piątek, 9 listopada 2012

Kartka z pamiętnika CCI - Gabriel Ricardo

- Przepraszam bardzo, ale co ty robisz? – uniosłem brew spoglądając na Michaela, który puszył się przed lustrem jak paw prezentujący swój piękny ogon. Tyle, że chłopak nie był kolorowy. Ubrany w skórzane spodnie opinające jego zgrabne nogi, w masywne buty o cholewkach sięgających kolan i długi, czarny płaszcz z wielkim krzyżem na plecach. Kiedy mu się przyjrzałem zauważyłem lekki makijaż i pomalowane na czarno paznokcie. – Wybierasz się gdzieś? Zabijać koty na mugolskich cmentarzach, czy straszyć babcie pod kościołami?
- Tylko sprawdzam! – mruknął urażony. – Nie podobam ci się? – rozłożył ramiona prezentując zadbaną klatkę piersiową, nagą pod lekkim płaszczem. Nie mogłem zaprzeczyć, że bardzo mi się podobał w tym stroju. Był zniewalający i seksowny. Zawsze lubiłem, kiedy pokazywał swój styl nie przejmując się czymś takim, jak „przesada”. On był wielkim neonem metalu, w najczystszej postaci.
- Dla kogo więc sprawdzasz i tak się stroisz? – zignorowałem jego pytanie, które wydawało mi się głupie. Przecież on zawsze mi się podobał, kiedy manifestował swoje upodobania muzyczne.
- Do pracy. – odwrócił się do lustra. – Szukam swojego stylu, żeby każdy mnie poznawał. Auror powinien być rozpoznawalny by się go obawiano, by o nim plotkowano. Chcę żeby szeptano między sobą „słyszałeś? Widziano Nedveda w tej okolicy. Lepiej mu nie podpaść.”
- Głuptas. – westchnąłem podchodząc do niego i głaszcząc jego szorstki policzek. Zarost powoli przebijał się przez skórę mimo porannego golenia, co miało swój urok. – Myślę, że jeśli pojawisz się taki to sami będą wpadać ci w ręce. Rozkochasz w sobie nawet tych najbardziej zatwardziałych przeciwników. Niepokoi mnie to, ale i tak cię nie oddam. – uśmiechnąłem się kolejny raz rzucając okiem na Michaela, który prezentował się znakomicie. Miał ciało idealnie nadające się do tego typu eksperymentów. Gdybym nie był w nim zakochany na pewno teraz straciłbym dla niego głowę. Nie byłem przecież nieczuły na jego urok metala. Uwielbiałem jego grę na gitarze, sposób, w jaki krzyczał śpiewając i zmieniając głos na bardziej odpowiadający „deathowym” klimatom. I jak tu się przy nim nie podniecić?
- Powinieneś się tak ubierać dla mnie, a nie dla swojej pracy. – mruknąłem udając nadąsanie. W rzeczywistości nie potrafiłem się na niego gniewać, kiedy patrzył na mnie tymi podmalowanymi oczyma.
- Dla cienie wolę się wcale nie ubierać, ale chodzić nagi. – kąciki jego ust wygięły się lekko w górę. – Chociaż mogę być też czerwonym kapturkiem, wilkiem, księciem. Nazwij grę! Chociaż w czarnym mi najlepiej, więc nie przesadzaj. Tak jak teraz. – odsunął się ode mnie o krok i zaprezentował raz jeszcze.
- Wyglądasz jak urodzony łowca demonów, więc nic w tym nie zmieniaj.
- Tak, na pewno nie powinienem. – w końcu jego wzrok uraczył moje spodnie, które napuchły od wypychającego je członka. Naprawdę kręcił mnie widok Michaela w takich ciuszkach. Był emanacją mrocznych wyobrażeń zła, które przyciąga, chociaż przeraża. – Nowy bohater walczący ze złem. – wyciągnąłem dłoń kładąc ją na jego piersi i pocierałem ją lekko rozkoszując się ciepłem skóry, wypukłością sutków, które pocierałem.
- Jeśli tak samo będą reagować wyjęci spod prawa czarodzieje to na pewno łatwo będzie znaleźć tych uciekających ulicami zboczeńców. Każda kobieta będzie wrzeszczeć widząc faceta biegnącego z siusiakiem na wierzchu. – zadowolony z siebie i efektu swoich starań tego popołudnia, sięgnął dłonią do mojego krawatu i rozwiązał go bez najmniejszego problemu. Zabrał się następnie do mojej koszuli i już wiedziałem, że bardzo podoba mu się ta gra. Zwyczajny urzędnik i przebojowy, seksowny Auror, oto kim byliśmy.
- Nawet kobiety będą się moczyć na twój widok. – westchnąłem ciesząc nim oczy teraz póki jeszcze mogłem.
- Nie ważne. Wolę swoje mokre sny o tobie niż ich mokre cokolwiek. One będą sobie wyobrażały, że rzucam je na podłogę, popycham na ścianę, a tym czasem ja wolę rozebrać ciebie do naga, napatrzeć się, wycałować i wejść w ciebie jak w masełko. Na swój sposób jestem romantykiem, prawda?
Roześmiałem się i kręcąc głową pocałowałem go w brodę. Tak, Michael był romantyczny, chociaż czasami nie miał na to czasu. W szczególności, kiedy kipiał nie mogąc dłużej wytrzymać i musiał mnie mieć już, teraz, natychmiast. Był wtedy jak niepokorne dziecko, które nie potrafi czekać.
- Uwielbiam cię. – westchnąłem i łapiąc go za policzki przyciągnąłem do siebie. Kochałem go, jak szalony głupiec i nie potrafiłem bez niego wytrzymać. Jakby tego było mało, pragnąłem go namiętnie. Zsunąłem z jego ramion płaszcz, który opadł na ziemię. Następnie rozpiąłem jego spodnie, a klękając na oślep sięgałem butów by je rozwiązać. W między czasie pocierałem policzkiem o członek chłopaka, muskałem wargami, lizałem i ostatecznie wziąłem w usta na tyle głęboko na ile potrafiłem. Szybko zrezygnowałem z całkowitego rozbierania chłopaka. Nie miałem do tego głowy. Byłem zbyt podniecony by nadal walczyć ze sznurówkami. Zamiast tego pozwoliłem sobie na pochłanianie mojego kochanka, ssanie, pieszczenie dłońmi. Czułem się jak szaleniec, który nie potrafi żyć bez tej odrobiny przyjemności, jaką jest członek Michaela w ustach.
- Mmm, uwielbiam, kiedy mi to robisz. – westchnął poruszając lekko biodrami. Oddychał ciężko, głośno, czułem, że wcale nie planuje się powstrzymywać i jeśli przesadzę to on z rozkoszą dojdzie w moich ustach.
- Kochanie. – mruknąłem trącając nosem koniuszek jego członka. – A ja? Chyba mnie tak nie zostawisz?
- Jakże bym śmiał. – uklęknął obok mnie na dywanie i pocałował lekko. Położył się bokiem i zajął się moją męskością, gdy tylko dotarł do niej mimo spodni i bielizny. Teraz to ja wzdychałem i pragnąłem więcej, więc zamknąłem swoje wargi jego penisem by znowu czuć jego smak.
Sam nie wiem, dlaczego tak bardzo tego pragnąłem, dlaczego tak ciężko było mi złapać oddech. Zwyczajnie czegoś mi brakowało, a tym czymś był seks z moim chłopakiem.
Nie wytrzymałem zbyt długo. Kiedy Michael zaczął drażnić moje wnętrze położyłem się na plecach, rozsunąłem nogi i przysunąłem się by ułatwić mu dostęp. Ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele czasu na tego typu rozkosze toteż teraz obaj nie pragnęliśmy nic ponad siebie. Ta pozycja także mi nie wystarczyła. Położyłem się na brzuchu, wypiąłem się i spojrzałem do tyłu na Michaela, który właśnie zsuwał spodnie do kolan. On wiedział, co ma robić, że jego pragnienia są takie, jak i moje.
Poczułem, jak jego ciało napiera na moje, jego członek wsuwał się morderczo powoli w moje wnętrze. Chciałem wrzeszczeć i pospieszać Michaela, ale nie musiałem. Był niemal cały we mnie, kiedy pchnął mocno wyrywając z moich ust okrzyk. Tego potrzebowałem w tej chwili. Odrobiny zdecydowania i pełnych ruchów, które pomogą mi oddychać swobodnie, kiedy moje płuca wydawały się w połowie zapchane pragnieniem. Ned był obłędny! Cudowny w tym, co robił i jak to robił.
- Tak. – westchnąłem. – Tak. – chciałem więcej i więcej, kiedy chłopak znalazł swój rytm i bez zbędnych czułości dopieszczał moje wejście. Nie myślałem, że może być tak spragnione, a jednak było. Długie godziny siedzenia przy biurku wcale mi nie służyły.
- Tęskniłem za tobą. – Michael westchnął w moje ucho po pewnym czasie. – Zawsze tęsknię. – lizał moje ucho, całował szyję, tulił się. Właśnie wchodził w swój tryb przytulającego się szczeniaka żądnego pieszczot.
- Mój mężczyzna. – roześmiałem się sięgając do tyłu by złapać go za pośladki. Miałem zamiar kochać się z nim aż obaj padniemy z wyczerpania. Nie ważne, że jutro czeka mnie praca, a on będzie musiał męczyć się ze swoimi szkoleniami. Ważniejsza była bliskość, która łączyła nas w jedno, pieściła, gdy pieściliśmy siebie, rozpieszczała, gdy ja rozpieszczałem Michaela, a on mnie. Wszystko było takie piękne, kiedy mogłem wzdychając mieć go obok, czuć jego zapach, ciepło, ciężar ukochanego ciała na swoim.
Więcej i więcej. Moje pragnienia nie miały końca, będąc jak pusta studia wymagająca napełnienia świeżą wodą. Szalałem wewnątrz, wzdychałem na zewnątrz i kochałem mojego cudownego chłopaka nie mając dosyć nawet w chwili, kiedy wytrysnąłem. Zabawa się nie skończyła.

2 komentarze:

  1. Coś niedobrego porobiło się z dialogami. Tekst jest ciągiem... dziwnie się czyta xD

    Na początku opowiadania chłopcy nie byli tacy... tak żądni siebie, ale teraz po prostu są jak dusza i ciało - jedno bez drugiego nie istnieje ;3 A z nimi zaraz kojarzy mi się inna parka - Alen - Blood. xD
    Auror i urzędnik... Hehe, żeby wszyscy bali się Michaela wystarczy wściekłość Gabriela, który goniłby każdego odważnego wariata, pragnącego dobrać się do Miśka. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czcionka jest większa xD Onet - uwielbiam XDDD
    Notki wyświetlają się lepiej niż na wcześniejszym, onetowskim wydaniu. Przenosiny nie zajmują dużo czasu. W ciągu jednego dnia przerzucałam po 40 rozdziałów, a weekendy bywało i więcej. Szybko szło pod koniec, jak wyczuwałam, że coś się niedługo może stać z onetem. xD
    To co teraz dzieje się z blog.onet?
    Hehe, czułości i perwersje w wykonaniu Adama i Mikołaja są dalekie (no, te drugie, po pierwsze są do zrealizowania) lub nawet nie do ukazania. Parką, która pokaże pazurki, będzie Radek x Darek. :P
    Wiesz, że po przenosinach nie masz mojego linku po lewej stronie?

    OdpowiedzUsuń