środa, 20 czerwca 2012

Kartka z pamiętnika CLXXXI - Syriusz Black

Wielką aferę z bobasami mogłem uznać za zamkniętą. Dyrektor wraz z nauczycielami i kilkunastoma uczniami całą noc podawali przemienionym antidotum, które przywracało dzieci do ich normalnych kształtów. Tym samym mój przykry obowiązek został spełniony i nie musiałem zajmować się żadnymi krzykaczami, poza przyjaciółmi. Poza tym Irytek za karę miał zostać zakneblowany i unieruchomiony na 24 godziny, jednak dyrektor zlitował się nad nim w zamian za obietnicę uspokojenia się na okres dwóch tygodni. Dzięki niemu nie musiałem obawiać się, że zostaniemy w jakikolwiek pociągnięci do odpowiedzialności za to, co się stało. W końcu nikt nie wiedział, że to nasza wina. Czy też moja, biorąc pod uwagę wykonawcę i pomysłodawcę. Chłopcy tylko mnie kryli, chociaż i tak wolałem uważać, iż siedzimy w tym wszyscy po uszy.
Remusowi należała się nagroda. Wytrzymywał ze mną, a to nie lada wyzwanie. Z resztą wydawał mi się słodki, kiedy opychał się swoim haraczem, sam już nie pamiętałem, za co. Zabawne, że ten wielki geniusz nie zdawał sobie zupełnie sprawy z tego, że jest niebagatelnym obżartuchem, gdy w grę wchodziły słodycze. Uwielbiałem go za to, chociaż nie znosiłem tych jego łakoci. Wystarczała mi jego ubrudzona czekoladą twarz, zęby noszące na sobie ślady przed chwilą skonsumowanej, całej tabliczki i uśmiech, którym mnie raczył, kiedy w jego żyłach płynęła ta masa cukru. Nic dziwnego, że się w nim zakochałem. Zawsze miałem swoje mniejsze i większe słabości, a on okazał się kolejną, w dodatku bijącą na głowę wszystkie poprzednie, bo czym był quidditch, czy też mugolskie motocykle przy lukrowym wilkołaku?
- A więc teraz mogę liczyć na pocałunek, kiedy zaspokoiłeś pierwszy głód? – zapytałem figlarnie przysiadając obok niego na łóżku.
- Zaspokoiłem wszystkie głody! – prychnął nadąsany, choć sam musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo się myli.
- Zjadłeś czekoladę z nadzieniem kawowym. – wyjaśniłem powoli. – A to oznacza, że gdybym miał pod ręką, coś z galaretką w środku znalazłoby się na to miejsce w twoim żołądku. Znam cię.
Zarumienił się odrobinę i rozpakował kolejną czekoladę, najwidoczniej chcąc tym uspokoić swoje zażenowanie. Tym razem nawet nie zwróciłem mu uwagi. Poczekałem aż z największym trudem poprzestanie na dwóch paskach i odłoży resztą do swojej nocnej szafki. Wyciągnął ją jednak od razu i ułamał kawałeczek.
- Zjedz to cię pocałuję. – na jego twarzy widać było determinację i chęć odpłacenia mi za zniewagę. I pomyśleć, że jeszcze do niedawna nie odważyłby się na takie posunięcie w trosce o moje zdrowie. Widać czas zaciera nie tylko rany, skoro zignorował wspomnienia o moim ciężkim stanie po zjedzeniu jakiegoś łakocia w Herbaciarni w Hogsmeade.
- Wiesz, że to zrobię i będziesz mnie miał na sumieniu. – spojrzałem w te jego złote oczy, które sam nie wiem, jakim cudem, nie zdradziły przed innymi jego przynależności do mało lubianej przez czarodziejów rasy. W sumie nie rozumiałem tego. Sądząc po tym, jaki był Remus, wilkołaki były całkiem znośne, a nawet lepsze od zwierząt domowych.
- Więc zjedz.
I zjadłem. Oblizałem jego palce biorąc w usta ten kawałek czekolady, jaki dla mnie urwał. Miałem ochotę się skrzywić, ale nie zrobiłem tego. Nie mogłem dać mu tej satysfakcji.
- Jaki ty jesteś dzielny. – rzucił z tryumfem w głosie, a w jego tonie było coś prawdziwego. Nasza walka była dziwna. Zbyt dziecinna, jak na te lata, które mieliśmy.
- Moja nagroda. – upomniałem się przysuwając się bliżej niego i sięgając ubrudzonych nadal warg. Nie smakowały najlepiej z powodu ogólnego posmaku czekolady w moich ustach, który wzmógł się z powodu mieszanki, jaką kosztowałem podczas tego pocałunku. Widać musiałem się jednak przyzwyczaić, a po chwili zastanowienia nawet mi się to podobało. Było w tym coś podniecającego.
- Bardzo się cieszę, że wam się powodzi, ale nie mamy czasu na to. – Peter rzucił w nas poduszką i naprawdę miałem ochotę rzucić mu się do gardła i rozszarpać je na strzępy. – W następnym roku Remi dostanie odznakę prefekta, będzie mógł kąpać się w łazience prefektów, ale do tego czasu uszanujcie mój brak zainteresowania waszą bliskością. Z resztą, moje wy agrestowe galaretki, gdzie podział się Sheva?
To w sumie nie było głupim pytaniem. Wydawało mi się, że chłopak wychodził wspominając coś o... O czym? Masowałem dłonią udo Remusa, jakby to miało mi pomóc w przypomnieniu sobie, gdzie podział się mój przyjaciel.
- Możemy iść go poszukać. – Lupin złapał mnie za rękę i szybko pociągnął, wyraźnie chcąc dać mi tym coś do zrozumienia. Nie chciałem wysilać swojego umysłu, więc zamiast analizować sytuację poddałem się woli bądź, co bądź bardziej pomysłowego ode mnie chłopaka. Solennie zapewniając, że znajdę Andrew, w co James z pewnością nie uwierzył widząc, iż planuję wyjść z Remusem, pozwoliłem sobie na opuszczenie pokoju.
Z początku nie zapowiadało się na nic szczególnego. Wyszliśmy na korytarz i maszerując w stronę biblioteki nie odzywaliśmy się ani słowem. Było w tym zapewne sporo mojej winy, gdyż, jako „dominująca” część powinienem rozpocząć konwersację. Ale czy to ważne, kiedy przyjaźnisz się ze swoim chłopakiem i milczenie również ma w sobie coś wyjątkowego?
- Sheva poszedł pożegnać się z Michaelem i Gabrielem. – zaczął mi nagle wyjaśniać chłopak. – Wspominał, że przecież oni kończą w tym roku Hogwart, a byli ze sobą dosyć blisko swego czasu.
- No dobrze. A my w takim razie gdzie idziemy?
- Na grzyby! –  Remi warknął i uderzył mnie w ramię. – Jak myślisz, gdzie możemy iść i po co?!
- W sumie, to chętnie zjem sobie zupę borowikową. – uśmiechnąłem się do chłopaka, który znowu uderzył mnie w ramię bardzo lekko. Był wilkołakiem, więc potrafiłby pewnie jednym ciosem złamać mi rękę gdyby tylko chciał. Ale on nigdy nie chciał nikogo krzywdzić. I w tym tkwił jego urok.
Złapałem go za rękę i przyparłem do ściany. Sięgałem już jego warg, kiedy nagle odsunął się, jakby wnikał w gruby mur, a ja poleciałem w przód za nim. Otoczyła nas ciemność, a ściana, o którą się opieraliśmy zamknęła się za nami.
- Co u licha?! – warknąłem, a Remi już rozpalał światełko na swojej różdżce oświetlając bardzo ciasny korytarzyk.
- To jakieś tajne przejście. Musieliśmy coś nacisnąć. – powiedział szeptem złotooki, jakby obawiał się, że obudzi bestię przyczajoną w ciemnościach.
- Używane, bo nie ma pajęczyn i jest stosunkowo czyste. – zauważyłem. – Myślę, że można zrobić z niego dobry użytek zanim zbadamy, gdzie prowadzi. – uśmiechnąłem się i wcisnąłem między dwie ściany i Remusa. Było ciasno i niewygodnie, ale pozwalało na pewien komfort bliskości, który wykorzystałem całując w końcu mojego chłopaka. Nie mógł mi umknąć, a i żadne więcej ściany nie uciekały nam spod pleców, czy palców. Mogłem całować go bez przeszkód i przylegać do niego całym ciałem z powodu panującej tutaj ciasnoty.
- Syriuszu, ktoś może się pojawić. – mruknął, kiedy uwolniłem jego usta, by pobawić się, jego szyją. Czasami miałem dosyć czekania na niego i marzyłem, by stać się pełnowartościowym mężczyzną razem z nim.
- Słyszałbyś, gdyby ktoś się tędy przeciskał. – zignorowałem jego obawy wsuwając dłoń pod jego koszulkę. Gładziłem ciepły brzuch zastanawiając się, kiedy będzie mi dane dotykać większych połaci jego ciała.
Czułem pod sobą, jak jego ciało powoli się rozluźnia. Może zaczął znowu wierzyć w swoje zmysły, które ostrzegłyby nas przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem? Ostatnimi czasy musiałem rozpieścić swojego wilczka, skoro zapominał o swoich umiejętnościach. Teraz, kiedy znaleźliśmy to nowe miłosne gniazdko na pewno nie miałem ochoty pozwalać, by spoczywał na laurach. Nie jednokrotnie planowałem wykorzystywać jego słuch i wyostrzony wzrok, by uniknąć nakrycia, w czasie drobnych pieszczot, jakie miałem zamiast mu fundować. Byłem pożądliwy, jak każdy Black. To jedno na pewno zdradzało moją przynależność do wysokiego i dumnego rodu.

2 komentarze:

  1. Black jest dumny, pewny siebie i bardzo pożądliwy... i jak go nie kochać? xD Znalezione miejsce... a kto się w nim wcześniej ukrywał? XDTak przy okazji - Andrew poszedł się pożegnać, tak? Hmm, to pewnie późno wróci. ;PPragnęłabym, aby podczas nieuniknionego pożegnania Shevy (jak ja tego nie chcę!) Potter mógł pocałować chłopaka tak... po raz ostatni (i pierwszy xD), ale jakoś głębiej... Taka fantazja xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam ochotę wyć, kiedy urwałaś w takim momencie. To powinno być karalne. Ale nie mogę się za bardzo na to gniewać, bo oczywiście czytało się świetnie i jak zwykle jestem pod wrażeniem tego, że ja, osoba, która nigdy nie wytrzymuje długo z jednym tekstem, jestem w stanie pochłonąć twojego fanficka w całości i chcieć jeszcze więcej. Za to gratulację ;)

    OdpowiedzUsuń