niedziela, 18 marca 2012

Kartka z pamiętnika CLXX - Andrew Sheva

Wpatrywałem się w zgrabne, naprawdę ładne pismo Fabiena, którym pokryte były cztery kartki stanowiące list, jaki ostatnio od niego dostałem. Żadne informacje nie były nigdy całkowicie dobre lub całkiem złe, tak więc obliczając plusy i minusy postanowień zawartych w liście mężczyzny odnalazłem więcej tych pierwszych, dzięki czemu moje wnętrze przepełniała najprawdziwsza radość. Miałem ochotę biec do przyjaciół i od razu powiedzieć im o wszystkim, ale uznałem to za kiepski pomysł, gdyż nic nie mogło sprawić im większej rozkoszy niż niespodzianka, jaką dla nich szykowałem. Poza tym byłem ciekaw ich reakcji toteż męczyłem się chowając wszystko wewnątrz serca, co wydawało się je rozrywać. Pewnie, dlatego rozsądniejszym sposobem, jest rozmowa, czy chociażby prowadzenie pamiętnika. Naprawdę zastanawiałem się nad tym, czy nie byłoby to genialnym pomysłem, nawet, jeśli dziecinnym. Dawniej notowałem najważniejsze wydarzenia dnia, ale od dłuższego czasu nie czułem takiej potrzeby, ale teraz? Żałowałem, że nie jestem młodszy, że nie mogę przenieść się do dni, kiedy wszystko było proste, problemy głupie, a żadne zachowanie nie było całkowicie „babskie”.
- Im jesteśmy starsi tym trudniejsze są decyzje, jakie musimy podejmować. Dlaczego nie możemy do późnej starości zastanawiać się wyłącznie nad tym, czy lepiej zjeść na śniadanie jajko, czy parówkę? Życie byłoby o wiele łatwiejsze! – rozkrzyżowałem ręce i padłem na łóżko Remusa rozkopując jego starannie ułożoną pościel.
- Ponieważ na starość je się już tylko owsiankę. – mruknął Lupin patrząc z bólem na swoje dopiero, co pościelone łóżeczko. – W twoim wypadku będzie to kleik, bo wiem, że nienawidzisz owsianki. – próbował wygładzić pościel pode mną, ale szybko dał sobie z tym spokój i klapnął obok naciągając moją koszulkę bardziej na odsłonięty brzuch, jak matka dająca o niepokorne dziecko, które nie potrafiło się dobrze ubrać.
- Ja na pewno nie będę jadał takich rzeczy. Sam się przekonasz. Będę się żywił samymi pysznościami i gryzł najtwardsze mięso. Bo tak naprawdę to ja nigdy się nie zestarzeję. – wyszczerzyłem się zadowolony z siebie. Tak, starość to nie dla mnie! Fabien powinien starzeć się za siebie i jeszcze za mnie, by nikt poza mną go nie chciał i tym samym by on nie mógł chcieć nikogo poza mną. W końcu nie było sensu się oszukiwać. Starsi mężczyźni byli atrakcyjniejsi dla większości kobiet, a mój Fabien należał do grona ideałów, na które ostrzyły sobie zęby miliony. A ja byłem bardzo samolubny i nie lubiłem dzielić się tym, co należało tylko i wyłącznie do mnie, jak kochanek. Nie ważne, kim był, jak wysoko stał w Upadłym Rodzie, jaką władzę miał nad innymi. W domu to ja byłem panem, a on moim poddanym, więc jeśli powiedziałem „całuj” to jego obowiązkiem było całować.
- Jak myślisz, Remi, jestem szczęściarzem, czy po prostu cuda się zdarzają?
- Hm? Obawiam się, że nie rozumiem. – złote oczęta chłopaka wpatrywały się we mnie łagodnie. Gdybym na własne oczy nie widział jego przemiany nigdy nie uwierzyłbym, że ta chodząca inteligencja, ciężka praca i rozkosz była wilkołakiem.
- Gdybym był zwyczajnym dzieciakiem nigdy nie spotkałbym Fabiena, a więc podobnie jak Potter byłbym sam i szukałbym miłości wzdychając do starego zdjęcia w gazecie. Nie łatwo jest znaleźć to prawdziwe uczucie, a ja trafiłem na nie w taki szczególny sposób. – starałem się jakoś wytłumaczyć to, co chodziło mi po głowie. Oj, nie było to proste.
- Cokolwiek miałeś na myśli pewnie miałeś rację. – chłopak pokazał mi język i pogłaskał po głowie, jak dziecko. – Mógłbyś być moim bratem. Nie miałbym nic przeciwko. – rzucił nagle wzruszając ramionami.
- Chłopaki, pomóżcie mi! – usłyszeliśmy krzyk Petera dochodzący zza drzwi.
Popatrzyliśmy z Remusem po sobie zastanawiając się, co takiego może się dziać po tamtej stronie, skoro Pettigrew wydawał się taki zdesperowany. Poza tym Syriusz powinien mu towarzyszyć, gdyż wspólnie wybrali się na niewielki obchód korytarzy w nadziejni znalezienia jakiegoś nowego tajnego przyjście w zamku. Jednomyślnie, bez potrzeby wypowiadania czegokolwiek na głos, postanowiliśmy pomóc przyjacielowi bez względu na to, co się działo. Ruszyliśmy się z miejsca, jakkolwiek niechętnie podnosząc tyłki, i otworzyliśmy szeroko drzwi pokoju.
Nie spodziewaliśmy się tego, co powitało nas, kiedy postawiliśmy pierwszy krok poza sypialnią. Na dole schodów Peter i Syriusz nieśli wiszącego na patyku, związanego Pottera. Okularnik przypominał nam wieprzka przygotowanego do pieczenia w całości nad ogniskiem, tyle tylko, iż nadal miał na sobie kocia uszka i ogon, a na szyi dzwoneczek, którego najwyraźniej nie zauważyłem, gdy wcześniej spotkaliśmy Jamesa pod biblioteką.
- Remusie, czy tylko ja mam wrażenie, że należało mu się, ktokolwiek to zrobił i z jakiegokolwiek powodu? – westchnąłem przecierając dłonią twarz. – A temu, co się stało? – rzuciłem do przyjaciół poczerwieniałych od wysiłku, jaki musieli włożyć w przenoszenie Pottera. Bycie wariatem chyba mu się nie opłacało.
- Znaleźliśmy go takiego koło dziupli Filcha. – Syriusz masował jedno z ramion. – Z trzy razy go upuściliśmy, bo zaczynał się szamotać i z pięć razy Peter upuścił swoją część kija, więc trochę powstrząsało tym głupkiem zanim tutaj dotarliśmy. Tyle, że jest strasznie ciężki i dalej go nie wniesiemy. Musicie go rozwiązać, albo wynieść na górę.
- My próbowaliśmy, ale zaklęcie trzyma mocno i nie jesteśmy w stanie pozbyć się więzów. – wytłumaczył dodatkowo Peter siadając na schodach i dysząc ciężko.
- Ja go nosić nie będę na pewno. – Remus prychnął zaraz obok mnie i wyjmując z kieszeni różdżkę zszedł po schodach. Kto, jak kto, ale ten chłopak wiedział, w jaki sposób należy posługiwać się magią. Nie dziwiłem się, kiedy butem potrącił Jamesa, jakby sprawdzał, czy ten jeszcze żyje, po czym ostrożnie obejrzał jego związane kończyny oraz zakneblowane usta. – To połączenie dwóch zaklęć. Nie są one zbyt skomplikowane za to niewątpliwie są skuteczne, co widać na załączonym obrazku. – spojrzał ironicznie na leżącego u jego stóp Pottera. – Sądzę, że to dzieło dziewczyny. Chłopak byłby bardziej barbarzyński w obejściu, a nauczyciel zamieniłby go bez problemu w świniaka. – mrucząc pod nosem zaklęcia zaczął przecinać sznury wiążące Pottera uważając by nie zrobić mu krzywdy.
Nie mogłem się powstrzymać toteż schodząc na dół postanowiłem pognębić okularnika, chociaż odrobinę.
- Nikt go nie zamienił, bo już jest podobny do wieprza. A gdyby to o mnie chodziło, to powiesiłbym go nad ogniskiem i opiekał póki ktoś by go nie znalazł. Może zmądrzałby, chociaż odrobinę, bo na chwilę obecną jest skończonym idiotą.
- Wielkie dzięki za wsparcie! – warknął J., kiedy tylko Remi uwolnił go od knebla. – Jestem niedocenianym geniuszem! Mój plan był idealny i wszystko mogłoby się udać gdybym nie zaczął się ocierać o niewłaściwą osobę. – podniósł się z ziemi otrzepując i rozmasowując plecy, które musiały go nieźle boleć po tych kilku upadkach, o jakich wspominał Black. – Pomyliłem Evans z jednym chłopakiem i jego dziewczyna tak mnie załatwiła. Ale to nie moja wina, że kurdupel miał włosy, jak ona! No, może był od niej odrobinę wyższy, ale Lily to 40% baby i 60% chłopaka, a więc mogłem się pomylić! Z resztą tylko ocierałem się o jego nogi, do licha! Nie musiała się na mnie od razu rzucać z różdżką, kiedy ja byłem nieuzbrojony. Z resztą i tak długo z tym chłopakiem nie pochodzi, bo widziałem, jak się jej przyglądał. Był przerażony, kiedy widział, jak się na mnie rzuciła. – J. uśmiechnął się tryumfalnie. – Nie spodziewał się, że chodzi z bestią, a ona pokazała mu, na co ją stać. Moja zemsta dosięgnie ją tak, czy siak. – roześmiał się, jak przystało na szaleńca i powędrował na górę kuśtykając po schodach. – Powinniście nabrać więcej mięśni! – odwrócił się nadal masując obolałe ciało. – Żeby tak przyjaciela upuszczać! Słabeusze, jedne! Czuję się jak stuletni dziad. – narzekał nie lepiej niż stuletni dziad, jednak to zostawiłem już dla siebie.
Co ja bym zrobił bez tych wariatów?
Podchodząc do Syriusza położyłem dłoń na jego ramieniu spodziewając się jęku, jaki usłyszałem. Chłopak był poszkodowany z powodu kija, który musiał obijać się o jego ciało, kiedy Peter puszczał swoją część. O ile wiedziałem powinniśmy mieć jeszcze jakieś ostatki specyfików, których używali J. i Pet podczas swojego wyczynu z kremowym piwem, więc zaoferowałem pomoc. Z resztą Syriusz był chłopakiem Remusa, a więc musiałem dbać o to, co należało do mojego „najlepsiejszego” kumpla!

1 komentarz:

  1. Oj dawno nie było Shevy xD Haha, sytuacja podobna do tej z wnoszeniem Petera i Jamesa, kiedy byli pijani, aczkolwiek tym rzem jeden chłopak, a jak załatwił całą czwórkę xP No, w sumie dwójkę, ale Remi i Andrew psychicznie nie wyrabiają. xD O porzucaniu dziewczyny przez podobnego do Lily chłopaka pomyślałam dokładnie w tym samym momencie, gdy zaczynałam czytać zdanie. xD Gościu zwieje, gdzie pieprz rośnie.A Sheva niewątpliwe ma szczęście. ;PNie zajrzałaś do mnie ostatnio xP

    OdpowiedzUsuń