piątek, 24 sierpnia 2012

Kartka z pamiętnika CLXLIV - Eric Lair

Moje usta uchyliły się chyba zbyt szeroko, język związał w supeł, zaś oczy stały się wielkie jak spodki i pewnie tylko, dlatego nie mogły wylecieć z oczodołów. Moja reakcja i tak była nadzwyczajnie subtelna. Gdyby ktoś inny znajdował się na moim miejscu najpewniej padłby trupem, o ile oczywiście wyświadczonoby mu tę przysługę i pozwolono skonać w spokoju, a na to się nie zanosiło.
- Popraw mnie, jeśli się mylę, ale to jest twój pokój? – starałem się zachować możliwie naturalną minę i nadać mojemu głosowi zupełnie obojętnego tonu.
- Tak, to moje królestwo, które pomoże mi w pracy. – Cornel skinął głową.
- A więc nie żartujesz i naprawdę masz zamiar zostać lekarzem... – naprawdę wierzyłem, że zaraz roześmieje mi się w twarz i wykrzyknie: „żartowałem!”. Niestety im dłużej na to czekałem tym odleglejsza stawała się moja nadzieja. Chłopak pokręcił poważnie głową, a ja przełknąłem głośno ślinę na myśl, że kiedyś prawdopodobnie on będzie mnie leczył. – Jak to możliwe, że ze wszystkich zawodów na tym świecie wybrałeś akurat ten? – zacisnąłem dłonie w pięści. Naprawdę nie ufałem mu na tyle, bym miał powierzyć mu swoje zdrowie. Mogłem oddać mu swój tyłek do zabawy, ale jednak wolałbym uniknąć polegania na jego wiedzy w kwestiach obejmujących także inne części mojego ciała.
- Od zawsze chciałem być lekarzem, więc, w czym problem? Z resztą, referencje, jakie mi wystawiono w szkole były fenomenalne. Dostałem się do Świętego Munga i tam zajmą się resztą mojej edukacji. Nie pojmuję, więc twojego zaskoczenia. Nie zdradziłem ci, co chcę robić, bo nie miałem pewności, że mi się uda. Z resztą mógłbyś nie mieszać życia prywatnego z pracą.
- Cor, ale to TY masz leczyć ludzi. Rozumiesz? TY! Cornelius Lowitt! Największy zboczeniec, leń i szaleniec, jakiego gościł Hogwart!
- I uważam, że pójdzie mi świetnie. Żaden zwierzak, na którym się uczyłem nie odszedł z tego świata z winy mojej błędnej diagnozy.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że...
- Tak, właśnie to chcę ci powiedzieć. W lochach Hogwartu najbardziej ambitni mogą nielegalnie szkolić się w fachu, a później lądują w Mungu by tam doprowadzać wcześniej zdobyte umiejętności do perfekcji. Nigdy nie interesowałeś się przedmiotami, które ja miałem na swoim planie, więc i nie wiedziałeś, czego się uczę. Teraz wiesz, że wszystko to prowadziło do tego żebym mógł...
- Nie chcę o tym więcej słyszeć. – zasłoniłem uszy rękoma i usiadłem na jego łóżku z przerażeniem rozglądając się po jego pokoju. W prawym kącie pokoju stał manekin będący w lewej połowie kościotrupem i jednym wielkim zlepkiem mięśni w prawej. Gdzieś na półce stała sztuczna głowa z mózgiem na wierzchu, plastikowe ciało pozbawione nóg, rąk i głowy wypełnione wyjmowanymi wnętrznościami, tu i tam wisiały tablice z wykresami, tabelami i rysunkami. Tak oto chłopak, z którym kiedyś konkurowałem, na którym wyżywałem się seksualnie na dole, czy na górze, a który teraz był moim chłopakiem okazał się szalonym doktorkiem.
Cornel usiadł obok mnie i łapiąc mocno moje nadgarstki odciągnął mi dłonie od twarzy.
- Rozpoczynamy nowe życie i nie możemy dłużej być dzieciakami, więc dlaczego nie możesz spojrzeć na mnie inaczej? Przyznaję, byłem okropny, ale teraz będę inny. Zaprosiłem cię do pokoju, który wcale nie jest czarną norą z nietoperzami, jak na pewno sądziłeś na początku. – trafił w sedno. – Obciąłem włosy i w sumie nie mam zamiaru ich zapuszczać, więc ty możesz pozwolić rosnąć swoim. Nie zetnę ci ich więcej. Co jeszcze mam powiedzieć żebyś nie patrzył na mnie w ten sam sposób, w jaki patrzyłeś w szkole?
- To raczej nie jest możliwe... – teraz to ja wychodziłem na kompletnego dzieciucha, który nie potrafi zbyt dobrze radzić sobie ze zmianami, jakie zaszły w naszym świecie. A może problem stanowił fakt, że Cor okazał się ostatecznie kimś innym niż sądziłem? Wylądowałem w łóżku z chłopakiem, którego w rzeczywistości wcale nie znałem, uzależniłem swoje ciało od kogoś, kto był dla mnie tylko obszarem krocza i tyłkiem.
- Mam zamiar wynajmować mieszkanie niedaleko Munga, więc gdybyś chciał wpadać, albo nawet się do mnie wprowadzić... – urwał widząc najwyraźniej moją minę.
Nie byłem zachwycony jego propozycją. Nie w tej sytuacji. Okazałem się większym zwierzęciem niż on i teraz musiałem to przełknąć. Niemal go nie znałem, więc nie mogłem z nim mieszkać. Pocieszałem się tym, że i płomiennowłosy nie powinien wiedzieć zbyt wiele o mnie.
- Możesz dać mi klucze, kiedy będziesz już je miał, ale nie obiecuję, że się chociażby raz tam pojawię. Powinniśmy pomyśleć o nowym początku, albo zakończyć wszystko tu i teraz. – chyba sam nie wierzyłem, że byłbym do tego zdolny.
- Znowu mnie ranisz. – syknął naburmuszony. – Poniżałem się przy tobie tak wiele razy, że nie przeżyłbym musząc przez to przychodzić z kimś innym kolejny raz. Z resztą, związek dorosłych chłopaków wygląda inaczej niż to, czego doświadczyliśmy do tej pory. Moglibyśmy spróbować jeszcze to pociągnąć, nie sądzisz? A kontynuacja oznacza „kolejny raz”, nie „pierwszy ból”. – tę stronę jego natury miałem już okazję poznać.
Z niejaką ulgą przyjąłem jego pocałunek i ciężar ciała, który spychał mnie coraz bardziej na koc, jakim zakryte było łóżko chłopaka. Uchyliłem powieki i cała przyjemność ulotniła się w przeciągu chwili. Odsunąłem do siebie Cornela.
- Nie mogę. Nie, kiedy to wszystko się na mnie gapi. – wskazałem mu jego liczne „ludzkie szczątki”. Leżąc na jego łóżku miałem świetny widok na makietę ucha i oka, a to wcale mnie nie podniecało, ale wręcz przeciwnie.
Cor obrzucił pospiesznym spojrzeniem wystrój swojego pokoju.
- Może nie jest to love hotel, ale jednak... Chyba masz rację. Zmieńmy lokum. Moi rodzice wyjechali na tygodniowe wakacje, więc skorzystajmy z ich łóżka. Sam zmieniałem pościel i sprzątałem tam dokładnie, więc nie trafisz tam na nic, co mogłoby cię zdekoncentrować. Z resztą, mój ojciec też nie lubi, kiedy coś na niego patrzy. – pomógł mi wstać i wyjął spod poduchy wszystko, czego potrzebowaliśmy chcąc się kochać.
- Wszędzie tylko nie tutaj. Czuję się jak na stole operacyjnym i na pewno niczego byś mi tutaj nie podniósł. – czy ja już nawykałem do myśli, że mój chłopak będzie lekarzem? Miałem takie właśnie wrażenie, a nowe mieszkanie Corneliusa na pewno będzie wyposażone w więcej niż jeden pokój i salon. Jeśli planował zabrać ze sobą swoje „cmentarzysko” to musiał mieć i „pokój do seksu”, który nie wysysa całego popędu ledwie przekroczy się próg.
Pokój rodziców chłopaka był neutralny. Utrzymany w jasnych barwach mieszając ze sobą różne odcienie brązów. Nie dostrzegłem żadnych zdjęć, czy obrazów, ozdób, czy czegokolwiek, na czym mógłbym zawiesić oko. To miejsce naprawdę nie miało, czym dekoncentrować i było idealne w tej chwili, jeśli miałem odzyskać ochotę na seks.
Rzuciłem się na wygodne, wielkie łóżko rozkładając dokładnie na jego środku. Tak, tutaj było o niebo lepiej. Nawet Cor, który nade mną zawisł był apetyczniejszy. Pewnie, dlatego tym razem to ja zainicjowałem pocałunek obejmując go ramionami za szyję. Coraz częściej pozwalałem sprowadzać się do parteru, co nie przeszkadzało mi, kiedy kochanek zajmował się mną należycie. Może nawet czerpałem z tego więcej rozkoszy niż on?
Jego kolano wędrowało ocierając się o wnętrze mojego uda by zatrzymać się dopiero dokładnie przy kroczu, które uciskało masując morderczo powoli. Jakże niewygodne wydawały mi się wtedy jeansy, których materiał tłumił wszystkie przyjemne doznania. Aż prychnąłem poirytowany i sięgnąłem swoich spodni rozpinając je. Cor roześmiał się nie próbując tego nawet ukryć. Pomógł mi w zdejmowaniu dolnej części garderoby i chyba specjalnie zdjął z siebie koszulkę tylko rozpinając swoje spodnie. Położył dłoń na moim brzuchu macając nią skórę, jakby jej do tej pory wcale nie widział i musiał się nią teraz nacieszyć, podniecić. Byłem niewolnikiem rozkoszy, której zaznawałem w takich chwilach i nie dziwiłbym się samemu sobie, gdybym jednak wpadał do jego nowego mieszkania częściej niż planuję. Te długie, jasne palce były po prostu niesamowite we wszystkim, co robiły, nawet, jeśli chodziło o zwyczajne dotykanie. A jakie spustoszenie siały pod moja bielizną... Marzenie każdego biernego kochanka.

1 komentarz:

  1. W końcu to palce chirurga - musi mieć je delikatne i wprawne. xD Ale... ło jeżu drogi, Cor lekarzem... Trochę bałabym się tego doktorka. Ja widzę go jako profesora Steina z Soul Eater : http://img190.imageshack.us/img190/6329/drsteinrender.png Heheh ze śrubą w głowie. xD Niemniej... Cor tak jakoś.. zmężniał i mówi całkiem mądrze. Teraz Eric stał się napalonym źrebakiem. xD

    OdpowiedzUsuń