środa, 15 sierpnia 2012

Małe grzeszki

29 lipca
Rozstaliśmy się z Jamesem stosunkowo blisko domu jego dziadków. Nie mógł nas odprowadzić dalej, jako że jego kary dotyczyły zarówno jego podwórka, jak i tego u dziadka, a „ta wiedźma – jak mówił o mamie – wysyła swoje kruki by go śledziły i donosiły”. Sheva uściskał Pottera przyjacielsko i poklepał go po plecach. Nie było to zbyt wylewne pożegnanie, jak na ostateczne spotkanie, jednak Andrew nigdy nie pozwalał sobie na zbyt wiele w stosunku do okularnika. Nie miałem tak naprawdę okazji zapytać, dlaczego tak było, ale i nie chciałem rozpoczynać tematu teraz. Postanowiłem kiedyś napisać do Shevy i wtedy dowiedzieć się czegoś.
Ja, Syri i Andrew dalej poszliśmy sami. Tata miał mnie odebrać z tego samego miejsca, w które mnie przywiózł wczoraj, więc to tam Sheva obdarzył nas gorącym, mocnym pocałunkiem i na własną rękę postanowił szukać szczęścia w trasie. Podejrzewałem, że gdzieś czeka na niego Fabien, więc chłopak nie zgubi się w nieznanych sobie rejonach.
Zostając sam na sam z Syriuszem miałem wielkie pole do popisu. Paranoja babci Jamesa sprawiła, że kobieta zaklęciem zamaskowała ścieżkę prowadzącą od jej domu aż do miejsca, w którym teraz staliśmy. Jeden krok dalej, a bylibyśmy całkowicie widoczni dla wszystkich lecz w tej chwili nawet Sheva nie mógłby nas dostrzec, gdyż wyszedł poza ochronne zaklęcie. Nie rozumiałem mechanizmu funkcjonowania tego wszystkiego, ale i nie było mi to do niczego potrzebne. Ważne, że ufałem paranoi starszej kobiety i nie musiałem obawiać się zdemaskowania przez kogokolwiek, kiedy złapałem Syriusza za rękę.
W domu dziadków Jamesa nie mogłem pozwolić sobie na żadne czułości ze swoim chłopakiem, jako że nie byłoby to właściwe. Poza tym nie mógłbym się nawet skupić mając świadomość tego, że znajduję się na cudzym terenie. Tutaj, w miejscu, gdzie ścieżka prowadząca do posesji zlewała się z szeroką drogą gruntową mogłem czuć się swobodnie. Z jednej strony zasłaniały nas drzewa, z drugiej chroniło zaklęcie. Syriusz dobrze zdawał sobie z tego sprawę, gdyż pocałował mnie jakby czekał na to od całych wieków. Nagle to on wydawał mi się być wilkołakiem, a ja wcieliłem się w rolę biednej dziewczynki, którą zaatakował. Pozwalałem by jego usta zgniatały moje, a jego dłonie przyciskały mnie do większego ciała chłopaka. Przez chwilę zastanawiałem się nawet, jak on to robi, że jego pierś jest taka szeroka, a ramiona „smakowicie” umięśnione.
Położyłem dłoń na jego twarzy gładząc szorstką skórę, która kuła mnie w palce. Odsunąłem się od niezadowolonego tym Blacka i przyjrzałem się dokładnie jego szczęce. Pojawił się na niej zarost. Drobny i niepokrywający całej twarzy, ale jednak kujący, jakby Syri już zaczynał się golić.
- Zarastasz. – mruknąłem oglądając jego twarz.
- Od pewnego czasu. – wzruszył ramionami cierpliwie ignorując moje zachowanie. – Obcinałem, co wyrosło żeby nie chodzić z pojedynczymi włoskami to na policzku, to znowu na brodzie. Teraz już chyba nie mam wyjścia i będę musiał sięgnąć po żyletki.
- James pęknie z zazdrości. – zaśmiałem się i z większą przyjemnością sunąłem dłonią po zaroście kochanka. Nie był bardzo widoczny, ale kiedy się przyjrzałem bez trudu dostrzegałem przebijające się przez skórę włoski. – Chociaż teraz będziesz musiał wcześniej wstawać żeby się golić. – wzruszyłem ramionami udając obojętność, kiedy na twarzy chłopaka pojawiło się wyraźne niezadowolenie.
- Dziesięć minut to całe wieki, a ja będę musiał z tego zrezygnować... – powiedział do siebie pogrążony w myślach. – Zamiast ciepłej pościeli, chłodna łazienka... Zamiast miękkiej poduszki, maszynka do golenia... Gdyby nie to, że chyba ci tym imponuję jęczałbym, że chcę nadal być gołowąsem. – wyszczerzył się. Widać kiepsko ukrywałem to jak bardzo mi się teraz podoba, ale nie sposób tego robić, kiedy kochanek z chłopca staje się mężczyzną. No, może odrobinę przesadzałem, ale było w nim coś, czego nie widziałem w innych naszych rówieśnikach.
- Nie prawda! – zaprzeczyłem, chociaż pewnie i to nie było moim popisowym numerem. – Kiedy ja będę sobie leżał do góry tyłkiem i zajadał się łakociami, ty będziesz musiał okupować łazienkę i bić się o nią z Jamesem. Jestem pewny, że on, jako drugi zarośnie gorylem. Później ja i Peter na samym końcu. Jest zbyt pulchny, żeby włoski przebiły się przez jego gładką, chronioną tłuszczykiem skórę.
- Kiepski z ciebie kłamczuch. Lepszy ode mnie, kiedy naprawdę się starasz, ale w tej chwili zmyślasz. – Syri złapał mnie za biodro i szarpnięciem przysunął do siebie. Jego ręka zsunęła się na mój pośladek. – Widzę to w twoich złotych oczętach. Masz na mnie ochotę.
- Nie. Mam tylko nadzieję, że nie obrośniesz na piersi, bo czułbym się wtedy nieswojo, gdybym musiał polować na sutek w gąszczu. – tym razem to ja się wyszczerzyłem, a Syri zarumienił. Nie wiem, co było tego powodem, ale trafiłem w sedno ze swoim komentarzem. Nie miałem tylko pojęcia, czy naprawdę wolałbym gładką pierś u swojego chłopaka, czy też lekko zarośniętą. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem.
- Gdzie jeszcze nie chcesz u mnie widzieć włosów? – podjął nagle i ukąsił mnie w ucho, jakby chciał by było to karą za zbytnią szczerość. – Pod pachami, pod brzuchem, a może mam depilować nogi?
- Nie, dzięki. Sądzę, że pierś wystarczy i obyś nie miał futra na plecach. Wystarczy, że ja jestem raz w miesiącu cały owłosiony, a ty zamieniasz się wtedy w kolejnego futrzaka. Na co dzień nie musimy tego znosić.
- Ranisz moją męską dumę. – szare oczy Syriusza śmiały się, gdy przybierał minę nadąsanego. Wypchnął usta w widoczny sposób oczekując przepraszającego buziaka. Może w innych okolicznościach odmówiłbym mu, ale dziś zdecydowanie obaj mieliśmy świetny humor i z rozkoszą uniosłem głowę stykając nasze wargi. Musiałem wykorzystać okazję póki byłem przed obiadem. Zbyt dobrze wiedziałem, co dziś chciał mi zaserwować tata, a śmierdzący czosnkiem obiad nie zachęcałby mnie później do spotkania z Blackiem i miłych pocałunków. Dlatego właśnie postanowiłem nakłamać tacie, co do naszego planowanego powrotu przesuwając go o godzinę. Miałem czas by nacieszyć się swoim chłopakiem.
Nie pozostając mu dłużnym, ułożyłem obie dłonie na jego pośladkach i ścisnąłem. Pamiętałem, że miałem do nich słabość jakiś czas temu, a i teraz wydawały się naprawdę idealnym kawałkiem szynki. Nowy rok szkolny na pewno miał nam przynieść masę problemów związanych z coraz apetyczniejszym ciałem Blacka i coraz bardziej nienasyconymi dziewczynami. Gdybym miał, co do tego jakiekolwiek wątpliwości wystarczyłoby spytać Zardi, co ona o tym sądzi.
Język chłopaka wsunął się w moje usta. Przyjemnie pieścił podniebienie i sprawnie unikał zębów. Dlatego wypchnąłem go spomiędzy swoich warg i zaatakowałem swoim. W ten sposób miałem pewność, że żaden nieszczęśliwy wypadek nie będzie miał miejsca i nie ukąszę Syriusza w przypływie nagłego podniecenia.
Przylgnąłem mocniej do Syriusza, wsunąłem dłonie pod jego ubranie dotykając pleców. To nie było miejsce i czas na wsuwanie palców w spodnie, więc musiałem zadowolić się dotykiem skóry na jego kręgosłupie. On chyba też zdawał sobie sprawę z ograniczeń otoczenia, gdyż nie starał się doprowadzać nas do szaleństwa dotykiem. Może jego pragnienia nadal były o wiele większe od moich i każdy gest z jego strony mógłby sprawić, ze straci panowanie nad sobą.
- Myślę, że dostałem już wystarczająco dużo. – złapał mnie delikatnie za nadgarstki i odsunął moje dłonie od swojego ciała. – Muszę dotrzeć do domu, a nie wypada mi paradować z wypchanymi spodniami. Jeśli dalej będę cię wąchał i czuł, jaki jesteś gorący mogę nie mieć na tyle kontroli nad swoją dolną połową.
- I dlatego planujesz nad nią pracować przez następny rok? – mruknąłem z wyrazem niewinności na twarzy, jakbym właśnie mówił, że widziałem motylka na kwiatuszku. – Może się okazać, że twoje doły są bardziej żywiołowe niż sądziłeś i zamiast na dobre, wyjdzie ci to na złe. Sam zadbam by tak było. – mrugnąłem do niego i wyskoczyłem z ochronnej bariery zaklęcia śmiejąc się cicho. Syriusz dołączył do mnie i klepnął mocno w pośladki korzystając z tego, że w pobliżu nie było nawet żywej duszy.
Obok siebie usiedliśmy na ziemi i przedrzeźniając się czekaliśmy na mojego tatę. Temat tresowania Syriuszowego krocza zostawiliśmy sobie na spotkanie we wrześniu.

1 komentarz:

  1. Hahah, wyobrażam sobie Remiego w stroju kapitana, który głośnym, nieznoszącym sprzeciwu głosem nakazuje ciału Syriusza - Spocznij! Baczność! Spocznij! Baczność! Na lewo patrz! xDDDWilkołak tresujący swojego domowego pupila - wiernego, zapomniałam dodać. ;3 Sheva na pewno chciałby to widzieć.Ciekawa jestem, czy teraz w ich pokoju pojawi się ktoś nowy, czy zostanie czwórka muszkieterów. Mmm, ciekawa tez jestem powodu dystansu miedzy Andrew a Potterem... może jednak działają na siebie? xDZapraszam na rozdział. :P

    OdpowiedzUsuń