środa, 10 października 2012

Przeczucia

9 października
Byłem w niebie. Leżałem na sofie z głową na kolanach Syriusza i nie miałem ochoty nigdzie się stamtąd ruszać. Zajęcia skończyły się zaledwie dwie godziny temu, a my odrobiliśmy prace domowe i teraz mogliśmy pozwolić sobie na chwilę relaksu. Ustaliliśmy, że na każdego z nas będzie przypadał jeden dzień zajmowania niemal całej sofy i dziś to ja miałem to szczęście. Każdy w Pokoju Wspólnym i tak wiedział, że dla świętego spokoju lepiej oddać nam miejsce przy kominku. W końcu Potter był zbyt upierdliwy dla starszych uczniów, zaś młodsi bali się Syriusza, chociaż równie dobrze każdy z nas mógł napawać ich strachem. Trzymaliśmy się przecież razem i byliśmy ze sobą bardzo blisko. Nie musieli domyślać się jak dalece zażyłe są nasze więzi, ale i tak pierwszoroczni woleli trzymać się z dala od kłopotów. W duszy przyznawałem się do tego, jaką rozkosz mi to sprawia. Gdyby wiedzieli, że jestem wilkołakiem najpewniej uchodzilibyśmy za gang wyrzutków – wilkołak, odrzucony Black, gej, grubasek i wariat. Tak przynajmniej postrzegaliby nas ludzie, którzy nie wiedzą sporej części o tych pięciu indywiduach, jakie tworzyły Huncwotów.
Uśmiechnąłem się do siebie. Byłem jak król! Rozwalony wygodnie, ziewający leniwie, wtulony uda Syriusza.
- Hej, oszukujesz! – Peter zmarszczył brwi patrząc z urazą na Shevę, który wiedział naprzeciwko niego na ziemi przed małym stoliczkiem z rozłożonymi szachami.
- Nie prawda! – zaprotestował zielonooki z udawanym oburzeniem. – Ja nigdy nie oszukuję! Kłamię, to fakt, ale nie oszukuję w grach!
- Przesunąłeś moją królową!
- Nie! – Andrew niemal dźgnął palcem szachownicę. – Sam ją przesunąłeś, o stąd! Jeśli tego nie pamiętasz to zacznij zapisywać swoje ruchy w zeszycie! Ja nawet palcem nie tknąłem twojej królowej. Mam swojego króla żeby go sobie macać, więc, na co mi posuwać twoją pannę? – wyszczerzył się wyraźnie zadowolony ze swojej dobitnie ujętej odpowiedzi.
Peter zaczął analizować sytuację, ale szło mu to wolno. Chyba naprawdę nie pamiętał ruchu królową, a ja wątpiłem, by Sheva kłamał tym razem. Nigdy nie zależało mu na wygranych w szachy, więc i nie widział sensu w oszukiwaniu.
 - Powinniście grać w bierki. – stwierdziłem po chwili namysłu i aż mnie olśniło. Uśmiechnąłem się pokazując rząd zębów. – To jest myśl, chłopaki. W Hogsmeade powinien być jakiś sklep, gdzie udałoby się nam znaleźć z dwie pary magicznych bierek. Wtedy możemy grać wszyscy.
- W sumie masz rację. – Syriusz wsunął dłoń w moje włosy i bawił się nimi. Nie chciałem wiedzieć, co będę miał na głowie, gdy w końcu przestanie. – To mogłoby być na dłuższą metę całkiem zabawne.
- Ale do tego czasu zostają nam tylko szachy. – oznajmił z niesmakiem Peter, który zrezygnował z głowienia się nad swoim ciężkim losem przegranego. – Nie lubię szachów.
- Olać je! – to James dobiegł do nas i z trudem wyhamował przed stolikiem. Pettigrew i Sheva skulili się by jak najmniej ucierpieć, gdyby jednak okularnikowi się nie udało. – Sprawa wygląda następująco. – zaczął oficjalnie, a ja poczułem chłodne dreszcze na całym ciele. Sądząc ze sposobu, w jaki wykrzywił się Black, on także nie miał, co do tego dobrego przeczucia. Nasza „kobieca intuicja” mówiła nam, że to będzie katastrofa. – Ten list miłosny, który dostałem rano to tak naprawdę nic innego, jak wiadomość od Hagrida. Nie miał innej papeterii, więc wykorzystał, co znalazł. – skąd on miał u siebie czerwoną kopertę w serducha?! – Pozostawmy to bez komentarza. Chodzi o to, że nas potrzebuje!
- Mamo, błagam, nie. – jęknął Sheva ciężko opierając się o sofę i spoglądając w sufit. Podzielałem jego zdanie na ten temat.
- Daj spokój, jesteśmy jedynymi, którzy mogą mu pomóc. Po prostu musimy w sobotę iść z nim i tym całym robakologiem do Zakazanego Lasu i...
- Stary, oszalałeś? – Syriusz skrzywił się jeszcze bardziej. – Wiesz dobrze, że to nie wróży niczego dobrego. Nawet, jeśli dostaniemy oficjalne pozwolenie to będziemy w niezłych opałach. Jeśli przez najbliższe dni będzie lało Zakazany Las zamieni się w wielką pułapkę na małych chłopców i głupich dorosłych. Powiedz mu, że nie możemy.
- Słusznie. – przytaknąłem. – Wy macie treningi, my odrabiamy za was zadania i wszystko załatwione.
- To kłamstwo! Z resztą, już za późno. Odpisałem, że mu pomożemy i będziemy nieść za nimi sprzęt, koszyki z przynętą i takimi tam innymi. – tym razem to Potter zadrżał i rozmasował ramiona. Wpatrywaliśmy się w niego, jakby właśnie wlazł w nawóz na grządkach Hagrida i naniósł wszystkiego do naszego pokoju. – Dajcie spokój, to tylko chwila, a on jest naszym przyjacielem.
- Ja tam nie czuję z nim aż tak zażyłej więzi. – mruknął niechętnie Black. – Nie mam nic do kręcenia się po Zakazanym Lesie na wiosnę, ale jesienią? To gorsze niż zima. Liście spadły, wszystko jest zasypane, nawet nie wiesz, czy nie staniesz na czymś, co zacznie się poruszać i połknie cię zanim się obejrzysz. Czy ja ci wyglądam na dziecko natury, które lubiłoby takie przygody? Widziałeś tego wielkiego, cuchnącego żuka, którego przytaszczył Hagrid. A naszą starą przyjaciółkę, pamiętasz? Idę o zakład, że to, co jeszcze czai się w lesie jest o wiele gorsze. Nie podoba mi się ten pomysł. Jesień to nie czas na takie wypady.
Musiałem się z nim zgodzić. Zimą połowa Zakazanego Lasu śpi, a druga byłaby dobrze widoczna na białym śniegu. Wiosną wszystko kwitnie, jest jasno, ciepło, a więc czujesz się bezpiecznie. Wiesz też gdzie uciekać. Latem sytuacja przedstawia się podobnie, ale jesienią... Jesienią liście zakrywają wszystko, co masz pod stopami. Możesz wpaść do dziury, kręcić kostkę, potknąć się w czasie ucieczki, a na domiar złego, jest mroczno, zaś kolory zlewają się ze sobą tworząc ciemną plamę gdzie tylko się nie spojrzy. Wilkołak nie był chyba wymarzonym posiłkiem dla jakiegokolwiek dziwoląga z lasu, ale „z braku laku lepszy kit”, jak mawia moja mama.
- Jest coś jeszcze. – J. zaczął robić młynki stopą zaraz nad ziemią. – Było takie małe P.S. Hagrid rozmawiał już z McGonagall. Nie żeby nie lubiła nas wszystkich, ale jednak część z nas uważa za darmozjady i idiotów, więc... – „no wyduś to z siebie!” myślałem. – Więc ona się zgodziła. Ma nadzieję, że czegoś się nauczymy.
- Szlag! – Syriusz przestał mnie głaskać. – Czyli tylko my mamy, co do tego złe przeczucia, a cała reszta jest zachwycona pomysłem? Najpierw nam zakazują tam chodzić, a teraz sami nas wysyłają? Odczuwam destrukcyjną potrzebę gorącej czekolady.
Już miałem zapytać, jak to możliwe, czy jest pewny, czy dobrze się czuje, kiedy nad nami pojawił się Kinn.
- Nie przeszkadzajcie sobie. Ja tu jestem tylko po to żeby zabić czas i takiego jednego młota. – bezczelnie przelazł przez oparcie gniotąc moje żebra, kiedy wsuwał się pod moje ciało obok Syriusza. Kto by pomyślał, że kiedyś był taki słodki i łagodny przy Potterze, który dominował nad nim pod każdym względem. Teraz buńczuczna natura chłopaka powróciła ze zdwojoną siłą i raczej nie byliśmy w stanie zatrzymać tego wodospadu.
- Przeszkadzasz... – zaczął J., ale chłopak tylko machnął na niego ręką.
- I co z tego? Jesteś mi coś winien za ten nieudany związek, więc siedź cicho. Moja ruda dupa notorycznie nie ma dla mnie czasu, więc ją jakoś zmuszę by go znalazła. – był wyraźnie wściekły, toteż nie zwracałem większej uwagi na jego słownictwo. Na jego miejscu pewnie też bym nad sobą nie panował. Chłopak uważnie oglądał każdego z nas po kolei pomijając na całej linii okularnika. – Dobra. Remusie, ty będziesz się nadawał. Muszę tylko udawać, że jestem tobą zainteresowany.
- Hę?! – wydałem z siebie dziwny odgłos, a Syriusz zrobił to samo w tym samym czasie.
- Trzeba mi czegoś słodkiego i niewinnego żeby wzbudzić zazdrość w tym rudym capie. Może nie jesteś tak zjawiskowy jak Syriusz, czy Andrew, ale Edvin i tak nie zwraca na to najmniejszej uwagi, więc nie istotne.
Miałem jeszcze gorsze przeczucia niż wcześniej, kiedy usłyszałem o pomocy Hagridowi. I nagle wydawało mi się, że ten przykry obowiązek kręcenia się po Zakazanym Lesie będzie moją jedyną drogą ucieczki od poważnych kłopotów.

2 komentarze:

  1. Kinn i Remus? Hmm, zapowiada się conajmniej ciekawie. Mam nadzieję, że pociągniesz to trochę i nie będzi to taki "zapychacz końca notki". Obiecałam komentować, więc wywiązuję się z tego, coby autorka nie pomyślała, że jest zerowa reakcja.Każdy lubi być doceniany ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje skryte marzenia stają się prawdą! XDDD Ahh, marzyłam o takim "romansie" xD Hmm, ale skoro Kinn posuwa się do takich ostateczności, musi być naprawdę źle. Edvin nadal nie podał wyjaśnień w związku z ostatnim, dziwnym zachowaniem pod biblioteką, a od tamtego czasu trochę minęło. Musiało być więcej takich przypadków... Oj, rudzielcu, trzymaj się.Zakazany Las... może zostaną zwolnieni z jakichś zajęć, hehe. xD Trzeba szukać pozytywów! xD(zapraszałam Cię ostatnio na rozdział?)

    OdpowiedzUsuń