niedziela, 28 października 2012

Pomysł?

Notka z piątku nie ukazała się na blogu, chociaż jest w archiwum == Co jest grane?

25 października
Pięć minut temu skończyłem jeść swój obiad, więc uznałem to za czas wystarczający, jako odpoczynek przed łakociem dla osłody. Otworzyłem, więc mojego cennego, cudem ocalałego batona z kokosowego musu w czekoladzie. Rozpływałem się nad jego smakiem nie zwracając uwagi na nic, co działo się w około. Co mnie obchodził fakt Shevy udającego zainteresowanie Kinnem i Kinna udającego zainteresowanie mną, kiedy dla mnie liczył się tylko ten wspaniały smak łakocia? Powoli wracały mi zmysły, w miarę jak smak batonika znikał z moich ust zastępowany zwyczajną obojętnością śliny. Najchętniej pochłonąłbym jeszcze pół czekolady, jakie mi zostało z wczoraj, ale postanowiłem jednak zrezygnować z takiego obżarstwa. Do jutra wytrzymam.
Oblizałem się zamyślony i rozmarzony. Naprawdę uwielbiałem słodycze i były na drugim miejscu największych przyjemności, jakich mogłem doświadczyć. Pierwszą były pocałunki Syriusza, jak i cały on.
Powoli wróciłem do rzeczywistości patrząc niewinnie na stół naszego domu. Hipnotyzująco niebieskie oczy były zwrócone w moją stronę, chociaż ich spojrzenie utkwione było raczej w Niholasie niż w kimkolwiek innym. Może od czasu do czasu przesuwało się również na inne osoby, w szczególności te, które podpadły rudzielcowi, ale to raczej nie było istotne. Chłopak Kinna był o niego zazdrosny i tyle. Widziałem to, chociaż nie znałem się na symptomach tego uczucia, a przynajmniej nie tak bardzo.
- Mogę liczyć na uśmiech? – Niholas popukał mnie subtelnie po dłoni i wiedziałem, dlaczego to robi. Chciał wykorzystać ten drobny gest by zdenerwować swojego faceta.
- Tak, jasne. – uśmiechnąłem się najmilej, jak potrafiłem. – Ale jeśli ten twój chłopak wybije mi moje cenne ząbki, będę zmuszony się zemścić. – dodałem niewinnie i miałem nadzieję, że chociaż w stopniu minimalnym dotarło to do młodszego kolegi.
- On nie jest brutalny. – Kinn wzruszył ramionami, a ja kątem oka widziałem, jak jego chłopak gryzie wargi w bezsilnej złości i zaciska pięści, które trzymał na stole. Niedaleko niego siedział Sebastian, który wydawał się nie zwracać na niego specjalnej uwagi. Co ich tak naprawdę łączyło? Nie uważałem się za osobę ciekawską, ale nie obraziłbym się, gdybym dowiedział się, o co im właściwie chodzi.
- Więc dlaczego wygląda, jakby chciał nas wyzabijać? I nie myślałem, żeby się z nim jednak pogodzić? – moje pytania były głupie, ale nie miałem innych, a wyraźnie powinienem podtrzymać konwersację.
- Po prostu się denerwuje, tylko tyle. On nikomu nic nie zrobi. Sam wiedziałeś jego wielki popis sprawności, kiedy próbował uderzyć Andrew. Prędzej zrobi sobie krzywdę niż zdoła komuś ją wyrządzić. Nie licząc mnie. – dodał z westchnieniem chłopak. – Nie chce mi powiedzieć, o co chodzi, trzyma się z daleka, nie ma dla mnie czasu. Jak mam się godzić, skoro nawet nie mamy czasu by się kłócić? On zwyczajnie mnie wystawia.
- Ale coś do ciebie czuje. – zauważył Sheva, który przysunął się bliżej. – W przeciwnym razie by się nie wściekał.
- Ale kiedy przestanie się wściekać? Bardziej martwi się tym szczylem niż mną. A ja nawet nie wiem, kim jest ten siuracz! Nie są wcale podobni, więc nie mogą być braćmi. W koło kuzyna by tak nie skakał, nie? A więc nie mam zielonego pojęcia, co jest grane. W dodatku czuję, że mnie choroba bierze. – syknął pod nosem. – Byłem w Skrzydle Szpitalnym po jakieś leki, więc dostałem coś na rozgrzanie do gorącej wody przed snem, ale jeśli mnie weźmie to pewnie już na całego. A wszystko przez tego idiotę!
- Ten twój idiota zaraz wstanie i tu podejdzie. – stwierdziłem, a Sheva uśmiechnął się i położył swoją dłoń na dłoni Niholasa, który wzdrygnął się, ale nie uciekł.
- Wnerwia mnie patrzenie na was. – Syriusz, który siedział dotąd spokojnie naprzeciwko nas nie powstrzymał komentarza. Powinieneś pogadać z Zardi. Ona specjalizuje się w dopieszczaniu par takich jak nasze. – kiwnął głową na mnie. – Gdybyś z nią porozmawiał na pewno wzięłaby sprawy we własne ręce. Poza tym jest dziewczyną, a więc wzbudziłaby większą zazdrość.
Kinn spojrzał na Syriusza, jakby dopiero teraz zauważył, że ten jest w pobliżu. Patrzył i patrzył, a przecież chłopak nie mówił do niego w obcym języku. O co mogło mu więc chodzić?
- Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałeś? – rzucił nagle. – Zaoszczędziłbym czas nie uganiając się za Syriuszem i nie wykorzystywałbym Andrew, ale od razu osiągnąłbym cel, jeśli to, co mówisz jest prawdą.
- Nie jestem wróżką, nie wiem czy tak jest rzeczywiście, jasne?
- Tak, tak. – zabrał rękę spod dłoni Shevy. – A ta Zar-cośtam, to która? – nie wiem, jak mógł się nie orientować? Przecież każdy musiał znać Zardi! A może tylko mi się tak wydawało?
- Ta z krótkimi włosami z naszego rocznika. Z taką kręconą okularnicą się kręci i zazwyczaj wygaduje głupoty.
- Yyy... – nie zdołałem wyjąkać więcej, gdyż kiwający się w przód i w tył James ostatecznie usnął nad posiłkiem i zanurkował twarzą w zupę pełną pomidorówki. Odrobina wilgotnej zupy na twarzy ocuciła go do tego stopnia, że poderwał się gwałtownie i omal nie upadł na ziemię. Mogłem tylko głośno westchnąć załamując ręce. Potter stał się atrakcją stolika, kiedy z kluskami na czerwonej twarzy szukał źródła swojego nieszczęścia w około. Dopiero po chwili zrozumiał, że sam przyczynił się do swojej zguby. Nie mając, w co wytrzeć twarzy uświnił obrus, jakby nigdy nic robiąc z niego ręcznik dla siebie. Nic dziwnego, że wszyscy odsunęli się od niego. Sam pewnie uczyniłbym podobnie, gdybym znajdował się po jego stronie stołu.
- Wszystko przez ten projekt McGonagall. – syknął, kiedy znowu zaczął przysypiać. – Gdyby nie obiecała nagrody za ten referat na pewno nie bawiłbym się w to całymi nocami. Niech mi ktoś pomoże się rozbudzić!
- Zjedz coś słodkiego? – zaproponowałem, chociaż nie planowałem się z nim dzielić toteż patrzyłem mu prosto w zaspane oczy, by nie wyczuł, że coś przed nim ukrywam.
- Przemyślę to. – skinął głową i oparł czoło o blat trochę dalej od miejsce, w które wcześniej wtarł kluski. Współczułem mu, gdyż naprawdę się starał, a teraz był bardzo zmęczony. Nie wiem, czy chodziło o nagrodę, czy o fakt, iż chciał się wybić, chociaż ten jeden, jedyny raz.
- Udało się! – najpierw usłyszałem krzyk, a dopiero później do Wielkiej Sali wpadł mały człowieczek, Flitwick. Był cały brudny, a więc wiedziałem, czym się tak fascynował. Od kilku dni walka z „chorobą pomieszczeń” nie przynosiła efektu i tylko liczne zaklęcia uchroniły dormitoria, kuchnię oraz jadalnię przed kurzem. Teraz zaś wiedziałem, że problem mieliśmy z głowy. Oto nauczyciel zaklęć oświadczał, że jego wielodniowa walka przyniosła spodziewane efekty. Nie wiem, kto cieszył się bardziej, on czy my, jako że profesor otrzymał gromie oklaski. Nikt nie lubił zajęć w brudnych salach, w których można było się udusić.
Zanim przeniosłem wzrok na przyjaciół usłyszałem świszczenie. To James zasnął oparty na dłoni ze śliną ściekającą po brodzie do zupy, a jej zapach musiał docierać do jego nozdrzy i pobudzać ślinianki.
Chciałbym być tak beztroski, jak on. Wcale się nie przejmował tym, że jego aktualny obiekt westchnień, czy raczej aktualne obiekty westchnień zauważą go w takim stanie i straci tym samym możliwość zaimponowania im. Przecież sam quidditch nie wystarczy, by chłopak zyskał miłość innych!
Przełknąłem głośno ślinę przypominając sobie o czekającym nas niedługo, bardzo niemiłym wydarzeniu, jakim będzie mecz w okropnych strojach robaków. Jako że profesor Hulick był zmuszony ograniczyć swoje poszukiwania owadów, gdyż ból głowy nadal mu dokuczał, okazał się zachwycony pomysłem dyrektora. A więc moi przyjaciele mieli teraz swoje własne problemy, zaś ja byłem zmuszony walczyć ze swoimi w postaci Kinna. Chłopak chyba nie był pewny, czy aby na pewno warto prosić Zardi o pomoc, jako że przysunął się do mnie i pochylił, jakby szeptał coś konspiracyjnie. W rzeczywistości zwyczajnie pozował, chcąc w dalszym ciągu denerwować swojego nieczułego chłopaka. Jak dobrze, że mój był chodzącym ideałem.

2 komentarze:

  1. Onet to zło, jesteś już którąś z kolei blogerką która miała problem z dodanie jakiejkolwiek notki. Ale cieszę się że się w końcu udało bo już mi się czas dłużył czekając xD Kurde wstęp o batoniku narobił mi strasznego smaka na łakocie. Jestem strasznie ciekawa jak się potoczy sprawa Kinna i tego całego Sebastiana co się przykleił do jego płomiennowłosej miłości x)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zardi to dziewczyna... Jak wzbudziłaby zazdrość w Edvinie, skoro chłopak wie, że Kinn woli chłopaków. xD Niee, Sheva jest idealny. Może wykorzystać swój talent (wrodzony) do adoracji, a później, w domu, będzie się tym bawił, dramatyzując Fabienowi, że go tak rozpustnie zdradzał na oczach wielu... Mmmm ;3

    OdpowiedzUsuń