środa, 30 maja 2012

Irokez

Ai no Tenshi - notka!



12 maja
Miałem bardzo dziwny dzień. Nie czułem radości, a jednak moje usta chętnie się uśmiechały, obowiązki piętrzyły się, a mimo to nie czułem zdenerwowania, a wyłącznie chęć zabrania się za niektóre z nich, chociaż w pierwszej kolejności musiałem poradzić sobie z innymi. Gdybym zaczął mieszać w ich kolejności najpewniej zapomniałbym o czymś i ostatecznie moje problemy byłyby równie wielkie, co stos zadań. Czasami naprawdę nie potrafiłem wyrobić się ze wszystkim, co wziąłem na swoja głowę. Zastanawiałem się, jak Syriusz radził sobie ze wszystkim. Nigdy nie widziałem, by się z czymś śpieszył, by narzekał lub był zmuszony odkładać cokolwiek na kolejne dni. Najzwyczajniej w świecie jego doba wydawała się dłuższa niż moja! A przecież było to niemożliwe. Podejrzewałem, iż dobre rozplanowanie obowiązków jest kluczem do sukcesu, a ja i mój całkowity brak planu skazani byliśmy na porażkę. Tylko, jak można zaplanować wszystko, kiedy tak wiele może się zdarzyć niespodziewanie? Byłem w tym po prostu beznadziejny!
- Hejaszka, chłopcy. Przysiądę się do was na czas obiadu. – Zardi pojawiła się z nikąd i uśmiechała przymilnie, co nie było normalnym zachowaniem u kogoś takiego, jak ona. Dostawiła sobie krzesło wciskając je między Syriusza, a Pottera i rzuciła okiem za coś za moimi plecami. Siedziała teraz naprzeciwko mnie, Shevy i Petera, więc mogłem obserwować jej podejrzane zachowanie z bliska.
- Co jest grane? – James zmarszczył brwi i nasunął okularki wyżej na nos. – Ministerstwo w końcu dobrało ci się do tyłka za szerzenie herezji? A może jakiś obiekt eksperymentu szuka cię teraz żeby pozbyć się niechcianego kombinatora?
Dziewczyna rzuciła mu tylko pełne politowania spojrzenie i nałożyła sobie odrobinę ryżu na talerz, który do niedawna miał należeć do okularnika.
- Tak się składa, że jestem w trakcie bardzo ważnego dochodzenia i badań środowiskowych. – jej spojrzenie raz jeszcze powędrowało gdzieś w dal.
Odwróciłem się rozglądając nie mając pojęcia, co takiego chodzi jej po głowie i co tak uważnie śledzi.
- Remi, siadaj normalnie, bo zwrócisz na nas czyjąś uwagę! – skarciła mnie.
- A więc jednak. Zardi znalazła ofiarę i teraz ugania się za chłopakiem. – Sheva odczytał jej zachowanie o wiele szybciej i lepiej niż reszta nas.
- To nie tak! – dziewczyna zarumieniła się lekko zaprzeczając, kiedy cała nasza uwaga skupiła się na niej. – Dajcie spokój! Dobra, przyznaję, chodzi o chłopaka. – ściszyła konspiracyjnie głos i doprawiła ryż solą z przyprawami, po czym dalej kompletowała swój posiłek. – Ale on jest młodszy. Jest na pierwszym roku, chociaż zupełnie nie widać po nim tak młodego wieku. Ten z irokezem naprzeciwko nas. – w końcu wskazała właściwego chłopaka. Chociaż wszyscy mieliśmy ochotę od razu go zobaczyć postanowiliśmy jednak jej nie kompromitować.
- On jest na pierwszym roku? – Syriusz wytrzeszczył oczy. – Nie kojarzę go z ceremonii przydziału. Ale, chwila! To Ślizgon! Dziewczyno, to jest Ślizgon...
- Oj, milcz! – tsknęła na niego i skrzyżowała ramiona na piersi. – Dobrze wiem, że to Ślizgon, w dodatku młodszy o trzy lata, ale nie poradzę. Nie zakochałam się, żeby wam to nawet do głowy nie przyszło. – rzuciła nam ostrzegawcze spojrzenie. – Po prostu mnie zainteresował. W sensie badawczym, jasne? To nie jest ciało jedenastolatka. Ma boski tyłek, wybacz Sheva, ale chyba nawet równie boski, co twój. Poza tym popatrzcie na jego styl! Założę się, że te włoski są mięciutkie w dotyku. Blond, falowane, zapuszczone na irokezie, ale bardzo krótkie po bokach. Jest wysoki, ma szerokie barki i specyficzny sposób chodzenia. Trampki na nogach, czerwona koszulka, czarne, wąskie spodnie lekko podwinięte od dołu i te szelki opuszczone na biodra... – westchnęła rozmarzona. – Symbol seksu! Remus wie, że wolę starszych i mam na oku takiego jednego z Ministerstwa, chociaż to raczej niedostępny ideał, chociaż skradł mi całe serce. – tym razem na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech, który musiał świadczyć o niespełnionym uczuciu, które bolało, ale nie chciało się skończyć. – Ten Ślizgon – wróciła do tematu otrząsając się z zamyślenia – to dzieciak, ale niesamowicie boski. Wiecie ilu chłopaków na pewno marzy o tym, żeby wbić mu się w ten tyłeczek? – tak, w jej oczach widziałem błysk fachowego zainteresowania, które nie mogło być wielkim uczuciem, chociaż Zardi była nieobliczalna.
Jej wywód uświadomił mi jednak pewną jakże istotną rzecz. W tym roku stracę wielu znajomych, gdyż większość z nich jest ode mnie starsza, zaś pośród młodszych roczników przyjaźniłem się wyłącznie z Kinnem i Regulusem. Może byłoby rozsądnym by jednak rzucić okiem na młodszych kolegów i zapoznać się z nimi lepiej? Nie mogliśmy przecież zawsze obracać się tylko w swojej małej grupce. Wątpiłem jednak, by chłopak z irokezem był właściwą osobą do zawierania bliskich znajomości.
- Więc czego ty od niego chcesz? – James nie rozumiał, co chodziło dziewczynie po głowie, ale jej fachowe podejście musiało mu zaimponować.
- Też chciałabym to wiedzieć. – Zardi wzruszyła ramionami i zabrała się za jedzenie. – Chwilowo zajmuję się obserwacją i... podziwianiem. – wyszczerzyła się do nas, a wcześniejsze zawstydzenie zniknęło, kiedy tylko przestała traktować Ślizgona, jak potencjalną miłość. – Najlepsze okazy odchodzą w tym roku. Nie będzie Gabriela, nie będzie Michaela, a więc zabraknie tego mocnego akcentu w naszych szeregach. Swoją drogą, to zabawne, że ci najbardziej szczególni faceci zawsze trafiają do Slytherinu. Merlinie, jak on się porusza! – zapiszczała niemal. Zardi była dziewczyną, jakkolwiek bym na to nie patrzył. Była dziwną, ale stuprocentową dziewczyną z masą słabości i szalonych pomysłów. Zupełnie nie rozumiałem, dlaczego komuś takiemu, jak ona nie powodziło się w życiu, tak jakby sobie tego życzyła.
- Powinnaś się na to leczyć. – J. skrzywił się, chociaż sam miał czasami podobne dni, kiedy to pojękiwał do Evans, a nawet do Severusa.
- Gdybym się na to leczyła moje życie byłoby nudne. A przynajmniej nudniejsze niż teraz. Gdybym tylko była facetem... – znowu zaczynała. – Pewnie by mi stanął na jego widok. Albo gdybym była nauczycielem. – widziałem ten błysk w jej oczach. – Podeszłabym go jakoś i sprawdziła, jak pożądliwe może być to ciało tak wyrośnięte jak na jego wiek.
Mój humor poprawił się, kiedy jej słuchałem. Przy niej nie można było zbyt długo martwić się problemami. Musiałem także przyznać, że dzięki niej postanowiłem uważniej przyglądać się młodszym od siebie. Może gdzieś pośród nich czaiło się kilka wyjątkowo interesujących obiektów, które uczyniłyby moje życie równie szalonym, co znajomość ze starszymi kolegami.
- Znasz w ogóle jego imię? – Sheva zechciał się odezwać podejmując temat.
- Gregoire. Chyba. Coś, kiedyś słyszałam, ale głowy sobie za to uciąć nie dam. Z moją pamięcią do imion to cud, że pamiętam wasze. Oj, ale czy to ważne?! Pod tym imieniem też mogę fantazjować o tym, co i kto mu robi.
Cieszyłem się, że jestem tylko przeciętny i po głowie dziewczyny nie chodziły żadne dziwne wizje dotyczące mojego tyłka. W końcu wiedziała, że jestem wilkołakiem, wiedziała o moim związku z Syriuszem i mogła z powodzeniem pisać całe tomiska dotyczące jej pomysłów na nasz związek.
- Niech to, wychodzi! – pochłonęła pospiesznie resztę swojego posiłku. – Tylko, że ja nie mogę się ciągle za nim uganiać... Dobra, nie ważne. Przeżyję. – a jednak jej wzrok śledził ruchy chłopaka wyraźnie utkwiony w jego pośladkach. Podejrzewałem, że każdy z nas zwrócił szczególną uwagę na to miejsce. Nie znałem się na męskich tyłkach wychodząc z założenia, że Syriusz jest idealny pod każdym względem.
Ślizgon zniknął za drzwiami, a dziewczyna wydała z siebie kolejne już głośne westchnienie.
- Dobra, więc zmieniając temat. Co u was słychać? – na jej twarzy pojawił się przekorny uśmieszek.

1 komentarz:

  1. Nowy narybek ;3 Nooo, Kirhan, powiedz mi teraz, moja droga, czy pan Irokez vel George będzie odgrywał większa rolę w opowiadaniu. Zaciekawił mnie jego opis i... z przerażaniem odkryłam, że też mam podobne myśli do Zardi. xDD

    OdpowiedzUsuń