niedziela, 14 października 2012

Kartka z pamiętnika CLXLVIII - Niholas Kinn

Dlaczego się temu poddałem? Dlaczego pozwoliłem żeby ciągnął mnie wbijając swoje długie palce w moje ramię? Nie wiem. Może zmusił mnie do tego fakt, iż był to pierwszy od dawna jakikolwiek kontakt fizyczny między nami? A może zwyczajnie opuściła mnie cała siła woli, która do tej pory pozwalała mi robić mu na złość? Jeśli raczył zauważyć cokolwiek poza tym pozorowanym pocałunkiem. Może w rzeczywistości nie chodziło o mnie, ale o tego blondwłosego dzieciaka, który tak się przeraził widząc mnie i Shevę? Czyżbyśmy spłoszyli Edvinowi jego zdobycz?
Chłopak niemal pchnął mnie na ścianę, kiedy w końcu się zatrzymał i rzucając gromy w moją stronę zechciał łaskawie wypuścić moją rękę z swojego ciasnego uchwytu. Rozmasowałem obolałe ramię odpowiadając mu równie wściekłym spojrzeniem. Ed nadal był dla mnie piękny, nadal chciałem go dla siebie, ale właśnie te uczucia sprawiały, że rodziła się we mnie tym zacieklejsza nienawiść.
- Czego się znęcasz?! – syknąłem odzyskując wcześniejszą pewność siebie. – Bolało, brutalu! – patrzyłem, jak przez jego twarz przeszedł grymas zaskoczenia i bólu. Widać nie pomyślał o tym, że mnie ranił tym szarpaniem.
- Nie chciałem, wybacz. – mruknął zawstydzony. – Ale się zdenerwowałem.
- Doprawdy? – uniosłem brew na tyle, na ile byłem w stanie. – Ja już nie wiem, czego chcesz, a czego nie. Nie wiem zupełnie nic! Więc może mi wytłumaczysz?
Mina mu zrzedła. Chciał coś powiedzieć, ale zawahał się i ostatecznie milczał, co podsumowałem prychnięciem.
- To nie tak jak myślisz, ale nie mogę ci powiedzieć jak. Jeszcze nie mogę. To trudne... Daj mi czas, proszę. – mówił tak błagalnym tonem, że niemal pękłem, ale coś mnie jednak powstrzymało.
- Ale ja ci dałem czas. – rzuciłem z naiwną, udawaną szczerością. – Tylko, że inni ci jej nie dają. Myślisz, że nasłałem na siebie Andrew? Po prostu męczy mnie to czekanie, rozumiesz? Mam dosyć czekania, nudzenia się, bo ty cały swój czas poświęcasz... Sam-nie-wiem-komu. Nie będę siedział z założonymi rękoma i odsuwał się od wszystkich znajomych, bo wielmożny panicz Versar jest zajęty!
- To nie tak. To naprawdę nie tak... Ale nie mogę powiedzieć, jak. – plątał się już i widziałem po jego twarzy, że sam rozumie beznadzieję tej sytuacji, idiotyzm swojego wytłumaczenia. – Nie chcę żeby to się skończyło. To, co jest między nami.
- Ja też tego nie chcę. – powiedziałem szczerze. – Gdyby było inaczej już dawno olałbym cię i na poważnie uganiałbym się za innymi. Tyle, że ja też mam swoje potrzeby. Może nawet większe niż twoja poprzednia dziewczyna. – specjalnie mu o niej przypomniałem. – Może ty jesteś cierpliwy, ale ja nie. Ja muszę mieć wszystko już, teraz, zaraz. Nie lubię czekać, nienawidzę przedsięwzięć, który wymagają ode mnie czasu. A teraz lubię też chodzić i narzekać, więc dlaczego nie miałbym wykorzystać swojej znajomości z kimś, kto mnie zrozumie?
- Ale dlaczego on?! – na wzmiankę o Andrew Edvin znowu zaczynał się pieklić, a jego twarz czerwieniała.
- Ponieważ mój problem dotyczy faceta, a on jest kimś, kto zna się na tego rodzaju związkach? Każdy wie, że Andrew ma ciągoty do chłopaków, ale ludzie nie reagują, bo ma zbyt wysoko postawionego ojca. Znasz kogoś bardziej odpowiedniego niż koleś z wpływami? Każdy myśli, że próbuję zwyczajnie wykorzystać jego układy, nikt nigdy nie wpadnie na pomysł, że chodzę z chłopakiem i dlatego potrzebuję pomocy geja. – syczałem wymyślając wszystko na poczekaniu.
- Tylko, że on... – zaczął, ale nie skończył, bo co mógł powiedzieć? „Tylko, że on na ciebie leci”? „Tylko, że on ma zamiar się do ciebie dobrać”? A może „Tylko, że on chce mnie wyeliminować z gry”? – Przepraszam. – poddał się. – Jestem beznadziejny.
Skinąłem głową potwierdzając jego słowa i wziąłem głęboki oddech. Nadal byłem na niego wściekły, ale musiałem prowadzić swoją grę, musiałem być rozsądny i naturalny na tyle na ile mogłem. Obawiałem się jednak, że zanim to wszystko się wyjaśni, ja zdołam go znienawidzić, nie będę już chciał tego ciągnąć i pozostanie tylko niechęć.
- Tak, jesteś. – położyłem dłoń na jego łokciu, ścisnąłem go lekko. – Jesteś naprawdę beznadziejny, ale ja czekam w dalszym ciągu. Tylko, że nie wiem jak długo będę potrafił, rozumiesz? Jeśli ktoś wyleczy mnie z tego, co do ciebie czuje, nie będę mógł tego zmienić. Związek to nie historia z baśni dla naiwnych dziewczynek, ani twoje papierowe motyle, które można rozłożyć i na nowo odbudować. – przygryzł wargę, bo coś najwidoczniej go ugodziło. Nie byłem pewny, co takiego, ale musiałbym być ślepy by nie czytać z jego twarzy. On był chodzącą szczerością.
- Ja spróbuję to przyspieszyć. – powiedział ze spuszczoną głową, ale uniósł ją by na mnie spojrzeć i po prostu wiedziałem, że boli go to, co widzi, mój brak wiary i zaufania, co do jego słów. – I tak cię nie oddam! – powiedział nagle pewnym siebie głosem, mocnym i zdecydowanym. W jego niebieskich oczach płonął ogień. – Nie ważne, kto się będzie dostawiał, ani jak bardzo będzie doświadczony! Nie oddam cię i tyle!
- I co? Zmusisz mnie żebym z tobą był, kiedy już nie będę tego chciał? – powróciłem do tonu z początku naszej rozmowy. – Zamkniesz mnie w pokoju i nie pozwolisz mi z niego wyjść? A może zwiążesz? Wiesz, że ci na to nie pozwolę, że cię znienawidzę i nie osiągniesz niczego.
- Osiągnę. – syknął. – Będzie po mojemu! – sam w to nie wierzył. – Zobaczysz, że dam radę! I nie przestanę ci się podobać! Będziesz za mną szalał!
- Szalałem za tamtym Edvinem. – przypomniałem mu. – Za tym, którego nie ma, bo poświęcił się komuś innemu. – to również musiało go zaboleć. – Ja nie wiem, czy zdołamy wrócić do tego, co było wcześniej. Po prostu nie wiem i tyle. Więc weź to pod uwagę, kiedy po raz kolejny miniesz mnie w Pokoju Wspólnym i polecisz do tego dzieciaka. – przełknąłem łzy i smutek, które teraz zaczynały przejmować dominację w moim wnętrzu. Odwróciłem się tyłem do Edvina i nie obejrzałem ani razu odchodząc. Z resztą, nic, co by teraz zrobił nie zdołałoby zmienić wypowiedzianych do tej pory słów. Czy naprawdę potrafiłbym zapomnieć o przykrościach, jakich doświadczyłem i nadal otaczać się tym naiwnym uczuciem, które nas połączyło? Problemem nie był Ed, który zdoła zapomnieć, ale ja. Ja nie potrafiłem tak łatwo zapominać. Tak mi się przynajmniej wydawało. Tyle, że chciałem zapomnieć. Chciałem wrócić, móc cieszyć się tym, że go mam.
Dowiedziałem się jednak czegoś ciekawego. Skoro Edvin nadal był o mnie zazdrosny to znaczy, że w dalszym ciągu coś do mnie czuł. Przynajmniej jak na razie. No dobrze, mógł równie dobrze być zazdrosny o to, że zanim on zdołał dobrać się do tamtego gnojka, ja już się pocieszałem. Wątpiłem by potrafił tak knuć. Edvin był Edvinem bez względu na to, co się działo. Nie był aktorem!
Nagle całe wcześniejsze napięcie opadło i poczułem się lepiej. Teraz mój chłopak na pewno zacznie zauważać, z kim i gdzie się kręcę, jak patrzę na ludzi, kim się interesuje. Nie sądziłem by był zdolny obić komuś twarz, tym bardziej z takimi umiejętnościami walki, ale raz już próbował, więc nie wykluczałem, że znowu stanie mężnie naprzeciw mnie by nie pozwolić nikomu na jakiekolwiek czułe gesty. Było to trochę prymitywne, ale jednak rozkoszne. Byle nie zrobił krzywdy samemu sobie przy tak zniewalających „umiejętnościach”.
Uśmiechnąłem się lekko do siebie. Pęknie. Wiedziałem, że pęknie. Za tydzień, może dwa, Ed nie wytrzyma i strzeli, jak przesadnie nadmuchany balonik. Przyjdzie do mnie na klęczkach i będzie spowiadał się ze wszystkiego, co robił i planował robić od dnia, kiedy pierwszy raz mnie olał.
Musiałem podziękować Remusowi i Andrew za to, że wyświadczyli mi tak wielką przysługę i poprosić o cierpliwość, kiedy będę to ciągnął dalej. W myślach zacierałem dłonie. To nie Ed zmusi mnie do związku, ale ja zmuszę jego! Wpadł jak śliwka w kompot, a ja nabiję go na wykałaczkę i połknę! Przede mną nie ucieknie! Zadbam o swoją własność, nawet jeśli wcześniej miałem wątpliwości, co do tego wszystkiego.

1 komentarz:

  1. Edvin naprawdę ma przechlapane. I to nie dlatego, że jego przeciwnikiem jest Kinn, czy Sheva... ale dlatego, że to, co powiedział Niholas, jest najszczerszą prawdą. Bo Ed nic nie mówi, a wymaga czekania. Owszem, można mieć do kogoś wielkie zaufanie, ale aż takie? Takie, by patrzeć na swojego chłopaka z innym i nadal sądzić, że nic się nie dzieje? Oh, swoją drogą, że Edvin nie zdradziłby... bo jest zbyt szczery i dobroduszny, ale... No właśnie, ale zatajać potrafi... a to nie jest dobra cecha. Nawet, jeśli wystosowana w dobrych celach.

    OdpowiedzUsuń