niedziela, 12 sierpnia 2012

Kartka z pamiętnika CLXLI - Karel Mares

Wybaczcie błędy, styl i cokolwiek może się tam znaleźć, ale dzień był jakoś wyjątkowo kiepski na pisanie =3=

 

Zamknąłem drzwi wejściowe do domu, jak miałem w zwyczaju i odetchnąłem z ulgą. Wszystko należało do mnie, a rodzice nie planowali dziś wracać. Mieli nocować u znajomych i tam też spędzić najbliższy wieczór. Z resztą, nie posiadali małych dzieci, którymi musieliby się ciągle opiekować. Tym samym dawali wolną ręką mi i Thomasowi, który był bardzo zajęty swoją kąpielą.
Podchodząc do drzwi łazienki westchnąłem kręcąc głową. Odgłosy „rozmów”, jakie dobiegały z wnętrza były mi dobrze znane i nie potrafiłem zrozumieć, co takie mój brat w tym widzi. Szarpnąłem za klamkę i wszedłem do środka, czemu towarzyszył pisk zaskoczenia Thomasa. Widać nie zdążył powrócić do swojej barwy głosu i stąd też jego skrzekliwe „iii”. Po powierzchni wody, w której się kąpał pływała nie tylko piana, ale i kilka plastikowych stateczków, którymi od dziecka bawił się podczas wieczornych kąpieli.
Na głowie miał turban z ręcznika, który przytrzymywał jego włosy i chronił je przed zamoczeniem.
- Nie wchodź tak nagle! Wystraszyłem się! – odetchnął z ulgą i zatopił swoje statki czekając aż same wypłyną.
- Jesteśmy sami, więc nie widzę problemu. – mruknąłem zdejmując okulary i rozbierając się powoli. – Z resztą, nie rozumiem, jak to możliwe, że urządzasz sobie wojnę w wannie, a na co dzień jesteś poważnym i troskliwym braciszkiem. Gdyby ludzie wiedzieli, że nie potrafisz się powstrzymać przed zabawą plastikowym stateczkiem...
- Każdy ma swoje małe i większe fetysze! A moim jest zabawa statkami podczas kąpieli. – Thomes zebrał swoje cenne zabawki i odłożył na bok wanny. – Byłoby mi bez nich nudno!
- Przynajmniej teraz to nie ja muszę udawać uprowadzoną przez piratów księżniczkę. – mruknąłem pod nosem przypominając sobie jego zagrania z czasów dzieciństwa, kiedy to kąpaliśmy się razem bez problemu mieszcząc wspólnie w wannie, zaś Thomas nie potrafił usiedzieć spokojnie na tyłku. Wtedy byłem zmuszony do odgrywania roli uprowadzonej, bądź uprowadzonego, zaś on zawsze był złym piratem, czy też innym czarnym charakterem, by nagle przeistoczyć się w dzielnego księcia ruszającego na ratunek. Tylko w ten sposób mama mogła go wymyć nie zalewając przy tym całej łazienki.
- Cicho. – skarcił mnie z gburowatym wyrazem twarzy i przesunął się na sam koniec wanny robiąc mi możliwie najwięcej miejsca. – Każdy w coś się bawił. Ja w wodzie, a ty karmiłeś mnie w kuchni. Ha! To dopiero wstydliwy sekret! Ubierałeś fartuszek mamy, ten różowy w kwiatki! – wyszczerzył się nagle dumny ze swojej pamięci. – Wyglądałeś wtedy zniewalająco.
- Chciałbym zauważyć, że wyglądałbyś w nim tak samo. – wsunąłem się do pachnącej płynem wody. – Patrząc na mnie w tym fartuszku patrzyłeś też na siebie.
Zadowolenie zniknęło z jego twarzy. Przysunął się bliżej mnie i splótł swoje dłonie z moimi.
- Na pewno nie jesteśmy identyczni. Czymś musimy się różnić tylko inni tego nie dostrzegają, bo nie mieli czasu aż tak się nam przyjrzeć. Chociaż wcale mi nie zależy na tym żeby się od ciebie różnić. – puścił moje ręce i nabrał na swoje pianę, którą później rozsmarował po mojej piersi. – Musimy zainwestować w mieszkanie z dużą wanną. Ta jest za mała. – zaczął się kokosić nie mogąc się dobrze usadowić, więc ostatecznie musiałem zmienić pozycję siadając naprzeciwko niego przytulając plecy do jego piersi. Teraz też mógł mnie do woli myć i dotykać. Musiałem przyznać, że jako brat był niezawodny i zawsze gotów do pomocy, ale jako kochanek miał strasznie wiele drobnych przyzwyczajeń, które należało zaakceptować.
- Mam nos na twoim ręczniku. – mruknął nagle niezadowolony. Ciężko było mu dogodzić, kiedy już zaczynał narzekać.
- Będę miał włosy w pianie, a później będę ją musiał spłukiwać.
- Nie ważne! – zanim zdążyłem złapać za swój turban już go nie było, a ręcznik leciał przez łazienkę. Thomas miał na szczęście na tyle rozwagi, że i swój wyrzucił bym nie czuł się pokrzywdzony. Oparł głowę o moje ramię i sięgnął po jeden ze stateczków kładąc go na pianie, w którą zabawka powoli się zanurzała. Mogłem się tylko cieszyć, że nie potrzebuje żołnierzyków by osiągnąć pełnię szczęścia, a jego drewniany model statku, który składał z tatą w dzieciństwie, nie może mieć kontaktu z wodą i tylko zajmuje miejsce na półce w jego pokoju. Podejrzewałem, że jego maleńkie biuro w Ministerstwie Magicznego Transportu także będzie nosić znamiona zamiłowania do statków. Dobrze, więc, że moje będzie się mieścić na zupełnie innym poziomie, jak przystało na Departament Zakazanych Ksiąg. I tak przez najbliższy rok każdy będzie nas mylił, co doprowadzi do wielu zabawnych sytuacji.
Tak naprawdę cieszyłem się, że nie będę pracował bezpośrednio z bratem, a i on musiał myśleć podobnie. To pozwoli nam stanąć pewniej na nogach i da chwilę odpoczynku. Skoro i tak będziemy razem mieszkać, to, chociaż mogliśmy mieć innych kolegów i inne obowiązki. Nie sądziłem, by miało nas to w jakikolwiek sposób poróżnić. Raczej mogło nas do siebie zbliżyć. W końcu byliśmy braćmi i to jedno nigdy nie mogło ulec zmianie, a nasze uczucia również miały w sobie coś szczególnego. Pozwoliłbym sobie nawet na stwierdzenie, że były one niezniszczalne.
- Nie pojmuję, jak możesz tak długo przesiadywać w wannie, nawet, jeśli masz statki. – wyłowiłem z piany plastikową zabawkę oglądając ją uważnie. Była wielkości mojej dłoni z piracką flagą na czubku masztu. – Woda szybko robi się chłodna, kiedy tyle w niej siedzisz.
- Dolewam ciepłej, jeśli nie skończyłem, a tyłek zaczyna mi marznąc. – Thomas pocałował mnie w szyję chyba zapominając już o swojej pasji zabawy.
Położyłem dłoń na jego udzie i pogładziłem je. Niestety, zanim zdołaliśmy się za cokolwiek zabrać żołądek mojego brata zaczął domagać się zainteresowania. To przypomniało nam obu o czekającym obiedzie, który zostawiła mama, a który zignorowaliśmy. Przyjemności we dwoje musieliśmy odłożyć na później. Zamiast tego wyszliśmy z przyjemnie ciepłej, pachnącej wody. Nie było sensu się od razu ubierać, więc bez większego skrępowania w samych ręcznikach udaliśmy się do kuchni. Niestety to podsunęło Thomasowi pomysł, na który nigdy nie powinien wpadać. Zabrał mi ręcznik i rzucił fartuszek.
- Nigdy nie rozumiałem tego zachwytu nad gołym tyłkiem w kuchni, ale teraz powoli coś mi świta. Nie chodzi o sam fartuszek, ale o to, kto w nim paraduje.
- Zapomnij! – warknąłem, chociaż stałem nagi na środku kuchni i chyba nie mogło być gorzej. Nawet nie wiedziałem, dlaczego stawiam opór. Nie wstydziłem się brata, byłem pewny, że spodoba mu się to, co zobaczy, kiedy założę na siebie ten kwiecisty fartuch z falbankami. Może zwyczajnie chciałem spróbować postawić na swoim?
Thomas uśmiechał się niezmiennie, jakby wcale nie słyszał mojego protestu. Mało tego, wydawał się naprawdę zainteresowany swoim „eksperymentem”, jak pozwoliłbym sobie to nazwać.
Naprawdę chciałem obstawać przy swoim, nie poddawać się i nie ulegać jego słodkiej minie proszącego szczeniaka. Tylko, że nie potrafiłem. Miałem słabość do tych jego zielonych oczu, które miały w sobie pewną hardość, której brakowało moim.
- Będziesz mi coś winien! – mruknąłem zanim założyłem na siebie fartuszek i zawiązałem na plecach. Czułem się głupio, ale wykonałem jedno pokazowe koło, później drugie i zabrałem się za nakładanie na talerze kotleta w sosie i pyz. Przez cały ten czas czułem na sobie spojrzenie Thomasa, a kiedy się odwróciłem on siedział zadowolony przy stole z uśmiechem satysfakcji na twarzy.
- Tak. – skinął sobie głową. – Kiedy ktoś ci się podoba wtedy fartuszek naprawdę staje się bardzo seksowny. Ale żeby to pojąć trzeba mieć kogoś, kto cię kręci. – snuł swój wywód.
Położyłem przed nim obiad i sam zająłem krzesło po boku nie zwlekając z jedzeniem swojego. Nie rozebrałem się przy tym uważając, że fartuszek to mniejsze zło.
- Będę miał piękne sny. – Thomas nadal zachwycał się tym samym, co powoli zaczynało mnie irytować.
- Wolisz żebym swój tyłek ubierał w kwiatki?!
- Nie. Wolę, kiedy jest taki jak teraz, a kwiatki to tylko słodki dodatek na dziś. Od razu mam większy apetyt! – nie wiem czy kłamał, czy nie, ale zdołał zjeść wszystko, co dostał i nawet domagał się o więcej, a jego spojrzenie było tym bardziej wygłodniałe im pełniejszy stawał się jego żołądek.
Wariat.

1 komentarz:

  1. Och, ja też mam fetysz na punkcie fartuszków - a najbardziej, gdy noszą je słodkie uke w mangach. xD Chyba jakaś jedna autorka rysuje niezmiennie podobnych sobie bohaterów, którzy znajdują się w różnych sytuacjach... xD Bracia mogliby poeksperymentować. xDZgadzam się, że takie... oddzielenie dobrze im zrobi. Będą bardziej do siebie tęsknić. ;3 A może Karel - w przypływie nudów zacznie wyobrażać sobie Thomasa jako nagiego pirata statku... xDByc może dlatego był najciekawszy, bo poprzednie nie wnosiły zbyt dużo akcji, a teraz się dzieje? xD Normalnie rozdział przeszedłby bez echa, bo na przykład w Przestrzeni cały czas wynikały jakieś sytuacje, a tutaj jest raczej spokojnie i dopiero teraz akcja nabiera tempa. xD

    OdpowiedzUsuń