niedziela, 7 października 2012

Poranek

8 października
Obudziłem się zdecydowanie za wcześnie, co nie miało nic wspólnego z dziwnymi odgłosami, czyjąś obecnością, czy niepokojem, jako że w ogóle nic podobnego nie miało miejsca. Zwyczajnie otworzyłem oczy i czułem się wyspany mimo wczesnej godziny. Otaczał mnie tylko monotonny spokojny odgłos oddychających przyjaciół, którzy spali w najlepsze otuleni ciepłą pościelą, z głowami wtulonymi w poduszki. Zazdrościłem im, jako że sam chętnie osunąłbym się w ramiona snu i pozwolił mojemu umysłowi wypoczywać dalej. Niestety nie było mi to dane. Mogłem tylko patrzeć w ciemny baldachim mojego łóżka i zastanawiać się, co takiego wyrwało mnie ze snu. Tylko, że wcale nie było to dla mnie aż tak ważne. O wiele istotniejszy wydawał mi się fakt, że nawet zamknięcie oczu nie przynosiło oczekiwanego efektu. Moje ciało było całkowicie rozbudzone, gotowe by zacząć nowy dzień. Jakież to było irytujące!
Im dłużej leżałem w tej dołującej ciszy tym mniej mi się to podobało. Nie tylko zaczynałem się nudzić, ale i nie potrafiłem zmusić się do sięgnięcia po książkę, którą w tej sytuacji mógłbym przeczytać. Po prostu potrzebowałem czegoś więcej niż zwyczajnych kartek i wybitych na nich liter. Miałem przeczucie, że kolejny raz w tym roku jestem niedopieszczony i spragniony bliskości Syriusza. Jeśli przez wszystkie te lata on musiał walczyć z podobnymi ciągotami, ale opanowywał je nie chcąc mnie wystraszyć, to teraz naprawdę powinienem mu się odwdzięczyć za wszystko, co przez ten czas dla mnie zrobił. Przecież ta samotność niemal bolała!
Nie byłem Syriuszem, nie byłem tak silny i wytrwały jak on. Byłem wilkołakiem, który nie potrafił czasami nad sobą panować, dlatego podniosłem się z wysiłkiem do siadu i wypełzłem z łóżka człapiąc na bosaka do Blacka. Zakradłem się za zasłonięte szczelnie kotary i dumny z siebie, chociaż nie wiedziałem, czy aby na pewno mam jakiś powód do dumy, wdrapałem się na jego łóżko, a później rozsiadłem na jego brzuchu.
Chłopak stęknął ciężko i obudził się momentalnie trochę wystraszony. Nie spodziewał się ataku w czasie snu, to oczywiste. Ale ja także nie wiedziałem, że będę miał taką potrzebę. W końcu nie panowałem nad sobą całkowicie.
- Merlinie, Remi, co ty wyprawiasz? – wysunął się trochę spode mnie, dzięki czemu jego brzuch został uwolniony na rzecz ud. – Chcesz mnie zabić? Flaki wyszłyby mi ustami.
- O bym nie pomyślałem. – przyznałem. – Zapomniałem, że tam w środku jest cokolwiek. – zakręciłem palcem koło na wysokości swojego pępka. – Ale nic nie wypłynęło, więc jest już dobrze. A teraz zajmij się mną. – jęknąłem prosząco. – Nie mogę spać, bo trzeba mi trochę pieszczot. – położyłem się na jego piersi i potarłem policzkiem o materiał jego piżamy.
- Co ty masz, okres godowy? – Syri poklepał mnie po głowie mało romantycznie, ale zwaliłem to na jego niewyspanie spowodowane moją osobą.
- Nie wiem, ale długo nie wytrzymam bez czułości. To jest mi zwyczajnie niezbędne.
- I akurat tak z rana...
- Jestem facetem! – prychnąłem cicho podnosząc się trochę na rękach. – Faceci zawsze mają ciągoty z rana.
- Czy ja wiem? Ja mam, ale kiedy się wyśpię... Nie ważne. – poddał się widząc moje lekko mordercze spojrzenie. To nie była moja wina. Coś się ze mną działo, może dorastałem, sam nie wiem, a na domiar złego nie potrafiłem nad tym wszystkim zapanować. Byłem bardziej bezbronny niż śpiący Syriusz.
- Jesteś moim chłopakiem, a więc musisz wziąć odpowiedzialność za to, że mnie nauczyłeś tylu miłych rzeczy. Gdybym o nich nie wiedział na pewno nie przechodziłbym teraz przez to wszystko.
- Jasne. Znalazłeś winnego, który nie ma serca stawiać oporu. Bestia z ciebie, Remi. Taka prawdziwa. – przetarł zaspane oczy, ziewnął i sięgając na półkę po butelkę z wodą, wziął wielki łyk. – Dobra. Zaczynam wracać do życia. Zdejmij górę piżamy. – polecił i wziął kolejny łyk. Jego twarz zaczynała powracać do życia, mięśnie pracowały, a ciało powoli się rozluźniało. Syriusz zaczynał żyć!
Nie ociągając się rozpiąłem bezwstydnie guziki mojej piżamy i zdjąłem ją z ramion prezentując jasną skórę na mało atrakcyjnej piersi. Byłem normalny, aż do granic, chociaż na pewno skończyłbym gorzej gdybym nie miał w sobie wilkołaka. Może to dzięki niemu nie przypominałem Petera, ale mogłem pochwalić się „figurą” z niedoskonałościami, ale jednak jakąś?
Syri przesunął się wyżej, dzięki czemu mógł usiąść opierając się o wezgłowie łóżka i sięgnął mojej piersi bez zbędnego wysiłku. Z rana często bywał leniwy, ale jednak przeciągnięcie mnie na sobie nie sprawiło mu żadnego problemu. Pocałował mnie lekko i dłońmi gładził skórę na mojej piersi. To było bardzo przyjemne. Jego ręce były ciepłe i wiedział, co ma nimi robić, by sprawić mi przyjemność, by mnie uspokoić. Ostatecznie jednak chyba tego nie chciał, bo drażnił moje sutki, co wysyłało delikatne sygnały mojemu kroczu, które musiało z czasem zareagować.
Miałem wrażenie, że powinienem się odwdzięczyć, ruszyć swoje nazbyt leniwe w tej chwili ciało i dać chłopakowi rozkosz, której on mi nie szczędził. Tyle, że nie potrafiłem. Absorbowałem przyjemność, biernie się jej poddawałem, a on nie wydawał się wcale tym przejmować. Dawał mi więcej i więcej, nie upominając się o zapłatę. Może w przeciwieństwie do mnie nie lubił czułości z rana?
Westchnąłem, a on uciszył mnie cichym syknięciem w moje ucho. Ukąsił je lekko i possał płatek.
- Lubię cię rozpieszczać. – przyznał szeptem. – Następnym razem to ja cię obudzę i będziesz musiał mi się wtedy odwdzięczyć. – ostrzegł słodkim głosem. – Po meczu, kiedy zapomnę o tych żukach. – i nagle wszystko stało się jasne. Syriusz stracił ochotę na wzajemne pieszczoty we względu na dręczący go temat stroju, który nienawidził. Udało mi się, jakoś zaczarować dodatkowe odnóża, ale nie miałem siły by wybić dyrektorowi z głowy cały ten plan.
- Obiecuję. – przyznałem kiwając zaciekle głową. – Obiecuję, że po wszystkim odwdzięczę się z nawiązką. Tak jak lubisz. – przytuliłem się do niego i całowałem z wdzięczności jego szyję.
Jego palce badały mój brzuch, okrążały pępek i łaskotały skórę schodząc w dół na linię spodni piżamy.
- Sprawdźmy, co tam się kryje. – rzucił jak stary zboczeniec Black i wsunął dłoń pod materiał. Moja bielizna nie była żadną przeszkodą, więc zwyczajnie wziął na nią poprawkę i objął mój członek swoją ciepłą dłonią. Musiałem przygryźć wargę, by nie wydać żadnego odgłosu, który zdradziłby to, co robimy. Sam trochę dziwiłem się temu, jaki nagle stałem się czuły, ale podejrzewałem, że to normalne z rana. Z resztą, zawsze reagowałem entuzjastycznie na pieszczoty Syriusza.
Nie odważyłem się nic powiedzieć, w obawie przed niezamierzonym piskiem, czy jęknięciem. Ssałem swoją dolną wargę i sapałem w ucho chłopaka, który wytrwale masował mój członek. Zapach ciała chłopaka wypełniał moje nozdrza. Był słodki, bardzo zmysłowy. Z resztą, nikt nie pachniał tak jak Syriusz! I na pewno nikt nie potrafił tak dotykać.
Zatraciłem się w ruchach jego palców, w melodii jego oddechu i całej tej cudowności. Może i było tego więcej, może dało się jeszcze lepiej, ale w tej chwili było mi doskonale i nie potrzebowałem więcej.
Nie przejmowałem się niczym, kiedy cały mój świat zamienił się w rozkosze doznań, które rozlewały się mrowieniem po każdej komórce ciała. I tak musiałem się kąpać, i tak musiałem zrobić szybkie pranie. Pozwoliłem sobie na ciche ostrzeżenie zanim wytrysnąłem czując ulgę w lędźwiach. Wcześniej tak pełne, teraz wydawały się puste i gotowe na to by napełnić je ponownie. Zastanawiałem się przez chwilę, czy każdemu seksualnemu doznaniu będzie od teraz towarzyszyć właśnie to dziwne, ale jednak przyjemne uczucie w dole brzucha, ale szybko o tym zapomniałem. Ogarnęła mnie ogromna ochota na sen, więc przytuliłem się do Blacka nie zamknąłem oczy nie wiedząc już, co się ze mną dzieje.

1 komentarz:

  1. Ostatnie zdanie jakby się trochę przycięło.Remi powinien postraszyć Syriusza, że jak mu będzie następnym razem tak marudził, to pójdzie do Shevy albo nawet do Pottera... o ile na tego pierwszego nie, to na drugiego powinien zareagować! xDD Szantaż, bo szantaż, ale czego się nie robi dla chwil przyjemności. ;3(U mnie nowa notka) xD

    OdpowiedzUsuń