środa, 29 sierpnia 2012

W/out

1 września
Nie chciałem myśleć o tym, co nadchodzi, kiedy rodzice odwozili mnie na stację King’s Cross. Nie chciałem o tym myśleć wcześniej – pakując walizki, ani później – witając się z niektórymi znajomymi, jak Zardi, czy Kinn. Ale jak miałem o tym zapomnieć, skoro wszystko przypominało mi boleśnie o tym, że Shevy nie będzie już z nami w tym roku? Przez ostatnie dwa tygodnie nie potrafiłem ukryć łez, kiedy przypominałem sobie o tym, co czeka mnie w szkole, czy też o tym, kto czekać na mnie nie będzie. Przecież wszystko będzie mi przypominać o przyjacielu! Już teraz patrząc na zdjęcia, jakie robiliśmy sobie wspólnie od czasu do czasu, ryczałem bez względu na to, czy rodzice byli w pobliżu, czy nie. Dla pocieszenia mama wzięła mnie nawet na małe zakupy, jako że sezon letni dobiegł końca i w sklepach były wielkie przeceny, a tylko wtedy mogłem sobie pozwolić na nowe rzeczy. Pomogło, a przynajmniej odrobinę i tylko na chwilę, ale byłem pewny, iż Sheva cieszyłby się z moich nowych łaszków. Dla kogoś takiego jak on takie drobiazgi były niezwykle istotne. Żałowałem nawet, że nie będę mógł mu pokazać swoich nowych spodni i czerwonego swetra. Może to dziwne, ale takie „babskie” zachowania naprawdę nie były obce mężczyznom.
Z ciężkim sercem i oczyma pełnymi łez przeszedłem przez barierkę przed rodzicami. Peron 9 i ¾ powitał mnie czerwonym pociągiem już stojącym na torach i gwarem rozmów podnieconych uczniów, którzy przepychali się by jak najszybciej zająć sobie dobre miejsca obok znajomych. Czy ja byłbym równie entuzjastyczny, gdybym wiedział, że spotkam dziś moją grupę w komplecie? Przecież każdy z nas był wyjątkowy i niezastąpiony, więc jak mieliśmy funkcjonować pozbawieni jakiegokolwiek ważnego elementu?
- Panie Lupin, coś pan taki blady?! – to James podbiegł do mnie kulejąc lekko na prawą nogę. – Wakacie skończone a ty wyglądasz jakby cię w piwnicy trzymali przez te dwa miesiące.
Prychnąłem ignorując jego pytanie. Oczywiście, że byłem blady skoro w najbliższym tygodniu czekała mnie pełnia, a nie mogłem opuścić pierwszych zajęć na piątym roku, czy raczej, nie chciałem wiedząc, że zamiast samemu męczyć się z pełnią będę miał do dyspozycji przyjaciół.
- Wakacje skończone, a pan, panie Potter, wygląda jak weteran wojenny. Czyżby siostra znowu pana pokonała? A może to jej mordercze lalki dorwały pana podczas herbatki?
- Muszę pana rozczarować, panie Lupin, ale to tylko skutki bliskiego spotkania z kufrem na schodach.
- O tak, jestem tym bardzo rozczarowany, panie Potter. Miałem nadzieję, że misiek ochroniarz powykręcał panu nogi za zbytnią pewność siebie i brak manier. – pierwszy raz od pewnego czasu uśmiechnąłem się. Lekko, ale jednak szczerze.
- Moje maniery są nienaganne i godne londyńskiego gentlemana! – rzucił napuszony, po czym trochę się przygarbił. – A tak w ogóle to sporo tych pierwszaków w tym roku, nie? Ale same małe knypki.
- Odezwał się wielkolud. – Syriusz nawet nie oglądał się na swoją rodzinę, która żegnała Regulusa. Syri stanął przy Jamesie i teraz wyraźnie widziałem to, co przed chwilą jeszcze było tylko moim domysłem. Kruczowłosy był wyższy niż okularnik o dobrą głowę i wyglądał zdecydowanie bardziej męsko. Potwierdził to fakt, iż nastolatki przechodzące obok oglądały się na niego, jakby rozsiewał w około jakąś wyjątkowo lepką aurę, której nie sposób się oprzeć. Widać musiałem zacząć na nowo znaczyć swój teren, choć na pewno nie w tej chwili.
- Jestem najniższy i wcale nie jest to dla mnie problemem. – mruknąłem, ale wtedy pojawił się Peter, który był jednak o głowę niższy ode mnie. – Dobra, przesadziłem... – sprostowałem szybko.
Pet miał w ręce wielkie opakowanie jakiś chrupek i pochłaniał je w zawrotnym tempie, jakby obawiał się, że będzie musiał się dzielić. Jego ojciec właśnie taszczył jego kufer i inne rzeczy, by „dziubdziuś” mamusi nie musiał się przemęczać.
- Nic nie zmieni faktu, że to ja jestem z was najprzystojniejszy. – wykorzystał chwilową ciszę James, co zostało skwitowane ogólnym prychnięciem. Gdyby był tu Sheva... On na pewno wiedziałby, co powiedzieć by dopiec Potterowi do żywego i chyba wszyscy w tej chwili poczuliśmy jak bardzo nam go brakuje. Był przecież niesamowicie ważny dla każdego z nas, a brak jego mądrych słów, dociekliwych pytań i kąśliwych uwag nigdy nie przestanie boleć.
Mieliśmy szczęście, że umówiliśmy się stosunkowo wcześnie na peronie, gdyż teraz mogliśmy patrzeć, jak to zatłoczone miejsce staje się jeszcze ciaśniejsze. Wielodzietne rodziny żegnały kilkoro dzieci, a młodsze pociechy kurczowo trzymały się maminych spódnic, czy nogawek spodni ojca. To zabawne, gdyż żadne z nas nigdy nie było w sytuacji takiej jak chociażby jedna z tych rodzin. Ja, Peter i Sheva, którego wspominałem ze smutkiem i miłością w sercu, byliśmy jedynakami, zaś James oraz Syriusz mieli tylko pojedyncze młodsze rodzeństwo. Z jakiegoś powodu byłem strasznie ciekaw, jak tacy ludzie radzą sobie z problemami, czy kłótniami, kiedy kilka osób krzyczy jednocześnie, żadne nie przyznaje się do winy, każde potrzebuje łazienki w tym samym czasie. Wysyłanie pociech do szkoły było chyba najszczęśliwszym dniem w życiu tych zmęczonych rodziców.
- Ej, patrzcie. Trojaczki! – James otworzył szeroko oczy i skinieniem głowy wskazał miejsce, gdzie stała trójka identycznych chłopców, zaś obok nich trzy młodsze dziewczynki. – Pierwszy raz widzę trojaczki. – był naprawdę zafascynowany.
- Ej, patrzcie. Idiota! Nie pierwszy raz widzę idiotę, ale ten z dnia na dzień jest głupszy, więc zawsze jestem niesamowicie podniecony, kiedy mam okazję podziwiać taki muzealny okaz. – Syriusz spojrzał na okularnika z wyraźnym pożałowaniem.
- Powinniśmy w końcu wpakować się do pociągu, bo tym razem naprawdę zajmą nam wszystkie najlepsze miejsca i nie zmieścimy się nawet we czwórkę. – uznałem, że zażegnam konflikt. Poza tym nie uśmiechało mi się siedzenie samemu, gdybyśmy nie mogli znaleźć dla siebie przedziału.
- Hej, co mi kapie na głowę?! – J. zadarł brodę do góry, kiedy spoglądał nad siebie. Jak to możliwe, że żaden z nas nie zauważył wcześniej tego, że coś rzeczywiście spływało na włosy Pottera? – O kur--- - reszta utonęła w śmiechu dziewcząt, koleżanek Evans z rudą na czele. Nad okularnikiem unosił się mały skrzydlaty tłuścioch o gołębich skrzydełkach z łukiem i strzałami w pulchnych dłoniach. Sama jego obecność nie była problemem. Wyczarowany przez dziewczyny aniołek, a podejrzewałem, że poprosiły o to jakiegoś nieodpowiedzialnego dorosłego, właśnie sikał Potterowi na twarz.
- Ja go nie znam. – Peter skrzywił się i odsunął na piętnaście kroków od nas. Prawdę mówiąc wziąłem z niego przykład, chociaż z zupełnie innego powodu, nie chciałem by mnie obryzgał jakiś czarodziejski mocz. Syriusz był zdecydowanie odważniejszy od nas. Zdecydowanie podszedł do chichoczących dziewczyn, wyrwał jednej z nich z ręki butelkę wody i cisnął nią w wyczarowanego kupidyna trafiając go prosto w głowę. Gryfonka zaprotestowała, ale mroczne spojrzenie, jakie posłał jej chłopak ucięło wszelkie protesty. Mały grubas przestał sikać na Pottera i zamiast tego spojrzał nienawistnie na Syriusza. Obawiałem się, że teraz będzie się na nim mścił, ale nie miał ku temu okazji. Któryś z rodziców rzucił zaklęcie, a paskudna miniaturka zamieniła się w czarny proszek, który opadł na peron. Syri podziękował obcemu rodzicowi skinieniem głowy, a już jego szare oczy znowu zwrócone były w stronę dziewcząt.
- Ktokolwiek zadziera z moimi przyjaciółmi będzie miał ze mną do czynienia. – syknął. – A jeśli tak wam się podoba ten głupek to po prostu mu to powiedzcie, a nie szukajcie sposobu do zaczepki, jak dwunastoletni chłopiec.
- Syriuszu, po co te nerwy? Banda idiotek chciała zaznaczyć swój teren i wybrała na to najdebilniejszy ze sposobów.
Odwróciłem się gwałtownie, a moi przyjaciele zareagowali z nie mniejszym zaskoczeniem. Za nami z czarującym, niewinnym uśmiechem stał nie, kto inny, jak Sheva. Żywy i prawdziwy, przystojny, jak zawsze, a dodatkowo wyraźnie zachwycony tym, jakie wrażenie na nas zrobił.
- Hę?! – jęknęliśmy jednym głosem, jakbyśmy ćwiczyli tę reakcję od całych tygodni.

4 komentarze:

  1. Witam,trafiłam na Twój blog dopiero dzisiaj, i po przeczytaniu kilku notek jestem wręcz zachwycona, wspaniale piszesz, aż ma się ochotę czytać i czytać... Związku z tym, że dopiero co tutaj trafiłam postanowiłam dać Tobie znać o nowym czytelniku... Dobra, idę czytać dalej....weny życzę TobiePozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Koooooochaaaaaam Cię! xD Oddaję serce, rozum i talię kart YuGiOh! xD Po pierwsze - na początku miałam łzy w oczach. Kiedy już przyzwyczaiłam się do Shevy, oswoiłam, że jest, on miał znikać do innej szkoły... to smutne, bo traktuję go jak szyję tego pięciogwiazdkowego związku. xDPo drugie - Syri mi zaimponował. Stanął w obronie Jamesa bez chwili wahania i pokazał wszystkim (a przede wszystkim Potterowi), że nigdy nie opuści prawdziwych przyjaciół. Właśnie odczuwałam jak silna jest ich pięcioletnia więź!Po trzecie - nie dałaś sprawdzić, jak Potter na to zareaguje, ale pojawienie się Shevy... będę miała same dobre sny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. heyy, wchodzimy i lajkujemy ;)http://www.facebook.com/CiachaDziewczynyIDuzeMalinyz góry dzięki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Możesz mi wierzyć lub nie ale po raz pierwszy trafiłam na twój blog kiedy przeprowadziłam się do całkiem innego kraju ! Przez pierwse dni w nowym mieście, obok Wenecji gdzie mieszkam już od 6 lat i się uczę, nudziło mi się i tym sposobem trafiłam na twojego bloga 6 lat temu. Powiedzieć że się w nim zakochałam to mało ! Po kilku miesiącach zaczęłam mieć inne sprawy na głowie, szkoła, nowi przyjaciele, i troche o nim zapomniałam. Wracam tutaj przez przypadek po 6 latach i miłość do tej opowieści wróciła ! Teraz muszę nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń