środa, 7 listopada 2012

Przyjemnie

Byliśmy niezwykle ostrożni, kiedy wymykaliśmy się z Pokoju Wspólnego, w którym świętowano zwycięstwo w trudnym i ogólnie okropnym meczu dzisiejszego dnia. Nie była to może wielka zabawa, której zazdrościłyby nam inne domy, ale i tak każdy bawił się całkiem dobrze. Nie ukrywałem więc, że idę do łazienki prefektów chcąc skorzystać z okazji, iż nikogo tam nie będzie. Syriusz zwyczajnie zniknął jakieś piętnaście minut wcześniej, co pewnie pozwoliło sądzić większości osób, że zaszył się gdzieś z jakąś dziewczyną. Całe szczęście wiedziałem, że to niemożliwe toteż ignorowałem przytyki niektórych osób, które postawiły sobie za punkt honoru obgadać wszystkie koleżanki, które mogły nadawać się na przyszłe partnerki Blacka.
- Postaraj się być grzeczny. – poprosiłem Jamesa, który słynął ze sprawiania kłopotów, i ze wszystkim, co niezbędne do długiej kąpieli poczłapałem w kierunku wyjścia.
Korytarze były wyjątkowo puste i tylko nieliczni uczniowie przemykali tu, czy tam spiesząc na spotkanie z ukochaną osobą, czy też wracając z biblioteki, którą zamknięto.
Obecność Syriusza wyczuwałem dzięki znajomości jego zapachu, który towarzyszył mi od pewnego czasu. Nie miałem wątpliwości, że jest w pobliżu, ale nie chciałem znać szczegółów jego położenia. Po prostu wiem, że zląkłbym się słysząc nagle jego głos, czy też czując dotyk. Black musiał domyślać się tego, jak nieprzyjemne wywarłby wrażenie, gdyby cokolwiek zrobił toteż nie kontaktowaliśmy się aż do samej łazienki prefektów. Dopiero w środku zdjął z siebie pelerynę i stanął przede mną rozebrany. Podejrzewałem, że nie miał na sobie ubrań od samego początku, gdyż nigdzie ich nie widziałem. Mogłem to skomentować wyłącznie westchnieniem.
- Szykuj się, Remi, bo wiele obiecałeś, a ja zajmę się wodą żeby mi się cieplej zrobiło. – zaświecił tyłkiem przemykając z jednej strony wanny na drugą.
W co ja się wpakowałem? Powinienem się chyba zarumienić, zmienić zdanie, próbować odwrotu, ale jakoś nie miałem na to ochoty. Mój plan był prosty, chociaż głupi. Rozebrałem się jak do rosołu i spomiędzy fałd przyniesionego przeze mnie ręcznika wyjąłem małe opakowanie bitej śmietany bananowej, jedynej, jaką znalazłem u Petera w łakociach. On i tak nie pamiętał nigdy, co już zjadł, a czego jeszcze nie.
- Hę? – Syri spojrzał na mnie z powątpiewaniem. – Chyba nie myślisz o tym na serio?
- Prawdę mówiąc obiecałem, że ma nie być za słodko, a skoro ty słodkiego nie lubisz to nie ma nic lepszego niż słodycze żeby pozbyć się słodyczy chwili. – mieszałem, jakby nie było innych określeń poza tym jednym na „s”.
- Merlinie, ty mówisz poważnie. – jęknął, a ja uśmiechnąłem się i rozłożyłem ręcznik na płytkach niedaleko wanny, żeby nie leżeć na chłodzie zbyt długo.
- Nie chcesz? – uniosłem brew rozsiadając się na przygotowanym właśnie miejscu i popatrzyłem na Syriusza, który kręcąc nosem ostatecznie siknął głową. Przecież nie mogłem się paprać kwaśną śmietaną żeby mógł to ze mnie zjadać. Byłoby to dziwne i mało apetyczne. Nie wspomnę już o późniejszym smaku mojej skóry, którego nie chciałbym wcale znać.
Wstrząsnąłem buteleczką bitej śmietany i zrobiłem nią plamy na swojej piersi. Black roześmiał się, gdyż nagle wrócił mu humor.
- Biedroneczka, co? – zapytał unosząc brew i uklęknął przede mną. – Lepsze to niż czekolada. – mruknął zanim nie zgarnął językiem odrobiny bitej śmietany. – Fuj, słodkie! – wyraził swoją dezaprobatę, ale nie odsunął się. Zamykając mocno oczy liźnięciami pozbywał się reszty słodkiej pianki. Latem mógłbym się obłożyć owocami, ale nie było takiej możliwości jesienią. Byłoby to zbyt nudne. Poza tym nie miałem pewności, czy do wakacji nie zrezygnuje ze swojej podejrzanej pewności siebie.
Chłopak łaskotał mnie, kiedy raz za razem, to tu, to tam, zgarniał bananową pianę z mojej piersi. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe i przyjemne doświadczenie. Ciepły, trochę szorstki język sunący po skórze, miła miękkość bitej śmietany i jej słodki zapach. To zdecydowanie miało nie tylko swój swoisty urok, ale również działało na mnie, jak afrodyzjak. Nie tylko na mnie, skoro Syri wydawał się nakręcać tym, czego nie lubił, a co mógł zlizywać ze mnie.
Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności tak się na to napalił, że widziałem wyraźnie, jak jego członek odcina się na tle całej reszty ciała rumianym kolorem i wyjątkową sztywnością. A więc mój plan działał, chociaż nie wziąłem chyba pod uwagę tego, że i mnie podnieci ta zabawa. Tego, co działo się między moimi nogami mogłem się wstydzić, ale nie było czasu na rozwodzenie się nad tym. Nie skończyłem tego, co obiecałem mojemu chłopakowi.
Wypełniłem usta bitą śmietaną i pocałowałem niechętnego Blacka mocno, może nawet namiętnie, gdybym miał jakieś porównanie byłbym w stanie to określić, ale nie miałem, więc uznałem, że było bardzo przyjemnie i tyle. Sam nie wiem, w jaki sposób zmusiłem chłopaka to usadzenia się na ręczniku, a wtedy zebrałem wszystkie siły, jakie jeszcze mi zostały by pochylić się nad jego kroczem. Robiłem to już wcześniej, ale chyba nie zwracałem wtedy takiej uwagi na szczegóły, jak chociażby kształt, wielkość, kolor, ruch. Teraz miałem przed oczyma coś fascynującego, ale także zawstydzającego. Dotknąłem członka Syriusza niepewnie, pogładziłem główkę i mimowolnie oblizałem wargi. Czułem, że zasycha mi w ustach. Drżący, sam nie wiem, z jakiego powodu, uchyliłem wargi i ostrożnie wziąłem do ust zaledwie kawałeczek ciała chłopaka. Musiałem pamiętać, że na więcej nie mogę sobie pozwolić, że mógłbym go skrzywdzić. Possałem i szybko zabrałem usta. Kusiło, a ja nie mogłem dać się ponieść. Musiałem nadrabiać rękoma to, czego wargi dać nie mogły. Nałożyłem bitej śmietany na dłonie i zacząłem wcierać ją w krocze Blacka. Oszalałem, na pewno oszalałem skoro się na to decydowałem. Znowu się oblizałem i przystąpiłem do lizania słodkiej skóry, która płonęła do tego stopnia, że śmietana zwyczajnie topniała i spływała w dół. Wcale nie smakowała gorzej niż zazwyczaj. Chyba nawet miała w sobie coś więcej niż zwyczajną słodycz.
- Niech cię! – syknął Syri nade mną i pochylił się trochę. Jego głos był drżący, oddech szybki, nierówny, ale i tak było to niczym w porównaniu z moim piśnięciem, kiedy jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach. Odczuwałem już przyjemność z dotyku w tym miejscu. Nie mogłem jednak pozostawać mu dłużny. To była swojego rodzaju gra między mną, a nim. Zacząłem, więc zapamiętale lizać członek chłopaka i wyczyniać nim najróżniejsze rzeczy. Wszystko byleby nie pozostawać w tyle, ale dawać przyjemność w równych proporcjach z tą, którą odbierałem.
Westchnąłem przymykając oczy, wypinając bardziej pośladki. Musiałem wyglądać jak szczeniak, kiedy na czworakach obsługiwałem mojego chłopaka i prosiłem się o dotyk. Stęknąłem, kiedy palce Syriusza rozpoczęły swój masaż na moim wejściu, a jego druga dłoń, jak na złość, zsunęła się pode mnie i zaczęła drażnić mój członek. I tak było to mniej zawstydzające niż gdybym pozwolił mu oglądać swoje ciało z bliska. W tej pozycji było idealnie.
Otworzyłem szeroko oczy, kiedy odczułem prawdziwą rozkosz płynącą z ataku, jaki Black przypuścił na moją dziurkę. Zwyczajnie wsunął we mnie palec, a ja niemal eksplodowałem z przyjemności, jaką to za sobą niosło. Zacząłem intensywniej pocierać dłońmi o członek chłopaka. Przecież to on miał zostać nagrodzony za swoje starania podczas meczu, a nie ja za zupełne nic!
On musiał wiedzieć, jak wielkim wyzwaniem jest dla mnie opanowanie swojego ciała, kiedy pieści mnie palcami, które bez większych trudności przeciskają się przez linię moich mięśni. Dwa były maksimum, jakie opanowaliśmy do tej pory, ale nie wyobrażałem sobie już przyjemności bez tego rodzaju pieszczoty.
- Jest sposób. – szepnął mu na ucho chłopak i z żalem przyjąłem to, że się wycofuje. – Remi, uklęknij tyłem do mnie. – wykonałem polecenie, chociaż nie wiedziałem, o co chodzi. On tym czasem ścisnął moje uda ze sobą i poczułem, jak przytula się do mnie od tyłu. Naparł swoim członkiem na moje nogi, wsunął się między uda, jego biodra znajdowały się zaraz przy moich pośladkach. – Tak też jest dobrze. – sapnął, a jego dłonie objęły mój członek, kiedy z zaczął poruszać biodrami. Było mi ciepło w miejscu, w którym penis Syriusza ocierał się o moje uda, a kojący rytm pchnięć miał w sobie coś podniecającego. Nie byliśmy bliscy prawdziwej miłości, ale zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie, że tak będzie już niedługo, może nawet będzie przyjemniej?
Zamruczałem odpływając, a Black poruszał się szybciej i krócej dysząc przy moim uchu.

3 komentarze:

  1. awww~ dwa małe słodkie kochane perwesiątka xD
    Super rozdział, temperatura między nimi rośnie coraz bardziej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. W tydzień przeczytałam całe^^ choć miałam małe problemy z zatłaczaniem:P a co do opowiadanka to świetne dawno tak dobrym się nie spotkałam:) oby tak dalej;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm ;3 Chłopaki radzą sobie coraz lepiej. Powoli, powoli, krok do przodu i już jak daleko zaszli! Black po prostu wymiata xD Razem z Remim tworzą dopasowaną, szaloną parę. Hehe, Peter chyba by zemdlał, wiedząc, do czego posłużyła jego bita śmietana. xD

    OdpowiedzUsuń