niedziela, 2 września 2012

Myśli...

2 września
Obudziłem się ze świadomością, że jednak zapomniałem wczoraj powiedzieć o czymś przyjaciołom. Lub zwyczajnie zapomniałem im o tym przypomnieć, jako że od dawna byli świadomi tego, co miało nadejść. Cała ta akcja z Shevą pochłonęła mnie bez reszty i cieszyłem się, że McGonagall dodała w swoim liście adnotację, iż prefekci sprawujący swoją funkcję pierwszy raz nie muszą angażować się pierwszego dnia szkoły w nic. Inaczej miały się sprawy z całą resztę dni, chociaż nie sądziłem by moje obowiązki miały mi w jakimkolwiek stopniu przeszkadzać w rozkoszowaniu się przyjaciółmi. Raczej musieliśmy być bardziej ostrożni, bym nie wpadł w żadne kłopoty wraz z nimi, gdyż równałoby się to ze startą odznaki.
- Te, futrzasty, a to, co jest? – „szkliste” oko Jamesa zlokalizowało zmianę na mojej piersi, którą była odznaka prefekta. Nie łudziłem się, że pamiętał o tym, o czym przecież wspominałem w tamtym roku. – Chłopaki, prefekt się znalazł! – niemal dźgnął mnie nosem w pierś tak bardzo się zbliżył. – Remi, chyba nie będziesz na nas donosił, co?
- Odsuń się od niego! – Syriusz wcisnął się między mnie, a Pottera taranując jego nos bez mrugnięcia okiem. – Wchodzisz w jego przestrzeń intymną, która jest przeznaczona tylko dla mnie. – teraz to on przyglądał się odznace. Czułem się dziwnie stanowiąc główną atrakcję dnia, ale mogłem się tego spodziewać od samego początku. – Dobrze. Bardzo dobrze. – Syri skinął głową. – Prefekt oznacza łazienkę prefektów, a to jest równoznaczne z długimi wieczorami moczenia się i przyjemności...
- Ja też chce! – okularnik tupnął nogą, co chyba miało wzmocnić powagę jego słów. Nie udało się.
Syri odwrócił się przodem do chłopaka i groźnie zmarszczył brwi.
- Zapomnij. – wysyczał. – Tylko jedna osoba może chodzić tam z moim Remusem i tą osobą jestem J. A.! – przeliterował ostatnie króciutkie słowo.
- Heh, gdybym się zakręcił jak należy koło Evans...
Dopiero teraz sobie to uświadomiłem. Przecież ta wścibska wiewióra była prefektem! A więc byłem skazany na ewentualną współpracę z nią i częstsze spotkania. Może nawet pod drzwiami łazienki prefektów? Jej widok na pewno zniszczyłby moje plany na spokojną i romantyczną kąpiel z Syriuszem.
- Będę potrzebował twojej peleryny, James. – Black chyba myślał o tym samym, co ja. – W zamian za to Remi pomoże ci zakradać się do łazienki, kiedy Evans będzie w środku.
Otworzyłem usta i wpatrywałem się w Syriusza wielkimi oczyma, kiedy wypowiadał się za mnie. Przecież wcale się na coś podobnego nie zgadzałem! Chociaż... Myśl o tym, że J. mógłby podglądać dziewczynę, a później wykorzystać zdobytą wiedzę do szantażowania jej była kusząca.
I tak, przytaknąłem zanim zdążyłem dokładnie przemyśleć sobie to wszystko. Wątpiłem jednak bym miał tego później żałować. Chociaż nie byłby to pierwszy raz, kiedy bym się mylił.
Podaliśmy sobie ręce z Jamesem dla przypieczętowania naszego układu. Miałem nadzieję, że chłopak będzie miał okazję oglądać Evans z każdej możliwej strony, a później zadba o skompromitowanie jej przed innymi dzięki temu. Nie byłem najmilszym futrzastym zwierzątkiem na świecie, ale czego innego można się spodziewać po wilkołaku?
- Przerażacie mnie. – Sheva uśmiechnął się szeroko, co wydawało się jego nowym nawykiem. – Ale podoba mi się ta strona naszej ekipy. Chociaż Peter chyba jest niepocieszony. Narcyza nie ma szans na zostanie prefektem. – rzeczywiście, Pet pociągał nosem i pakował do ust po kilka fasolek wszystkich smaków, jakby miało mu to pomóc w zapomnieniu o smutkach.
Z jakiegoś powodu poczułem się nagle silny i pełen energii, jakby nasz szatański układ miał moc poprawiania humoru. Moja wewnętrzna bestia musiała być w swoim żywiole mogąc psocić za sprawą dotąd grzecznego Remusa Lupina. Może to odznaka prefekta tak na mnie działała? Czułem się bezkarny? Nie, to było już całkowicie przesadzonym podejrzeniem.
Jakimś cudem zdołaliśmy się zebrać, jak należy i zejść na śniadanie. Nadal rozleniwieni po dwumiesięcznych wakacjach musieliśmy wdrożyć się w życie Hogwartu od początku. Niestety wiele znanych nam dobrze osób miało się już nigdy nie pojawić w Wielkiej Sali, a ich brak był odczuwalny. Nie słyszeliśmy gwaru przy stoliku Slytherinu, który zawsze był spowodowany świetnym humorem Michaela, nikt nie zachwycał się Corneliusem, gdyż zwyczajnie go nie było. Nie myślałem, że kiedyś będzie mi brakować kogoś takiego, jak on.
Siadając na jednym z wolnych miejsc przy naszym stole spojrzałem na spore grono pierwszorocznych. Nikt nie wybijał się z tłumu, byli nudni i dziecinni, jakby każde nowe pokolenie dorastało wolniej. Przecież tyle osób w ich wieku robiło szalone rzeczy i nawet przełamywało pierwsze lody. Sam na swoim pierwszym śniadaniu byłem wylizywany z dżemu przez Syriusza! James uganiał się wtedy za tyłkiem Shevy, zaś ten starał się eksperymentować z chłopakami chcąc znaleźć miłość i uspokoić swoje serce. A Ryo? On molestował wszystko, co się ruszało!
Spojrzałem na japończyka, który właśnie układał na swoim talerzu wulkan z kiełbasek. Chłopak wyrósł niemal tak samo, jak Syri. Był wysoki, jak na azjatę, trochę za chudy, jak na mój gust, ale naprawdę przystojny, czy raczej śliczny... Ciężko zdecydować, które określenie bardziej do niego pasowało. Nie był już chodzącą melancholią, jak dawniej. Wydawał się żywszy i weselszy. Rozmawiał zaciekle z długowłosą dziewczyną na widok, której przeszły mnie zimne dreszcze. Kiedyś przystawiała się do Syriusza, jednak dała sobie spokój, czy też tak mi się wydawało.
- Te, prefekt. Zawiąż mi bucika, bo się rozwiązał, a ja nie potrafię zrobić ładnej kokardki. – James pochylił się nad stołem machając ręką przed moją twarzą, by zwrócić na siebie uwagę.
- Zabieraj racice! – uderzyłem go w dłoń ciesząc się ze swojego niezawodnego w takich chwilach refleksu. – I zachowuj się przy stole. Bo będę zmuszony poskarżyć na ciebie McGonagall. – uśmiechnąłem się niewinnie. – A chyba nie chcesz podpaść jej tylko, dlatego, że podpadniesz mi?
J. wyszczerzył się zachwycony moją ripostą, jakby właśnie przypisywał sobie moje szkolenie na niegrzecznego chłopca. Tak naprawdę sam byłem trochę zaskoczony swoją stanowczością. Może „dorastałem”? Najwyższy czas! Nie mogłem ciągle być chodzącą ciepłą kluchą. Czas uwolnić wilkołaka.
- To będzie megalitycznie nudny rok... – nawet Peter to zauważył.
- Nie będzie. – Syri pokazał swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. – Pamiętacie mój specyfik z poprzedniego roku? Nie użyłem go przecież. Nadal czeka i chociaż nie ma zbyt wielu ciekawych ludzi to coś na pewno da się tym zdziałać. Zaatakuję profesorów. – dodał ciszej.
- Ja tam wolę pooglądać goliznę. – J. dorobił swojej parówce biust z marynowanych pieczarek. – To jest pewniejsze niż to, czy Syriuszowi uda się wykorzystać ten cały eliksir czegośtam.
- W tym roku czeka na nas dużo golizny. – przyznał Black, za co dałem mu kopniaka pod stołem. Dobrze wiedziałem, że chodzi mu nie tylko o Shevę, ale i o mnie. Obiecał mi przecież realizowanie jego planu fizycznego zbliżenia nas do siebie.
Z jakiegoś powodu wszyscy spojrzeliśmy na stół nauczycielski. W tym jednym miejscu nic się szczególnie nie zmieniało. Ot, od czasu do czasu pojawi się nowy nauczyciel, jakiś odejdzie, ale najważniejsze osoby zawsze zajmowały te same miejsca. Czy ten rok naprawdę mógł przynieść jakieś wielkie zmiany, ogromne uniesienia i masę śmiechu?
- Ależ ja go nie lubię... – to okularnik marszczył brwi wpatrując się w odpowiadającego raźnie na to nieprzyjemne spojrzenie Wavele. Pod tym względem nic się nie zmieniło i naprawdę się z tego cieszyłem. Cicha wojna Pottera i nauczyciela run była wyjątkowo przyjemnym doświadczeniem, gdyż obaj zachowywali się wtedy jak koguty próbujące udowodnić swoją wielkość i zapanować nad kurnikiem z jedną kurą.
- Witaj szkoło! – westchnąłem zabierając się za swoje śniadanie na poważnie.

2 komentarze:

  1. To brutalne, bo my jeszcze mamy wolne. xDRemi z pazurem - to jest super! I jako prefekt może poczuć się pewniej, bo ma władzę. Gdyby został nim rok wcześniej, zapewne teraz były inny, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. ;)Peter został poszkodowanym... ale, kto wie? Może Narcyza przylepi się do kogoś, by korzystać z luksusów? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, Mikołaj przypomina sobie cały dzień, siedząc w pustej już sali po wykładzie. Na dworze jest ciemno, kiedy jadą z profesorem samochodem. ;)

    OdpowiedzUsuń