środa, 7 marca 2012

Kartka z pamiętnika CLXVII - Cornelius Lowitt

Co mnie podkusiło? Jaki demon stał wtedy za mną i szeptał czule do mojego ucha nakłaniając mnie bym zrobił to, czego zawsze się wystrzegałem? Cóż za poczwara zamknęła mi usta, gdy mogłem jeszcze protestować? Zachowałem się jak głupiec, szczeniak, skończony idiota. A jednak głos, który mnie skłaniał bym sprzeciwił się samemu sobie był wyjątkowo słodki, skoro uległem. A teraz było już zdecydowanie zbyt późno. Tego, co się stało nie dało się odwrócić. Muszą przeminąć całe lata zanim błąd zostanie naprawiony.
Co takiego kierowało ludźmi sprawiając, iż ich czyny były tak zbliżone do siebie mimo całkowitej odrębności kultur? Cały świat w jednej chwili wydawał się jednolity, a ludzie niczym zwierzęta tego samego gatunku stawali się braćmi. Nie, nie tylko kobiety ulegały wpływom tej wrodzonej skłonności, nie tylko one podatne były na podszepty nadprzyrodzonego. Każdy mógł im ulec, a ja byłem jedną z tych wyjątkowo wrażliwych na demony osób. Bo cóż innego mogło nakłonić mnie bym ściął włosy?
Sam włożyłem nożyczki w ręce znajomej Krukonki, która uwielbiała zabawy z włosami i tworzyła małe dzieła sztuki na głowach ludzi, którzy zgadzali się na jej eksperymenty. Wtedy nawet nie zastanawiałem się nad tym, z jakiego to powodu miłosne niepowodzenia zmuszają człowieka do drastycznych zmian zewnętrznych. Zamknąłem oczy i pozwoliłem sprawnej ręce dziewczyny działać. Teraz niektóre pasma moich włosów sięgały zaledwie ramion, inne odstawały na wszystkie strony niczym druty, a grzywka w najbliższym czasie będzie wpadać mi do oczu. Jakież jednak było zdziwienie Krukonki, kiedy odkryła, że kolor moich włosów jest naturalny nie zaś w jakikolwiek sposób zmieniony.
Teraz czułem się jak skończony osioł. Osoby, które mnie znały, te, które się mnie obawiały, po prostu wszyscy obserwowali mnie, przyglądali się i zapewne nie potrafili uwierzyć, że pozbyłem się swoich długich krwawych włosów. Było w tym wszystkim coś dobrego. Mój wygląd stał się dzięki zabiegom znajomej bardziej mroczny i niebezpieczny. Teraz z powodzeniem mogłem uchodzić za szaleńca.
Największym sprawdzianem okazało się spotkanie z Ericem. Miałem ochotę spojrzeć na niego by dowiedzieć się, co myśli o mnie teraz, jakie wrażenie wywarłem na nim. A jednak musiałem być chłodny, ignorować go, pokazać, że wcale mi na nim nie zależy. Z tego powodu pozwalałem moim „nocnym koleżankom” na dotykanie mnie, zachwycanie się fryzurą. Nie rozumiałem podniecenia dziewczyn w takich momentach, ale pozwoliło mi to zachować twarz i nie dałem po sobie poznać, jaki ogarniał mnie wstyd. Gdyby Eric zrozumiał, że to on jest powodem, dla którego zdecydowałem się na ścięcie włosów byłbym skończony, a on nigdy nie przestałby ze mnie kpić.
Na błoniach tylko kątem oka widziałem, jak jego zaniepokojone spojrzenie śledzi mnie, kiedy wraz z najładniejszymi i najzgrabniejszymi z dziewczyn kręciłem się to tu, to tam. Z satysfakcją pozwoliłem by na oczach mojego byłego chłopaka ocierały się o mnie. Tym razem nawet nie ograniczałem się do jednej, ale siedząc na trawie miałem dwie dziewczyny dla siebie. Miałem w nosie to, że mój obraz idealnego prefekta może zostać zrujnowany, jeśli któryś z nauczycieli zobaczy, co robię. Najważniejsze było to, by pognębić Erica, pokazać mu jak wiele stracił, kiedy ze mną zerwał. Przecież miał mnie na wyłączność, nie zdradzałem go, nawet nie spotykałem się z innymi, chyba, że to inni szukali mnie.
Położyłem dłoń na pośladku jednej z dziewczyn, chociaż nie miałem pojęcia, jak jej na imię. Nie zapomniałem tego, jak należy się z nimi obchodzić, jak się bawić, chociaż od dawna nie tknąłem żadnej z nich. Wcześniej wydawałem się być impotentem, który reagował tylko na Erica, teraz złość na niego sprawiała, że czułem przyjemne mrowienie w lędźwiach, gdy miałem przy sobie te dwie „ladacznice”, jak lubiły być przeze mnie nazywane. Uważały mnie za władcę świata, chociaż nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo się mną interesowały. Nie mniej jednak mój penis nie będzie miał, kiedy wyschnąć, gdy przystąpię do akcji obskakując wszystkie chętne dziewczęta, jakie nawiną mi się pod rękę.
- Spieprzaj żmijo! – usłyszałem syk, a całująca mnie namiętnie dziewczyna nagle upadła na plecy. Druga podsunęła się zaskoczone. Patrzyłem jak kipiący złością Eric targa za włosy blondynkę, która przed chwilą ocierała się o mnie namiętnie. Nie miałem odwagi zaprotestować przeciwko złemu traktowaniu moich „koleżanek”, gdyż demon, którego miałem przed sobą rozniósłby mnie jednym spojrzeniem. Poczekałem się grzecznie, aż chłopak rozprawi się z dziewczętami. Nie wziął niestety pod uwagę, że one miały niejaką przewagę i ostre, długie paznokcie. Gdy jedna z dziewczyn próbowała wyrwać się jakoś z mocnego uścisku dłoni zakleszczonej na wypielęgnowanych blond pasmach druga zamachnęła się na niego celując szponami prosto w twarz bezbronnego chłopaka. Tym razem zareagowałem osłaniając Erica sobą. Sam nie wiem, jak to możliwe, ale udało mi się uniknąć ciężkich obrażeń, gdyż zamknąłem oczy, kiedy padał cios. Tym samym ostre paznokcie zorały mi twarz, ale oszczędziły gałkę oczną.
- Dosyć. – rzuciłem ostro unosząc obolałą powiekę, ale zamknąłem ją szybko, gdyż pieczenie twarzy były nie do zniesienia. Przez chwilę zastanawiałem się, czy te wymalowane na ciemno szpony nie były zatrute. Odwróciłem się do zaskoczonego Erica. Grzywka skryła początkową fazę rany toteż nie wyglądałem jeszcze najgorzej, tak sądziłem. – Musimy porozmawiać. – pchnąłem chłopaka by zmusić go do ruszenia się z miejsca. – Wyliżcie rany, kochane, a ja pogadam z tym brutalem. – uśmiechnąłem się słodko, choć może trochę chłodno. Dołączyłem do wlekącego się, fukającego wściekle blondyna i złapałem go za kark prowadząc niejako przed sobą.
- Ty durny ośle! – jego złość zwrócona w moją stronę nie była tak niszczycielska, co w aktualnej sytuacji uznałem za wielkie szczęście. Nie potrzebowałem więcej ran wojennych. – Gdybyś mógł przeleciałbyś je na miejscu!
- Tak. – nie owijałem w bawełnę. – Szybko pocieszyłem się po tym, jak mnie rzuciłeś. Chyba nie myślałeś, że będę cię opłakiwał? Jestem durnym, ale dumnym osłem. Zostawiłeś mnie bez podania konkretnej przyczyny, więc planowałem utopić smutki i ich sokach i swojej spermie. Chyba nie myślałeś, że będę żył w celibacie po tym, jak mnie zostawiłeś? Sam z resztą chyba także nie taki miałeś plan.
Eric zacisnął pięści i spuścił głowę przełykając przekleństwa, jakimi pewnie chciał mnie uraczyć.
- Sam nie wiem, czego chciałem. – mruknął.
- Za to teraz wiesz, czego chcesz. Masz zamiar wrócić do mnie na kolanach i przebłagać mnie bym zechciał do ciebie wrócić. Ale to nie będzie łatwe. Pozwolę ci zacząć od zaspokajania mnie w ramach pierwszego przebłagania, zaś później będę cię karać za to, co zrobiłeś. W przeciągu miesiąca powinienem być już wystarczająco usatysfakcjonowany by ci wybaczyć i do ciebie wrócić. – postanowiłem przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Ściąłeś włosy. – zmienił temat, co było nudnym zagraniem, które miało dać mu czas na zebranie myśli. Nie wątpiłem, że przystanie na moją propozycję, ale przecież musiał zachować twarz. Był przecież nie mniej uparty, co ja, chociaż zdecydowanie inaczej reagował. Na jego miejscu od razu zakończyłbym taki związek, jak nasz na stałe. Przecież nie pozwoliłbym na to, by ktoś pocieszał się po mojej stracie innymi, a później miał w planach wielki powrót. W pewnych sytuacjach coś takiego, jak przebaczenie nie istniało. On na szczęście miał zupełnie inny system wartości.
- Tak, uznałem, że nie muszę być piękny, skoro ty mnie już nie chcesz. – specjalnie zadbałem by moja odpowiedź miała pewien figlarny wydźwięk. W końcu odzyskałem to, co chciałem odzyskać. – Ale jak się okazało mam teraz nawet więcej fanek niż wcześniej, a to oznacza, że ktoś musi zadbać by się do mnie nie zbliżały. Poza tym wyleczyłem się z niechęci do seksu z innymi. A więc musisz mnie zaspokajać bym przypadkiem nie zdradził cię lunatykując nocami. Miesiąc przeprosin i wszystko wróci do normy. Będziesz mógł sam szukać sposobu, by mnie przelecieć.
- Zgoda! – spojrzał na mnie pewnym siebie wzrokiem. – Znajdźmy miejsce, gdzie nikt nam nie przeszkodzi i tam zaczniemy. Ale tylko spróbuj mnie zdradzać o wykastruję cię we śnie i zostaniesz moją „dupą” na całe swoje nędzne życie!
- Ma się rozumieć. – nie musiałem myśleć o zdradzaniu go, gdyż był tak zdesperowany i wściekły z powodu ostatnich zdarzeń, że nie zdoła się ode mnie oderwać zaspokajając nawet te najbardziej perwersyjne z moich fantazji. Miałem go w garści, a przecież jeszcze niedawno nie wierzyłem, że zdołam to osiągnąć. Może naprawdę byłem panem i władcą?

3 komentarze:

  1. Corni jest panem i władcą, ale Eric w niczym mu nie odstaje. Chociaż... Lowitt wydaje się taki... bardziej stały w swoich postanowieniach, jak sama to uwzględniłaś. xP Prócz dumy i upartości cechuje go też figlarne dążenie do pokazania Ericowi, że on nie może bez niego żyć (i vice versa) xDAhh, chcę znać ten miesiąc z najdrobniejszymi szczegółami xD"Druga podsunęła się zaskoczone" - Druga odsunęła się, zaskoczona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeee... Jak dobrze że oni się jednak zeszli :) Czasem teksty Corniego mnie przerażają :) Eric na pewno się postara żeby jego Cornelius miał się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam opisz choć trochę ich "stosunków" po powrocie to moja ukochana para a tak dawno nie opisywałaś ich zbliżeń proszę proszę proszę proszę proszę proszę proszę prooooooooooszę !!!

    OdpowiedzUsuń