piątek, 6 kwietnia 2012

Kartka z pamiętnika CLXXIII - Michael Nedved

WESOŁYCH ŚWIĄT, KOCHANI! SMACZNEGO ŚWIĘCONEGO WYŚWIĘCONEGO PRZEZ ZBOCZEŃCA NA AMBONIE, ŻEBY KALORIE ZAMIENIAŁY SIĘ WE WŁOSY NA GŁOWIE, A LANY PONIEDZIAŁEK NIE RACZYŁ WAS DESZCZEM.

 

 

Splotłem ramiona na piersi, zmarszczyłem brwi i wpatrywałem się możliwie najbardziej przenikliwym wzorkiem w Gabriela, który stał przede mną, w nie mniej bojowej pozycji. Sprzeczaliśmy się właśnie o drobnostkę, którą wydawał mi się w tej chwili seks. Mój chłopak uważał, że nasze częste miłości, a rzadkie randki nie miały większego znaczenia w naszym życiu, ja zaś nagle zacząłem zauważać, jak mało okazujemy sobie zainteresowania innego niż płciowe. Oczywiście, nie potrafiłbym wytrzymać zbyt długo bez pieszczot lecz nie mogłem ograniczać mojego życia wyłącznie do nich. Miałem nieprzyjemne wrażenie, iż to ja rozpocząłem cały ten maraton seksu wykluczając z mojego związku z przyjacielem cały romantyzm. Podniecałem się niebywale szybko, miałem ochotę na perwersyjne zabawy, Gabriel był dla mnie najseksowniejszym z ludzi, chociaż nie byłem ślepy na uroki muzyków, których ubóstwiałem. Teraz kiełkowało we mnie coś na kształt buntowniczej myśli, która formowała się w obawę, iż między mną, a Gabrielem może kiedyś nie być nic poza czystym pożądaniem. Nie wybaczyłbym sobie czegoś takiego toteż musiałem działać!
- Nie będę cię dotykał przez najbliższy miesiąc! – powiedziałem pewnie i dumnie. Byłem pewny swego, nie miałem zamiaru rezygnować ze swojego postanowienia. Nie dotykać Gabriela przez okres najdłuższy, na jaki będzie mnie stać. Wątpiłem w możliwości mojej silnej woli, ale zawsze mogłem próbować i dzięki temu poznać lepiej samego siebie.
- Przesadzasz! – Gabriel tupnął nogą, chyba samemu nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. – Jesteś moim chłopakiem, to normalne, że się kochamy! Nawet jeśli nie chodzimy na randki. Przecież jesteśmy w jednej szkole, w jednej klasie, w jednym pokoju! Jesteśmy ze sobą na co dzień, więc na co komu jakiekolwiek dodatki?
- Żeby się lepiej poznać!
- Znam cię doskonale! – poczerwieniał trochę ze złości. Może był uzależniony od seksu i to z mojej winy? To tłumaczyłoby jego wściekłość, gdy oświadczyłem, że z pieszczot nici.  – Ulubione kolory? Czerń i biel. Potrawa? Zupa pomidorowa. Książka? Zaginiony Świat. – patrzył na mnie wyzywająco. – Mam mówić dalej? Może ulubioną pozycję? Piosenkę? Jak śpisz w nocy? Co mruczysz wtedy pod nosem? Znam cię lepiej niż twoja babcia! Nawet więcej razy niż ona miałem okazję cię kąpać!
W tym wypadku miał całkowitą rację i aż się zawstydziłem prawdą zawartą w jego słowach. Nie jednokrotnie kąpał mnie, a ja jego. Czasami nawet sam miałem zachciankę by to właśnie robił. Uważałem to za przyjemność, a teraz zastanawiałem się, czy aby dobrze postępowałem. Przecież nie chciałem, by kiedykolwiek mój Gabriel sądził, że jestem z nim tylko dla rozkoszy cielesnych. Oczywiście przełamaliśmy lody lata temu w łóżku, no ale...
- To nie do końca o to chodzi. – mruknąłem już mniej pewny swojego pomysłu. – Jeśli będziemy się tylko kochać, to... No, sam chyba wiesz, co wtedy?
- Nie, nie mam pojęcia! – górował nade mną nie tylko wzrostem, ale i ambicją. Czułem, że kurczę się w sobie i niewiele brakowało bym zaczął się jąkać gubiąc wątek.
- Ja bardzo, bardzo cię lubię, bardzo, bardzo kocham, ale jeśli ty uznasz, że mnie nie kochasz? Jeśli będzie ci zależało tylko na moim ciele?
Gabriel roześmiał się głośno naprawdę ubawiony tym, co powiedziałem. Wydąłem policzki i zmarszczyłem brwi urażony. Ja starałem się być poważny i szczery, a on się ze mnie śmiał! I to tak, że po jego policzkach zaczęły spływać łzy. O nie, tak być nie mogło! Ale było...
- Na co mi twoje ciało, z taką głupią łepetyną? – poklepał się po obolałym brzuchu. – Z głuptakami jest więcej problemów niż z inteligentami. Po co miałbym więc chcieć coraz to większych problemów? Jesteś wyjątkowo głupi, upierdliwy, markotny i dziecinny. Sam z tobą kłopoty. Nawet jeśli bardzo lubię twoje ciało to nie zdecydowałbym się na taki związek, gdybym nie miał słabości do tej głupiej łepetyny, którą masz na karku. No, chyba że to ty zastanawiasz się, czy przypadkiem nie zależy ci wyłącznie na moim tyłku. – jego jasne oczy świdrowały mnie teraz niczym lasery. Wydawał się czytać mi w myślach, widzieć co dzieje się we mnie, słyszeć bicie mojego serca. Zdenerwowałem się, kiedy tak na mnie patrzył, a przecież wcale nie chodziło w tym wszystkim o mój brak głębszych uczuć! Nie wyobrażałem sobie przecież życia z kimś innym, seksu z dziewczyną, całowania innego faceta. Wyrosłem już z dziwnych fantazji o idolach, chociaż nadal uważałem ich za atrakcyjnych. By cieszyć się każdym dniem potrzebowałem silnej ręki delikatnej piękności – a więc Gabriela. On był odzwierciedleniem wszystkich moich ukrytych pragnień. Nie każdy miał okazję trafić w życiu na swój ideał, a mi się poszczęściło, chociaż z początku naprawdę nie potrafiłem tego docenić.
- Chociaż... – chłopak uśmiechnął się pod nosem, a to nie zapowiadało niczego dobrego. Nie lubiłem, kiedy uśmiechał się w ten sposób, w ogóle uśmiechał się stosunkowo rzadko, ale kiedy już to robił miałem ciarki. – Zgadzam się.
- Że hę?! – wytrzeszczyłem oczy.
- Zgadzam się na miesiąc bez dotykania, bez całowania, bez pieszczenia, bez lizania, bez wkładania... – chyba specjalnie zaczął wymieniać. – Skoro nagle zachciało ci się niewinnego, czystego związku to przekonamy się, czy wytrzymasz miesiąc. Będę jednak dla ciebie niebywale miły i zaprezentuję ci, z czego postanowiłeś zrezygnować i jaki los zechciałeś sobie zgotować. – niebezpieczny błysk w jego oku sprawił, że niemal zamarłem. To było gorsze niż horrory, gdyż Gabriel był prawdziwy, a niezmyślony i byłem zupełnie bezbronny, kiedy chodziło o tego złego potwora.
Chłopak jednym płynnym ruchem zdjął z siebie koszulkę, kolejnym opuścił spodnie i stanął przede mną w bieliźnie.
- O matulu! – jęknąłem łapiąc się za głowę, gdyż właśnie pojąłem na czym polega jego plan. Byłem skończony! Już wiedziałem, że nie dam rady wytrzymać miesiąca takich katuszy, a Gabriel najlepiej ze wszystkich żyjących na tym świecie ludzi znał moje upodobania toteż cios, jaki miał zadać będzie śmiertelny.
- Nawet mama ci nie pomoże w tej sytuacji. Zjesz tego zakalca, którego upiekłeś i będziesz się nim rozkoszował chociażby miał ci wychodzić bokami! – podszedł do mnie i pchnął na łóżko. – Rozsiądź się wygodnie i ciesz tym, że cię nie związuje. – oddalił się i wdrapał na swój materac. Kotary były rozsunięte całkowicie od strony, która wychodziła na moje posłanie, a zasłonięte tam, gdzie wchodzące osoby mogłyby cokolwiek zobaczyć. Teraz przeklinałem w myślach ten sposób ukrywania się przed kolegami, jaki opracowaliśmy dwa, może trzy lata temu.
Gabriel uklęknął tyłem do mnie, wypiął zgrabne pośladki i odwrócił głowę na tyle, na ile mógł sobie pozwolić. Przełknąłem głośno ślinę i patrzyłem jak sięga dłonią w tył i palcem odsuwa materiał ze swojego wejścia naciągając go na bok. Jakim cudem wiedział, że marzyłem ostatnimi czasy o tym, by posiąść go nie pozbywając się przy tym bielizny? A teraz widziałem, jak chłopak prezentuje mi swoje wejście trzymając materiał bielizny ostatnimi palcami, a wskazującym zaczął gładzić jaśniutki pierścień.
- Odpowiada ci ten rodzaj zabawy? – zmienił nagle pozycję przewracając się na plecy. Rozsunął nogi, podłożył sobie pod plecy poduszkę i ponownie naciągnął bieliznę. – A może wolałbyś mnie w damskich majtkach? Lub w całkowicie perwersyjnych z dziurką, która umożliwia penetrację bez martwienia się o bieliznę?
- To nie fair. – mruknąłem przełykając głośno ślinę. Mój członek pulsował już w spodniach, a przecież nie widziałem jeszcze najlepszych akcji w jego wykonaniu. Chłopak musiał wyczytać to z mojej twarzy, bo oblizał swój palec i wsunął go w siebie kręcąc nim młynki, które hipnotyzowały nie pozwalając mi na oderwanie wzroku od jego wejścia.
- Chciałeś niewinnego związku opartego na randkach, więc randkuj, a ja będę zaspokajał swoje potrzeby sam. Możesz wyjść i nie patrzeć, ale przecież nie zdołasz nawet zamknąć oczu, by nie katować samego siebie. Sam więc masz świadomość tego, jak dobrze cię znam. Nie zniesiesz myśli, że robię coś takiego, a ty na to nie patrzysz, że nie widzisz moich ruchów, nie słyszysz westchnień. Jesteś zboczeńcem jakich mało! I głuptasem, któremu należy się nauczka. Cierp, kiedy ja będę się wypełniał zabaweczkami i dręczył twój członek niezaspokojeniem! – był bestią!

5 komentarzy:

  1. Hihihi... no to Gabriel go załatwił xD biedaczysko z Michaela ;( teraz będzie mu "przykro i smutno".. ciekawe ile wytrzyma xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Michael sprowadził Gabriela na drogę czystego pożądania. xD Gabi wcześniej taki nie był... to Michael pomógł mu odkryć te wszystkie przyjemności. Hah, on nie ma takiego samozaparcia jak Cornelius xD Raczej nie wytrzyma tygodnia (a już teraz ledwie powstrzymuje łapki na wodzy). Ciekawi mnie, jak później zrekompensuje Gabrielowi swoje niesłuszne twierdzenia... niemniej to straszliwie miłe, że martwi się o ich związek tak na poważnie o nim myśląc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesołych, wesołych, świąt! xD Niech Lany Poniedziałek będzie mokry dla wszystkich, którzy napatoczą Ci się pod rękę xDNie dziwię Ci się, że niedziela bez notki - o ile *odpukać* onet działa, nie rażąc słowami "blog nie istnieje", o tyle znowu notka dodaje się po godzinie... noo, zobaczymy, czy się doda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, chciałam zapytać, jak rozumiałabyś taki idiom: "Don't get ahead of yourself" Nie potrafię odnaleźć słów na polski frazeologizm xD

    OdpowiedzUsuń
  5. "Klub Dumas" - nie znam. xD Jak ja mało wiem o świecie, no!Aaaa, notka miała ponad 2000 słów. xD Hehe... ostatnio, jako, że były święta, musiałam odpocząć od szkoły, a więc zagłębiłam się w świat internetu xD I poprawiłam sobie ból oczu, ale co tam. ;P Przynajmniej przetłumaczyłam jeden odcinek New Prince of Tennis xP Obawiam się, że Onet tak łatwo nie odpuści. ;/"Don't get ahead of yourself"- tak myślałam... coś a la "Nie mów hop, póki nie przeskoczysz". Tylko to nie współgrałoby z poprzednim zdaniem... Jak to było... Coś takiego:- Było blisko. Kiedy zacząłeś odbijać wszystkie moje Pędzące Serwy, myślałem, że już po mnie.-Don't get ahead of yourself. Na tym obozie jest wielu, którzy to potrafią. Wygląda na to, że "Don't get ahead of yourself" mogłoby znaczyć też coś takiego, jak... "nie przeceniaj moich możliwości/umiejętności". Albo zbyt bardzo rozciągam język. xD

    OdpowiedzUsuń