środa, 26 września 2012

Nie! Nie powiem!

Notka pisana na chorego =3=

 

27 września
- To będzie katastrofa! – Syriusz przeżywał nowe stroje od wczorajszego dnia i najpewniej miało to być tematem przewodnim na najbliższe tygodnie. Nie wiedział, że je widziałem i nie planowałem mu o tym mówić. Nie chciałem go zawstydzać, a wydawał się tym niesamowicie przejęty. Podejrzewałem, że miało to coś wspólnego z męską dumą, chociaż moja miała się dobrze i nie czułem bym kiedykolwiek ją męczył. Chociaż... Może zwyczajnie wcześniej jej nie odczuwałem, gdyż teraz raczej nie zgodziłbym się na strój baranka, a dawniej nie miało to dla mnie znaczenia.
- Dasz sobie radę, cokolwiek wymyślił dyrektor. – starałem się go pocieszyć nie zdradzając posiadanej wiedzy. Martwiłem się tylko, że Sheva i Peter wygadają się, co im powiedziałem, a wtedy Syri byłby wściekły, że go okłamywałem, czy raczej, że nie mówiłem mu całej prawdy.
- Jeśli chcemy wygrać, wszyscy musimy dać radę, a na to się nie zanosi. – mruknął pod nosem, jakby do siebie. Nie odważyłem się na słowa pocieszenia typu „będziesz najlepszy nawet, gdy przegracie”. Syriusz był już na takim etapie, gdy w drużynie, gdzie nie było mowy o jakiejkolwiek porażce. Musiał być najlepszy, dawać z siebie wszystko i zawsze wygrywać z klasą.
Odczuwałem pewną satysfakcję z faktu, iż ja nie musiałem być do tego stopnia perfekcyjny. Miałem odnosić sukcesy by nie tracić wiary w siebie i to by było na tyle. Nie musiałem być najlepszy, mogłem być zwyczajnie dobry. I wydaje mi się, że taki właśnie byłem.
- Wiesz, że jest sposób żeby... – James zaczął, ale nie skończył. Syriusz spojrzał na niego gniewnie, jakby ten odważył się właśnie zdradzić największą tajemnicę wszechświata.
- Zapomnij o tym, J.! To wykluczone! Nigdy się na to nie zgodzę!
- Wtedy mielibyśmy szansę wygrać.
- Nie! – zauważyłem, że chłopak rzucił mi pospieszne spojrzenie, jakby chciał się upewnić, że temat mnie nie zainteresował. A więc chciał coś przede mną ukryć?
- Ja chętnie usłyszę, co to za pomysł. – miałem ochotę pognębić trochę Blacka. W końcu, potrafił być słodki, gdy mu na czymś zależało.
- Nieeee... – Syri ostrzegawczo przeciągnął słowo patrząc wymownie na Pottera.
- I tak się dowie, a ja nie zdradzę tego, czego nie mogę. – okularnik machnął ręką i zanim mógł zostać powstrzymany wyrzucił z siebie szybko. – Chodzić w nowych strojach codziennie! – ot i było po wszystkim. – Wtedy mielibyśmy czas by przyzwyczaić się do nich o tego stopnia, by naturalnie grać i wygrać z Ravenclaw.
Kruczowłosy skrzywił się i klapnął na kanapie przed kominkiem z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Rzadko bywał taki rozkoszny i uparty. Z przyjemnością patrzyłem na jego nadąsanie. Podrapałem go nawet po głowie jak dziecko, które należy pocieszyć.
- Dacie sobie radę. – powiedziałem z uśmiechem, jako że nagle zacząłem poważnie w to wierzyć. Oni po prostu musieli podołać postawionemu przed nimi wyzwaniu. Jeśli nie oni, to kto? – Będziecie najlepsi. – usiadłem na kolanach Syriusza tyłem do niego. Nie przejmowałem się tym, kto to zobaczy i co sobie pomyśli. Po prostu sięgałem po to, czego chciałem. Oparłem się o chłopaka z zadowoleniem na twarzy. Poklepałem jego dłonie, kiedy mnie objął. Rysowałem po nich palcem, lekko drapałem i miałem ochotę na więcej pieszczot, gdyby tylko było to możliwe. Niestety, Syriusz na pewno nie zdołałby się skupić na niczym, gdyby tylko przypomniał sobie o swoim stroju żuczka. Dla oszczędzenia mu kompromitacji nie zmuszałem go do zainicjowania czegoś więcej niż tego, co już miałem.
Kruczowłosy musiał być bardzo zmęczony, gdyż położył głowę na moim ramieniu i zamknął oczy zaciskając je mocno. Może nawet go piekły? Miałem nadzieję, że jednak się nie rozchoruje z powodu wycieczki do cieplarni na deszczu i ciężkiego treningu dzisiaj. Musiałem o niego dbać, kiedy sam zapominał o tym całkowicie, a teraz był tak pochłonięty nieszczęściem, jakim był pierwszy mecz, że nic nie mogło być od tego ważniejsze.
Pogłaskałem go po głowie i starałem się nie ruszać zbyt gwałtownie, by mógł leżeć, czy nawet spać, do woli. Sam chętnie położyłbym się spać, jako że dzień obfitował w emocjonujące wydarzenia. Tyle, że nie potrafiłbym zasnąć, gdyby przyszło, co, do czego. Za dobrze się znałem. Teraz byłem rozleniwiony, ale wystarczyłoby przejść do pokoju, a cała senność zniknęłaby od razu.
- Zdradź mi, jakie są wasze nowe stroje. – szepnąłem chłopakowi na ucho, ale ten pokręcił tylko głową.
- Zabronię ci oglądać ten mecz. – rzucił prosto w moją szyję. – Nie powinieneś mnie oglądać w takim stanie, w jakim wtedy będę. Nie ma nic gorszego niż ośmieszenie się przed chłopakiem. Nie, nie powinieneś mnie nigdy w tym oglądać.
- W czym? – miałem nadzieję, że się na to złapie, ale niestety, on nie był głupi. Ukąsił mnie w szyję zaczepnie, ale ani na chwilę nie uniósł powiek.
- Nie dowiesz się. To było najgorsze doświadczenie, z jakim miałem okazję się zetknąć. Wybacz, Remi, ale nie, nie i jeszcze raz, nie.
Poklepałem go po udzie i zmieniłem szybko temat, by nic nie wymknęło mi się spod kontroli.
- Mam ochotę na gorącą wodę z dużą ilością bardzo słodkiego soku z malin i samymi malinami. Taki z cyklu „jeden kubek i zdrowie na całą jesień”. – mówiłem, co tylko przyszło mi do głowy i nie spodziewałem się, że ten jeden raz naprawdę mi się uda i dostanę to, czego chciałem. A jednak, jakbym miał jakieś tajemnicze układy ze Skrzatami z kuchni, przede mną na stoliku do szachów pojawił się kubek aż do połowy wypełniony dorodnymi malinami, zalany rumianym płynem, który pachniał cudownie. Moi przyjaciele zachwyceni zaczęli wygłaszać swoje własne prośby dotyczące napojów. O dziwo, każde z nich dostało swoje zamówienie w przeciągu kilku sekund. Skrzaty musiały być w świetnych humorach. Zazwyczaj jednak nie reagowały w takim tempie. A może to tylko element przygotowań przed odwiedzinami entomologa?
Podmuchałem parujący napój i wziąłem ostrożnie łyk. Był słodziutki i czułem prawdziwe owoce, które miały zbawienny wpływ na moje ciało. Od razu czułem się pełen energii i ciepła, które było niezbędne podczas chłodnych wrześniowych nocy.
- Poooooteeeeeeerrrrr! – chociaż wołano Jamesa odwróciliśmy się wszyscy by spojrzeć na starszego od nas chłopaka wystawiającego głowę za drzwi swojej sypialni. – List do ciebie! – nawoływał. – Ten zezowaty puchacz musiał pomylić okna, więc z łaski swojej podejdź i odbierz, co twoje. Ja jestem w samych gaciach, więc nie będę się pokazywał światu. – śmiałem wątpić by świat chciał w ogóle go podziwiać, gdyż był dwa razy tęższy od Petera, a to wydawało mi się być wyczynem. Slughorn i Hulick, którego plakat nadal wisiał w Wielkiej Sali, się nie liczyli, jako że byli oni dorośli.
J., który początkowo był równie zaskoczony, co my, zatarł ręce i popędził po swoją korespondencję. Nie spodziewał się jej, ale nie ulegało wątpliwości, iż koślawe litery, które byłem w stanie dostrzec, kiedy koperta znalazła się bliżej, zdradzały nadawcę, którym był Hagrid. Jakże się cieszyłem, że nie dołączył do listu woreczka swoich ciasteczek! Żywiłem także nadzieję, iż nie było to zaproszenie do niego na herbatkę i sławetne wypieki. Mój żołądek na pewno by tego nie zniósł.
- To do Hagrida. – czy James naprawdę myślał, że tego nie zauważyliśmy? – Jest cały w nerwach, bo wysyłają go do pomocy temu... temu doktorowi, no wiecie, któremu! Jakoś tak dziwnie mu było. Prosi o nasze wsparcie, więc musimy go odwiedzić.
- Kto musi, ten musi. – Sheva dotąd milczący, teraz patrzył wymownie na okularnika. – Nas w to nie mieszaj.
- Za późno. On prosi także o wasze odwiedziny, więc nie możecie się wykręcić. Poza tym, dawno nas nie było w Zakazanym Lesie. Warto tam wpaść razem z Hagridem i tym doktorkiem.
- Wybaczcie, że przerwę, ale pomówimy o tym innym razem. Syriusz zasnął. – przerwałem łagodnie kolegom i wskazałem kciukiem drzemiącego na moim ramieniu Blacka. O, tak. On potrafił być słodki.

1 komentarz:

  1. Łaaa, musiał być naprawdę wyczerpany. Ale widok z pewnością był słodki ;3 Heh, brykanie w stroju żuczka plus choroba... wcale się nie dziwię, że Syri usnął. Poza tym ciepło parujących napojów tez go pewnie uśpiło. ;3 Kochany chłopak ;3A Remi ładnie umie omijać wyjawianie szczegółów, o których wie. xD (Zapraszam na rozdział). ;P Zdrrrówka!!!

    OdpowiedzUsuń