piątek, 19 października 2012

Kartka z pamiętnika CLXLIX - Edvin Versar

Szlag! Szlag! Szlag!
Uderzyłem pięścią w ścianę wkładając w to całą siłę, jaką miałem by zabolało. Chciałem by ból fizyczny złagodził psychiczną udrękę, którą sam sobie sprawiłem. Zatajałem przed Niholasem tylko to, czego naprawdę nie mogłem mu powiedzieć z takich, czy innych powodów, ale nie myślałem, że tak go to zaboli. Chociaż czego oczekiwałem? Sam byłbym wściekły, czułbym się zraniony i zdradzony, gdyby to mój chłopak ukrywał przede mną coś istotnego. A przecież to, co łączyło mnie z Sebastianem było naprawdę istotną sprawą, ale i delikatną. Nie chciałem niczego zapeszać, nie mogłem, naprawdę nie mogłem, zdradzić nikomu szczegółów. Co więc miałem zrobić? Byłem w beznadziejnej sytuacji, nad którą nie panowałem.
Kolejny raz uderzyłem o mur. Chciałem krzyczeć, wrzeszczeć, wściekać się, by mu ulżyło. Tyle, że zachowywałbym się jak ostatni idiota, a tego mi wystarczyło. Niholas już i tak myślał o mnie, jak o najgorszym z najgorszych i miał poniekąd racje. Przecież tak się zachowywałem! Chciałem by na mnie czekał, by był mi wierny i nadal mnie kochał, podczas gdy ja nie troszczyłem się już o niego, nie obsypywałem głupimi prezentami, nie miałem nawet czasu by go całować i dotykać. Pozwoliłem by Sebastian pochłonął mnie bez reszty, ale jak miałem to pogodzić?
- To beznadziejne! – syknąłem wściekły i powłócząc nogami postanowiłem pospacerować po zamku. Seb i tak poszedł do biblioteki, a nie chciałem kolejny raz odganiać go od nauki. Tylko bym się przez to przyczynił do jego kiepskich wyników, a to dodatkowo by mnie dobiło.
Zastanawiałem się nad wynagrodzeniem mojemu chłopakowi tego, co przeze mnie musiał przejść. Miał rację, żadna dziewczyna nie wytrzymałaby ze mną, a i każdy inny chłopak miałby z tym problem. Po prostu nikt nie mógł wiecznie czekać nie otrzymując w zamian czegoś więcej poza upływającym czasem. Tylko, co ja mogłem zaoferować chłopakowi, który otrzymałby więcej od innych? Nie miałem czasu na zabawę papierem, nie było mnie stać na drogie prezenty, a teraz nie mogłem mu nawet zaoferować siebie. Co więc w ogóle mogłem i miałem?
Szlaggggg! Robiłem się coraz bardziej wulgarny i rozdrażniony im więcej o tym myślałem. Może jednak powinienem wszystko wyjaśnić? Może gdybym, chociaż odrobinę wprowadził mojego chłopaka w swoje sprawy dałoby mi to jakąś możliwość pogodzenia się? A może to i tak za mało? Nie mniej jednak musiałem się starać! Nigdy nie zależało mi na kimś tak, jak teraz na Niholasie. Przecież nie po to robiłem z siebie geja żebym teraz miał pozwolić uciec temu, który mnie tym gejem uczynił! Chociaż... Zakochanie się w jednej osobie tej samej płci nie czyniło mnie chyba homoseksualistą. Gdybym leciał na każdego, kto w spodniach ma to samo, co ja, wtedy mógłbym się zastanowić, ale jeśli mnie kręcił tylko Kinn? Byłem Kinnosekualistą? Jak to brzydko brzmi! I jest zbyt mało sprecyzowane! Przecież tylko ten jeden Kinn mi się podobał!
Popadałem w paranoję! Nie mogłem przestać myśleć o tym, że najpewniej stracę mojego chłopaka w przeciągu kolejnych kilku dni. Nie mogłem go ciągle pilnować, a ten blondyn... Andrew? Chyba tak mu było. Przecież on nie da sobie spokoju, a więc gdy ja będę zajęty Kinnem on będzie miał okazję wypchnąć mnie z życia Niholasa. Nie mogłem mu przecież zakładać obroży i kagańca za każdym razem, gdy będę zmuszony zostawiać go samego w Pokoju Wspólnym! Z resztą nic dziwnego, że ktoś kochał się w Kinnie. Był przecież taki rozkoszny, kiedy się złościł, czy uśmiechał. Ha! Zawsze był! Cokolwiek by nie robił.
Problem znowu do mnie powrócił ze zdwojoną siłą. Co mam teraz zrobić?! Co mu dać? I czy tego rodzaju prezent w ogóle może mieć dla niego jakieś znaczenie? Przecież on na pewno wolałby coś cenniejszego niż takie szybkie, wymyślone na poczekaniu „coś”. List? Napisać do niego romantyczny list? Nie, to raczej trefny pomysł. Stworzyć dla niego jakąś romantyczną opowieść? To także kiepskie, bo wiedziałem, że Niholas nie lubi czytać. A więc...
Nie potrafiłem rysować, więc piękny obraz motyla odpadał. Łapanie jakiegoś również byłoby kiepskim pomysłem na załatwienie sprawy. Przecież uganianie się za skrzydlatym przyjacielem zajęłoby mi zbyt wiele czasu. Z resztą, czy dzielenie owadami miałoby jakiś sens?
Westchnąłem kręcąc głową. Oszalałem...
- Nicki, dlaczego to takie trudne?! – zawyłem do siebie stosunkowo cicho.
- To, dlatego mnie nie chcesz? Bo wystarcza ci mówienie do samego siebie?
Aż podskoczyłem słysząc dochodzący zza moich pleców głos Niholasa. Co on tam robił?!
- Nie bój się, nie śledzę cię. – mruknął podchodząc. – Skręciłem w zły korytarz i mnie wyrzuciło tutaj. – wyjaśnił szybko. Prawdę mówiąc cieszyłem się znowu go widząc.
- Nie, nie, nie. Nie o to chodzi! – zacząłem szybko kręcić głową. – Wcale tak nie myślałem! Po prostu... Zaskoczyłeś mnie.
- Wiem. Widziałem. – skinął głową.
- Dobrze, że jesteś. – oprzytomniałem nagle. – Ja wiem, że kiepski ze mnie chłopak. – spojrzał na mnie wymownie, ale wolałbym by tego nie robił. – Ale mimo wszystko chciałbym coś ci dać. Wiesz, jakiś mały prezent, bo dawno nic ci nie dałem. Ale nie mam czasu na... No wiesz, na co.
- Chcesz powiedzieć, że nie masz czasu na robienie dla mnie upominków i dlatego chcesz żebym sobie ubzdurał coś niewymagającego? – i już wiedziałem, że znowu dałem plamę! Chciałem zaprzeczyć, ale on już mówił dalej. – Nie dziękuję, niczego mi nie trzeba. Mam wszystko, więc, na co mi cokolwiek od ciebie? Chociaż nie. Czekaj! Możesz mnie kopnąć w tyłek. Będzie szybko i na pewno bez zbędnego wysiłku.
- Proszę cię, nie mów tak! – jęknąłem. Znowu katowałem siebie, a on dodatkowo zadawał mi rany będąc takim chłodnym i bezwzględnym. Dobrze, zmusiłem go do tego, ale mimo wszystko...
- Lepiej żebym sobie już poszedł.
- Chwileczkę! – co ja w ogóle kombinowałem? – Kocham cię. – oszalałem by w takich chwili sięgać po taki argument. – Naprawdę. Wiem, że tego nie okazuję, ale jednak. Wierz mi.
- Ależ ja wierzę! Wierzę, że nadal coś do mnie czujesz. Nie wierzę tylko, że to przetrwa. – boleśnie szczery. – I nie wierzę, póki coś się nie zmieni między nami. Dajmy sobie z tym spokój. – nie oglądał się na mnie nawet, kiedy zawołałem go po imieniu, by obiecać, że nie pozwolę się temu wszystkiemu skończyć. Musiałem, więc zrezygnować ze słodkich zapewnień. Zamiast tego znowu pogrążyłem się w rozpaczy. Tym czarniejszej, że kolejny raz mogłem się upewnić w tym, jak dalece zaprzepaściłem szansę na naprawdę szczęśliwe życie. Bo czy Niholas nie okazał się lepszy niż wszyscy inni?
A wszystko przez Sebastiana! Wszystko przez niego! Nie. Wszystko przeze mnie, cokolwiek bym nie mówił. To moja i tylko moja wina. Jeśli stracę Nickiego...
Powinienem dać mu siebie. To było dla mnie teraz jasne, ale jak dać mu całego siebie, kiedy tak naprawdę nie mogłem? Przecież nie owinę się po uszy wstążką i nie wstawię się sam do jego pokoju, jako prezent na pogodzenie się!
- Jestem skrajnie beznadziejny. – przyznałem głośno mając nadzieję, że tym razem już nikt mnie nie słyszy.
Zatrzymałem się i uderzyłem lekko głową o ścianę podpierając się o nią. Zamknąłem oczy czując, że mam ochotę płakać z frustracji. To było dla mnie zbyt wiele! Nic nie mogło wynagrodzić Kinnowi straconego przeze mnie czasu. Nikt nie mogło go pocieszyć, kiedy ośmieliłem się rozkochać go w sobie, a teraz porzucić na rzecz kogoś innego. Równie dobrze mogłem być trupem. Tylko nie przed tym, jak rozwiążę sprawę Sebastiana. Nie wcześniej.
Tydzień. Dawałem sobie tydzień, a później znowu mogłem się martwić, mogłem nawet wyrywać włosy z głowy. Po upływie tygodnia padnę na kolana przed Niholasem i będę błagał by mi wybaczył, dał nową szansę. Do tego czasu mogłem tylko czekać i powoli realizować swój plan względem Seba.
Cóż za beznadzieja...

2 komentarze:

  1. Czemu on się musi tak męczyć?... Strasznie mi go żal. Niech to wszystko się szybko wyjaśni a Kinn niech mu przebaczy :) byle nie za szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale co on planuje względem Sebastiana? Noż... nie wierzę, aby sprawdzał, czy z nim mu się uda, skoro sam twierdzi, że kocha tylko Kinna. Mam ochotę płakać. Nad tym, że Kinn cierpli i nad tym, że nie wiem, o co chodzi z Sebastianem. Edvina mi mniej szkoda, póki co, choc nie chcę go z góry oczerniać... Ale mimo wszystko jestem na niego zła.

    OdpowiedzUsuń