środa, 23 maja 2012

Kartka z pamiętnika CLXXVII - Cornelius Lowitt

W PIĄTEK NIE BĘDZIE NOTKI. KIRHAN MUSI ODWIEDZIĆ LEKARZA, BO LEKI JEJ SIĘ KOŃCZĄ. WYBACZCIE!

 

Był niedzielny poranek, a tylko wtedy czas płynie inaczej i nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Może, dlatego uwielbiałem niedzielne poranki? Nigdzie nie musiałem się spieszyć, nic nie musiałem robić, żadnych obowiązków, przymusów. Tylko rozkosze płynące z lenistwa, wygody i kochanka, którego przemyciłem do dormitorium wczorajszego wieczora. Nie było to trudne. Niejednokrotnie przyprowadzałem do swojego łóżka jakąś dziewczynę, kilka razy, dwa może trzy, zdarzyło mi się także przemycić tu Erica, tak jak właśnie wczoraj. Miałem w tym wprawę i co najważniejsze, nikt się nigdy nie domyślił, że to robię.
W niedzielnych porankach było coś jeszcze, co czyniło je tak atrakcyjnymi. Mogłem wykorzystać fakt, iż koledzy spali w najlepsze po ciężkim tygodniu i zająć się tym, co lubiłem najbardziej – porannym seksem. Kobiety uważają to za męski fetysz i nie są przychylne tego typu zagraniom, zaś ja uwielbiam zabawić się przed śniadaniem. Uważałem to za pewien rodzaj ćwiczeń, które pozwalają utrzymać idealną sylwetkę, a poza tym wszystko smakowało lepiej, gdy pobawiło się odrobinę, pomęczyło i popływało w rozkoszy chwili.
Porzuciłem bezsensowne rozważania na tematy, które przecież poruszałem przynajmniej raz w tygodniu podczas moich wewnętrznych rozmów z samym sobą. Teraz powinienem działać i nie pozwolić by Eric spał chociażby odrobinę dłużej. Niech pozna, co oznacza poważny związek z kimś takim, jak ja. To wywołało uśmiech samozadowolenia na mojej twarzy. Nie potrafiłem go powstrzymać.
Odpakowałem zawiniątko, jakie miałem koło siebie, gdyż Eric spał w kokonie, jaki zrobił z mojej pościeli, przez co ja musiałem zadowolić się prześcieradłem. Wydawał się zmęczony nocą, jaką mu zafundowałem, chociaż na pewno potrafił wykrzesać z siebie więcej.
Wsunąłem dłoń w jego jasne włosy, którym od dnia przymusowego skrócenia nie pozwalał zbytnio odrosnąć. Moje nie chciały rosnąć tak szybko, jakbym sobie tego życzył, ale warto było się ich pozbyć, by w nagrodę za tę odwagę otrzymać kochanka na stałe. Nie wiem, czy była to miłość, czy tylko szaleńcze pożądanie, ale wydawało mi się, że jest nam dobrze w tym pokrętnym związku.
Odplątałem jego ręce, którymi zasłaniał twarz nie chcąc by raziło go światło dnia pomimo zaciągniętych kotar łóżka. Dostałem się w końcu do jego jasnej twarzy i zaspanych ust, które pocałowałem namiętnie. Przy okazji przewróciłem go na plecy i przygwoździłem swoim ciałem do materaca. Mruknął niezadowolony i zaczął po omacku odpychać mnie rękoma. Złapałem je i roześmiałem się cicho widząc, jego niezadowolenie. Został tym zmuszony do uchylenia powiek i pierwszym, co zobaczył byłem właśnie ja. Mogłem być z siebie dumny!
- Zostaw... – mruknął chyba zapominając, że jest w moim pokoju, a obok śpią koledzy.
- Nie zostawię, ponieważ nie mam ochoty zostawiać. – wyszczerzyłem się. – Tak się składa, że mam ochotę na coś innego niż zostawianie.
- Chcę spać...
- Ale ja nie chcę byś spał. – znowu go pocałowałem i wsunąłem siła język w jego usta. Musiałem jakoś go rozbudzić i pobudzić, w tym samym czasie. Nie wiedziałem, jak to zrobić nie budząc nikogo, więc musiałem skorzystać ze standardowych pomysłów, które jednak czasami zawodzą. Mnie nie mogły jednak zawieść. Byłoby to nazbyt bolesne dla mojego ego i pewnie przez dobre tygodnie nie zdołałbym postawić swojego „mniejszego siebie” do pionu.
Położyłem dłoń na jego piersi i zacząłem ją masować. Wargi przeniosłem na szyję i ucho. Wyszukiwałem wszystkich czułych punktów na jego ciele by pieścić je i nastawiać chłopaka przychylniej do zabawy.
- Chcesz mnie zezłościć? – warknął, chociaż przychylniej niż normalnie miał to w zwyczaju. Najwyraźniej cichy jęk, jaki słyszałem nie był omamem, ale prawdziwą reakcją na moje czyny.
- Ty się zawsze złościsz. – wzruszyłem ramionami. – I chyba zapominasz, że jesteśmy u mnie, a obok śpią moi kumple.
Rzeczywiście całkowicie o tym zapomniał, co wywnioskowałem z jego miny. Wykorzystałem jego chwilowe zdenerwowanie i znowu go pocałowałem. Sprawdziłem pospiesznie, czy jego ciało nadal jest wilgotne po nocy i ukontentowany musiałem pochwalić samego siebie za idealne nawilżenie kochanka. Mogłem wejść w niego, jak w masło i nie przejmować się konsekwencjami. Nie miałem w prawdzie pod ręką więcej prezerwatyw, ale z pustego i Salomon nie naleje, więc kapturka sobie nie wyczaruję. Postanowiłem narazić się na jego późniejszy gniew i z pełnym satysfakcji uśmiechem wbiłem się w niego bez najmniejszego problemu.
- To jak piercing między twoimi pośladkami. – szepnąłem mu na ucho.
- Idiota. – westchnął i zasłonił usta dłonią. Nic dziwnego, że nie chciał nikogo obudzić. Wzbudzilibyśmy niezłą sensację, gdyby się rozniosło, że ze sobą sypiamy zamiast się zwyczajnie nie lubić i ze sobą konkurować.
Zabrałem jego rękę z tych wilgotnych od śliny warg i pocałowałem je zachwycony tym, jak przyssał się do nich wraz z pierwszymi moimi ruchami. Na pewno odczuł zmianę wynikającą z braku prezerwatywy, ale był zbyt zajęty poruszaniem biodrami by to zauważyć i powiązać z faktami. Nie planowałem mu tego uświadamiać toteż rozpocząłem całą serię szybkich i mocnych pchnięć, które miały na celu doprowadzić go do szaleństwa. Niech nie żałuje, że mi się oddał. W końcu obaj na tym korzystaliśmy, z czego może on nawet bardziej. W końcu się o niego troszczyłem na swój dziwny sposób. Miałem zamiar być jednocześnie jego sennym koszmarem i erotyczną fantazją. Nie wiem, jak chciałem to osiągnąć, ale jednak miałem cel, do którego należało dążyć.
Poczułem, jak Eric wierci się próbując zmienić pozycję na taką, która ułatwi mu powstrzymanie jęków i krzyków. Mieliśmy szczęście, że moje łóżko nie skrzypiało mimo wielu ekscesów, jakich było świadkiem. Pomogłem mu uklęknąć na czworakach i wtulić twarz w poduchę, gdy ja bezustannie ubijałem w nim śmietanę. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy przed oczyma stanął mi obraz kawy z moją moim mleczkiem, którą chętnie bym mu kiedyś zaserwował. Wątpiłem, by zgodził się na to po dobroci, ale gdybym go trochę zbajerował...
- Mmm, inni nie wiedzą, co tracą. – wymruczałem mu w ucho naprawdę w niebo wzięty. Nie ważnie z kimś się kochałem, bo Eric i tak był najlepszy. Nikt mnie tak nie kręcił jak on, jego szerokie barki i jasna, szorstka skóra. Z resztą, miał najlepsze pośladki, jakie kiedykolwiek widziałem i teraz, w tej pozycji, niemal krzyczałem z radości mogąc się między nie wbijać.
Objąłem go w pasie i zsunąłem dłoń na jego krocze. Ociekał, na pewno już od dłuższego czasu marzył o moim dotyku na kroczu, ale nie mógł poprosić, gdyż nie wydobyłby z siebie głosu nie budząc innych.
Wiele kosztowało mnie powstrzymywanie wytrysku póki to on w pierwszej kolejności nie wylał się na moją pościel. Nie obchodził mnie jej stan, a musiałem przyznać, że czasami wilgotna i przesiąknięta zapachem seksu kołdra była równie podniecająca, co sam akt.
Zalałem go w środku falą swojego nasienia. Nie chwaląc się, z takim wytryskiem mógłbym być dawcą spermy. Cała masa zdrowych i gotowych do akcji plemniczków z moim dna w środku.
- Cor, złaź. Zgniatasz mnie. – usłyszałem niezadowolone mruknięcie pod sobą.
- Lubię cię zgniatać. To pobudzające. – wyznałem wysuwając się z jego ciała bardzo, bardzo leniwie. – Lubię, kiedy pode mną jęczysz i kiedy nie potrafisz się powstrzymać szukając moich ust, by nakrywały twoje.
- To wyznanie miłosne? Trochę dziecinne, nie sądzisz? – znowu kręcił się pode mną chcąc bym jak najszybciej opuścił jego tyłek i odsunął się. W przeciwieństwie do mnie, Eric nie był tak entuzjastyczny, kiedy w grę wchodziło leżenie na wilgotnej pościeli. Nie ważne czy to ja ją zwilżyłem, czy też on.
- Ty pierwszy wyznasz mi uczucia w płaczu. – prychnąłem lekceważąco. O nie, na pewno nie byłbym tym, który jako pierwszy zacznie recytować miłosne wiersze, by lepiej oddać to, co kryje wnętrze. Niedoczekanie! Jego fizyczność zawsze była dla mnie atrakcyjną, tego nie kryłem, ale do miłosnych wyznań było mi daleko. Mogłem, co najwyżej mruczeć słodkie słówka w trakcie seksu, co z resztą czasami robiłem.
- Nigdy. – odpowiedział mi hardo i tym razem zdołał mnie z siebie zrzucić.

2 komentarze:

  1. A już się właśnie za Corem stęskniłam ^^ Rozdział ucieszył mnie jak mało co ostatnio i zdecydowanie poprawił humor. To jest chyba moja ulubiona para, więc czytało mi się przyjemnie. Życzę wena, czasu - no i zdrowia, bo widzę, że brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej podobał mi się epitet "zaspane usta" Mrrrr ;3 Aż się ma ochotę mruczeć i wtulić w coś miękkiego ;3"z pustego i Salomon nie naleje, więc kapturka sobie nie wyczaruję" - to był pierwszy raz, kiedy o mało nie wywaliłam się z krzesła xD Rozbawiło mnie też to, że teraz na zajęcia miałam zrobić referat z frazeologizmów i gdy tak myślę, że mogłam podać ten przykład... i wyobrażam sobie minę pani dr... padam śmiechem xD"ubijałem w nim śmietanę" - upadek bliski spotkaniu z podłogą. xD Miałaś dzisiaj bardzo fajny humor xD Ale nic, absolutnie nic nie przebije tego:" nie chwaląc się z takim wytryskiem mógłbym być dawcą spermy" - popłakałam się ze śmiechu, a szczęka miała skurcze i nie mogłam jej rozchylić XD Boskie, no boskie xD

    OdpowiedzUsuń