środa, 25 lipca 2012

Kartka z pamiętnika CLXXXVI - Gabriel Ricardo

- Są wakacje, nawet ja mam do tego prawo! – Michael patrzył na mnie wielkimi, błagalnymi oczyma, jakby zaraz miał się rozpłakać, rzucić na trawę i bić w nią pięściami wydzierając się przy tym w niebogłosy. Czasami na poważnie zastanawiałem się nad moją przyszłością z takim chłopakiem. Jakże się cieszyłem, że nie mogliśmy mieć dzieci! Nie wytrzymywałem z jednym wielkim bachorem, a co dopiero gdybym miał dodatkowo bawić mniejszego?
- Michael, to jest huśtawka dla dzieci. – rozmasowałem nasadę nosa zamykając na chwilę oczy. – Ty nie jesteś dzieckiem, z którejkolwiek strony bym na to nie spojrzał.
- To, dlatego, że patrzysz na mnie od dołu. – chłopak kręcił tyłkiem na wszystkie strony wbijając się wygodniej między łańcuchy, na których wisiało siedzenie huśtawki. – Jesteś niższy i dlatego wydaje ci się, że...
- Mam ci połamać nogi i sprawdzić, czy będziesz wtedy dzieckiem? – czasami musiałem być wobec niego brutalny.
- Ale kiedy ja proszę! Tak ładnie proszę. Masz mnie tylko odpychać, a ja sam się już będę bawił. – jego jęki doprowadzały mnie do szału, ale sam byłem sobie winien. Gdybym się nim nie zainteresował bylibyśmy tylko przyjaciółmi i teraz pewnie potrafiłbym powiedzieć „nie” i odejść. – Nie będziesz musiał siadać na jednorożca! – nalegał w dalszym ciągu.
Jednorożec był niewielkim metalowo, drewnianym, barwnym konikiem na sprężynie, który kiwał się do przodu i do tyłu. Obok niego umieszczono podobnego ogiera idealnego dla małego rycerza. Oczywiście tego zarezerwował sobie już wcześniej Michael.
- Obiecuję, że będę grzeczny. Będę z tobą spał i tulił się bez przyciskania swoich bioder do twojego tyłeczka, nie będę wkładał rąk pod twoją piżamę, ani też ściskał sutków. Słowo honoru! Nie będę wychodził nagi z łazienki, podglądał, kiedy się kąpiesz, ani też masturbował na twoim łóżku i wąchał twojej pościeli. – brzmiało to niejako dziwnie na placu zabaw dla dzieci, nawet jeśli w pobliżu nie było nikogo poza nami.
- Merlinie, Ned, zamknij się już! Usadź dupę jak należy i milcz! – nie chciałem wysłuchiwać jego litanii perwersji w jego zwyczajach.
Czując się jak głupek złapałem za oparcie huśtawki i pchnąłem raz. Michael wcale nie był lekki, ale powoli zdołałem rozhuśtać go i dalej wszystko poszło bez większych problemów. Nawet nie wiedziałem, że może mu to sprawić taką frajdę, ale teraz nie mogłem zaprzeczyć, że chłopak bawił się świetnie. Śmiał się głośno, i w miarę możliwości, poruszał nogami by nabrać większego rozpędu.
Bolały mnie już ręce, kiedy chłopak zdecydował, że wybawił się na tej atrakcji i zszedł niezgrabnie z huśtawki podchodząc do konika na sprężynie. Usadowił się na nim, a co najdziwniejsze, konik wytrzymał ciężar chłopaka i pozwolił na kiwanie się bez niszczenia czegokolwiek. Widząc roześmianą twarz Michaela usiadłem na jednorożcu obok niego i uważnie obserwowałem nieskomplikowany mechanizm zabawki. Była niezniszczalna! A przynajmniej taką się wydawała. Podarowałem sobie dalsze zabawy, kiedy Ned wspinał się na niewielką zjeżdżalnie. By frajda trwała dłużej przyciągnął nogi do piersi i zjechał wyskakując w górę na końcu trasy i lądując boleśnie na tyłku. Po tej przygodzie stracił ochotę na kolejną przejażdżkę. Zamiast tego stanął jedną nogą na karuzeli-kwiatku i odpychając się drugą zaczął wirować zadowolony. W chwilę później podbiegł do drabinek, zbyt niskich jak dla niego, i stając na drewnianym mostku wyglądał na spełnionego.
- Patrz! Tutaj moglibyśmy się bawić w Robin Hooda i walczyć o przejście!
- Tak, moglibyśmy, ale nie będziemy, paskudny dzieciaku. Chodź już. Kupię ci lody i dokończymy nasz spacer w miarę bezpiecznie i nie przeszkadzając nikomu. – sam nie wiem, jakim cudem głupie słowo „lody”, które nie miało w tym wypadku żadnego potocznego znaczenia, mogło tak go uradować. Zapomniał o placu zabaw i wybiegł na kamienną ścieżkę maszerując raźnie w stronę najbliższej budki z lodami.
Nie zadowolił się byle czym. Zażądał deseru lodowego, w którym zaczął bawić się w „wykopywanie skarbów”, czy też „archeologa” – sam nie był pewny, co będzie odpowiedniejsze.
Na jednej z alejek przy jakimś kościele znaleźliśmy wolną ławeczkę, niestety zanim do niej dotarliśmy rozsiadła się na niej jakaś zakochana. para. Dla Neda nie było to wielkim problemem. Wskoczył na ławkę swoimi ciężkimi buciorami i podniósł w górę rękę, w której została mu jeszcze końcówka lodowego rożka.
- Jestem Michael Zdobywca i w imieniu Lady Gabrieli biorę tę ławkę w posiadanie! Od tej chwili należy do mnie! – wyszczerzył się w moją stronę, a następnie spojrzał na zaskoczoną parkę. – Nie przypominam sobie żebym zapraszał was do mojego zamku, więc sio! – sądząc ze spojrzeń, jakie posyłali mu ludzie musieli wziąć go za wariata i może, dlatego zakochani szybko się zmyli nie kłócąc nawet o miejsce, które przecież zajęli jako pierwsi.
- Michael... – westchnąłem siadając obok niego na ławce, którą wyczyścił dokładnie chusteczką.
- Uśmiechnij się. – znowu patrzył na mnie prosząco. – Jesteś zbyt poważny, a przecież życie jest krótkie i trzeba z niego korzystać. I tak nigdy więcej nie spotkamy pewnie tych mugoli, więc co to za problem? Powygłupiam się, a oni i tak zapomną. Niedługo też skończy się nasza beztroska i zaczniemy pracować. Będziemy spędzali mniej czasu razem. Będziesz wracał do domu zmęczony i nie będziesz miał sił, by się ze mną zabawiać w łóżku, łazience, kuchni...
- Przypominam ci, że nie pozbyłeś się babci z domu.
- Ale się pozbędę! Będę zbierał pieniądze na wakacje dla niej, namówię ją a jakiś wyjazd do sanatorium, albo kurortu uzdrowiskowego z przyjaciółkami i będziemy mieli dom dla siebie. A jak nie babcię, to wyślemy gdzieś twoich rodziców. Im też należą się jakieś wakacje. Nie będą mnie przynajmniej pytać czy masz dziewczynę.
- Hę?! A pytali? – tym mnie zaskoczył.
- Taa... – skinął nadąsany głową. – Ale powiedziałem im, że masz, tylko jest taka brzydka, że nie chcesz jej nikomu pokazywać. I że sam nie wiem, co w niej widziałeś skoro teraz się jej wstydzisz. Uznali, że masz za dobre serce i dali sobie spokój. Z moją babcią nie ma takiego problemu. – rozgadał się. – Ona z góry zakłada, że nikogo nie będę miał, bo nikt nie chce mieć na głowie takiego wielkiego problemu, jak ja. Ale mam się nie martwić, bo babcia się mną zaopiekuje, a jej koleżanki mnie uwielbiają i jeśli byłbym bardzo zdesperowany to mnie umówi z jedną z nich.
Roześmiałem się nie mogąc nad tym zapanować. Jego babcia naprawdę była zdolna pocieszać wnuka w taki sposób.
- Jej koleżanki? Nie myślałem, że mam tak poważną konkurencję. – poklepałem rozbawiony udo nadąsanego chłopaka, który wychodził z założenia, iż starsze panie są najbardziej niebezpieczną grupą kobiet, ponieważ zdesperowane nie mają nic do stracenia.
Na jego ustach pojawił się subtelny, niewinny uśmiech.
- W końcu coś cię rozbawiło. – zauważył. – Moja babcia ma jakiś stary namiot z czasów swojej młodości. Moglibyśmy go wywietrzyć, przeprać, nie wiem, co jeszcze, i rozłożyć za domem. Wtedy nie przeszkadzała by nam ani ona, ani twoi rodzice. Tylko my dwaj, ciepłe noce i...
Pocałowałem go nie zwracając uwagi na ludzi dookoła. Zasługiwał na buziaka, więc go dostał. Wiedziałem, że gdyby mógł wróciłby najchętniej na plac zabaw i tam, siedząc na huśtawce, kazałby się całować kolejny raz, jednak miał wystarczająco dużo oleju w głowie, by tego nie robić.
Usiadłem mu na kolanach i pozwoliłem by opadło całe napięcie, które towarzyszyło mi od samego rana. Może zbyt wiele rzeczy zaprzątało mi głowę? Michael miał rację. Niedługo zaczniemy pracować, szukać swojego miejsca w życiu pośród dorosłych i odpowiedzialnych ludzi, a czas nie będzie działał na naszą korzyść.
- Ten namiot to świetny pomysł. – szepnąłem mu na ucho i ukąsiłem je. Po co martwić się czymkolwiek, skoro lepiej zaufać Karmie? Zamartwianie się niczego nie zmieni, a jedynie spotęguje moje złe samopoczucie. – Mmm, jesteś moim lekiem na depresję. – znowu go całowałem. Z jeszcze większą chęcią, jeśli to możliwe.

2 komentarze:

  1. Aaa, pierwsza, pierwsza ;3 Od 10tej czatuję na rozdział xDOj tak, czasami trzeba się ponieść, żeby w przyszłości nie okazało się, że wszystko zostało powiedziane i nie ma co wspominać albo do czego nawiązywać podczas nietypowych lub poważnych sytuacji ;3Mm, Michael zasłużył na buziaka. W zwykłym środowisku, poza szkołą też potrafi się świetnie odnaleźć ;3Zapraszam na rozdział. ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Lady Gabriela !!! dawno się tak nie śmiałam ! Michael zasłużył nie tylko na buziaka i mam nadzieję że dasz nam o tym poczytać ?! If you now what i mean ;-)

    OdpowiedzUsuń