piątek, 10 sierpnia 2012

Kartka z pamiętnika CLXL - Noel Seed

I to ja miałem przed nim tajemnice, których nie zdradziłem? Victor narzekał na mnie, a sam był nie lepszy! Może i ukrywałem fakt posiadania wygodnego domku, ale on miał dla siebie jacht, o którym nie raczył mi wspomnieć nawet podczas naszej ostatniej nocy w luksusie. Szepnął mi tylko na ucho, że ma zamiar przedłużyć nasze wspólne chwile o kolejne tygodnie. Nie spodziewałem się, że miał na myśli dwa tygodnie na pokładzie jego jachtu! Byłem jednak zachwycony faktem kolejnej miłosnej przygody, jaką mieliśmy przed sobą. Z resztą, obiecał łowić dla mnie czasami ryby na obiad, jak przystało na mieszankę celtycko-nordycką, jaką był. Sam na pewno nie poradziłbym sobie z takim stylem życia.
- Chodź, pokażę ci nasze apartamenty. – na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech, który odbierał mi dech. Na jego policzkach pojawiały się wtedy drobne dołeczki, które łatwo było przegapić, jeśli nie znało się na tyle dobrze jego twarzy.
Schyliłem głowę wchodząc do niewielkiej kabinki, w której mieliśmy razem spać. Naprawdę nie była specjalnie wielka, nie mniej jednak, biorąc pod uwagę sporo miejsca do leżenia na zewnątrz, nie sądziłem, bym miał odczuwać jakikolwiek dyskomfort.
Victor przeszedł przez tę stosunkowo niewielką kajutę i z czarującym ukłonem podał mi talerz owoców zapraszając na pokład.
- Nie ma sensu cumować w porcie, kiedy pogoda sprzyja żegludze. – mrugnął do mnie zalotnie, by zaraz potem spoważnieć i wspiąć się na górę po kilku stopniach, które dzieliły go od skąpanego w promieniach słońca morza. Zauważyłem, że nawet nie miał przy sobie różdżki. Czerpał przyjemność z pracy na jachcie i teraz wprowadzał w ruch wielkie, białe cielsko swojej „Lady”.
Nie miałem zamiaru unikać świeżego powietrza, kiedy dzień sprzyjał zabawom. Znalazłem miejsce osłonięte przed słońcem przez żagiel i ułożyłem się w cieniu rozkoszując słodyczą owoców i podziwianiem kochanka, który sprawnie uwijał się przy wszystkich mechanizmach swojego cudeńka. Jego mięśnie napinały się i rozluźniały pod miodową skórą, której nie mógł całkowicie uchronić przed słońcem. Nie mogłem ukryć tego, że podobało mi się jego ciało.
- Czuję, jak pożerasz mnie wzrokiem. – rzucił odwracając się do mnie, a jego oczy błyszczały prawdziwą rozkoszą. Chciałbym wiedzieć, czy miało to coś wspólnego z czasem spędzanym na morzu, czy może z moją osobą. Chciałem by szalał za mną tak, jak ja szalałem za nim i z tego właśnie powodu pozwoliłem sobie zapomnieć o roli, jaką grałem, o damskich ciuszkach, które latem wydawały się tak niesamowicie wygodne i seksowne. Victor wolał mężczyzn, a więc byłem dla niego mężczyzną paradując w samych szortach i całkiem płaskich, męskich japonkach. Na samym początku czułem się nagi, a nawet wstydziłem się mijając ludzi na ulicy. Teraz całe to nieprzyjemne uczucie zniknęło, a ja nawykłem do pokazywania światu swojego ciała nie udając kobiety.
- A może czujesz to, co chciałbyś czuć? – sok z wyjątkowo soczystego arbuza spłynął mi po brodzie. Chciałem go otrzeć, ale Victor ubiegł mnie klękając i sunąć językiem po miejscu, które znaczył sok. Wylizał także moje palce, kiedy tylko skończyłem jeść.
- Tak się składa, że na jacht rzucone zostało zaklęcie, dzięki któremu nie widać, co na nim wyprawiamy. Nie przyprowadzałem tu innych. – zastrzegł widząc, że chcę o coś zapytać i nie pomylił się wiele. Przyszło mi do głowy, że nie jestem pierwszym, który mógł leżeć w tym miejscu, zajadać się słodkimi owocami i podziwiać Victora. – Zrobiłem to z myślą o tobie w tamtym roku. Wtedy nie było okazji zabrać cię nigdzie. Tajemnica za tajemnicę. Ja byłem w twoim małym, białym raju, więc ty poznajesz teraz mój. Z resztą, nikt tak nie pasował do tego jachtu, jak ty.
- Kłamczuch z ciebie. – położyłem palec na jego ostro zarysowanym nosie i przesunąłem w nim w dół zatrzymując dopiero na brodzie. – Złotousty kłamczuch.
- Naprawdę myślisz, że kłamię? To ty molestowałeś mnie udając atrakcyjną nauczycielkę, aż myślałem, że zatrułeś mi krew tymi wszystkimi afrodyzjakami, kiedy zaczynałem sam reagować na twoje próby zdobycia mnie.
- Nie miałem wyjścia. Musiałem cię nimi faszerować byś w ogóle chciał na mnie spoglądać, a co tu dopiero mówić o stawaniu. Nie mogło być przyjemnie, jeśli ci nie stanął.
- A wystarczyło podnieść do góry jedną z tych twoich sukni i pokazać mi, co kryjesz pod spodem. – zamruczał łapiąc mnie za brodę i przysuwając się bardzo blisko mnie. – Od razu bym zareagował. Z resztą wątpię, czy ktokolwiek zignorowałby taki tyłeczek gdybyś założył na siebie jeansy zamiast ciągle skrywać te śliczności pod bezkształtnymi sukniami i spódnicami. Ja na pewno nie potrafiłbym oderwać od ciebie wzroku.
- Tylko, że wtedy patrzyłeś na każdego, kto ci się podobał. – odepchnąłem go od siebie tak, że musiał się przewrócić, a wtedy ja usiadłem na jego biodrach z dłońmi na silnej, szerokiej piersi. – A teraz patrzysz tylko na mnie.
- Naturalnie. Zakochałem się, więc jakbym mógł patrzeć na innych? Mam kochanka idealnego, szaleję za nim, ubóstwiam jego ciało, bawią mnie jego żarty, lubię jego charakter i cenię rozmowy.
- I znowu kłamiesz. – wyrzuciłem mu zarumieniony. Zamknąłem jego lekko szorstkie usta swoimi, by nie mógł mnie dalej mamić słodyczą zapewnień. Wierzyłem mu, ale nie musiałem słuchać zbyt wielu pochlebstw w jednej chwili.
Poczułem, jak w jego spodenkach „coś” twardnieje i napiera na moje pośladki. Zsunąłem się niżej jeszcze bardziej zawstydzony i pozwoliłem by źródło mojego wstydu ujrzało światło dzienne. Victor wcale nie czuł się zażenowany swoim ciałem, które lubieżnie domagało się zainteresowania. To także miało swój urok. Był pewny siebie w każdym calu, a ja najpewniej podsycałem jeszcze jego wiarę we własne siły i umiejętności. W końcu zakochałem się w nim nawet tego nie przyznając, ale ciągle za nim goniąc. A teraz był mój...
Dobrze wiedziałem, co by mi powiedział, gdybym zarzucił mu bezwstydność. „Na policzkach nie została ani odrobina krwi, bo cała odpłynęła do krocza, ale przy twojej pomocy wróci na swoje miejsce.”
„Jesteś zboczony”, mówiło moje spojrzenie.
„A ty piękny”, wydawało się odpowiadać jego.
Zamknąłem dłoń na jego członku pulsującym gorącem. Zadrżałem czując jego wielkość ukrytą w moich palcach. Ta część jego ciała poznała mnie tak dogłębnie, że cieszyłem się, iż nie może sama powiedzieć, co czuje, kiedy się kochamy. Gdyby moje wejście miało usta i własny rozum na pewno wykrzykiwałoby wszystkie swoje rozkosze nawet po zakończeniu zbliżenia.
Poruszając dłonią w górę i w dół obserwowałem znikający i pojawiający się czubek. Podobnie przebijał się przez pierścień między moimi pośladkami w trakcie seksu. Kiedy tylko z jego drobnej dziurki na czubku zaczął wypływać słodki sok spiłem go i kontynuowałem stymulację, która wydawała się bardzo interesująca nie tylko dla mnie, ale także dla głównego zainteresowanego, który patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Nic, więc dziwnego, że i mój członek zaczął reagować i Victor musiał odpowiedzieć swoim dotykiem na moje starania.
Dwa tygodnie na jachcie były zapowiedzią naprawdę niesamowitej przygody, kiedy już sam początek był tak obiecujący. Nawet nie chciałem wiedzieć, co wymyśli mój kochanek, by zadowolić nasze pragnienia. Victor miał więcej wigoru niż nie jeden młodzik, co nie było wcale zasługą moich afrodyzjaków.
Położyłem się na jego ciele, a mój członek napierał na jego. Nie przestawałem go pieścić mimo mało wygodnej pozycji, a on nie pozostawał mi dłużny. Przy drobnej pomocy ze strony Victora sięgnąłem jego ust całując go namiętnie. Nie potrafiłem się powstrzymać, ale i nie chciałem. On był zbyt idealny, a sceneria nazbyt piękna bym miał odmawiać sobie czegokolwiek. Każdy zazdrościłby mi kochanka, gdyby tylko znał go tak dobrze, jak ja zdołałem go poznać. Ten jeden raz mój pech do mężczyzn nie zadziałał i trafiłem w sam środek tarczy zbliżając się do Victora.
Miał cudowne dłonie...

2 komentarze:

  1. Eh... Cudo. To jedna z moich ulubionych par, jak ty to robisz, że każdy z twych bohaterów jest tak wspaniały?

    OdpowiedzUsuń
  2. W loterii życia Noel celował w dziesiątkę, ale gdy pierwszy raz spróbował - nie trafił. Przy kolejnych drżała mu ręka, a więc w przypadku Victora zdał się na ślepy los. Rzucił bez przekonania, nie patrząc na wynik... dopiero z czasem zdając sobie sprawę, że tym razem cel został osiągnięty. ;3 No a Victora Amor strzelił w tyłek. xD

    OdpowiedzUsuń