piątek, 31 sierpnia 2012

With

Nota na Ai no Tenshi

 

- C... Co? J... Jak? – w takiej chwili mojego umysłu naprawdę nie było stać na nic więcej. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywałem się w uśmiechniętego Shevą, który jak gdyby nigdy nic stał przed nami roześmiany. Przyznam, iż przez kilka chwil obawiałem się, że to tylko omamy i tak naprawdę mojego przyjaciela wcale tam niema. Później przyszło mi do głowy, że to zbiorowe omamy, ale ostatecznie łzy napłynęły mi do oczu. Zamiast cieszyć się jego widokiem, ja pociągałem nosem i musiałem ocierać łzy. Rzuciłem się na chłopaka tuląc z całych sił. Przez ostatnie dwa tygodnie usiłowałem pogodzić się z jego odejściem, a teraz nagle wszystko wydawało się skończone. A przynajmniej miałem nadzieję, że jego obecność nie jest tylko planowanym oficjalnym pożegnaniem.
- Starczy mnie dla wszystkich. – mruknął zadowolony ze wszystkiego zielonooki, kiedy reszta przyjaciół również porwała go w ramiona. Musieliśmy wyglądać komicznie witając się tak wylewnie. Piątka chłopaków nie może się od siebie odkleić po zaledwie dwumiesięcznych wakacjach. Nie dziwiłbym się dziewczynom, ale my... Na pewno byliśmy atrakcją peronu.
- Jak to możliwe? – Syriusz rozejrzał się pospiesznie za rzeczami Andrew, których jednak nie było.
- Powiem wam wszystko w pociągu. Chodźcie, zająłem już przedział. – roześmiał się widząc ulgę, jaka odmalowała się na naszych twarzach. Naprawdę wracał z nami do szkoły!
Nie zwlekaliśmy chcąc wiedzieć o wszystkim możliwie najwcześniej. Zapakowaliśmy się wszyscy do pociągu niemal przepychając się w wejściu, a później walczyliśmy o miejsce najbliżej Andrew w przedziale, który rzeczywiście dla nas zajął. Poczułem ogromną ulgę widząc jego kufer ułożony starannie nad miejscem, które zajmował.
- Więc naprawdę z nami jedziesz. – westchnąłem w dalszym ciągu nie wierząc szczęściu i tamując napływające na nowo łzy.
- Jadę i nie ucieknę zaraz przed godziną odjazdu, spokojna głowa. – chłopak rozsiadł się wygodnie. Udało mi się zająć miejsce z jego prawej strony, zaś J. wcisnął się na lewą. Podrapany lekko przeze mnie, ale jednak cały i zdrowy. Z resztą, on też nie szczędził mi kuksańców i gdyby nie wilk we mnie miałbym liczne siniaki jutrzejszego ranka.
- Więc? – Syri siedział naprzeciwko chłopaka. – Jak to możliwe, że wracasz?
- Tak naprawdę wiem o tym od wieku miesięcy. – przymrużył oczy, jakby czekając na cios, który mieliśmy mu zadać. – Szkoły nie mogły się dogadać, co do dokumentów, które należy przekazać i mojej znajomości języka. Ostatecznie mam zostać tutaj jeszcze ten jeden rok i szkolić swój francuski. I nie, nie macie, co liczyć na powtórkę z dziś. Za rok już w stu procentach odejdę z Hogwartu. Przez ten czas nie chciałem wam nic mówić, bo miała to być niespodzianka. – wyszczerzył się.
- Niespodzianka?! – prychnął James nadąsany, aż na czole pojawiła mu się brzydka zmarszczka. – Zamartwialiśmy się, że cię nie będzie, a ty mówisz, że to „niespodzianka”?! Powinieneś zostać ukarany!
- Tak! – podłapałem. – Płakałem myśląc o tym, że cię nie będzie więcej, a ty się śmiałeś za naszymi plecami. Kara musi być!
- Zgadzam się. – przytaknął nam Peter, a Syri kiwał głową zgadzając się.
- Jaką karę macie na myśli?
- Yyy... – i tu nas miał. Żaden z nas nie miał pojęcia, jak ukarać Shevę za jego nikczemne zatajenie prawdy o swojej przeprowadzce do Francji. Jeśli szybko czegoś nie wymyślimy sprawa się przedawni i zielonooki wymknie się nam z rąk nie nauczywszy się niczego. Tak przynajmniej ja sobie to tłumaczyłem.
- Striptiz do naga. – mruknął cicho Peter, a nasze spojrzenie skierowały się w jego stronę. – No, co? Poddałem pomysł. – chłopak poczerwieniał na twarzy. Chyba sam dopiero teraz uzmysłowił sobie, co zaproponował. Tyle, że po chwilowym namyśle i wymianie spojrzeń jedyną osobą, która chciała protestować był Sheva. Tyle, że nie miał siły przebicia, którą posiadałby w innych okolicznościach.
- To jest twoja kara! – oświadczył oficjalnie James. – Pozwolimy ci samemu wybrać odpowiedni termin, ale musisz się ograniczyć do tego miesiąca! Striptiz do naga, kto nie chce nie patrzy. – powiedział to chyba z myślą o Paterze, który chociaż był pomysłodawcą, nie miał zamiaru w tym uczestniczyć. Było to widać po jego twarzy.
- Ale...
- Kara, kara, kara! – J. zagłuszał chłopaka.
- Ej...
- Kara, kara, kara! – tym razem zrobiłem to ja.
- Oszukujecie...
- Kara, kara, kara! – swoje trzy grosze dorzucił Syriusz.
- Kara, kara, kara! – zawyliśmy w trójkę.
Byliśmy trochę szaleni, ale winą za to można było obarczyć wyłącznie Andrew. To on wymęczył nas smutkiem, a teraz nagle wepchnął w wir radości, jaką sprawiała jego obecność. Był naszym przyjacielem i kimś, kogo naprawdę kochaliśmy z całych sił. Nie często ma się przecież takich przyjaciół jak moi.
Westchnąłem opierając się o swoje miejsce wygodniej niż dotychczas, zamknąłem oczy, a po moich ustach błądził uśmiech. Miałem przy sobie komplet bliskich osób, bez których ten rok szkolny na pewno nie były wystarczająco udany. Pławiłem się w rozkoszy tej chwili, póki nie przerwało jej pukanie w okno. Uświadomiło mi to, że pociąg ruszył jakiś czas temu. Więc, jakim cudem...
Spojrzałem za szybę, do której już przykleił się James. Wielki puchacz pocztowy wyraźnie chciał się dostać do środka. W szponach trzymał całkiem spory pakunek, a ja zastanawiałem się, czy to, aby nie od moich rodziców. Może czegoś jednak zapomniałem i musieli mi to przysłać, czym prędzej?
Wpuściliśmy ptaka do środka i na twarzy każdego z nas było widać zaniepokojenie. Tym czasem puchacz zostawił paczkę na środku przedziały i wyleciał bez najmniejszych oporów.
Syriusz pochylił się nad pakunkiem i uniósł głowę spoglądając na Shevę.
- To twoje. – oświadczył, jakby zielonooki nie zdołał się jeszcze domyślić, co mogło oznaczać jego zachowanie.
- Moje... – chłopak wziął paczkę, która okazała się bardzo lekka i rozdarł papier nie bez trudu. – Oj! – jęknął i wyjął ze środka jedną sztukę bielizny. – To rzeczywiście moje... Zapomniałem spakować gaci.
Wcześniejsze napięcie momentalnie opadło, kiedy zaczęliśmy się głośno śmiać. Sheva ocierał łzy swoją czerwoną bielizną. Fabien musiał się zdziwić, kiedy sprzątając pokój Andrew po jego wyjeździe natknął się na cały arsenał gaci, które powinny być upchnięte na dnie kufra chłopaka.
A jednak bardzo szybko wszyscy spoważnieliśmy i rzuciliśmy się na swoje rzeczy sprawdzać, czy aby żadne z nas nie zapomniało o majtkach i skarpetach. Odetchnąłem z ulgą wiedząc swoje elegancko zapakowane. Wstyd się przyznać, ale to mama pakowała najpotrzebniejsze rzeczy bym nie zapomniał o niczym. Ja nie byłem zdolny do tego z powodu smutku, jaki mnie dopadał ledwie upchnąłem coś do swojego kufra.
- Mam majciory, mam skarpeciory, ale niech mi ktoś powie, co robi u mnie biustonosz babci? – Potter jak zawsze potrafił przebić wszystko i udowodnił to, kiedy wyjął ze swojego kufra całkiem duży stanik w różowe kwiatki.
- Ja nie chcę wiedzieć, jak wyglądają twoje relacje z rodziną... – Syriusz rozmasował ramiona, kiedy przeszedł go dreszcz.
- Moja mama nosi mniejsze, więc tu musi być babci. – myślał w tym czasie na głos okularnik. – Tylko, jakim cudem trafił między moje ciuchy?
- Może pomyliłeś z nausznikami na zimę? – Sheva uśmiechnął się zawadiacko. – Lepiej sprawdź, czy je zabrałeś.
- Bardzo śmieszne! – prychnął w odpowiedzi okularnik, ale znowu zanurkował do swojego kufra by mieć całkowitą pewność. W jego przypadku nawet żarty potrafiły nabrać innego znaczenia. – Ha! Są! Nie trafiłeś! – odetchnął z wielką ulgą.

2 komentarze:

  1. Ach! Jak ja kocham tego bloga! Czytam go od jakiś kilku miesięcy, ale nie komentowałam. Jak dobrze znowu z Andrew!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahahah. XDD Biustonosz babci może posłużyć jako opaska na oczy podczas snu albo, skoro jest duży, płachta na Evans... że to niby jakaś biuściasta zawinęła parol na Jamesem. xDAhh, Andrew jednak jeszcze zostaje. ;3 Rok... a to już nie może sobie darować do końca? Przecież nie zostało im wiele. Jest sen wyjeżdżać? Nieee, Shevę trzeba przywiązać jakoś, no! xD Miałaś chyba 3 błędy - "niema", "wiem o tym od wieku miesięcy" i "Paterze". A propos... Peter dowalił z karą dla Shevy. xD

    OdpowiedzUsuń