niedziela, 9 września 2012

Podglądanie

Notka późno, ponieważ byłam cały dzień w Dinozatorlandzie xP

Poza tym jestem zaniepokojona, ponieważ onet nie chciał mnie zalogować na moje konto przez pewien czas == I nadal coś mu nawala...


9 września
Dlaczego dałem się do tego namówić? Jak to w ogóle możliwe, że zgodziłem się do nich przystać, kiedy cała idea pomysłu Jamesa była wręcz debilna? Mogłem zadawać sobie te i temu podobne pytania w nieskończoność, a i tak wątpiłem bym znalazł na nie odpowiedzi. Prawdę mówiąc wcale ich nie potrzebowałem. Nic nie mogło zmienić faktu, że zgodziłem się na wszystko, co zaproponowano. I teraz miałem za swoje...
Słońce zaszło za chmury, wiał chłodny wiatr, a ja z przyjaciółmi siedziałem skulony w krzakach, owinięty peleryną niewidką, pod którą ledwie się mieściliśmy wszyscy razem. Musieliśmy się niemal do siebie przytulać by nasza słaniała siedzących.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że McGonagall wywołała Jamesa na środek sali by sprawdzić jego umiejętności, kiedy to stanowczo zbyt długo gadał z Syriuszem. To właśnie w tamtym momencie oczy Pottera rozbłysły niebezpiecznie, a na jego ustach pojawił się uśmiech, który dobrze znałem, a który sprawił, że zadrżałem. Właśnie w tamtym momencie w jego chorym umyśle zrodził się pomysł, który nigdy nie powinien tam zakwitnąć. Niestety, nawet kiepska nota z transmutacji nie zniechęciła okularnika. Wręcz przeciwnie,miałem wrażenie, że go zachęciła i tak też było.
James był przekonany, że na biurku nauczycielki zobaczył list miłosny od dyrektora, w którym umawiali się na spotkanie przed porą obiadową w niewielkim ogrodzie za zamkiem. Miałem wrażenie, że trochę zbyt wiele szczegółów zdołał wyczytać zaledwie rzucając okiem na tę miłosną korespondencję, ale on był pewny, iż się nie myli. Swoje przedsięwzięcie argumentował „hakiem” na nauczycielkę, jeśli będzie dla nich niemiła, czy też wyjątkowo uciążliwa podczas zajęć. Moim motorem napędowym w tamtej chwili mogła być chęć pilnowania chłopaków, by nie popełnili głupstwa, chociaż pewny być nie mogłem. Wszystko to były zbyt absurdalne.
- No i gdzie ich masz? – syknął Syriusz, który miał chyba najbardziej niewygodne miejsce z nas wszystkich. Musiał siedzieć jednym półdupkiem na wystającym z ziemi, bardzo cienkim pieńku, który na pewno uwierał go i zostawiał ślad.
- Może nas widzieli i odwołali wszystko? – zastanawiał się poważnie okularnik.– Peter, sprawdź, czy ci przypadkiem zadek nie wystaje zza peleryny!
- A może to twój długaśny nos wystaje! – prychnął poirytowany blondynek i upewnił się, że jest cały przykryty.
- Wiesz, że to oznacza wojnę?!
- No dalej, dawaj! – Petera chyba coś ukąsiło, gdyż miał w sobie więcej odwagi niż zazwyczaj w podobnych sytuacjach.
- A co, myślisz, że nie stanę do walki?!
- Przymknijcie się obaj! – Syriusz nie wytrzymał, czemu nie można było się dziwić. J. miał zamiar podjąć się walki na dwa fronty, jednak Black zasłonił mu usta dłonią. – Ktoś idzie, idioto, więc milcz! – syknął.
Miał rację i chociaż wstyd to przyznać, wiedziałem o wiele wcześniej o tym, iż ktoś się zbliża, jednak nie skojarzyłem faktów. A przecież właśnie, dlatego siedzieliśmy ukryci! Ponieważ ktoś miał się pojawić.
Pełna napięcia cisza była ciężka i dusząca, ale nikt z nas nie myślał o tym za wiele. Liczyło się tylko to, że coś się działo. Ktoś był coraz bliżej, już niemal na zakręcie i...
- Hę?! – James sapnął głośno, na szczęście nie na tyle by Slughorn zdołał go usłyszeć.
- Czy nie mówiłeś przypadkiem, że to miał być dyrektor? – Sheva spojrzał na Jamesa wyraźnie przerażony i nie mogłem się temu dziwić. Wizja McGonagall i Slughorna razem była wystarczająco „niesmaczna” byśmy żałowali zbytniej ciekawości.
Prawdopodobieństwo, że nauczyciel eliksirów tylko tędy przechodził było znikome. W szczególności, kiedy usiadł ciężko na ławeczce zaledwie metr od naszego schronienia i spoglądał wyczekująco na zegarek.
- Jakże się cieszę, że już jesteś! – wykrzyknął nagle, a nasze serca nieomal się zatrzymały. Podniósł swój ogromny zadek i poczłapał kilka kroków odsłaniając nam osobę, która właśnie się do niego zbliżała.
- Nie... – usłyszałem jęk Syriusza po swojej lewej. – McGonagall i Dumbledore,co? – warknął Potterowie do ucha. – Teraz będziemy oglądać miłosne harce hipopotamów! – Tak, jak Slughorn nie był dyrektorem, tak Sprout nie była McGonagall. – Ja chciałem zjeść spokojnie obiad, a teraz wątpię czy cokolwiek przejdzie mi przez gardło. – wywarczał zanim nauczycielka zielarstwa i jej adorator nie podeszli do ławeczki. Kobieta usiadła na niej, zaś profesor padł na kolano trzymając ją za dłoń i całował jej palce najpewniej kując przy tym skórę swoim krzaczastym wąsem. Tym razem nie mogliśmy nawet wyrazić swojego niesmaku,ponieważ na pewno by nas usłyszeli. Co gorsze, nie mogliśmy też uciec niezauważeni.
Zamknąłem oczy by na to nie patrzeć. Mizdrzący się do Sprout Slughorn naprawdę nie był wart oglądania. Z resztą zarumieniona nauczycielka, która mało zdecydowanie powtarzała, że „nie powinni” również nie zasługiwała na zbyt wiele naszej uwagi. Czułem, że zostałem ukarany za swoją zbytnią ciekawość, wiarę w swoje dobre intencje i brak racjonalnych obliczeń zysków i strat wypływających ze śledzenia nauczycieli.
Sheva zaczął walić czołem o dłonie rozłożone na ziemi ignorując fakt, że mógłwydawać przy tym jakieś dziwne odgłosy. Syriusz odwrócił się tyłem do całej sceny i wyglądał jakby próbował usilnie powstrzymać odruch wymiotny. Potter był tak zszokowany tym, że coś pokręcił, że nie potrafił wydusić z siebie słowa zapatrzony w ziemię pod kolanami i obliczał coś na palcach. Tylko Peter wydawał się nieporuszony, zupełnie jakby oglądał jakiś romantyczny film dla nastolatek.
- Ależ moja piękna, całe życie czekałem na kobietę taką jak ty, więc dlaczego co roku mi odmawiasz? Wiem przecież, że nikogo nie masz. Jeśli wstydzisz się romansu pod nosem Dumbledora i uczniów...
- Oh, to nie tak. Naprawdę. – zaświergotała mile połechtana profesorka. –Mówiłam ci przecież, że nie mogę, bo jest ktoś inny w moim życiu. Jest zajęty,ale mimo wszystko nadal mam nadzieję, że przejrzy na oczy. Gdyby nie on na pewno pomyślałabym nad twoją propozycją.
- Ah, czy nadal nie zechcesz mi zdradzić, kim on jest? – westchnął teatralnie mężczyzna, a ja nie mogłem tego dłużej słuchać. Zakryłem uszy i myślałem tylko o jednym, chcąc zapomnieć o rozgrywającej się przede mną szopce: „nauka, nauka,nauka”.
Zaczynałem się już denerwować, kiedy w końcu zostałem szturchnięty w żebra. To Peter budził nas wszystkich z odrętwienia. Rozejrzałem się szybko trochę zdezorientowany. Zadrżałem patrząc na nieszczęsną ławeczkę, ale nie widziałem nigdzie najgorzej dobranej pary, jaka mogłaby się stworzyć w naszej szkole.
- Już sobie poszli. – wyjaśnił blondynek.
- Chwała za to! – jęknął Andrew wstając i bezpardonowo zrzucając z siebie pelerynę. – Wracam do zamku, bo przemarzłem. – rozmasował ramiona, a chłodny podmuch zmierzwił mu włosy. – A ty, J., nie pokazuj mi się lepiej na oczy. –mówił do przestrzeni, w której wiedział, że się kryjemy i wyszedł z krzaków raźnym krokiem.
- On ma racje. – mruknąłem. – Wracam z nim. – z jękiem wstałem z klęczek i pokuśtykałem za Shevą wołając by chwilę poczekał. Prawdę powiedziawszy, inni również zbierali się do szybkiego odejścia nie chcąc by nieszczęśliwie rozpoczęła się tutaj kolejna schadzka. Ja nie chciałem już być świadkiem żadnej. Moja ciekawość została aż za bardzo zaspokojona i jeśli profesorowie mieli swoje romanse to lepiej by trzymali je z daleka od mojej świadomości. Zresztą, nie tylko ja musiałem mieć dosyć przygód na jeden dzień. Sheva był lekko zielonkawy na twarzy, kiedy oddalaliśmy się od ogrodu. Blady Syriusz dołączył do nas szybko i tylko Peter z Jamesem zostali z tyłu.
- To było jak gody nosorożców. – skomentował Black i skrzywił się na brzmienie własnych słów. – Bleee, będę miał koszmary!
- Dzisiaj odrabiam swoją karę dla was. – odezwał się od razu Sheva. – Jeśli moje rozbieranie się zdoła ocalić nasze umysły przed zgniciem to jestem wstanie podjąć to ryzyko.
Przytaknąłem mu nie martwiąc się nawet o reakcję Blacka. Każdy z nas wiedział,że to ostatnia deska ratunku dla naszej psychiki.

3 komentarze:

  1. O łeee, nie dziwię się ich reakcjom... Jeszcze dyrektora i McGonagall jakoś bym przeżyła, ale... Niee, ja też będę miała koszmary! xD Kolacja mi się przypomina... To nieestetyczne, no! xDRemi będzie wiedział, że pomysły Jamesa trzeba dzielić na dwie grupy - do realizacji i do wysłania Pottera samego, żeby żołądki reszty były w całości. xDNo mnie Onet też dziś nie wpuszcza, a próbuję od 4 godzin... Może zaczęło się przeglądanie naszych danych? ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie, przerwać w momencie, w którym Sheva zapowiada, że się rozbierze? To okrutne! Swoją drogą, Slughorn i Sprout? Fuuj... nie dziwię się chłopakom, że tak zareagowali.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, o czym jest notka powyżej - przepraszam. Jestem mniej - więcej na końcu roku 2006, więc wszystko przede mną. Jeżeli dotrę do końca, odezwę się ponownie. Na razie jestem pozytywnie zaskoczone.

    OdpowiedzUsuń