byłem już pewny, że zabawa przerodzi się w wojnę. Chłopak pchnął Alena i chyba tylko cudem zdołałem go złapać i podtrzymać. Niestety w akcie zemsty starszak, niczym mały gówniarz, oberwał miśkowi głowę, łapki i wypatroszył go doszczętnie. Wyszczerzył się zadowolony i dumny, a ja zacisnąłem pięści wiedząc, że nie wybaczę mu tego, co zrobił.
- Słyszałem, że obciągasz tej maskotce nocami, więc teraz masz okazję przerzucić się na coś prawdziwego. – zakpił rozrzucając szczątki misiaczka po korytarzu.
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, skąd Alen wziął tego miśka, ale teraz widząc ból na jego twarzy i łzy w oczach żałowałem, że nigdy o to nie spytałem. Niebieskooki pozbierał resztki maskotki i uciekł zapłakany, a tym czasem ja nie panowałem nad emocjami i w ten właśnie sposób skończyłem z kilkoma ranami i licznymi siniakami, ale uważałem się za zwycięzcę.
- Alen, odbarykaduj się! – krzyknąłem kolejny raz naciskając na klamkę i pchając drzwi, które ani drgnęły. Chlipanie ustało na chwilę, ale już po sekundzie, czy dwóch zaczęło się na nowo tyle, że ciszej. – Alen, natychmiast masz zdjąć barykadę, jasne?! – warknąłem nie mając pojęcia, jak powinienem się zachować by go przekonać w takiej sytuacji. – Cholera, Alen! Nasza przyjaźń kończy się w tej chwili, jeśli zaraz nie wejdę do środka!
Poskutkowało. Usłyszałem dźwięk wydawany przez odsuwane łóżko i po chwili mogłem wejść do środka. Chłopak siedział zwinięty w kącie i smarkał w rękaw swojej szkolnej szaty. Tulił do siebie szczątki zniszczonej zabawki, jakby to miało coś zmienić. Naprawdę wydawało mi się, że mam do czynienia z dzieckiem, ale chyba nie mogłem nic poradzić na niewinną naturę Nerena.
Podszedłem do niego i klękając obok objąłem go ramionami. Nie protestował nawet, co nie wydawało mi się wcale takie dziwne. Bardziej dziwiło mnie moje własne zachowanie, kiedy pozwoliłem mu się przytulić, gładziłem go plecach i nawet pocałowałem w głowę. Przysunąłem usta do jego ucha, by słyszał mnie wyraźnie mimo nieprzerwanych pochlipywań.
- Naprawimy go. – starałem się go pocieszyć. – Będzie nawet lepszy niż do tej pory. Sam się tym zajmę i zobaczysz, będzie jak nowy.
- A... Ale... – pociągał nosem. – Oni zgubili... mu oko!
- Zdobędziemy nowe, albo nawet kupię ci nowego misia! – sam nie wierzyłem własnym słowom. Chyba oszalałem.
- N... Nie. Ja... chcę tego. Mam go od... zawsze. – wtulił się we mnie mocniej i znowu zaczął płakać.
- Więc go naprawię, obiecuję!
- Ale oni... – znowu zaczynał, a teraz miał już nawet czkawkę. – Oni myślą, że ja... jestem dziwny!
- Bo jesteś. – ze szczerością nie potrafiłem walczyć. – Jesteś dziwny i dlatego uratowałeś mi tyłek kilka razy, kiedy ja sam chciałem się go pozbyć raz na zawsze. Jesteś najdziwniejszym człowiekiem, jakiego spotkałem.  Gdyby było inaczej myślisz, że siedziałbym tutaj i cię pocieszał? – położyłem dłonie na jego wilgotnych policzkach i przy użyciu odrobiny siły uniosłem jego twarz. – Fuj, cieknie ci z nosa na wargi... – skrzywiłem się, a Alen zarumieniony wytarł szybko wszystko w rękaw. Przewróciłem oczyma, westchnąłem nie pojmując, co się ze mną dzieje i mimo niechęci do cudzych wydzielin pocałowałem jego wargi. – Nikt inny nie wytrzymałby ze mną tyle, co ty.
- Co ci się stało? – Alen nagle przestał płakać, a ja przypomniałem sobie, jak wyglądam i wyjaśniło mi, dlaczego podczas pocałunku bolała mnie warga.
- Nic wielkiego. Wypadek przy pracy. Zniknie niedługo, więc nie ma się, czym przejmować. – machnąłem ręką, ale było to raczej kiepskie kłamstwo, gdyż przez twarz Alena przetoczył się cień uśmiechu, a on rozryczał się kolejny już raz, chociaż teraz chyba z zupełnie innego powodu, gdyż wyjąc całował mnie po miejscach, które zapewne przyciągały uwagę, jak wielkie transparenty. – To ja sobie tutaj flaki wypruwam żeby cię pocieszyć, a ty tylko bardziej płaczesz.
Alen zachichotał wyraźnie czując się lepiej.
- Jak Blood. – stwierdził pokazując mi szczątki, a przez jego twarz przemknął kolejny skurcz bólu.
- Masz rację. – podjąłem od razu. – Będziemy mieli kolejne wspólne blizny, kiedy już go naprawię. Wtedy już na pewno nas nie odróżnisz. – nie ważne, jak bardzo nie lubiłem tego miśka, jeśli dzięki niemu Alen się uśmiechał. Może każdy niedoszły samobójca w pewnym momencie odkrywa słońce i porzuca swoje dotychczasowe plany pożegnania się z życiem?
- Mogę spać dzisiaj z tobą?
- A mogę odmówić? – starałem się bardzo by zabrzmiało to, jak pytanie retoryczne, gdyż nie chciałem sprawiać przykrości chłopakowi, który i tak już zdołał wylać morze łez.
- Nie możesz. – odparł i ponownie jego usta wyginały się w uśmiechu.
Czułem ulgę, kiedy tuląc się do mnie wyraźnie się uspokajał. Jego serce nie biło już tak gwałtownie, jak wcześniej, co mogłem z powodzeniem wyczuć na własnej piersi, jego oddech był spokojniejszy, nie pociągał nosem tak namiętnie, jak wcześniej i przede wszystkim nie ściskał już szczątków misia. Leżały z boku czekając aż sam się nimi zajmę, ale w tamtej chwili miałem coś ważniejszego na głowie. Musiałem mieć pewność, że nic już nie dręczy Alena. Nie był ideałem, miał masę wad, ale i jedną zaletę, która przysłaniała każdy ubytek – potrafił uśmiechać się, jak nikt inny!

2 komentarze:

  1. Ale Denny się zmienił :) I to na lepsze :) Wcześniej odtrącał Alena a teraz mało nie zabił gnojka który zrobił mu krzywdę :P Inni pewnie nie zauważyli zmiany w Dennym ale Alen to pewnie w siódmym niebie chodzi :) W końcu od zawsze starał się wyciągnąć Blooda z depresji i prób samobójczych i chciał go w sobie rozkochać :D Ciekawe czy Denny kiedyś otwarcie przyzna się do tego że zależy mu na Alenie? :b Bo podświadomie już chyba wie :) Ostatnie zdanie z tym uśmiechem było wielkie Kirhan :D Mam nadzieję że wena Cię nie opuszcza :) Ha i znowu byłam przed Akemi :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ksenia666@op.pl30 marca 2012 01:32

    Przypomniałaś mi o nich i teraz doprawdy mam zgryz... bo Marcel, Fillip, Oli i Reijel... Alen i Blood to naprawdę świetne postacie! Oczywiście reszta nie odstaje, ba! Są genialni, a jednak ta szóstka wzbudza we mnie łezkę w oku. Hehe, ze szczerością nie wygra xD Kurcze.. bił się o misia... w tak naprawdę o Alena. O jego uśmiech. Właśnie ciekawe, skąd chłopak ma pluszaka.(rozdział był w niedzielę, ale dopiero dziś zdołałam zacząć powiadamiać)Akemi

    OdpowiedzUsuń