środa, 21 marca 2012

Zwyczajne problemy

1 kwietnia
Kim tak naprawdę chciałem zostać po zakończeniu szkoły? Kiedyś już się nad tym zastanawiałem, niestety ostatecznie nie ustaliłem nawet ze samym sobą, co wydaje się być moim powołaniem. Pewne było za to, że nie mogę być aurorem, ponieważ polowanie na samego siebie nie sprawiałoby mi przyjemności, a wiedziałem jak nieprzychylnie odnoszono się do wilkołaków. Wątpiłem czy wszyscy nauczyciele wiedzieli o mojej likantropii, toteż mogłem ufać wyłącznie nielicznym osobom, które nie traktowały mnie inaczej niż wszystkich z powodu mojej dolegliwości. Do ministerstwa nigdy bym się nie dostał, jako że z góry wiedziano by o moim futerkowym problemie, nie uśmiechała mi się praca na Pokątnej, gdyż ileż można było siedzieć w zamknięciu? Z resztą nie mogłem przejąć po mamie interesu, ponieważ nie odziedziczyłem talentu do eliksirów i niedługo pociągnąłbym sprzedając swoje specyfiki. Quidditch nie był moim konikiem, chociaż nie szło mi najgorzej, ale nigdy nie zarobiłbym z tego na życie.
- Powinienem zostać bibliotekarzem. – mruknąłem nadąsany patrząc na swój formularz, który miałem wypełnić, by łatwiej było mi odpowiednio wybierać przedmioty.
- Powinieneś zostać nauczycielem. – stwierdził Syriusz wzruszając ramionami, jako że na jego kwestionariuszu już od dawna widniało wyraźne „Auror”.
- Nie mogę uczyć, jako wilkołak, oszalałeś? Nikt by mnie nie przyjął do pracy. – musiałem patrzyć prawdzie w oczy. Byłem w beznadziejnej pozycji.
- Moim zdaniem Dumbledore przyjąłby cię od razu. – tym razem to Sheva dołączył do rozmowy. On był w nie lepszej pozycji i rozważał nawet wpisanie „kura domowa” w miejsce wybranego zawodu.
- Zawsze możesz być prywatnym nauczycielem. – Potter drobnym pismem dopisywał kolejne propozycje, jakie tylko przychodziły mu do głowy, gdzie wypisał chyba połowę różnych urzędów Ministerstwa Magii.
- Jasne, na pewno dorobię się ucząc inne wilkołaki. Naprawdę sądzisz, że tak łatwo jest żyć z takiej dorywczej pracy?
- Nie. Myślę, że jesteś najlepszy z nas wszystkich z obrony przed czarną magią i gdybyś skorzystał z okazji mógłbyś uczyć w Hogwarcie nie martwiąc się o nic. Nikt poza nauczycielami i nami nie wie, kim jesteś, a więc nikomu nie będzie przeszkadzało, że uczysz innych, tak jak teraz nie martwią się tym, że edukujesz samego siebie. Z resztą jesteś nawet w jednym pokoju z nami! To znak, że ci ufają.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł. Nie potrafię uczyć. – broniłem się przed uznaniem czegoś, co przecież już kiedyś przyszło mi do głowy. Nie mogłem liczyć na wiele, a Dumbledore z pewnością nie miałby nic przeciwko zatrudnieniu mnie w Hogwarcie. Wiedziałem już, że na tego mężczyznę można liczyć zawsze. – Chyba oddam z pytajnikiem.
- Tak, tak! – Andrew kiwał głową zachęcając mnie żarliwie. – Ja też oddaję z pytajnikiem, bo nie mam zielonego pojęcia, co chcę robić i co w ogóle robić mogę. Nie gram we quidditcha, jak ojciec, nie mogę być na utrzymaniu męża, jak moja matka, a więc nie mam wyjścia, jak tylko nadal nad tym myśleć. Hm, tak w ogóle to chyba nigdy nie zastanawiałem się nawet nad tym skąd Fabien bierze pieniądze... – jego mina świadczyła o zaskoczeniu wywołanym własnymi spostrzeżeniami. – O tak, czeka mnie poważne rozmowa na ten temat. – tym czasem wstawił w odpowiednią rubrykę wielki pytajnik i złożył cały formularz odkładając go na bok. Tym samym zamknął całą sprawę, a ja idąc za jego przykładem uczyniłem podobnie. Syriusz i Peter dołączyli swoje kartki do naszych i tylko J. nadal notował zawzięcie. Mieliśmy pewne wątpliwości, co do tego, czy skończy dzisiaj toteż zaskoczył nas odkładając pióro i oświadczając, że więcej nie wymienia. Zwalił winę na obolałą rękę i brak wolnego miejsca na formularzu, co nie mijało się z prawdą.
- Skoro mamy obowiązki z głowy, proponuję zająć się przyjemnościami. – oświadczył dumnie James. – A więc idziemy na podryw, panowie!
- Nie na kota, James. Błagam, nie znowu na kota, bo ja nie będę cię nosił. – Black westchnął zrezygnowany.
- O, nie, nie. Tym razem na psa.
- Że, co? – wzrok okularnika przeszywał Syriusza, a uśmiech przerażał nawet mnie. – O, nie. Nie zmusisz mnie do tego! Remus na to nie pozwoli! – prawdę powiedziawszy kruczowłosy miał rację. Nie uśmiechało mi się oglądanie mojego chłopaka, który pod postacią psa łasi się do dziewczyn w szkole. Już wolałem zaakceptować Evans, jako jedną z nas niż pozwolić by mój chłopak był macany przez innych! – Nie gap się tak na mnie! Powiedziałem, nie i podtrzymuję swoją decyzję. Podrywaj sobie na jelenia! Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz. Nie mieszaj mnie do tego.
- Hm... – okularnik zaczął gładzić czoło w zamyśleniu. – Na quidditcha. Mogę je podrywać na quidditcha. Wystarczyłoby trochę popróbować i na pewno miałbym możliwość udostępnienia naszego treningu fankom.
Pomysł był równie głupi, jak każdy inny, gdyż wiadomym było, że nikt się na to nie zgodzi. Zdradzanie taktyki nie przyczyniłoby się do wygrania pucharu.
- Uważam, że prędzej poderwałbyś kogoś na intelektualistę. – pozwoliłem sobie zauważyć nie potrafiąc zapanować nad językiem. Po prostu musiałem to powiedzieć! – Książka w rękę, okulary wyżej na nosie, włosy trochę przylizać, garb już masz, więc nie widzę problemu by spróbować.
Chłopak spojrzał na mnie ostrzegawczo, kiedy wspomniałem o niedoskonałości jego sylwetki, niestety podejrzewałem, że nie tylko J. miał z tym problem, ale i ja coraz częściej wodziłem nosem po podłodze zamiast zadzierać go dumnie w górę. Miałem tylko nadzieję, że mój kręgosłup nie odkształci się na stałe. Wilkołak sam w sobie był przerażający, ale zgarbiony wilkołak to już najgorsze, co może człowieka spotkać w ciemnym lesie. A jaki to wstyd dla mnie?! Greyback pewnie zechciałby mnie znaleźć i zlikwidować, gdyby dotarło do niego, że jeden z jego tworów straszy ludzi garbem, a nie ostrymi kłami.
- Popieram Remusa. – zastanawiałem się czy Syri powiedział to naprawdę zgadzając się ze mną, czy też zwyczajnie nie chciał, by ktokolwiek zwalił się na trybuny podczas ich ćwiczeń, które miały być w najbliższym czasie bardzo intensywne. W końcu w niedługim czasie miały rozgrywać się finały, a więc nic dziwnego, że nowo przyjęty do drużyny Syriusz chciał pokazać się od najlepszej strony i pomóc Gryfonom w zdobyciu pucharu. – Mi bardzo imponuje inteligencja Remusa i jego zacięcie względem nauki, czy książek. Nawet, jeśli na to narzekam, czasami. Z resztą, Potter, jeśli masz czas na myślenie o takich głupotach, to zalecam ci zajmowanie się jednak ćwiczeniami. Mam wrażenie, że brzuch ci urósł przez zimę i nie zdążysz dorwać znicza.
To trafiło chłopaka prosto w serce. Pobladł, spojrzał w dół, podwinął koszulkę i zaczął przyglądać się sobie. Zbierał skórę z brzucha w palce i sprawdzał ile zdoła jej chwycić. Nie powiedziałbym, żeby okularnik miał przybrać na wadze, ale widać nie specjalnie potrafił to ocenić toteż zaczął nawet ugniatać to, co zbierał i masować.
- To niemożliwe! – rzucił przerażony. – Tego wcześniej nie było, a teraz jest! Ja naprawdę przytyłem! – przesadzał, za co winą mogliśmy obarczyć tylko Syriusza. Nie ważne, co by powiedział i tak James uwierzyłby we wszystko i dorobił swoją ideologię do wcześniejszych stwierdzeń. Jeśli zdaniem Blacka przytył to na pewno tak było! – Teraz wiem, dlaczego nie mogę sobie nikogo znaleźć! Jestem za gruby i mój brzuch każdego odstrasza! Nie, nie, nie! Ja tego tak nie zostawię! Wystarczy mi tydzień intensywnych ćwiczeń i będę wyglądał, jak młody bóg! Peter, ty przechodzisz na dietę razem ze mną!
- Że niby ja?! – blondynkowi oczy wychodziły z orbit. – Dlaczego ja?!  Przecież mam figurę osy! Jeśli schudnę, chociaż odrobinę zostaną ze mnie skóra i kości! Mamusia się zapłacze, kiedy zobaczy jak jej dziecko zmarniało przez szkołę! Dlaczego ja?!
- A chcesz poderwać Narcyzę? – to była naprawdę nieuczciwa gra.
- To zmienia postać rzeczy. Niech będzie przechodzę na dietę. – ileż on był w stanie poświęcić dla jednej dziewczyny, która w dodatku miała go w nosie, jeśli w ogóle kiedykolwiek zauważyła jego istnienie. Miłość ogłupiała, kiedy nie była kontrolowana... A jaka była moja?

1 komentarz:

  1. Miłośc Remusowa jest po prostu szczera.Hah, Syri i Potter mogą się czasami pożreć (bez urazy dla Lupina), nakrzyczeć, ale i tak James uważa go za najlepszego kumpla, z którego zdaniem niezwykle się liczy.Zgarbiony wilkołak? On sam w sobie jest taki jakby lekko pochylony... aż przypomniała mi się jedna z części HP, kiedy to Remi nakazał Ronowi, aby wyobraził sobie coś strasznego (pająk) w czymś śmiesznym (z rolkami na nogach). W takim razie Bogin Remiego to on sam w postaci wilkołaka z garbem xDA widzisz, komentarz nie dodał się (Onet bywa złośliwy). W takim razie w niedzielę liczę na kolejny xD Boo, to będzie ostatni rozdział (chyba.... słowo daję, przeraża mnie to, ile chcę napisać i nie wiem, czy się zmieszczę... najwyżej Onet coś przytnie xD)

    OdpowiedzUsuń