środa, 8 sierpnia 2012

Starcie (Królów)

Gra toczyła się o pyszny kawałek mięsa, a sądząc po wyśmienitych kiełbaskach, jakie ugrillował dziadek Jamesa, była to gra warta świeczki. Nic, więc dziwnego, że w pewnym momencie zaczęliśmy nawet przeszkadzać sobie wzajemnie nie chcąc dopuścić do tego, by ktoś inny zwyciężył w tej rozgrywce. Nie myślałem, że mogę bawić się tak dobrze biegając po planszy, rzucając kostką i ciągnąć karty. Coś z pozoru niezwykle prostego zamieniło się w prawdziwą rozkosz. A ileż było śmiechu, kiedy pechowy James został przypadkowo uratowany z rąk rdzennej ludności Australii i wylądował zaledwie o jedno miejsce przed startem? Patrzyłem z rozbawieniem, jak chłopak jest magicznie niesiony przez widmowe postacie podróżników uciekających przed tubylcami. Jego pech przeszedł jednak na nas wszystkich, gdyż wydawać by się mogło, że Syri zwycięży, kiedy nagle trafił na kartę ze złym pociągiem, którym powrócił aż na start. Ja wpadłem do rzeki i musiałem cofnąć się na pole bez mostu, gdzie traciłem kolejkę, zaś Sheva stracił aż trzy, kiedy zabłądził na pustyni i kolejne dwie przedzierając się przez lasy Ameryki Południowej i pozwalając by złapali go ludożercy.
Dziadek Jamesa przyniósł nam kolejną część posiłku zupełnie nie przejmując się tym, że musi chodzić, gdy my jesteśmy zajęci grą. Chyba nawet cieszył się mogąc podglądać nasze zmagania. Tym razem racząc nas wyśmienitą nogą kurczaka i szaszłykami podsycił nasz apetyt na więcej wspominając, niby mimochodem, o marynacie, w jakiej były trzymane steki. Byłem pewny, że w każdej innej sytuacji nie bylibyśmy tak zainteresowani przysmakami jego kuchni, jednak świetna zabawa, ładna pogoda i niesamowita atmosfera nie pozwalały nam na zignorowanie tego wyśmienitego dodatku do udanego dnia.
- A, właśnie. Zapraszałem też na dzisiaj Evans. – słysząc rewelację Jamesa zatrzymałem się z kawałkiem mięsa na widelcu, który miał jeszcze przed chwilą trafić do moich ust. – Ale odmówiła. Napisała, że nie ma najmniejszego zamiaru oglądać mnie w czasie wakacji, skoro i tak musi mnie znosić w szkole. – odetchnąłem z ulgą.
- Co ci w ogóle przyszło do głowy żeby ją zapraszać?! – Syriusz rzucił w Pottera kością. Trafił okularnika w ramię.
- Ej! To chyba normalne, skoro mi się podoba! – chłopak nie miał najmniejszego zamiaru dotykać leżących obok niego, wylizanych przez Blacka „zwłok”. – I nie rzucaj we mnie trupami!
- To przypomnij sobie w końcu, że ta twoja „mi się podoba” prześladowała Remusa i musiałem się ukrywać z naszym związkiem, bo nie wiedzieliśmy, co jej może nagle odwalić. Czułbyś się dobrze gdyby ja zaprosił na naszą małą imprezę McGonagall? Albo Wavele?
- To chyba przesada...
- Bynajmniej. Czekaj, czekaj... Kto lubi Evans? – Syri i krył ironii. – Ty! A kto nie lubi McGonagall i Wavele? Ty! A więc i w jednym i w drugim przypadku jesteś w mniejszości, więc dlaczego niby mamy dostosowywać się do ciebie?
- Dobra, przyznaję. Zagrałem nieuczciwie, ale i tak odmówiła!
- I całe szczęście! Naprawdę, J., nie mieszaj nas w swoje masochistyczne gierki. Chcę się łudzić, że jest jeszcze dla ciebie jakiś ratunek.
- Nie było tematu. – James poddał się bez dalszej walki. – Wróćmy do gry i daję słowo, że więcej was nie postawię w podobnej sytuacji. – nogą zgarnął na swój talerz kość leżącą obok niego i odstawił naczynie na wózeczek, po który jego dziadek miał przyjść później.
James rzucił kostką, pociągnął kartę i skrzywił się.
- Gnany uczuciem beznadziejnej miłości wyruszasz na niebezpieczną wyprawę. – czytał. – Przesuwasz się o trzy pola do przodu, ale tracisz kolejkę. I gra przeciwko mnie?!
- To boska sprawiedliwość. – Sheva wyszczerzył się. – Sprzyjające wiatry pozwalają ci płynąć szybciej i odnaleźć skarb, jednak zostajesz na miejscu by go ukryć.
Kolejne dwie rundy i trafiając na podróż balonem Sheva znalazł się, jako pierwszy na mecie obwieszczając to światu uradowanym okrzykiem:
- Mięcho!
Tym samym nasza gra była skończona, jako że nie było mowy o drugim miejscu. Zostawiliśmy, więc grę na miejscu i popchaliśmy wózek z talerzami i kościami aż do grilla. Później uczynnie posprzątaliśmy, jak należy czekając na steki.
Rozsiedliśmy się na rozkładanych fotelach w cieniu i rozkoszowaliśmy odpoczynkiem po emocjonującej grze. Rozmawialiśmy przy tym o głupotach nie podejmując żadnych poważnych tematów przy dziadku Pottera. Zanim jednak dostaliśmy ostatnią część naszego grilla zdecydowaliśmy się rozłożyć namiot, w którym mieliśmy spać. Była to całkiem niezła zabawa, ponieważ żadne z nas nie wiedziało, jak się do tego zabrać. Z magią byłoby łatwiej, ale byliśmy nieletni i nie było sensu łudzić się, że nagle coś się zmieni.
Masa śmiechu i trzy nieudane próby zakończone zawaleniem się kopuły namiotu ostatecznie doprowadziły nas do zwycięstwa. Namiot stał i nie zwalił nam się na głowy. Wtedy też zostaliśmy zawołani na posiłek. Sheva podzielił swoją zwycięską zdobycz na cztery części i dał nam po kawałku.
- Gdybyście nie przegrali, ja nie mógłby wygrać, więc też należy wam się nagroda. – wyszczerzył się.
Żałowałem, że nie możemy mieszkać bliżej siebie i częściej urządzać sobie takie dni, jak ten. Gra, grill i masa czasu na rozmowy niedotyczące nauki – naprawdę w tym zagustowałem.
- Dziadku, idziemy na spacer! – J. krzyknął na staruszka, który właśnie zmierzał w stronę domu by zanieść kiełbaski swojej żonie, a babci Jamesa. Nie mieliśmy okazji jej poznać, ale, jak powiedział J., rozchorowała się przed dwoma dniami i byłoby niebezpiecznie kręcić się wokół niej by się przedstawiać. – Miałem wam opowiedzieć, za co mam karę na miotłę. – przypomniał nam chłopak prowadząc nas w stronę bramki. – Nie chciałem bawić się z siostrą i matka się zdenerwowała. Przyjąłem wszystko mężnie, jak przystało na mężczyznę. Wpadłem na genialny pomysł, przyniosłem sobie basen siostry i pluskałem się w najlepsze póki mama nie zauważyła. Wsadziła młodą do wody i kazała mi się nią zajmować. Miałem okazję odzyskać swoje prawa, ale wtedy to wredne małe babsko pokazało, na co je stać. – chłopak skrzywił się. – Narobiła do basenu! – niemal wypłakał. – Wyszedłem na chwilę żeby przynieść sobie coś do picia, wracam, a po wodzie pływa kupsko! Idę po matkę, bo sam przecież nie będę się zajmował czymś tak obrzydliwym, wracamy, a ta zmora bawi się swoim świństwem, jak statkiem! – chyba każdy z nas miał ochotę zwrócić to, co przed chwilą zjadł. – I było na mnie. Że się źle zajmuję siostrą, że nie przypilnowałem, że ją zostawiłem zamiast po niej posprzątać. Ciesz się, że twój brat jest niemal w twoim wieku i radzi sobie sam. – zwrócił się do Syriusza. – A nawet czasami stara się przypodobać starszemu bratu. Moja siostra myśli, że jest małą księżniczką, a ja jej podnóżkiem.
- Jak dobrze, że nie mam rodzeństwa. – Sheva strząsnął z siebie gęsią skórkę, jaka pojawiła się na jego ciele.
- Poniekąd muszę się z tobą zgodzić. – zabrałem głos. – Ja jeden jestem wielkim problemem dla swoich rodziców, a co dopiero gdyby pojawił się kolejny dzieciak.
- Mój ojciec boi się, że następne dziecko mogłoby być dziewczynką, więc postanowił poprzestać na jednym synu. – Andrew pokazał rząd równych zębów. – Współczuję, J.
- Ja sobie też. – okularnik poprawił szkła na nosie nadal się krzywiąc. – Nie ma nic gorszego niż siostra. Matki skaczą w koło nich, jakby sądziły, że dzięki tej śmierdzącej gliździe odzyskają swoją młodość, a ojcowie nie potrafią odmówić takiej flegmie niczego. Nigdy nie chcę mieć córki. To przekleństwo ludzkości. A skoro już o przekleństwach mowa... Kiedy zajdzie słońce rozpalimy ognisko i będziemy sobie opowiadać straszne historie. Dziadek mówi, że zna kilka, więc chętnie się do nas na jakiś czas przyłączy. Ah, jak dobrze mieć przyjaciół i miejsce, gdzie odetchniesz spokojnie od problemów.
- Fakt. – Syri skinął głową. – Nie chciałbym poznać twojej siostry. Mam złe przeczucie, co do niej. Z resztą do swojego brata też jestem uprzedzony, więc pewnie stąd niechęć do bachorów.
- Jesteś okropny. – skarciłem go kopiąc lekko w pośladki i uciekając. Rozpocząłem w ten sposób wielką gonitwę, która miała nam pomóc spalić wszystko to, co zjedliśmy.

2 komentarze:

  1. Rozczula mnie James. ;3 Hehe. xD I jego dziadek też.Sheva został królem - nawet fajnie, bo to takie uhonorowanie odchodzącego księcia. Oj tak, chłopakom przydałoby się więcej takich dni - aby mogli pobyć ze sobą, ale poza szkołą i bez rodzin ;3Mangi yaoi czytam online. ;) Ta jest fajna http://www.thespectrum.net/manga_scans/yaoi/A z kupionych mam w domu Liberty Liberty i Croquis. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozczula mnie James. ;3 Hehe. xD I jego dziadek też.Sheva został królem - nawet fajnie, bo to takie uhonorowanie odchodzącego księcia. Oj tak, chłopakom przydałoby się więcej takich dni - aby mogli pobyć ze sobą, ale poza szkołą i bez rodzin ;3Mangi yaoi czytam online. ;) Ta jest fajna http://www.thespectrum.net/manga_scans/yaoi/A z kupionych mam w domu Liberty Liberty i Croquis. ;)

    OdpowiedzUsuń