piątek, 21 września 2012

Winny

Zdałam to zakichane prawko o.O Sama nie wiem, jak to możliwe, ale jednak. Teraz chcę już tylko o tym zapomnieć.

 

20 września
Pogoda dziś nie dopisała, a pech chciał, że właśnie dziś Sprout sprawdzała nasze nieszczęsne drzewka, które przyjechały osobnym pociągiem dokładnie wczoraj. Całe szczęście szkoła wynajęła kogoś, kto zebrał wszystkie drzewka w jedno miejsce nie kłopocząc tym rodziców. Nie dało się niestety ukryć, że każde z nas musiało odnaleźć swojego „podopiecznego” w lesie do pasa, jaki utworzył się przed wejściem do Wielkiej Sali. Jak się jednak okazało, nie zabrakło drzewek, które były dwa razy wyższe od reszty. Do tych nieszczęśliwców, którzy musieli teraz takiego kolosa tachać do cieplarni należał Potter. Deszcz padał niemiłosiernie, każdy spieszył się by znaleźć schronienie przed zimnymi kroplami, a J. zataczał się przeciągany z boku na bok przez kołyszące się w jego ramionach drzewko.
- Gdybym wiedział, że będziesz taki problematyczny wcale bym cię nie podlewał! – syczał do rośliny. – Gdybyś, chociaż miał konkretne gałęzie! – z żalem spojrzał na Syriusza, który swoim niskim, ale rozłożystym drzewkiem posługiwał się jak parasolem.
W najgorszej sytuacji byli chyba ci, którzy swoje roślinki zaniedbali i teraz speszeni nieśli wystający z ziemi patyk bez liści. Oni wiedzieli, co ich czeka, kiedy tylko Sprout zobaczy, co zrobili z jej drogimi nasionkami.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy nad moją głową rozpostarł się dach cieplarni. Gorące powietrze buchnęło mi w twarz, a przyjemny zapach uspokoił trochę moje nerwy. Nie lubiłem moknąć, ale i nie dałbym sobie rady z parasolem i drzewkiem jednocześnie. Już niemal tęskniłem za suchym ubraniem i włosami, które nie lepią się do skóry. Gdyby wiatr nie zwiał mi z głowy kaptura przeciwdeszczowego płaszcza czułbym się bez porównania lepiej. Może deszcz nie wpadałby mi wtedy za kołnierz?
- Dobrze, dobrze, moi kochani! – nauczycielka stała na drabince, która dodawała jej dobrych kilkudziesięciu centymetrów wzrostu. – Ustawcie się klasami! Klasami powiedziałam! – zmarszczyła gniewnie brwi, kiedy przez drzwi cieplarni weszły pierwsze osoby z uschniętymi drzewkami i krzewami. – Ci, którzy nie zadbali o swoje roślinki dostaną taką karę, że popamiętają mnie za długie lata! – wyjęła kwiecisty kajecik i długopis zakończony motylkiem, a następnie ustawiła się przed pierwszym rzędem uczniów z Hufflepuff.
Rozpoczęła się długa seria pochwał i zachwytów nad zdolnościami uczniów z tego domu i ich zaangażowania w zajęcia. Nie obyło się też bez kąśliwych komentarzy innych, w tym Pottera, którzy mieli dosyć przydługich epitetów wychwalających Puchonów.
- To jak chwalenie tygrysa za paski i besztanie słonia za to, że ich nie ma. Bezsensowne! – James zaczął głaskać swoje drzewko. – Ty jesteś o wiele piękniejszy. Doglądany przez takie beztalencie jak ja skończyłeś, jako naprawdę śliczne drzewko!
- Zastanawiam się, czy schlebiasz sobie, czy swojemu pupilowi. – Syriusz spojrzał na okularnika z lekką ironią. – Dobre drzewko, czy może genialny James?
- Jedno i drugie. – prychnął w odpowiedzi J.
- A co to za straszydło? To jest twoja Wierzba Bijąca? – Sprout stanęła przed okularnikiem podpierając się rękoma pod boki.
- Wierzba Bijąca? – sam zainteresowałem się tematem patrząc na drzewko, które przyniósł Potter. Nie, to zdecydowanie nie była wierzba, a tym bardziej Bijąca. Zupełnie zapomniałem, jakie drzewo wylosował przyjaciel i zapewne cała reszta także nie miała już pojęcia, co takiego wybrał. Za to teraz jego nieudany blef był oczywisty.
- Yyy... Sam się zastanawiałem, dlaczego taka chuderlawa jest. – zaczął James myśląc szybko nad wymówką, która uchroniłaby go od kary. – Może źle się o nią troszczyłem?
- To nie jest roślina z mojego ziarenka! – burknęła nadąsana, jakby nagle cofnęła się o kilkanaście lat w tył. – Dostałeś Wierzbę Bijącą, a przynosisz mi, co?! Czerwoną Brzozę! Kupiłeś ją na Pokątnej!
- Nie prawda! – tym razem to J. podparł się pod boki. – Takie ziarno dostałem!
- Kłamstwo nic ci nie da! – wytknęła go pulchnym palcem. – Zmieniłam zdanie! – oświadczyła nagle. – Każdy kłamczuch, który podmienił drzewko będzie odbywał karę! Ci, którym drzewka uschły nie muszą się o nic martwić!
- Ale to niesprawiedliwe! – James obruszył się. – Ja przynajmniej miałem pomysł! – przyznał się do wszystkiego. – Usiadłem na sadzonce, więc zacząłem od nowa i dbałem o swoje drzewko!
- Usiadłeś na moim drzewku?!
- Tak, usiadłem! I co z tego? Każdemu mogło się przytrafić! Z resztą, dlaczego ja musiałem mieć jakąś głupią Wierzbę Bijącą? Nie mogłem dostać stokrotki?
Kobieta wzięła głęboki, uspokajający oddech i przysunęła swoją twarz do twarzy Pottera. Była cała rumiana ze złości.
- STOKROTKI NIE SĄ MAGICZNYMI ROŚLINAMI! – wrzasnęła naprawdę głośno, a przy okazji odrobinę zaśliniła okulary Jamesa.
- Zrozumiałem. – rzucił z przekąsem chłopak, jakby wściekłość Sprout wcale go nie przerażała. – To jak będzie z tą karą? Miejmy to za sobą.
- Zasadzisz wszystkie te drzewka w dziewiątej cieplarni! Wszyyyyystkie, które zostały przyniesione!
- Że hę?! – okularnik uchylił usta w zaskoczeniu i przerażeniu. – Pani oszalała! Przecież ja się nie ruszę po zasadzeniu dwóch, a co dopiero... – rzucił okiem na mały las, zza którego patrzyły na niego dziesiątki oczu pełnych współczucia. – A, niech pani będzie! – uniósł się dumą. – Sama się pani przekona, że mnie źle oceniła! Sprawiedliwość jest po mojej stronie, więc na pewno wyjdę z tego cało! – dlaczego on nie potrafił trzymać języka za zębami?
- Nie widzę najmniejszego problemu. Osoby, które już otrzymały ocenę niech zabiorą swoje drzewka i krzewy do dziewiątej cieplarni. Pan Potter zajmie się nimi dziś po zajęciach. – rzuciła chłopakowi chłodne spojrzenie i kontynuowała swoje oględziny. – Z resztą, Potter, możesz iść z nimi i już teraz zacząć sadzenie. Masz tam wystarczająco wiele miejsca by zmieścić wszystkie.
- Ha! A żeby pani wiedziała! – J. uniósł dumnie głowę, wziął swoje drzewko i ruszył przodem nie zwracając uwagi na deszcz, ani na wyginający się czubek. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że Puchoni wcale nie podzielali jego entuzjazmu, kiedy po kolei opuszczali przytulną cieplarnię. Chyba wcale im się to wszystko nie podobało, chociaż nie mogli obwiniać Pottera o pomysły Sprout. Na jego miejscu pewnie wiele osób postąpiłoby ponownie kupując nowe drzewko, jednak oni nie popełniliby tego zasadniczego błędu, który wydawał się teraz wręcz idealnie pasujący do okularnika. Kto, jak kto, ale on po prostu musiał kupić niewłaściwą roślinkę i usiłować wmówić nauczycielce zielarstwa, że to ona się myli. Pewne rzeczy nie mogły się zmienić.
Sprout jednak była już zdecydowanie oszczędniejsza w chwaleniu i karceniu, więc o niebo szybciej minęła nasz rząd i przeszła do Ślizgonów. Niestety, to nas czekała teraz przeprawa przez błoto, deszcz i chłodny wiatr, który od czasu do czasu powiewał.
- Dlaczego mam przeczcie, że James coś zrujnuje? – nie chciałem krakać, ale chciałem podzielić się z przyjaciółmi swoimi myślami. James zawsze miał na twarzy wypisane wielkimi literami „potrafię spieprzyć wszystko w rekordowym czasie” i jakkolwiek brzmiało to brutalnie, tak było całkowicie prawdziwe.
- Nie martw się, Remi. Dla niego to nie nowość, a profesorowie także o tym wiedzą. No, może Sprout zapomniała, ale na pewno sobie szybko przypomni. Wystarczy jakiś wybuch, czy podtopienie, a odzyska pamięć. Brr! Ale zimno! – Sheva zadrżał na całym ciele.
- Nie wiem, jak wy, ale ja wyciągam szalik i rękawiczki! – Peter krył swoją pulchną szyję w kołnierzu kurtki, a jego dłonie przypominały czerwone pączki. Podejrzewałem, że tak samo prezentuje się moja twarz. Ileż ja bym oddał za ciepłe wnętrze zamku, pyszny obiad i relaks przy kubku czekolady? O, tak. Marzyłem o kubku gorącej, słodkiej i przepysznej czekolady w ten paskudny dzień. Zdecydowanie byłem dzieckiem ciepłego pokoju, miękkiego fotela i uśmiechniętych przyjaciół. No, może jeszcze pysznych łakoci.
- Wiem, o czym myślisz. – usłyszałem przy uchu szept Syriusza. – O mnie. – wyszczerzył się i przyspieszył by możliwie jak najszybciej znaleźć się w kolejnej cieplarni.

2 komentarze:

  1. gratuluję zdanego prawka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaaa, gratuluję, Kirhan!!! *__* Chciałabym mieć tyle odwagi, aby sama spróbować. xDCiekawe, czy James skrzyżuje jakieś drzewka... Dobrze, że chociaż sam nie musi ich przenosić do dziewiątej cieplarni. Ale przynajmniej ci, którzy zaniedbali swoje drzewka, mogą być Potterowi wdzięczni za umorzenie kary xD Ale faktycznie, tylko on mógłby wpaść na to, by zakupić inne nasionko niż to, które dostał... a w ogóle kupił nasionko, czy całe drzewko? Haha, najwyraźniej sprawdziło się wykrakanie choroby Mikołajowi, no i też sobie. Nie ma to jak pewność, od kogo dostało się wirusa grypy. xD Oskarżenie tych ludzi byłoby kapitalnie sformułowane - Zawiadamiam, że w dniu tym i tym o tej i o tej w pociągu relacji takiej i takiej doszło do przykrego incydentu z moją osobą w roli głównej. Zostałam brutalnie zaatakowana przez Państwa bakcyle. proszę o zwrot ceny leków - paragon przesyłam w załączniku. xDDDDZa dużo "ę" na końcu? Gdzie? XDD Ja do słuchawek też nie przywiązuję zbyt wielkiej uwagi. Mam swoje Creativy (zwykłe, nie wtykane do uszu). ;P

    OdpowiedzUsuń