piątek, 16 marca 2012

Na kotka

30 marzec
Gdy teraz myślałem o wydarzeniach wczorajszego dnia wydawało mi się głupotą twierdzenie, że widziałem królika w kamizelce. Zwierzęta chodził ubrane wyłącznie w bajkach, a ja nie byłem częścią żadnej z nich, nawet, jeśli świat, jaki mnie otaczał był niesamowity i pełen magii. Może zaduch i smród panujący w chatce gajowego pobudził moją wyobraźnię i podsunął absurdalne wizje? Jakikolwiek był powód moich omamów wiedziałem, że już więcej nie dopuszczę do takiego szaleństwa. Zwierzęta nie nosiły ubrań, a ja nic nie widziałem. Tak było na pewno!
Z jakiegoś powodu, którego tak naprawdę nie potrafiłem sprecyzować, zacząłem zastanawiać się nad związkami między dorosłymi, a dziećmi. Może było to wywołane przez moją niedawną głupotę, a może po prostu szeroki uśmiech Shevy zmusił mnie bym podjął, chociaż na chwilę ten temat podczas wewnętrznych rozmów z samym sobą? Czy ktokolwiek miał praco zabraniać miłości kochającym się ludziom tylko, dlatego, że jedna ze stron była nastolatkiem, zaś druga należała do grona dorosłych ludzi? Czy nauczyciel zawsze musiał rezygnować ze związku z uczniem, ponieważ tego właśnie wymagały od niego obowiązki? Nie zgadzałem się z takim podejściem. Nie wyobrażałem sobie by Camus miał rezygnować z Fillipa wyłącznie z tego powodu, iż był jego nauczycielem. Żaden z nich nie zdołałby zaznać szczęścia, czy znaleźć nowej miłości, gdyby się rozstali. Tylko dorośli potrafili bagatelizować istotę uczucia. Podobnie rzecz się miała z Shevą i Fabienem, chociaż w tym przypadku problem stanowiła wielka różnica wieku między tą dwójką. A jednak tylko James sprzeciwiał się kiedyś takiemu związkowi. Jego zdaniem niezdrowo było gustować w „starcach”, ale czy wielkie szczęście Andrew nie było wystarczającym powodem by pozwolić mu na taki szalony związek? Gdyby to ode mnie zależało, pozwoliłbym ludziom kochać osoby, które chcą kochać, pozwalałbym na wszystkie związki wypływające z wzajemnej miłości i zmieniłbym sposób patrzenia na miłość.
- Czy ja mam coś na twarzy? – Sheva zaczął wycierać się rękawem nie czekając nawet na odpowiedź, a jego niepewne spojrzenie utkwione było we mnie.
- Nie, nie. – oprzytomniałem odrobinę dzięki temu. – Po prostu zauważyłem, że jesteś strasznie z czegoś zadowolony.
- Hm, to miała być niespodzianka, ale tobie mogę powiedzieć dzisiaj. Chociaż nie, nie mogę. To będzie niespodzianka! – zachichotał i objął mnie ramieniem. – Ale jestem szczęśliwy właśnie z powodu tej niespodzianki. Nic nie może wprowadzić mnie w lepszy nastrój niż list od Fabiena, a dziś dostałem jeden i był wypełniony po brzegi dobrymi wiadomościami. Bo widzisz, uznano, że szukanie go nie ma sensu, gdyż już dawno mógł udać się poza granice Europy i zmienić wygląd, więc teraz może poruszać się bardziej swobodnie po ulicach. Z resztą szukali go wszędzie, sprawdzali w każdym miejscu, gdzie używano kominków w czasie, kiedy się tutaj pojawił po raz pierwszy i ostatecznie dali sobie spokój. Z resztą Fabian zmienił się trochę od tamtego czasu, prawda? Jest trochę starszy, jego włosy są krótsze, nie ukrywa twarzy, a więc nigdy nie domyślą się, że ten mężczyzna, który tak otwarcie pokazuje się publicznie, może być groźnym przestępcom. Ministerstwa Magii potrafią być czasami niesamowicie głupie. – mówił i mówił niemal nie łapiąc oddechu. Naprawdę był tym wszystkim podniecony. Tak naprawdę nie rozumiałem do końca, jak miały się sprawy z Fabienem i jego ukrywaniem się, ale nie dostrzegłem żadnych szczególnie podejrzanych zachowań, które świadczyłyby o tym, że mężczyzna ukrywa się gdziekolwiek. Było to dla mnie najprawdziwszą abstrakcją.
- Cieszę się, że wszystko się tak dobrze układa...
- To jeszcze nic! – Sheva przytulił się do mnie nie interesując się otaczającym nas światem, na który składali się nieliczni uczniowie przebywający w pobliżu biblioteki, do której zmierzaliśmy bardzo wolnym krokiem. – W te wakacje obiecał mi piknik! Wśród ludzi w parku, bez obaw, że ktoś go rozpozna. Tak naprawdę nie wiem, jaki ma to sens, ale jego podobizny nie pojawiały się nigdzie od tak dawna, że ludzie na pewno zapomnieli czyją ma twarz. Poza tym, kto by się spodziewał niebezpiecznego mordercy z dzieckiem u boku?
- Tak, masz całkowitą rację. – kiwałem głową, ale tak naprawdę wcale nie rozumiałem, jego sposobu myślenia. – Czy to tylko mi się wydaje, czy to James? – wskazałem głową miejsce, w którym wydawało mi się, że widzę przyjaciela. Coś wyglądało z papierowego pudełka ustawionego przy otwartych szeroko drzwiach biblioteki.
- To musi być on. Od dawna nie widziałem nic równie głupiego, a więc nie ma wątpliwości. – podeszliśmy do miejsca, które na metr śmierdziało kombinatorstwem. Na wielkim pudle widniał napis „Przygarnij kotka” zaś w środku siedział James mając na sobie sztuczne kocie uszy, ogon i pluszowe łapy. Skrzywiłem się widząc to. Zajrzałem przy tym do wnętrza biblioteki, by przekonać się, co tam się dzieje. Pomieszczenie było wietrzone, jako że pogoda dopisywała, a nieopodal drzwi siedziała Evans, co uświadomiło mi na nowo chorobę psychiczną mojego przyjaciela. Spojrzałem na niego z litością. Nie spodziewałem się, że weźmie pomysł o swoim związku z Lisicą, aż tak poważnie. Nagle coś do mnie dotarło. Przecież zaledwie stolik dalej siedział Severus!
- Na kogo ty polujesz? – postanowiłem się upewnić, co sprawiło, że i Sheva postanowił rozeznać się w sytuacji.
- Nie wiem, co gorsze. – skomentował zielonooki zanim Potter przestał miauczeć swoją odpowiedź. Widząc jednak, że przyglądamy mu się sceptycznie zechciał zachowywać się normalnie, chociaż przez kilka chwil.
- To polowanie na tego, kto się skusi. Wolałbym ustrzelić oba ptaszki, ale to pewnie niemożliwe, więc postanowiłem spróbować szczęścia ogólnie. – koło nas przeszła właśnie grupka chłopców, którzy przyglądali się Potterowi, jakby był jakimś dziwnym okazem fauny, który powinien wymrzeć przed wiekami, ale jakimś cudem ocalał. Cóż, widać głupiego nie łatwo się pozbyć.
- James, wybacz to jakże szczere pytanie, które nie jest na miejscu, ale czy ty naprawdę sądzisz, że ktokolwiek chciałby mieć chorego na umyśle chłopaka? – Andrew poklepał przyjaciela po głowie, jak dziecko. – Zapewniasz rozrywkę całej szkole, ale przynosiłbyś wstyd swojemu partnerowi, czy tam partnerce.
- Jeśli kogoś najdę, zmienię się. Teraz musze próbować podbić czyjeś serce, a przecież każdy lubi kotki!
- Ty ich nie cierpisz... – pozwoliłem sobie zauważyć.
- Tak, ale to nie siebie mam poderwać, nie? A więc wszystko jest jak należy! – ośmielałem się wątpić w jego słowa. – Sio, sio! – syknął na nas nagle i robiąc najbardziej słodkie oczka, na jakie było go stać zaczął pomrukiwać. Postanowiliśmy się usunąć i obserwować, jako że nie często jest się świadkiem podobnych idiotyzmów.
Severus był pierwszym, który wyszedł z biblioteki. Wysoki, chudy, lekko zgarbiony i zapatrzony w ziemię, co sprawiało, że przydługie, ciemne włosy zasłaniały mu twarz. Słysząc miauczenie po swojej lewej stronie spojrzał na pudełko, którym siedział okularnik. Snape odskoczył krzywiąc się, a jego blada twarz była teraz dobrze widoczna, kiedy krzywił się z niesmakiem. Wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnował z tego i wyłącznie odwrócił się zamaszyście oddalając się, czym prędzej, jakby zaraza Pottera miała go dosięgnąć.
Druga ofiara nie spieszyła się z opuszczeniem biblioteki lecz, gdy w końcu to zrobiła nie spodziewałem się wielkich sukcesów Jamesa. Dziewczyna była spostrzegawcza toteż od razu zauważyła wyrośniętego kota w pudle. Jej usta otworzyły się oddając całe zdziwienie, jakie mogła wtedy odczuwać. Jej policzki zarumieniły się jednak, kiedy spoglądała na Pottera w jego głupim stroju, który miauczał uśmiechnięty i pocierał łapą o ucho.
- Marlinie, ona naprawdę się na to złapała. – Sheva wbił palce w moje ramię. – Para idiotów.
Niestety jej zafascynowanie nie trwało długo, gdyż już po chwili oprzytomniała i chociaż nadal rumiana zaczęła krzyczeć i wyzywać Jamesa od najgorszych. Miałem wrażenie, że starała się ukryć swoje zainteresowanie nim w ten właśnie sposób. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać, jak to możliwe, że ludzka głupota jest w stanie dotrzeć do czyjegoś serca, a teraz obawiałem się, iż będziemy mieli Evans „w rodzinie”.

1 komentarz:

  1. Evans w rodzinie? O_O Olaboga, ona za Shevę, a w życiu! xD Hehe, dała się nabrać na kota w... z okularami. Niczym jakaś sowa... łoł, aż zobaczyłam Jamesa z kocimi dodatkami. Co za wizja! xDZgadzam się z Remim - gdyby Fillip został odebrany Marcelowi, oni nigdy nie potrafiliby odnaleźć drugiej miłości. Ba, nie ma drugiej miłości, a więc pozostaliby sami... ale to zbyt przykra wizja, dlatego bronię ich przed wszelkim złem rękami i nogami - jak i Sevę oraz Fabiena. Uff, jeden problem z głowy i Trezeguet może pokazywać się w miarę swobodnie na ulicy.

    OdpowiedzUsuń