środa, 24 października 2012

W maseczkach

17 października
Prychnąłem, kichnąłem i otarłem nos. Sala wróżbiarstwa była dziś wyjątkowo zakurzona, jakby od tygodnia w niej nie sprzątano. Podejrzewałem, że była to wina, jakiegoś psotnego stworzenia, jako że Namida siedział w środku z maseczką na twarzy i wyraźnie niezadowoloną miną. Był jedną z ostatnich osób, które posądziłbym o zaniedbywanie jakichkolwiek obowiązków zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Przecież on zawsze był idealnie i nienagannie ubrany, starał się odkładać wszystko na swoje miejsce, a jego sala zajęciowa, nawet jeśli wydawała się zaśmiecona, miała swój własny klimat i wyważony układ każdego przedmiotu.
- Dziś zajmiemy się kartami. – rzucił głosem stłumionym przez maseczkę. – Byleby ruszać się jak najmniej i nie podrywać tych roztoczy. Proszę się nie krzywić! – syknął do kogoś po mojej lewej. – Macie tu zaledwie jedne zajęcia, a ja muszę tutaj siedzieć cały dzień! Siadać i zakładać maski. I bez gadania! – między jego prostymi brwiami pojawiła się zmarszczka świadcząca o irytacji.
Zanim w ogóle usiadłem na krześle założyłem na twarz maseczkę. Odetchnąłem z ulgą i stwierdziłem, że naprawdę wiele daje. Pachniała wanilią, była miękka i niemal niewyczuwalna, a jednak filtrowała powietrze oczyszczając je doprawdy idealnie. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie zająć miejsce, co sprawiło, że świat zaszedł mgłą kuchu. Ci, którzy nie byli tak zapobiegawczy jak ja dusili się kaszląc i kichając, co sprawiało, że było tym gorzej. Nawet ustawione na okrągłych stolikach do wróżenia karty były pokryte miesięcznym brudem, jaki się na nich zebrał, choć jeszcze tydzień temu wszystko było idealne. Widać mężczyzna podpadł komuś przez ten czas i teraz musiał walczyć z obecnym stanem rzeczy.
- Macie przed sobą kartki z uproszczoną instrukcją wróżenia. – ciągnął dalej nauczyciel. – W zależności od dziedziny życia, jaka interesuje waszego rozmówcę wybieracie inną kartę i kładziecie ją w innym miejscu. Spójrzcie na rysunek w instrukcji. – rzuciłem okiem na podpisane kwadraciki na drobnym pergaminie, jaki leżał pod kartami. – Zgodnie z tym wzorem stolik można podzielić na trzy poziome pasy. Najbliżej wróżącego znajduje się pas przeszłości, pośrodku jest teraźniejszość, zaś przyszłość najbliższa jest osobie, której wróżymy. Pionowo mamy, począwszy od lewej, pas miłości, pas rodziny, pas szczęścia, pas kariery oraz pas nieszczęść. Są to strategiczne punkty, w jakich układamy karty. Nie będę tłumaczył wam znaczenia każdego z symboli w danym miejscu, jako że jest to podane w dalszej części waszej „ściągi”. Zajmijmy się jednak przekładaniem kart. – szybko przebiegłem wzrokiem po krótkich opisach dotyczących znaczenia. Dobrze wiedziałem, że wiele zależy od indywidualnych przeczuć wróżącego i chociaż nie byłem w tym dobry, to zawsze mogłem liczyć na jakieś dziwne myśli, które mogłyby mi odrobinę pomóc. – Nie jestem przesadnym idealistą, toteż nie liczę na to, że każdy z was opanuje sztukę wróżenia z kart w sposób perfekcyjny. Chcę jednak byście znali podstawy, a więc to, co w wielkim skrócie macie na pergaminach. Tego też wymagam na zaliczenie.
Zacząłem przeglądać poszczególne barwne karty, mało profesjonalnie podziwiając obrazki. Były bardzo ładne, co pozwalało mi sądzić, iż nie było to najstarsze wydanie. Spojrzałem na Syriusza, który rysował palcem po kurzu na stoliku, jakby miał do czynienia z tablicą. W pewnej chwili zabrakło mu miejsca i był zmuszony skorzystać z mojej połowy by dokończyć drzewo, w które wjechał patykowaty człowiek na rowerze. Przewróciłem oczyma i lekko, karcąco uderzyłem chłopaka w dłoń. On jednak wyszczerzył się, a przynajmniej tak mi się wydawało, kiedy jego oczy nad maską stały się zabawnie małe, i zabrał się za kreślenie run, czego nie mogłem mu już zabronić.
- Zabierzcie się do wróżenia! – zakończył swój wstęp Namida. – W razie problemów pytajcie.
Kiedy przeniosłem wzrok z nauczyciela na stolik zauważyłem, że znowu pokrywa go „zgrabna” warstwa kurzu. Mimowolnie się skrzywiłem rozumiejąc już, że naprawdę mam do czynienia z jakimś wyjątkowo paskudnym zaklęciem.
- Panie Lupin, jakie sfery życia i w jakim okresie pana interesują? – Syri zwrócił na siebie moją uwagę tasując karty.
- Wróżko Black, proszę o miłość w przyszłości, szczęście w teraźniejszości i powiedzmy, że rodzinę w przyszłości.
- Jest pan naszym pierwszym klientem, więc w ramach nieodpłatnego gratisu dodam także szczęście w przeszłości. Proszę wyjąć dowolną kartę i położyć ją w tym miejscu – postukał w stolik pokazując pole „szczęścia w przeszłości”. Wyjąłem, więc jedną, a on kolejny raz przetasował karty, po czym wybrał odpowiednią kładąc ją na kolejnym polu przeszłości. W ten sposób doszliśmy do całego ustawienia, a gdy zaczęliśmy odkrywać, co takiego kryje się pod kartami okazało się, że byłem wielkim szczęściarzem w przeszłości, za to moja miłość w przyszłości będzie wystawiona na wielka próbę, a pięcioro dzieci pojawi się w moim życiu, jak sam dopowiedział Syriusz. Kiepska była z niego wróżka, ale i ja nie byłem lepszą. Z mojego wróżenia wynikało jasno, że Black prowadził bardzo upojne życie erotyczne w przeszłości, w teraźniejszości jest samotnym wdowcem, zaś w przyszłości będzie rozchwytywany przez stare panny. Raczej nie tego się spodziewał, za to zabawę mieliśmy przednią. Przy innych stolikach ludzie niemal płakali ze śmiechu, kiedy komuś wyszło coś wyjątkowo głupiego. Tylko Sheva siedział poważny, a kiedy zapytałem o powód wyznał, że Peter losuje dla niego same najgorsze karty, jakby robił to specjalnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że blondasowi miłość zwiastowała śmierć, a teraźniejszość wielkie poświęcenia w imię ukochanej. Żałowałem, że James nie chodził na te zajęcia. Byłem bardzo ciekaw, co wyszłoby z kart komuś takiemu jak on.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a gęsta mgła kurzu zasłoniła osobę, która właśnie wpadła do środka. Musiała być uzbrojona w maseczkę podobną do naszej, gdyż nie słyszałem żadnych odgłosów duszenia się. A więc to ktoś, kto wiedział o problemie sali wróżbiarstwa. Tak naprawdę nikt nie interesował się w tej chwili wróżeniem, gdyż każdy czekał aż kurz opadnie. Trochę to trwało, ale ostatecznie udało nam się wytrwać i przez coraz rzadszy, szary pył dostrzegliśmy stosunkowo niską postać chłopaka, który nie zwracał na nas najmniejszej uwagi.
- Tennn... kurz jest gorszy niż godzinę temu! – stwierdził na wstępnie. – Panie profesorze, dyrektor chce się z panem natychmiast widzieć. Okazuje się, że inne sale również zostały zainfekowane. Nawet w gabinecie dyrektora coś zaczyna się dziać.
Musiałem się naprawdę wysilić by dostrzec w chłopaku w drzwiach Ryo, który wydawał się zmieniony. Nie łatwo go było poznać, kiedy dotąd przydługie włosy obciął zgrabnie i dbał by stały w różnych kierunkach zawsze idealnie ustylizowane. Podejrzewałem, że musiał sobie kogoś znaleźć skoro zaczął o siebie dbać, ale nie przyłapałem go jak dotąd z nikim. Nawet nie raczy zbyt długo rozmawiać na korytarzu z koleżankami, co też utrudniało mi zgadnięcie, kto zdobył jego serce.
- Gdyby pan mógł się pospieszyć, będę wdzięczny. Istnieje obawa, że dormitoria również zostaną zarażone, więc... – wymownie zwiesił głos, a Namida stanął obok chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu. Sądząc po tym, jak zbielały mu knykcie musiał ścisnąć bardzo mocno.
- Proszę podarować sobie upominanie mnie, Nakamura. – syknął. – Tak się składa, że nie jestem w nastroju do żartów.
- Ta, jest, przepraszam! – chłopak rozmasował ramię, kiedy zniknęła z niego ręka profesora.
- Zajęcia skończone wcześniej, ale wrócimy do tego rodzaju wróżenia. – odezwał się do nas Namida. – Zabierzcie swoje rzeczy i uciekajcie. Maseczki są już wasze. – dodał.
Nie narzekałem i nie obijałem się. Szybko wrzuciłem do torby pergamin z zasadami i z ulgą przyjąłem fakt opuszczenia zakurzonej sali. Przeszły mnie dreszcze, kiedy pomyślałem, że za dzień lub dwa nasza sypialnia może wyglądać tak samo. Nie wyobrażałem sobie spania w pomieszczeniu pokrytym grubą warstwą kurzu pełnego szkodliwych mikroorganizmów. Z resztą, gdybym się obudził pewnie wyglądałbym tak samo dziwnie. Nie, na pewno bym tego nie wytrzymał!
- Oby szybko się z tym uporali. – rzuciłem do przyjaciół, którzy dołączyli do mnie na schodach.
- Nie musisz mi tego mówić. Czuję się teraz okropnie i mam ochotę na długą kąpiel w wonnościach i ostre czyszczenie. Naprawdę czuję się brudny. – Sheva obdarzył swoje ciało niechętnym spojrzeniem pedanta.

5 komentarzy:

  1. Nie wiem jak ty wpadasz na te pomysły ale podziel się prochami :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc to dziś *___* to dzisiaj udało mi się w końcu przeczytać wszystkie twoje notki TTuTT i płaczę z radości xD. Przezajebisty jest ten blog, te wszystkie opisy i pomysły i karki z pamiętnika *o* uwielbiam! Średnio było u mnie do tej pory z czasem i rok mi zajęło przeczytanie wszystkiego, jestem z siebie dumna że w końcu będę na bieżąco. Podziwiam że tyle lat tu piszesz i to z każdym rokiem widzę że coraz lepiej.Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, kto był tym niedobrym skrzatem, który zainfekował szkołę... xD Namida wydawał się być świadomym sprawcy. XD Inna sprawa... wolałabym, aby ktoś inny wróżył Shevie. Jakkolwiek Peter ma marne zdolności wróżbiarskie, tak od zawsze potrafił mrocznie nastroić.---Teraz ja też dołączam do grona czytania w weekendy (albo w czwartki po południu, o ile wcześniej nie zasnę, a zdarzyło mi się to drugi tydzień z rzędu).Hehee xD Ja mam kolosa w poniedziałek, a jutro przyjeżdża do mnie znienawidzona przyszła (nie daj Boże) bratowa, więc mam się czym wymigać od siedzenia z nią xPKlub będzie, ale trochę się z nim nie uda... Praca Adasia da o sobie znać.

    OdpowiedzUsuń
  4. czy kiedykolwiek będzie jeszcze coś o corneliusie i ericu oraz o bloodzie i alenie?

    OdpowiedzUsuń
  5. A komentarze dodaje ;/ To jest normalnie... Uhhhh, nie ogarniam! Ja chcę Remiego! Ja chcę Lassë! Onet to sadysta =='

    OdpowiedzUsuń