środa, 1 sierpnia 2012

Kartka z pamiętnika CLXXXVIII - Edvin Versar

Spojrzałem w lustro tysięczny raz tego dnia przyglądając się sobie krytycznie. Czy nie przesadziłem ze strojeniem się? Czy aby na pewno dobrze wyglądałem? A może nazbyt będę rzucał się w oczy? Niestety, jeśli chciałbym pozostać niezauważony w tłumie musiałbym przefarbować włosy. Ruda głowa sama z siebie była wystarczająco krzykliwa, więc nie chciałem przeholować z ubraniami. Tyle, że musiałem wyglądać dobrze! Jeśli miałem być szczery, to dzisiejsza randka była pierwszą prawdziwą, na jaką miałem iść z Niholasem. Wyjścia do Hogsmeade, czy też kręcenie się po szkole i błoniach to nie to samo, co spędzenie dnia na mieście i wtapianie się w tłum mugoli. Z resztą, jedno musiałem przyznać – oni znali się na rzeczy i wiedzieli, jak powinny wyglądać randki!
Poprawiłem koszulę w niebieską kratkę, która miała podkreślić kolor moich oczu, podciągnąłem ciut wyżej opadające na biodra czarne jeansy do kolan i kolejny już raz wylałem na siebie tony wody toaletowej. Zarzuciłem na ramię torbę, założyłem trampki i byłem gotowy do wyjścia. Taką miałem nadzieję. Portfel leżał bezpiecznie w kieszeni wypchany mugolskimi banknotami, które wymieniłem, by nie mieć problemu z płaceniem w kasach.
Zakomunikowałem domownikom fakt swojego wyjścia i wybiegłem z domu w pośpiechu. Miałem jeszcze sporo czasu do spotkania z Niholasem, ale nie chciałem się spóźnić, gdyby wydarzyło się coś niespodziewanego.
Może naprawdę trochę przesadzałem? Tyle, że moje dotychczasowe doświadczenia w związkach nie pozwalały mi a bezstresowe podejście do tego, co było między mną, a Niholasem. W prawdzie był moim pierwszym męskim partnerem, ale zasada na pewno była ta sama – jeśli popełnię błąd on będzie miał mnie szybko dosyć i rzuci mnie bez zbędnego namysłu.
Usiadłem na ławce w miejscu, gdzie byłem umówiony ze swoim chłopakiem i spojrzałem na zegarek. Byłem dobre trzy kwadranse przed czasem i miałem sporo czasu na denerwowanie się. Nie świadczyło to o mnie zbyt dobrze, ale na pewne zachowanie nie było leku.
Przyglądałem się mijającym mnie mugolom. Byli zwyczajni, tacy jak ja, czy moi znajomi, z tą jedną różnicą, że nie wierzyli w magię. Rozmawiali na najróżniejsze tematy, spieszyli się lub wręcz przeciwnie, wlekli nieubłaganie przemierzając chodnik tempem ślimaka. Wydawali się zadowoleni ze swojego nudnego życia. Cóż, my mieliśmy magię, a oni mieli technikę. Seed całkiem nieźle wykładała nam różnice między stylem życia czarodzieja, a mugola i może właśnie dzięki niej mogłem się odnaleźć w tym jakże innym od mojego świecie.
- Spóźniłem się? – stając przede mną Niholas spojrzał na mój zegarek usiłując odczytać z niego cokolwiek.
- Nie, nie! To ja jestem za wcześnie. – zapewniłem go pospiesznie. Podniosłem się z ławeczki uśmiechając. Widać on także się denerwował skoro pojawił się na miejscu pół godziny przed czasem.
- Całe szczęście! – chłopak odetchnął z ulgą uderzając się lekko w pierś poniżej szyi. – Już myślałem, że coś sknociłem. Podczas wakacji zawsze tracę rachubę. Nie wiem, jaki mamy dzień, która jest godzina, czy mam jeszcze czas, czy może jestem spóźniony. Powinienem lepiej gospodarować swoim czasem! A właśnie, tak przy okazji... – sięgnął do kieszeni wyjmując z niej niewielkie puzderko. – To dla ciebie. Moja mama myślała, że idę na spotkanie z dziewczyną i sam rozumiesz... Nie musisz przykładać do tego żadnej wagi!
Otworzyłem pudełeczko nie wiedząc, czego mogę się spodziewać, a może wręcz przeciwnie? W końcu kobietą zazwyczaj daje się coś drobnego, ale ładnego. A może nie?
Uśmiechnąłem się pod nosem wyjmując wisiorek z czerwonymi serduszkami z barwionego szkła. Bez sprzecznie pasował bardziej na ozdobę dla dziewczyny niż chłopaka, ale był całkiem uroczy. Założyłem go od razu stwierdzając z powagą, że nie komponuje się najgorzej na kimś takim jak ja. Nie byłem przecież przesadnie męski.
- Masz zamiar to nosić?! – Niholas wydawał się zaskoczony.
- Aż tak źle?
- Nie... Po prostu... Nie ważna. Jeśli chcesz to go noś! – czyżby się trochę zawstydził? A może to rumieńce zadowolenia?
- Będę go nosił. – schowałem pudełeczko z wisiorka do torby. – Tyle, że ja nie mam nic dla ciebie.
Chłopak zgromił mnie wzrokiem, jakbym pozwolił sobie na jakąś straszliwie nieodpowiednią uwagę.
- Dostałem do ciebie tyle prezentów, że nie mam już gdzie upychać twoich papierowych zwierzątek. Mama umieściła je w przeszklonej gablotce i rzuciła zaklęcie, dzięki czemu kręcą się na półce i wszystkie je widać po kolei. Tyle, że nawet gablotka nie jest bez dna.
Uśmiechnąłem się słysząc to. Moja była dziewczyna nie przykładała wagi do moich papierowych prezentów i uważała, że są dobre dla biedaków, których nie strać na nic poza papierem. Kinn za to, traktował wszystko, jak dzieło sztuki i dbał o moje upominki, co sprawiało mi najprawdziwszą rozkosz.
- Będziemy tu stać, czy może masz jakieś plany na dzisiaj? – Niholas nadepnął lekko na moją stopę wyrywając mnie z chwilowego roztargnienia.
- A, tak, jasne, idziemy! – otrząsnąłem się.
Żałowałem, że nie wypadało nam trzymać się za ręce, ale mimo wszystko szliśmy na tyle blisko siebie, że jego ramię ocierało się o moje. Planowałem zabrać go do mugolskiego ZOO, a później do kina na jakiś film, bądź kreskówkę. Tata mówił, że kiedy był młody często z kolegami zapewniali swoim dziewczynom właśnie takie atrakcje, by mieć pewność, że im zaimponują wiedzą na temat tego odrębnego świata współistniejącego z naszym.
Nie musieliśmy się spieszyć toteż uznałem za stosowne przejść, chociaż kawałek drogi piechotą. Była to też okazja by dowiedzieć się, co chłopak lubi, a czego nie. Na dłuższą metę nie wiedzieliśmy przecież o sobie zbyt wiele. W murach szkoły mógł być zupełnie inny niż poza nimi.
- Więc... – niezdarnie rozpocząłem rozmowę. – Jak mijają ci wakacje? – to chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać.
- Hm, w sumie nie najgorzej. Chodzę na grzyby, łowię ryby, jakiś czas spędziłem u dziadków na wsi, więc miałem ku temu okazję. Nawet zrobiłem porządek w pokoju. Byłem nad jeziorem, więc miałem okazję trochę się pomoczyć w wodzie i teraz spotkałem się z tobą. Pierwsza połowa wakacji jest udana. – uśmiechnął się niewinnie. – A twoja? – naprawdę miałem nadzieję, że o to nie zapyta.
- Hm. – skrzywiłem się. – Siedzę w domu, czytam książki, składam papier, unikam słońca w obawie przed piegami, mam plany, ale nie wiem, czy je zrealizuję, bo ciągle coś mi w tym przeszkadza. Nie ma się, czym chwalić. Za to dzisiaj na pewno będę miał się, z czego cieszyć. W końcu nie zobaczymy się aż do września. – podczas gdy ja spędzałem czas na jego marnowaniu Niholas miał całą masę zajęć, co nie pozwalało nam na zbyt częste wypady na randki.
- Może jeszcze nam się uda! – pocieszył mnie najwidoczniej dostrzegając moją markotną minę. – Wyjeżdżam na trzy tygodnie, ale przecież po powrocie będę miał tydzień na oswojenie się z myślą o szkole, więc wtedy się spotkamy! – na chwilę chwycił moją dłoń ściskając ją.
- Chyba masz rację. Odpoczynek od obowiązków to też niejako relaks i sposób na spędzenie czasu w oczekiwaniu na twój powrót. – zastanowiłem się chwilę. – Musisz często do mnie pisać żebym wiedział, co się z tobą dzieje.
- Czyżbyś się bał, że znajdę sobie kogoś innego w czasie wyjazdu? – Niholas posłał mi pewny siebie uśmiech, a ja zawahałem się.
- A wiesz, że nawet mi to nie przyszło do głowy, ale teraz, kiedy już o tym wspomniałeś...
Roześmiał się głośno i uderzył mnie lekko w głowę. Nie musiałem się bać, że przyjdzie mu do głowy rozglądanie się za innymi, kiedy potrafił przy mnie śmiać się w taki sposób. Jego dobry humor w mojej obecności był wystarczającym dowodem uczucia. Mogłem być naiwny, ale on moją naiwność potęgował swoją prostotą i szczerością.
Teraz mogliśmy już skierować się bezpośrednio w stronę ZOO.

1 komentarz:

  1. Alleluja, dostałam się do komentarza xDHmm, nie wiem czemu, ale odnoszę takie wrażenie, że Edvin z jednej strony boi się, że straci Kinna, a z drugiej nie ma zamiaru mówić nikomu o swoim związku, bo uważa go za przejściowy do dalszego życia... Może się mylę.Hehe, no ba, że Kinn jest uroczy ;3

    OdpowiedzUsuń